Ocalic od zapomnienia-stare forum

Temat na forum 'Kluby użytkowników' rozpoczęty przez użytkownika onkapinka, 23 września 2014.

Drogi Forumowiczu,

jeśli chcesz brać aktywny udział w rozmowach lub otworzyć własny wątek na tym forum, to musisz przejść na nie z Twojego konta w grze. Jeśli go jeszcze nie masz, to musisz najpierw je założyć. Bardzo cieszymy na Twoje następne odwiedziny na naszym forum. „Przejdź do gry“
  1. MRT_Greg

    MRT_Greg Stary wyjadacz

    No dobra.
    Nie da się ukryć - Krecik był wywrotowcem. To co jednak zapoczątkował, podchwyciły inne zwierzaki. Niestety, prócz dobrych rzeczy , przyjęły się też te antyspołeczne, w głównej mierze kultywowane prze Królika. A jak się zaczęło? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że wraz z końcem starego forum skończyła się też era Krecika...

    **************

    Krecik -1-

    - Cześć Kreciku. Co tam dłubiesz?
    - Strugam, Łosiu.
    - Wariata?
    - Nie. Laleczkę.
    - A co? Nie możesz znaleźć samiczki?
    - Bardzo śmieszne… Ta daaam!
    - Co to jest?
    - Nie poznajesz? Dzieci na całym świecie ją znają. To laleczka Barbie.
    - Nie jestem jeleniem, widzę, że to Barbie! Tylko po co ci ona?
    - Jak to po co? Wkrótce na naszej farmie, na różowym niebie pojawi się kolorowa tęcza. Będzie bajkowo i coraz bardziej dziecinnie. Nie wiem tylko co na to nasz gospodarz…
    - Ja wiem. Zdziecinnieje jeszcze bardziej. Sam wiesz, że mężczyźni rozwijają się do piętnastego roku życia, potem tylko zabawki stają się coraz droższe.
    - No to oczywiste. Ale w tym przypadku przydałaby się jeszcze zmiana płci…
    - W dzisiejszych czasach to nie takie trudne, tu coś uciąć, tam coś przyszyć…
    - No w sumie… A ty co się tak snujesz Łosiu?
    - Szukam wełenki.
    - Zimno ci? Czy chcesz dołączyć do kur i dziergać na drutach?
    - Eeee… tam. Jest spore zapotrzebowanie i pomyślałem, że co jak co ale ty powinieneś mieć coś zakamuflowane…
    - A po wiela stoi?
    - Że co?
    - Nie znasz tego?
    Przychodzi Bóbr do baru:
    ______ Jest piwo?
    ______– Jest.
    ______– Wloć.
    ______– Po wiela?
    ______– Po pięćdziesiąt.
    ______– Wyloć.
    - Bóbr nie pije piwa…
    - Jeżu! Łosiu, nie znasz się na kawałach.
    - Nie. Odkąd usłyszałem, że nasz gospodarz ma zamiar nas opuścić jakoś nie w głowie mi dowcipy.
    - Coooo!!! Jak to opuścić??!!! Przecież… tu jeszcze tyle do roboty… No i jeszcze ponoć mają zainwestować w kolejne hektary, farma się rozrasta a ten wyjeżdża, co za cieć…
    - No tak… ale, z drugiej strony, wiesz… jak długo można siedzieć i rozrzucać gnój…?
    - Eh… no to mamy zgryz…

    - „Och jak przyjemnie, kołysać się wśród traw, gdy szumi, szumi wkoło, i słychać rechot żab…”
    - Świnio, co ci? Dobrze się czujesz?
    - Jak najbardziej! Świat w końcu zajaśnieje tak jak powinien, będzie śliczny różowiutki.. jak mój synuś. Trzeba tylko wyprosić Item u gospodarza…
    - Ja tam nie potrzebuje żadnego „Itemu” – sarkastycznie odparł Krecik – wystarczy to co mam od Konia, wtedy nawet Słonie są różowe. Poza tym co to za pomysł? Wystarczy spojrzeć dookoła by się przekonać, że wcale tak różowo nie będzie...
    - Ty to potrafisz wszystko zepsuć – wtrącił Łoś – ONI się starają a ty jak zwykle narzekasz.
    - Wiesz co Łosiu. Ja mam dość. Wszyscy myślą, że ja to nic tu nie robię, tylko siedzę i bąki zbijam. A to jest ciężka, krecia robota.
    - Eee… od bąków to są inni – Łoś wymownie, kątem oka zerknął na Świnię.
    Ta jednak dojrzała jego grymas. Zaperzona odwróciła się tyłem i… demonstracyjnie wypiąwszy zad, pomaszerowała do swojej zagrody.
    - A mówią, że to ja jestem drań…
    - No bo jesteś Kreciku… A przy okazji, nie masz jakiś farbek?
    - A co to ja, kurza grzęda jestem? Picasso?
    - Dobra, już dobra, nie denerwuj się…
    - Nie denerwuj się?!!! Włazi mi tu z kopytami, od początku obraża i jeszcze chce wysępić produkty. Won mi stąd!
    - Ty! Krecik! Ty nie podskakuj bo cię skarpetki przerosną! Za mały jesteś na takie słowa! Hej! Gdzie leziesz? Jeszcze nie skończyłem!... Poszedł drań. Pewnie znowu będzie całą noc rąbał Koń-ak a jutro rano zaś trza będzie sprzątać obejście… Wiecznie zapijaczona morda. Różowe Słonie! Ha! I białe myszki zapewne…
    A Ty co? No Ty. Do Ciebie mówię/piszę. Tak, do Ciebie. Myślisz, że nie wiem jak pochłaniasz moje słowa, myśląc, co tam jeszcze Ci powiem? Yyy… w zasadzie to mam pytanie;
    Nie masz jakieś wełenki w zapasach? Chętnie odkupię. Po dobrej cenie. Hurtowo po 200 SG za sztukę. Może być? Umowa stoi? Nie? Zastanów się dobrze, więcej takiej oferty nie złożę… No dobra, masz czas do jutra. Jakby co, wiesz gdzie mnie znaleźć… Narqa!

