zzizzie

Temat na forum 'Archiwum - pozostałe działy' rozpoczęty przez użytkownika zzizzie, 27 października 2018.

Drogi Forumowiczu,

jeśli chcesz brać aktywny udział w rozmowach lub otworzyć własny wątek na tym forum, to musisz przejść na nie z Twojego konta w grze. Jeśli go jeszcze nie masz, to musisz najpierw je założyć. Bardzo cieszymy na Twoje następne odwiedziny na naszym forum. „Przejdź do gry“
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.
  1. bona53

    bona53 Mistrz forum

    Witaj te z kurczakiem to moja bajka , dziękuje.
     
  2. tigre

    tigre Fanatyk forum

    A coś podobnego jadłam wczoraj - nadziane to nutellą było i trochę jak kołacz smakowało - pyszne ale dużo nie wchodzi :) sycące było toto :)
    Generalnie koło mojej pracy powstała gruzińska piekarnia i pyszne rzeczy mają - a że wczoraj byłam w okolicy to wpadłam na chwilę po tamtejszą napoleonkę (dziwna i pyszna) i nieletnia to coś sobie zachciała to wzięłyśmy
     
  3. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Najpierw komentarz dotyczący spraw aktualnych, o których nie wolno na tym forum:

    No bez jaj.

    Koniec komentarza dotyczącego spraw aktualnych, o których nie wolno na tym forum.

    Życzenie sąsiadki jest dla mnie rozkazem, więc moi panowie jutro dostaną te bułeczki na lunch, a spolszczony skład i jakiś tam opis pojawi się na forum, jeśli całość okaże się jadalna.

    Zanosi się na to, że zostanę mistrzynią takiego przyrządzania ciasta drożdżowego – bo za chwilę czeka mnie kolejny seans z bazlamą, zamówiony przez juniora.
    Ech jaka ja jestem gotowa do poświęceń, nie…? No po prostu Matka-Polka -.-8)xD

    Te gruzińskie wypieki to mam nadzieję solidnie opakowane były…? 8)
    Zresztą chwilowo to nawet opakowanych bym nie kupowała, z paru powodów.
    No ale może ja jakaś histeryczka jestem.

    Gruzja, hmm.
    Pierwsze skojarzenie to oczywiście chinkali… aha, jeszcze chaczapuri (podobno tak się to pisze po polsku).
    Chinkali są z kolendrą, za co je kocham… podobnie jak kocham ich kuzynów czyli pielmieni, z kolei za to, że są z majerankiem – ale ja w ogóle lubię pierogi z surowego mięsa.
    A do tego mamy oczywiście cały tłum tych rozmaitych chińskich won tonów czy innych dim sunów.
    Za to chaczapuri trochę mi ginie wśród mnóstwa podobnych przepisów regionalnych.
    A napoleonka - pierwsze słyszę, może znajdziesz jakąś focię...? Spróbuję wyszukać przepis ;)

    Co do kołaczopodobnych wypieków z Nutellą, to najbardziej rozpowszechnione są chyba te choinki z francuskiego ciasta, błyskawicznie się to robi i fakt – smaczne jest, choć ciut przysłodkie jak dla mnie.
    Oczywiście zamiast choinki można sobie wymyślić dowolny kształt, jakieś właśnie okrągłe kołacze czy coś bardziej wyszukanego. Sposobów zaplatania takich wypieków są setki, jeśli nie tysiące.

    To twoje coś było z francuskiego czy z drożdżowego, wiesz może…?

    ***

    Aha, a znacie burka…?
    Tzn nie Burka, kundelka sąsiadów, tylko to tureckie coś, co właściwie nazywa się bodajże börek, z ciasta phyllo, z fetą…? (Wiem, dziwacy dodają do tej fety szpinak, fuj – a burek może też być z mięskiem.)
    Burek jest pyszny (przypominam, nie chodzi o psa 8)), a gotowe ciasto można sobie kupić, widziałam w polskich marketach online – domowa produkcja tego ciasta to katorga.

    ***

    Uff, dziękuję wyższym instancjom za moją niewielką pojemność żołądka, ogólną ruchliwość oraz dziwnie efektywny metabolizm. Gdyby nie to, z fałszywej i nadmuchanej wyszłabym taka…
    … hmm…
    … nadmuchana xD


    EDIT:
    Znalazłam napoleonkę rosyjską - jak widzę, niektóre gruzińskie wypieki i desery pochodzą właśnie z Rosji (inne z dołu mapy oczywiście)... może to taka?

    [​IMG]
    Jeśli tak, to zawiadamiam, że roboty z tym od brzydkiego słowa i trochę.
    Co to kurcze jest, że przepisy z naszych okolic kuli ziemskiej (politycznie rzecz ujmując) są najczęściej takie upiornie pracochłonne...?