    Krecik -2-

    Z przodu łapki dwie
    Tu dum, tu dum…
    I z tyłu chyba też
    Tu dum, tu dum…
    Ogonek mały mam
    Tu dum, tu dum…
    I oczka małe dwa
    Tu dum, tu dum…
    Futerko moje lśni się mi
    Na słońcu grzeję się
    Tak przeciągam lecz

    Tu dum, tu dum…
    Najwyższy to już czas
    Tu dum, tu dum…
    Ruszyć się i wstać
    Tu dum, tu dum…
    Choć bardzo pragnąłbym
    Tu dum, tu dum…
    Cały czas tak leżeć dziś
    Tu dum, tu dum…
    I choć mnie nuda łapie wciąż
    Nie robić nic
    Tak bardzo, bardzo chciałbym dziś

    Tu dum, tu dum…
    - Krecik! Co się tak drzesz na całą farmę?
    - To nie dzez Łosiu. To blues! Krecik Blues Boys Band…
    - Żeby było “boys” to musi być was co najmniej dwóch…
    - A nie ma? Patrz, a dałbym se łeb uciąć, że przed chwilą było nas dwóch…
    - Oj Kreciku, Kreciku… Przyznaję, dzień się chyli ku końcowi ale nie spodziewałem się, że już zacząłeś pić…
    - „Zacząłeś pić”… Wedle słów wielkiego K; żeby zacząć, najpierw trza skończyć!
    - To chyba wedle wielkiego P.
    - Peeewnie masz raaaaaaa…..ał
    - Krecik! Nic ci nie jest?
    Łoś nie zdążył dobiec gdy Krecik zachybotał się, po czym runął na głowę do norki. Otwór był na tyle szeroki, że pysk Łosia swobodnie się w nim zmieścił. Ostrożnie chwycił zębami za ogonek Kreta i wywindował go z powrotem na górę. Przy okazji, zaskoczony zreflektował, że całą krecią norkę wypełniają dziwne kulki. Ułożywszy przyjaciela delikatnie na trawie, ponownie zajrzał do norki by przyglądnąć się bliżej kreciemu znalezisku.
    - Kret, co ty tam tak chomikujesz?
    Mały futrzak wspiął się na kopiec i chwiejąc na niewidocznym wietrze spojrzał w głąb swego mieszkanka.
    - Ostrożnie mały – rzekł Łoś, przytrzymując go kopytkiem – kolejny taki skok może się skończyć gorzej.
    - Spokojnie Łosiu, pan kierowca mi pozwolił. A to… A to są korale.
    - Jakie korale?
    - Jak to jakie? Indycze!
    - Przecież Indyk nie robi korali.
    - NO właśnie. Indyk nie robi korali…
    - No to o co chodzi? Wyduś to z siebie wreszcie!
    - No dobra. Pamiętasz jak mówiłem, że Indyk ma zacząć produkcje korali? Sam też zapraszałeś na jego pokaz. No. Więc zanim doszło co do czego, któregoś wieczoru przyszedł do mnie Indyk i powiedział, że ma interes.
    - Ja też mam ale nie widzę powodu by się tak z tym obnosić… - wtrącił Łoś
    - Nie, nie, chodziło mu o to, że ma interes, którym możemy razem się zająć. Mówił mi; „-Krecik, ty masz układy, wiesz gdzie się wkręcić…” Nie wiem do czego pił ale…
    - Do ciebie…
    - No to potem, ale wiesz, on ma słaby łeb i jak zaczął gulgotać…
    - Skup się Kreciku! Co z tymi koralami?
    - No… mówi mi; „- Krecik, ty załatw koraliki a ja farby. Potem to razem zmiksujemy”. No. I tak mnie wyrobił, że teraz farbki idą jak ciepłe bułeczki a ja zostałem z kilkoma tysiącami kuleczek, które mogę sobie wsadzić w… … Ty! Ale mam bomba pomysł!!!
    Porażony fenomenem swego pomysłu, mały futrzak momentalnie otrzeźwiał i wskoczył do norki. Po chwili z wnętrza dobiegły odgłosy cięcia, wiercenia i stukania. Nie minęło długo jak z otworu wyfrunęło w powietrze kilkanaście kolorowych kuleczek a zaraz za nimi wytarabanił się Krecik, ściskając pod pachą podejrzanie wielki rulon i dziwną konstrukcję z deseczek. Spojrzał na Łosia, mrugnął do niego figlarnie i potruchtał w kierunku zabudowań. Ten zaś ponownie wsadził pysk w norkę. Nachylając się zahaczył kopytkiem o sąsiedni, niewiele mniejszy kopczyk. Pylista konstrukcja spłynęła ukazując stertę pustych butelek, słodki zapach przefermentowanych owoców podrażnił delikatne nozdrza Łosia. Zaskoczony rozdziawił paszczę.
    - Co za ochlejmorda – mruknął skonsternowany.
    - Łosiu!... Łosiu!... Łooo…u…
    Rozejrzał się wkoło. Tuż przy zagonie stała mała świnka ciężko łapiąc powietrze.
    - …o…siu… oć… szy…ko…
    - Co?
    Świnka wskazała kopytkiem w kierunku zabudowań.
    - …e…cik
    - Jeżu Marysi – rzucił bluźnierczo.
    Po chwili galopował już do ciemnej masy jaką ujrzał w oddali. Zziajany dotarłszy do granicy farmy, ujrzał kłębiący się tłum zwierzaków i Krecika szarpiącego się ze stadkiem Kur. Przez gwizdy i dzikie wrzaski usłyszał gniewny głos przyjaciela;
    - Puść mnie, ty mohero-armistko!
    - Spokój!! – ryknął Łoś – Co tu się dzieje??!!!
    Lecz zwierzątka nadal wrzeszczały, wygrażając Krecikowi. Po chwili, nad głowami zgromadzonych coś świsnęło i w kierunku Krecika poleciała marchewka a zaraz potem kolejne warzywa. Łoś przepchnął się przez tłum i stanął obok szarpiących się zwierzaków.
    - Jak się nie uspokoicie zawołam gospodarza!! – krzyknął
    Harmider ucichł tylko za Łosiem wciąż trwała szarpanina. Odwrócił się w stronę zwaśnionych i brutalnie rozdzielił agresorów.
    - Co to ma znaczyć?!! – krzyknął wzburzony – Kuro czemu dziobiesz Krecika?
    - Zboczeniec! – pisnęła zapytana
    - Wyuzdany lubieżnik! – rzucił ktoś z tłumu.
    - Gwałciciel moralności! – dodał inny
    - Spokój! – ryknął porządnie już poirytowany Łoś – Wracać do zagród!
    - Nie wrócimy aż Krecik się nie wytłumaczy i przeprosi wszystkich – rzekł nad wyraz spokojnie Bóbr.
    Łoś spojrzał na Kreta. Poszarpane futerko małego kleiło się od ściekających po nim jajek, truskawek i innych owoców. Nadgryziony ogonek, skrzywiony pod dziwnym kątem zwisał smętnie, połamane pazurki nosiły ślady niedawnej jatki.
    - Możesz mi wytłumaczyć o co tu chodzi? – spytał Łoś, siląc się na spokój.
    Ten nic nie mówiąc pokazał Łosiowi wielką, kolorową tablicę. Fosforyzujące litery układały się w napis:

    KULE MIŁOŚCI
    WIELKA WYPRZEDAŻ
    TYLKO DZISIAJ – KUP DWIE, TRZECIĄ OTRZYMASZ GRATIS.​
    Kolorowe kulki urozmaicą twoje pożycie z partnerką, nadając waszej miłości nowy wymiar przyjemności, czerwone dla zakochanych, czarne dla czarnych charakterów, cukierkowe dla dziewczynek, brązowe dla chłopców, kędzierzawe dla mam, połyskujące dla tat,
    KUP PAKIET 6 A W PREZENCIE DOSTANIESZ ZŁOTĄ
    - Kreciku, coś ty wymyślił – zdumiony Łoś aż przysiadł na zadzie.
    - Mnie się pytasz? Spójrz na owce. Biorą po piętnaście sztuk i gnają do swoich domków miłości. Masz, weź kilka. Nie wiesz kiedy się przydadzą i tobie.
    - Nie wydaje ci się Kreciku, że jednak trochę przeholowałeś? Nie pomyślałeś, że nasza farmerska społeczność może jeszcze nie być przygotowana na taką otwartość i tolerancję?
    - Nie gadaj głupot Łosiu. Świat pędzi przed siebie jak zwariowany, niedługo i oazy miłości nie będą potrzebne, wprowadzą probówki, kloniarki i inne ustrojstwa. Ani się obejrzysz i za całej naszej życiowej przyjemności pozostanie tylko żarcie i wylegiwanie się na słońcu.
    - Chłop swoje, baba swoje. Nie o tym mówię. To, że Królik aż nadto otwarcie obnosi się ze swoją chucią, nie znaczy, że masz tu jeszcze eksponować kolejne… hmmm… eksponaty…
    - Wiesz co Łosiu? Myślałem, że chociaż ty staniesz po mojej stronie. Ale jak widzę, nic się od wielu lat nie zmieniło. Wciąż to samo zacofanie i brak tolerancji. Dobrze. Nie będę się ogłaszał. I tak wiem, że u owiec mam zbyt a reszta… niech się dalej zabawia marchewką i ogórkami…
    - Kreciku. Nie unoś się tak. Wiesz, że staramy się wprowadzać pewne nowości ale na niektóre trzeba czasu.
    - Ale ja nie mam czasu!!! – krzyknął Krecik, po czym wrył się w miękką ziemię i… już go nie było.
    Zwierzątka też powoli rozchodziły się do zagród. Mała Świnka turlała różową kuleczkę między kopytkami, Osioł usiłował wydmuchać brązową z prawego nozdrza a gdy to mu się nie udało wepchnął sobie drugą w kolejny otwór i zadowolony, wydając dziwnie mrukliwe odgłosy pobrykał do swojej zagrody.
    Łoś przysiadł na ławeczce i ciężko westchnął. Spojrzał przed siebie, ujrzał wpatrzonego w niego raszpelka i spytał:
    - Możesz mi powiedzieć na co mam się jeszcze przygotować? Co takiego wkrótce wymyśli Krecik? Bo mi już, szczerze powiedziawszy, kopytka opadają…

    Jestem sobie Łoś
    Tu dum, tu dum…
    Mam w sobie to coś
    Tu dum, tu dum…
    Że nie muszę starać się
    Tu dum, tu dum…
    Wszyscy tu kochają mnieeeee….!!!