    EDIT 2:
    A jak już zaczęłam szukać, to znalazłam drożdżowe bułeczki z nutellą - przepis polski, ciekawe, jakie to ciasto jest:

    [​IMG]
     
    Ostatnie edytowanie: 7 maja 2020
  4. tigre

    tigre Fanatyk forum

    To coś było z drożdżowego -nawet byłam co nieco zaskoczona bo muffinkowo wygląda dołem ale ogromna góra (wyrosło) i taka jakby zawijana właśnie a w środku wydaje mi się, że szprycowana nutellą bo raczej nie pieczona z nią
    Napoleonka to cud jest - szkoda, że przekroju nie mam bo zupełnie inna choć masa budyniowa owszem, z nutą cynamonu, orzecha i nie wiem czego jeszcze a z "zewnątrz coś w tym stylu:
    [​IMG]


    edit
    kto szuka...
    w środku napoleonka wygląda tak:
    "[​IMG]
    Ciastko jest cudnie wilgotne, chrupiące i dla mnie genialne- choć dużo się nie zje bo słodkie bardzo - kremu prawie nie widać ale on tam jest - dużo go tam jest ;)
    mniam

    Zapakowane wszystko, i te tam dezynfekcje wymagane przy wejściu- staram się nie dać zwariować.....chleb też kupujemy i inne zakupy -przez jakiś czas miałam dylemat czy im kwarantanny nie robić ale w końcu sama siebie w glowę puknęłam....i lepiej mi teraz ;)
     
    Ostatnie edytowanie: 7 maja 2020
  5. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Znam ten typ muffinek, drożdżowych właśnie - ktoś widocznie wymyślił, że to fajnie wygląda.
    Ale w sumie przydatny pomysł, bo dzięki temu określenie "muffin top", czyli góra albo wierzch muffinki, na stałe trafiło do slangu.
    Oto prawdziwy, klasyczny (choć niezbyt jeszcze wyrośnięty) muffin top:

    [​IMG]
    Muffin top istnieje też w wersji nadbiustonoszowej 8)

    Ale żarty na bok - kształt tego ciacha na pewno nie jest gruziński, natomiast co do tego farszu, to ja wiem jedno: ciasto drożdżowe to nie galaretka, tego się nie da "naszprycować" czymś tak gęstym, jak Nutella - ten rodzaj ciasta można skutecznie tylko czymś nasączyć. Więc podejrzewam, że to jednak jest pieczone z Nutellą w środku, nie licząc wierzchu, gdzie się ta masa przypieka, Nutella w środku ciasta wygląda jak prosto ze słoika.
    No ale cóż, na Gruzji (poza chinkali) słabo się znam, więc co ja tam wiem 8)xD

    Co do napoleonki, to jest tak, jak myślałam - ona rosyjska, nie gruzińska ;)
    Cienkie placki dość dziwnego ciasta (na gorzale zresztą), pieczone po kolei pojedynczo.
    Do tego w oryginale krem budyniowy na (bagatela) dziesięciu żółtkach.
    Posmak orzechowy czy cynamonowy nietrudno osiągnąć ;)
    To na wierzchu, takie pokruszone, to jest ostatni placuszek tego ciasta.
    Całość musi stać w lodówce co najmniej 6 godzin, żeby te dziwne placuszki sobie zmiękły tyle, ile trzeba.
    A placuszków powinno być szesnaście 8)
    Cóż, może to i smaczne, ale nikt mnie nie namówi na spędzenie całego dnia w kuchni przy takiej robocie xD
    A w cukierni (pewnie jest tu gdzieś jakaś gruzińska/rosyjska w tym tyglu) to zdecydowanie teraz bym nie kupiła.

    No właśnie.
    Co do dezynfekcji klientów przy wejściu, to myślałam, że to jest obowiązkowe - więc nic dziwnego.
    Co do towaru... cóż, w niektórych zbadanych populacjach zdarzało się do 40% przypadków totalnie bezobjawowych.
    Należy mieć nadzieję, że takich przypadków nie ma ani wśród pracowników tej piekarni, ani wśród personelu sklepu.