    Tu dum, tu dum…

    Teraz wy!: Tu dum, tu dum…

    Tu dum, tu dum…

    Krecik -3-

    - Dobra, teraz przytrzymaj… tutaj…
    - Tu?
    - No… Dobra, Królik, bierz gwóźdź i przyłóż go… nie… niżej.
    - Ej Bobrze! Mówiłem, żebyś przytrzymał!...
    - Ale ja tak długo nie ustoję!
    - To złap od góry i połóż sobie na barki…
    - Czyś ty zgłupiał Koniu?! A potem co? Przybijesz mnie do tego i będę wyglądał jak ten… no… taki kosmaty…
    - Spokojnie. Nie pierwszy raz to robię.
    - Ostatnim razem gdy to mówiłeś Osioł dwa tygodnie chodził z łapą w gipsie…
    - Bo gdyby robił to co mówiłem to nic by się nie stało. Miejże trochę zaufania…
    - To nie ma nic wspólnego z zaufaniem… staram się być po prostu ostrożny.
    - Ale możesz być ostrożny i przytrzymać tak jak cię proszę…?
    - No dobra. Ale żebym potem nie musiał wzywać na pomoc kowala!
    - Spoko oko…Królik… Królik!!!
    - Jestem, jestem…
    - Miałeś gwóźdź przytrzymać…!
    - No to trzymałem ale zaczęliście się przekomarzać i mi łapki ścierpły…
    - Dobra już dobra… No. To teraz przytrzymaj… ale nie zasłaniaj uszami… tak żebym główkę widział… nie tę!!!
    - Co masz do kapusty?!
    - No nic, ale na diabła mi ona…?! Już? OK. To teraz tak trzymajcie a ja postaram się to przybić… yyp…
    - Hej! Zaczekaj!
    - O co zaś chodzi, Króliku?!
    - Jak ty chcesz bić tam gdzie patrzysz Koniu, to sam sobie trzymaj tego gwoździa…!!!
    - Przecież… czego ty się czepiasz?!
    - Dobra, dobra… mam już dość kawałów o przybijaniu uszu do lady, jak teraz jeszcze przybijesz mi łapki, to mnie szlag trafi…
    - Ależ ty się przejmujesz… tych dowcipów już nikt nie pamięta…
    - Ale to nie powód by powstały następne…
    - Tu pisze, że do złożenia zestawu nie potrzeba gwoździ…
    - Kózko! Czy ja cię prosiłem o pomoc?! Umiem czytać. A poza tym „jest napisane” a nie „pisze”…
    - Skoro umiesz czytać Koniu, to co tu JEST NAPISANE?!!
    - Yyy… „Konstrukcja jest gotowa do złożenia, nie wymaga gwoździ”
    - No i?
    - Co „no i”?
    - No i po co ci te gwoździe?
    - A pamiętasz jak ostatnio składaliśmy altanę? Też pisało, że nie potrzeba gwoździ… a potem musieliśmy wszystko podwiązywać sznurkami, żeby się nie rozleciało…
    - Co ja poradzę? Tak producent napisał…
    - A kto był producentem?
    - Bóbr…
    - Widziałaś jego tamę?
    - Co ma piernik…
    - Jeśli on produkuje altany tak jak swoje tamy to nie dziw się, że na swoje produkty daje maksymalnie 24 godzinną gwarancję…
    - Babeczki, świeże babeczki… prosto z piekarnika… właśnie upiekłam… Kto chce skosztować?... Słodkie, pyszne babeczki z truskawkami, rabarbarem i…
    - Hej Kuro! Prosiłem: Na fajrant! Czy to wygląda jak fajrant?!!
    - Yyy… w sumie to od pewnego czasu nic nie robicie tylko gadacie głupoty jakbyście już coś chlapnęli… to pomyślałam, że fajrant… i przyniosłam… babeczki, świeże babeczki… prosto z piek…
    - Dość!!! Do jasnej anielci…
    - Co tu się dzieje??!!!
    - O cześć Łosiu. Patrz przyniosłam babeczki, świeże babeczki… prosto z piek…
    - Stul dziób Kuro! Ja się pytam co tu się dzieje?! Koniu…
    - Uhm…?
    - Nie wyżeraj cukru teraz jak do ciebie mówię! Bobrze, po co unosisz łapki do góry jak nic w nich nie trzymasz…? Ośle, przestań strugać… wariata… Królik przestań sobie łapką gmerać po… aaa, przepraszam, to marchewka… Strusiu… Strusiu!!! Nie chowaj głowy w piasek jak do ciebie mówię…! Co tu się dzie…
    - Słodkie, pyszne babeczki z truskawkami, rab…inimgw….
    - …
    - To ja już sobie pójdę… jak nikt nie chce moich babeczek, świeżych bab…
    - No dobra. Co to jest?
    - No w instrukcji pisali, że zestaw wypoczynkowy ale od pół godziny wychodzi nam tylko podnóżek…
    - A rozpakowaliście pozostałe pudła?
    - To są jeszcze jakieś???!!!!!
    - No przecież leżą tu obok was…
    - No, ty, patrz… A ja myślałem, że to taka rzeźba przestrzenna…
    - Koniu, czy ta masz we krwi domieszki z muła? Chyba nie sądziłeś, że jak to wszystko przywiozą to poukładają ładnie…? Zawsze wywalają na kupę jak wypadnie…
    - Hmm…
    - Nie hmykaj mi tu… Więc…
    - A to co?
    - Co „A to co” Owieczko?
    - No ten tuman kurzu za tobą… Jakby stado Słoni pędziło…
    - Słonie nie pędzą…
    - Wiemy Koniu. Tylko ty masz koncesję… A poza tym to niemożliwe. Zabroniłem Słoniom pojawiać się na farmie.
    - Nie wiem czemu? Przecież to nie skład porcelany…
    - Ale biorąc pod uwagę te wszystkie bibeloty jaki ponastawiał nam ostatnio tutaj nasz gospodarz, prawie dokładnie tak to wygląda…To nie Słonie… Na moje oko to raczej Świnia…
    - Heh… w sumie można się było spodziewać… cały dzień gdzieś się wałęsa zamiast pomagać…
    Tuman kurzu rósł w oczach. Cwałująca na jego tle świnka wyglądała na mocno zmęczoną, mimo to nie zwalniała kroku, a jej ogonek furkotał na wietrze. Wreszcie zdyszana dopadła do grona zebranych i, usiłując złapać oddech, chrumknęła:
    - …ik …ił
    - ???
    - …ił …o …as
    - A może jakoś bardziej zrozumiale… – bąknęła nieśmiało kózka
    - …IK!!!
    - „kwIK”. To już wiemy – rzekł pewny siebie Łosiu
    - „ił”, to może „pił” – dodał Koniu – No tak!! Wiedziałem, że się świnie dobrały do moich zapasów…
    - Kwiiiikk… - mały prosiaczek aż poczerwieniał ze złości. Zdyszany nadal nie mógł wydusić z siebie słowa.
    Spuścił na chwilę łeb, po czym podniósł z uśmiechem na ryjku, unosząc do góry raciczkę.
    - Trzeba cię podkuć? – spytał niepewnie Koń
    Prosiaczek pomachał łapką, po czym na ziemi narysował kreskę. Zwierzątka skonsternowane popatrzyły po sobie. Nie zniechęcony tym prosiaczek wskazał na Kurę, następnie na linię i znów uniósł do góry łapkę.
    - Że niby Kura… - Osioł zaczął ale już w połowie zdania zapomniał o czym chciał powiedzieć.
    - Ja wiem, ja wiem! Bul… - Młody Karpik Koi wyskoczył na chwilę z wody i powrotem wpadł do niej z pluskiem – Kal… bulll… amb… bull… ury… bulll
    - No jasne! – Łoś chwycił się za poroże – Też mi zagadka… Jasne że Kura była pierwsza…
    - A ja myślałam, że jajko… – Zasępiła się Krowa.
    Prosiaczek nie zważając na ponury nastrój Krowy (podejrzanie drugi rok z rzędu) wskazał na Łosia podskakując radośnie.
    - Kura… – zaczął Łoś. Prosiaczek pokiwał na boki łebkiem. – Pierwsza… Ach no jasne! Pierwsze słowo! – Prosiaczek przyskoczył z radości do Łosia obejmując go raciczkami. – No dobra. Dawaj!
    Mała Świnka skierowała się do stojącej nieopodal sławojki, weszła do środka i wyszła kierując się w stronę zgromadzonych zwierzątek. Widząc, że nikt nie zrozumiał aluzji, powtórzyła manewr.
    - Papier się skończył? – Spytał Indyk
    Prosiaczek pokiwał na boki łebkiem, po czym powtórzył manewr, tym razem korzystając z kurnika.
    - Od dzisiaj korzystamy z kurnika bo wychodek już cały zas…
    - Królik!!! – Łoś spojrzał spod byka na małego futrzaka – Wiesz, że nie używamy tu takiego słownictwa…
    - Chciałem powiedzieć: „zasyfiony”… - z niewinnym uśmieszkiem odparł zgromiony.
    Mały prosiaczek niezrażony wypowiedziami powtórzył manewr tym razem zasłaniając oczka wchodząc do kurnika i otwierając wychodząc, po czym z uśmiechem wymownie skierował ryjek na trasę powrotu, rozkładając raciczki na boki.
    - Nie kumam – rzekł Bóbr – idziesz i wracasz…
    W tym momencie Świnka doskoczyła do Bobra machając raciczką.
    - Idziesz…
    Kolejny ruch łebkiem na boki.
    - Wracasz…
    - Kwiiiikkk – zakwikał uszczęśliwiony prosiaczek, unoszą do góry raciczkę.
    - Wiem! Ja wiem! – krzyknął Osioł – „Powrót Jedi”
    Świnka z rozpaczy rozłożyła łapki.
    - „Powrót Supermana”! – Krzyknął Królik.
    Prosiaczek usiadł na trawie czując jak do oczu napływają mu łzy.
    - „Nie płacz, kiedy odjadę…” – zanucił Koń
    - A gdzie masz „wracasz”? – zirytował się Łoś
    - No, „wrócę, będę przy tobie…” – dodał skonfundowany ogier.
    Prosiaczek pokręcił łebkiem.
    - Dobra! Dawaj drugie słowo – Rzekł Łoś pogrążając się w zadumie. Coś już mu zaczynało świtać.
    Mała świnka w tym czasie przyłożyła do oczu raciczki rolując je na kształt lornetki.
    - O nie! – Łoś zerwał się ze swojego siedziska
    - Co się stało? – spytała przerażona Kura
    - Małpy wróciły na plażę, pewnie zaś się opalają nago, a Świnia, jak to świnia, je podglądała…
    Niczym nie zrażony prosiaczek ponownie pokiwał łebkiem na boki, po czym rozłożył łapki, unosząc je nieco w łokciach.
    - Małpy, ped…!
    - Królik!! – Krzyknął Łoś. Mimo, że zdenerwowany, nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
    - No dobrze. Małpy o innej orientacji seksualnej…Może być?! – Królik jak chciał to potrafił posłużyć się fachowym słownictwem.
    Świnka po raz enty pokiwała łebkiem na boki, po czym zaczęła rozkopywać ziemię, zsypując ją w jedno miejsce.
    - Powrót Trufli! – Krzyknął Indyk.
    - Nie ma czegoś takiego – uziemił go Koń.
    Świnka zaś niezrażona nadal grzebała w ziemi, po czym zanurzyła się wynurzając na szczycie usypanego kopca, spoglądając z nadzieją na Łosia. Ten uśmiechnął się, unosząc do góry brew, po czym spojrzał na Konia, mrugając do niego okiem. Ten z kolei zmarszczył brwi po czym z opadniętą ze zdziwienia szczęką spojrzał na Królika. Mały futrzak przerwał na chwilę obgryzanie marchewki i wytrzeszczył na niego gały a następnie z uśmiechem na pyszczku spojrzał na Bobra. Ale ten już wiedział, podobnie jak kolejne zwierzaki, do których dotarło już co się wydarzyło. W ciszy, wszystkie jak jeden mąż spojrzały na pokwikującego z radości prosiaczka a następnie na górującego nad nimi Łosia. Przywódca farmy uśmiechnięty od ucha do ucha, pokiwał swym wielkim łbem aż w końcu wyszeptał to co każdy już dawno chciał usłyszeć.
    - Krecik wrócił.

    Krecik -4-

    - „A kto nieeee wypijeeee… tego weeee dwa kijeee…”
    - Nie wytrzymam! Trzeci dzień z rzędu!! Co za ochlejmorda!
    - „Prawy do leweegoo,… lewy dooo… lewego?” Ałć…
    - Agrhh… Zaraz wsadzę mu tę marchewkę w pyszczek aż po natkę!
    - Ehhh... Mówiłam ci Łosiu żebyś nie wysyłał Konia na poszukiwania. Wiadomo było, że jak go nie będzie to się Królik dorwie do jego zapasów…
    - Skąd mogłem wiedzieć Kaczko, że Koń nie zamknie piwniczki…
    - W sumie nawet jakby i zamknął to ta łachudra znalazła by sposób by się dorwać do okońwity… - wtrąciła z niesmakiem Owca.
    Pod wachlarzem liści siedziały farmowe zwierzątka przypatrując się jak Królik raz po raz zataczając się depcze uprawy. Deszcz lał nieprzerwanie od 3 dni, zamarły wszelkie zabawy, codzienny harmider przerodził się w monotonną ciszę, przerywaną od czasu do czasu wokalnymi popisami znietrzeźwiałego Królika. Bóbr wciśnięty w najdalszy zakątek krzaków podgryzał młody pęd Jabłoni, stadko kolorowych piskląt chowało się po opiekuńczymi skrzydłami Kury (niewystarczająca ilość miejsca powodowała, że raz po raz któryś z maluchów z głośnym piskiem lądował w błocie obok matki). Paw z rosnącym przerażeniem spoglądał na smętnie wiszące pióra. Bawiąca gościnnie na farmie Anakonda, zwisała smętnie niczym liana, Leniwiec zaś (zaproszony tu przez Bobra), z nieodłącznym palcem w nosie, wiercił się na stercie słomy, przyniesionej zawczasu przez Krowę. Łoś przysiadł na stercie kamieni chroniąc się pod wielkim liściem łopianu, zimne krople przedzierały się jednak jakoś przez zieleń, spadając mu na nos. Otrzepywał się wtedy a struga kropli spadała na siedzące obok zwierzaki. Od czasu do czasu spoglądał spode łba na zasnute ciężkimi ciemnymi chmurami niebo.
    Jedynym szczęśliwym zwierzakiem przy tej pogodzie był Karp Koi. Poprzedzająca opady dwu-tygodniowa susza spowodowała, że staw przerodził się w śmierdzące bajoro, zmuszając rybę do taplania się w błocie. Teraz woda wręcz wylewała się z zagrody.
    Zniknięcie Królika zostało szybko zauważone, Łoś jednak, choć targało nim sumienie, ani pisnął, że brał udział w zaginięciu przyjaciela. Efektem naprędce zorganizowanej narady było wysłanie ekspedycji na poszukiwanie futrzaka. Koń jako najlepszy biegacz zgłosił się na ochotnika do eksploracji terenu wzdłuż muru i niewiele się zastanawiając, zaopatrzony w prowiant przez Kury, ruszył chyżo na poszukiwania. Tego samego dnia wieczorem w drugą stronę ruszyła Świnia, pożegnaniu z rodziną towarzyszyły głośne pochrumkiwania knura i kwik małych prosiąt.
    W międzyczasie Struś próbował zajrzeć na drugą stronę muru wsadzając głowę w piasek. Mimo, że niemal cały zniknął pod ziemią, nie udało mu się zajrzeć na drugą stronę. Kaczka jako lotnik próbowała swych sił, niestety brak kondycji spowodował, że nie była w stanie wznieść się wyżej niż ledwie ponad ziemię (złośliwcy twierdzili, że to przez babeczki, którymi wciąż się zajadała przesiadując wieczorami u Kury). Co prawda na druga stronę bez problemu dostały się Pszczoły, niestety ich sposoby komunikacji ograniczają się do „Bzzzz”, więc nikt nie był w stanie ich zrozumieć. Podobnych, żadnych, problemów na wypad na drugą stronę muru nie miały Nietoperze, jednak będąc nocnymi stworzeniami, za dnia spały kamiennym snem w swym grobowcu i wszelkie próby ich zbudzenia spełzały na niczym. Pozostałe zaś zwierzątka z farmy, kierowane naturalnym rytmem życia, tuż po zmierzchu zapadały w sen.
    Następnego dnia, zakochana w Koniu Krowa, postanowiła zajrzeć do jego zagrody by, chcąc sprawić mu niespodziankę po powrocie, uprzątnąć obejście. Jakież było jej zdumienie, gdy pośród potłuczonych garnców z miodem, pustych butelek i innych rozmaitości ujrzała, zwiniętego w kłębek, smacznie śpiącego Królika. W skwaśniałym powietrzu unosił się ciężki odór alkoholu.
    - A możesz mi powiedzieć Krowo dlaczego on ma podbite oczko? – Łoś przerwał przedłużającą się ciszę.
    - Wiesz co Łosiu? Wiesz, że jestem tolerancyjna. Nic nie mówiłam, gdy ujrzałam jak dobrał się do zapasów Konia. Słowa nie rzekłam gdy zorientowałam się jakiego chlewu narobił. Nawet się nie odezwałam gdy zbudził się skacowany i spragniony szukając czegokolwiek do zwilżenia suchego gardła przyssał się do mnie – w tym momencie spuściła łeb, nie chcąc by zwierzaki dostrzegły pojawiający się na jej mordzie rumieniec – ale jak kucnął na posłaniu Konia, zrobił na nim wielką, ohydnie śmierdzącą kupę, powbijał w nią gałązki i powiedział, że Jeżyk się wprowadza, to… nie wytrzymałam…
    - Jeżyk?
    - Jaki Jeżyk?
    - No właśnie. Dopiero potem, jak już go wyrzuciłam z zagrody, uświadomiłam sobie co powiedział. Kompletnie nie wiem o co chodzi…
    - Ten łachudra musi coś wiedzieć. Sadzę, że spotkał się z Krecikiem i dowiedział się kilku nowych rzeczy a potem, znając jego naturę, postanowił się upić, nie rzekłszy nam ani słowa. – zagulgotał gniewnie Indyk.
    - No ale skąd on się tam znalazł, przecież szukaliśmy go cały dzień, widzieliśmy odciski jego łapek obok muru i przetarty w tamtym miejscu szlak przez gęstwinę. Jeśli nawet jakimś sposobem znalazł sposób by dostać się do Kreta, to nie mógł przecież wracając niezauważenie przemknąć obok nas…
    - To prawda – dodała Kaczka – pilnowaliśmy całej farmy, każdy z nas miał wytyczony rejon…
    - Wiem – Łoś kiwną ze zrozumieniem głową – za co jestem wam wdzięczny. Mimo to jednak jakoś udało mu się nas zmylić. Mało tego, dostał się do, stojącej pośrodku farmy, zagrody Konia i zrobił tam, że tak to ujmę, małe przemeblowanie. Niemożliwe byśmy nic nie słyszeli.
    - A jednak… - wtrącił Osioł. Nie zrozumiał zbyt wiele z całego dialogu, jednak ostatnie słowa do niego dotarły.
    - A! Przy okazji. Ośle! Dotarły mnie słuchy, że włóczysz się po sąsiadach i próbujesz zagadywać. Czy nie pamiętasz, że bez wyraźnego zezwolenia od gospodarza nie wolno nam zaglądać na cudze farmy?! Co sobie ludzie pomyślą?! – zauważył nieco zagniewany Łoś
    - …O ile oni są do tego zdolni. Wiadomo, że to najniżej rozwinięty gatunek… - wtrąciła Koza
    - Ale ja… - zająknął się Osioł – „jeeestem taki saaam,… jak paaalec, albo… cośśś… tammm…”
    - Nie! Dość! Dość śpiewów na dzisiaj…! – krzyknął Łoś zasłaniając kopytami uszy.
    Na tym ustały dyskusje, gdyż w tej samej chwili, siąpiący deszczyk przemienił się w gęstą mżawkę, co zniechęciło do dalszych rozmów. Wpatrzone w szary świat zwierzaki z niejaką złośliwą satysfakcją obserwowały jak strugi błotnistej mazi przetaczają się po pochrapującym w grządce Króliku. Białe futerko już dawno zmieniło kolor na szarobrązowy, teraz dodatkowo oblepiały go szczątki roślin i bryłki błota. Aura spowodowała, że po kolei usypiały. Tuż po tym jak Łoś, jako przodownik farmerskiego stada, zamknął ślepia jako ostatni, brudne futerko poruszyło się. Mały futrzak podniósł się z ziemi i spojrzawszy wokół uśmiechnął się z zadowoleniem. Nie zataczał się już. Odrzucił na bok butelkę. Z przewróconej wylała się jakaś żółtawa ciecz, jednak jej zapach bardziej kojarzył się z owocowym sokiem niż z alkoholem. Cisnął w dal wymiędloną marchewkę, krzywiąc się z obrzydzeniem. Sięgnął łapkami ku gęstwinie splątanych kłaków na brzuszku, rozchylił je i pociągnął za ukryty zamek błyskawiczny. Po chwili spomiędzy futra wychylił się ciemny kształt, z kieszonki przy pasie wyjął wielkie okulary, przetarł je i założył na nosek.
    Rozejrzawszy się pokiwał łebkiem zdegustowany.
    - Ale narozrabiałem – mruknął do siebie – Ale się Królikowi dostanie – dodał uśmiechając się pod noskiem.
    Opadł na cztery łapki i truchcikiem pobiegł w kierunku wznoszącego się w oddali muru. Dobiegłszy do niego wcisnął ukryty pośród cegieł mechanizm. Część ściany rozsunęła się tworząc niewielki przesmyk. Przecisnął się przez niego i po drugiej stronie nacisnął urządzenie podobne do tego od strony farmy. Mur, bezgłośnie zamknął się za nim. Sięgnął po leżący na trawie kajecik, otworzył go i małym ołówkiem odfajkował znajdujący się tam wpis.
    - Zadanie 2 wykonane – szepnął po czym skierował się ku wznoszącemu się nieopodal ziemnemu kopcowi.
    Po drodze rzucił okiem na leżącego wśród traw Królika. Ten, okryty szczelnie ciepłym, nieprzemakalnym pledem spał smacznie zwinięty w kłębek, nie zwracając uwagi na to co się wokół niego dzieje. Wędrowiec zaś wsuwając się do swojej norki, spojrzał na jaśniejące na horyzoncie niebo i uśmiechnął się z zadowoleniem. Część planu już wykonał. Zostało najtrudniejsze. Nie przejmował się tym, że jego obecność została już wykryta. Najciekawsze trzymał w zanadrzu i odkryje je w odpowiednim momencie.
    - Ale jeszcze nie teraz – szepnął Krecik do siebie, sadowiąc się na posłaniu – jeszcze nie teraz…

    Krecik -5-

    - Cześć Kreciku! Słyszałam, że wróciłeś już na dobre! Zostaniesz z nami, prawda? Tak się cieszę, że jesteś… nawet sobie nie wyobrażasz co tu się działo gdy cię nie było… no po prostu godoma i somora, istny bur…
    - Kuro… Kuro! Proszę… ciszszszej… łeb mi pęka od twojego gdakania…
    - Od mojego gdakania??!! Akurat! Pewnie znowu wczoraj osuszałeś piwniczkę Konia! O! O wilku mowa a wilk tu!
    - Wilk??!! Jaki wilk?
    - To taka metafora głuptasie. Cześć Koniu.
    - Cześć Krecik. Cześć Kurko, co słychać?
    - Aaa… nic szczególnego… dobra, zostawiam was chłopaki. Muszę wracać do kurnika bo mam zlecenie. Jeszcze dziś muszę dostarczyć gospodarzowi 15 jajek!
    - Wiesz co Kuro, nie wiem co masz z tego ale ja za żadne skarby świata nie dałbym się tak wykorzystywać…
    - To kwestia wprawy Kreciku. No to, pa! Na razie!
    - Na razie Kurko. Wiesz Kreciku, sądzę że to wręcz kwestia kobiecego uporu i większej odporności na ból…
    - Na ból? Upór??!! No nie wiem… ale ja dla tych kilku marnych SG nie nadwyrężałbym sobie tak tyłka. Zresztą jej sprawa…
    - Cześć chłopaki!!!
    - Cześć Króliczku.
    - Cześć… Królik, proszę nie drzyj się…
    - A co? … No nie! Koniuuu… Ale wyście są… To ja wczoraj musiałem spędzić cały wieczór z króliczycą, wysłuchując, jakie to jej sąsiadka ma maluchy, całe łaciate, jaką mają norkę, ile pokoi, jakie zasłony w oknach….
    - Króóliiik… Proszę cię, oszczędź nam tego…
    - Jasne! Teraz to oszczędź, ale wczoraj to nie miał kto dać znać…
    - Króliczku, jakoś tak wyszło. Krecik wpadł na chwilę… no i tak jakoś się potoczyło…
    - Oj potoczyło się… i popłynęło…
    - No dobra. Tym razem wam daruję ale następnym razem jak znów będziecie „toczyć” to dajcie mi znać, ok.??
    - Jasna sprawa Króliku. A wiecie chłopaki? Chciałem wczoraj odwiedzić jedną z sąsiadek naszego gospodarza ale… żebyście wiedzieli co się powyrabiało za płotem…
    - Co znowu Koniu?
    - Wszystko zabudowane! Kopyta nie ma gdzie wsadzić. Zagród nawalone, prawie jedna na drugiej, każdy metr kwadratowy wykorzystany do granic możliwości. Ledwie pysk przecisnąłem między jakimiś krzakami (chyba agrestu), haratając się przy tym niemiłosiernie. Ale to co ujrzałem to… no po prostu mózg w poprzek staje. Mało tego! Zanim ujrzałem to poczułem… och jakie cudowne zapachy tam się rozchodzą…
    - Jakie Koniu?
    - Jakby wam to wytłumaczyć… yyy… poczułem słodką truskawkową bryzę zmieszaną z cudownym zapachem mąki i jeszcze jednym, którego dotychczas nigdy nie czułem…
    - O jeżu… aż mi ślinka pociekła…
    - No, chłopaki, mówię wam, cud, miód i orzeszki…
    - Miód… … Miód? MIÓD!!!??? O nie! Ktoś nam robi konkurencję…
    - Spokojnie Kreciku. To nie gorzelnia tylko przetwórnia owocowa. Robią tam dżemy.
    - A do czego niby?
    - No… tak naprawdę to nie wiem… chyba, żeby jeść…
    - A nie można samych owoców…? Muszą to jeszcze przetwarzać…?
    - No… najwyraźniej. Wiesz, ludzie…
    - Ludzie to matoły! Jak można wykorzystywać tyle produktów tylko po to by stworzyć jeden a w dodatku zapewne niewiele warty…
    - No. Podobno na początku faktycznie niewiele ale potem… potem to hajsik ponoć leci jak… cena benzyny na lato…
    - No nie. To teraz wiem czemu pszczoły nie chciały mi sprzedać swoich wyrobów.
    - No, dokładnie Króliku. Zamówień mają tyle, że nie wiadomo czy się do wiosny wyrobią…
    - O jeżu! Nawet mnie nie strasz!! Z czego zrobimy okońwitę gdy braknie miodu??!!! Nie, nie… Tak nie może być. Okońwity przecież nie może zabraknąć… co by wtedy robić wieczorami…?!
    - Trzeba będzie zacisnąć zęby i jakoś to przetrzymać…
    - O! Cześć Łosiu!
    - Cześć Kreciku. Załóż okulary bo z takimi przekrwionymi oczami to cię wezmą za wampira a nie chciałbyś chyba bliżej zapoznać się z Nietoperzami… Koniu? Widzę, że nie lepiej wyglądasz. No ale ty, Króliczku, to mnie zaskoczyłeś. Wyspany, wypoczęty, futerko wylizane, uszy ułożone prosto, no po prostu okaz zdrowia… czemuż tak rzadko widziany… czyżbyś się wczoraj nie załapał na kolejną balangę u Konia…?
    - Aaa… nawet mi nie przypominaj Łosiu… A! Nie wiesz przypadkiem co to za świeży zapach, o którym Koń mówił… że ponoć u sasiadów…
    - To zapach chleba. Ludzie go robią z pszenicy, jajek…
    - No…! Mówiłem, że to matoły! Owoce, pszenica, jajka… i co jeszcze!!??? Pewnie niedługo sięgną po twoje futerko Króliczku…
    - Co??!!! No to ja się na takie coś nie zgadzam!!! A już miałem powiedzieć jaki to sknerus z naszego gospodarza… on nic nie stawia… wychodzi na to, że na całe szczęście…
    - Ależ on właśnie też stawia… przetwórnię dżemów… a jest sknerusem, to prawda; piekarni ani myśli…
    - No to, Łosiu, na diabła mu te jaja… kurze znaczy się… znaczy się od Kury…
    - Na sprzedaż Króliczku. Przecież to oczywiste. Na najprostszych produktach robi się najlepszą kasę…
    - Kasę! Ciągle tylko ta kasa… A gdzie piękno, gdzie zabawa, gdzie nauka…?
    - Gdzie? Do rymu to w...
    - Ej! Królik!
    - No co? Chciałem powiedzieć; w budzie…
    - Dobrze wiem co chciałeś powiedzieć…
    - Skoro tak dobrze wiesz co ja chcę powiedzieć to może wiesz co teraz powiem?
    - Że jak zwykle, miast brać udział w waszych pustych dysputach, to szwendam się tylko wszędzie a jak się już pokażę to tylko marudzę i was uciszam…
    - Prawie, tylko ja bym to ujął w dwóch słowach.
    - Jakich?
    - A wolałbyś nie usłyszeć…
    - Ach ty!!!
    - Ałaaa! Nie po kitce!!
    - No nie mazgaj się. Ledwie cię musnąłem. Dobra chłopaki, jak chcecie to was oprowadzę po tych nowościach. Tylko jedna uwaga! Nie wsadzajcie pysków do kotłów gdzie się robią przetwory bo nie chcę mieć później kłopotów.
    - Jasne, spoko Łosiu. Ale gdzie nas zabierasz? Tam gdzie nasz gospodarz ma swoją przetwórnię?
    - No co wy?! Jeszcze mi życie miłe! Idziemy powęszyć do sąsiadów.
    - o_Ooo! To ja jestem za! Krecik! Królik! Wskakujcie na siodło! Pędzimy!
    - Jakże to słowo to was pasuje, chłopaki…
    - Czyż nie, Łosiu…?

    Krecik -6-

    - Ahahaha…
    - Hihihi…
    - Heh… to był niezły ubaw…
    - Nooo… a zwłaszcza ty Koniu… hehehe… brawurowy „wpad i wypad”…
    - No… hahaha… a najciekawsze, że Ona nawet się nie spostrzegła jak jej gwizdnąłem bułki z półki…
    - Noo… to było niezłe; nie ma chleba, nie ma chleba…jak w tym kawale z myszką… a Bóbr aż się poryczał jak bóbr… ze śmiechu…
    - Jak Koń w jakim kawale z myszką Króliku?
    - Nie wiesz Łosiu? Aaa… bo ty wtedy zaglądałeś do dżemiarni sąsiada. No bo… hahaha… nie mogę… wiesz, okno od piekarni było akurat na wysokości łba Konia, więc… hahaha… wsadził tam swój łeb, a tam gospodyni kręci się przy kotle, zobaczyła Konia i wytrzeszcza gały jakby nie wiadomo co zobaczyła… Hihihi… Ale po chwili jakby coś sobie przypomniała i schyliła się nad kotłem a wtedy Koniu…. Hahahaha… nie mogę… zaczął kręcić łbem na lewo i prawo mówiąc; „nie ma chleba, nie ma chleba, nie ma chleba…” i za każdym razem porywał bułeczki raz z prawej strony półki a raz z lewej… hihihi… To Ona się wyprostowała i do niego; „jak potrzebujecie to powiedzcie”…
    - BUHAHAHAHAHA… i nie zauważyła jak jej poznikały zapasy??
    - A skąd… Ta dziwaczka nawet się uśmiechnęła jak Koniu zaczął rżeć… dobrze, że potem nie wyjrzała przez okno, toby się dopiero zdziwiła gdyby zobaczyła go tarzającego się po trawie ze śmiechu…
    - Ale ty za to Króliczku wywinąłeś numer stulecia… hahahaha…
    - No nie..? hihihihi… ma się ten dryg… hahaha
    - Zaraz, zaraz, a czemu ja tego nie widziałem…?
    - No bo ty Kreciku robiłeś wtedy podkopy… Królik opowiedz mu bo ja nie dam hahaha rady…
    - Hihihihi… Pamiętasz Kreciku jak Łosiu nachylał się nad kotłem z dżemem tego biedaka z sąsiedztwa… noo tego co niby tak szybko postawił swoją dżemiarnię i się tak tym chwalił dookoła…
    - Noo… i?
    - No to ja wtedy chyc na Łosia, z kopyta na zad, z zadu na łeb a potem zaplątałem się w poroże i z łba….
    - Hahahahahahahahahaha…. Nie mogę… przepraszam Króliczku ale to był popisowy skok… z saltem…. Hahahaha…
    - Wiesz Koniu, ale mi przez moment nie było do śmiechu. Mówię ci Kret, jakbym chciał to bym tak nie trafił…. prosto do kotła z gorącym wywarem truskawkowym… Tyle co się na chwilę wynurzyłem by zaczerpnąć powietrza i co widzę? Łoś oparł się o framugę i ryczy ze śmiechu… i wtedy podbiegł Koń i też zaczyna brechtać… a ja z każdą chwilą czuję się coraz słabszy, futro staje się coraz cięższe, łapy się lepią i zaczyna mi być mdło od tych słodkości…
    - Hihihihi… Do teraz mnie brzuch boli ze śmiechu gdy widziałem jak Królik co chwila wynurza się z pyszczkiem pełnym marmolady… hahahaha…
    - Bardzo śmieszne Koniu! I wiesz co ta łajza zrobiła Kreciku? Nic!! Tyle co się na chwilę uspokoił, rzucił mi coś i krzyczy; „Łap rurkę!”
    - Ja na to; „Na co mi rurka?”
    - A on…
    - A ja do niego; „Nurkuj, Królik, nurkuj…”
    - Buhahahaha… hihihi… że mnie przy tym nie było…
    - Nooo… ale wiesz? Całe szczęście, że w pobliżu mój kuzyn w strumyku nurkował z fajką, bo nie wiem jakby to się skończyło…
    - Jak to jakby się skończyło? W końcu Kret dokopałby się do ciebie… hahaha…
    - Nooo… może faktycznie wreszcie by trafił, ale po jakim czasie? Hihihi… pamiętacie? Zaczął kopać tuż przy ławce by wynurzyć się…
    - Hahahaha… po drugiej stronie dzielnicy…
    - Noo… a potem gdzieś w szczerym polu… hahaha…
    - Śmiejcie się… pod ziemią nie ma drogowskazów…
    - Och Kret, żebyś widział swoje zdziwienie na mordce, gdy ujrzałeś gdzie się dokopałeś… ale… hihihi… muszę przyznać, że ostatni podkop ci się udał…
    - Taaakkk… hahahaha… niezwykle precyzyjny…
    - Śmiejcie się…
    - A śmiejemy się… hahaha… tylko ktoś tak zakręcony jak ty mógł trafić centralnie w latarnię morską… hahahaha… aż się przechyliła…
    - I cóż poradzę…
    - A nic… ale nie denerwuj się. Patrz Królik zabrał ci trochę dżemu… hihihi
    - Taaakkk… możesz wylizać z mojego futerka… hihihihi…
    - A ja mam jeszcze trochę okruchów w grzywie… hahahaha
    - Śmiejcie się dranie!!! Łatwo nabijać się ze ślepego… Jeszcze będziecie coś chcieli ode mnie…
    - No daj spokój Kreciku, uśmiechnij się, przecież żartujemy. Koniu! Dawaj pajdę dla Krecika! Królik smaruj mu ją dżemem… No… i jak Kreciku?
    - Mmmm… dobre…
    - No! I uśmiechnij się wreszcie.
    - To co? Jutro też tam idziemy?
    - Eee… może przeczekajmy kilka dni. Jak będziemy tam codziennie to się w końcu połapią kto im przetwory wyżera…
    - Uuu… szkoda… ale… w sumie… masz rację Łosiu. To co wstąpicie do mnie na chwilę?
    - Nooo! Koniu! Mój drogi przyjacielu…
    - Nie podlizuj się Króliku…
    - Co nie podlizuj?! Muszę przecież nadrobić zaległości.
    - Królik ma rację Koniu, należy mu się karniak za nieobecność… ja w sumie też mam gardełko takie… jakieś… spierzchnięte…
    - Ciebie Kreciku to wiecznie suszy. A ty Łosiu? Może też się wreszcie załapiesz?
    - Ach… w sumie… i tak nic już dzisiaj nie mam nic do roboty… Dobra, chodźmy…
    - Hihihi…
    - Co Koniu?
    - „Nurkuj, Królik, nurkuj”!!...
    - Buhahahahahahahahahahahahahahahaha……………..

    ************

    Hmm... to na razie tyle. Szukam dalej.

    A Krecik?...

    Tęsknię czasem za nim...
     
  2. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Przeczytalam.................Smakuje na wiecej, wiec szukaj dalej.
     
  3. MOD_Zgredek*

    MOD_Zgredek* Forum Moderator Team Farmerama PL

  4. krasnoludek10

    krasnoludek10 Chodząca legenda forum

    Co prawda nie ocalam od zapomnienia, ale znalazłem wiersz o tym samym tytule ;) Specjalnie dla Grega ;) Wiem o tym, że lubisz wiersze z forum FR z wywiadu xD Gałczyńskiego Konstantego Ildefonsa to wiersz;)

     
    aankaa_66 lubi to.
  5. bacowa70

    bacowa70 Chodząca legenda forum

    Onkapinka :)
    dziękuję, że uratowałaś takie perełki i zmobilizowałaś Zgredka i Grzesia do zamieszczenia swoich, skrywanych we własnych archiwach.
    Ja nie znam nic z tych opowieści, dlatego dla mnie lektura bezcenna:)
     
    aankaa_66, renia111979 oraz onkapinka lubią to.
  6. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Fajne sa...no nie, szkoda, ze aktualnie nie ma takiego watku do pisania, poezji i prozy, wlasnego wyrobu.
    Cieszyla bym sie, gdyby nastapil ciag dalszy ...
    Moze ktos sie skusi na piasnie i rymowanie ?
    Zapraszam!!!
     
    bacowa70 lubi to.
  7. krasnoludek10

    krasnoludek10 Chodząca legenda forum

    Tak a propo - rymowanie już jest w ,,Jeśli czujesz to rymujesz'' ;) Możesz pisać o teraźniejszości, potem ostrzec i przejść do przeszłości ;)
     
  8. radanku

    radanku Aktywny autor