    Dobra, ja zapewne patrzę na to inaczej, prawie 1 250 000 zakażeń oraz ponad 75 tysięcy zgonów zmienia sposób widzenia sytuacji.
    Hmm... tylko w mojej okolicy jest tego w sumie mniej więcej tyle, co w całej PL.
    Więc może dlatego mam jakieś tam zasady, których przestrzegam - niewiele to kosztuje, niewielkiego wysiłku wymaga... a przynajmniej jestem spokojniejsza.
    Choć oczywiście częste mycie rąk i totalny zakaz dotykania twarzy mniej lub bardziej załatwia sprawę ewentualnych wirusów na opakowaniach czy towarze sprzedawanym luzem.
    Ale ja jednak kupuję tylko to, co zostanie poddane obróbce cieplnej - gdybym miała w PL kupować pieczywo, kupowałabym chleb tostowy (albo robiłabym tosty ze wszystkiego)... no albo taki długowieczny pumpernikiel na przykład.
    I jednak z wielkich piekarni, gdzie są większe szanse na ciągłą i uważną kontrolę.
    Ale powtarzam - co ja tam wiem xD
     
    Ostatnie edytowanie: 8 maja 2020
  6. ania12355

    ania12355 Chodząca legenda forum

    Napoleonka.... za dużo roboty. Wolę już robić karpatkę , albo kremówki.
     
  7. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    O, karpatka :inlove:
    Dzięki za przypomnienie xD

    A napoleonkę to ja robię na krakersach, tylko i wyłącznie.
    Pyszna wychodzi, a roboty naprawdę malusieńko.

    ***

    Do lunchu jeszcze trochę czasu, więc tak jako przerywnik:

    Po pierwsze - zdjęcie tak urocze, że nie można się nie uśmiechnąć, taka kwintesencja szczęśliwej chwili w raczej niezbyt wesołej rzeczywistości:

    [​IMG]
    I po drugie: jak zirytować wujaszkowego translatora.
    Wybierzcie język igbo (wg wiki - używany w Nigerii) i wpiszcie tę serię "me" ze spacjami.
    We wszystkich znanych mi językach tłumaczenie wychodzi jak niżej, co skądinąd dowodzi, że się wujaszek rozzłościł:

    [​IMG]
    Oczywiście nie muszę chyba dodawać, że osiem razy "me" w języku igbo wcale nie znaczy "co mi robisz".
    Fajnie, jak się maszynka wkurzy, nie...? xD
     
  8. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Wiesz, ja też na początku chciałam chleb do piekarnika wstawić i przypiec nieco lepiej ;)
    ale tak nie dałoby się tu po prostu żyć..... na początku czerwca wracam do pracy - nasz dział zamknięty, zdegradowali nas do placówki... kontakt z ludźmi notoryczny - też się boję- większość osób z którymi będę miała kontakt ciągle spotyka się z wieloma osobami... pogodziłam się - nie mam wyjścia choć w jakiejś tam ryzykownej grupie jestem ale z czegoś trzeba żyć.... i tak mam lepiej niż pracownicy szpitali na przykład :(
    Szansa na zarażenie się z tego ciastka.... postało w domu trochę tak na wszelki ;) ale i tak mniejsza niż w pracy a nawet na zwykłych zakupach w sklepie a muszę je co jakiś czas robić ... staram się nie myśleć o tym bo myślenie powodowało lekką panikę i ciśnienie tylko podnosiło a to niebezpieczne u mnie ;)

    A to już wiem, że sama bym tego za nic nie piekła :)

    Dziś za to kolejny dzień lego.... panna weszła mi w etap kocham lego (a miałam nadzieję, że już się nie załapiemy) - pooglądałam ceny..... to jest nieporozumienie więc na razie to co ma musi wystarczyć - gorzej, że lista na urodziny się tworzy bo panna nieświadoma, że tym razem baaaaardzo kameralnie będzie....no nic jeszcze dzień dziecka po drodze...
    Gorzej, że ja się wkręciłam w te jej budowy ;)
     
  9. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Wiem, rozumiem przecież :(
    Choć zła krew mnie zalewa, jak sobie pomyślę, że są na świecie (ba, w Europie) także i takie kraje, które nie zaczęły nagle intensywnie udawać, że skarb państwa pusty, więc ludzie, co nie mogą zarabiać albo zarabiają znacznie mniej, muszą sobie radzić sami.
    Inna sprawa, że ten konkretny skarb państwa, z którego mogłyby płynąć takie bezzwrotne zapomogi, faktycznie staje się coraz bardziej pusty po rozmaitych kuriozalnych decyzjach dysponentów.
    Ech.
    Dobra, ciszej nad tą trumną, bo mnie tu zaraz ktoś zaknebluje.

    Chlebek jako taki nie wiąże się z przesadnym ryzykiem, zakażenie jest kropelkowe, a z ewentualnie połkniętym wirusem kwasy żołądkowe poradzą sobie w sekundę. Zresztą podobno taki wirus, co sobie posiedzi bezczynnie na jakiejś powierzchni, robi się niegroźny - choć teoretycznie może zarazić, to w praktyce niezupełnie, bo przestaje się rozmnażać (czy namnażać, czy jak to tam wygląda u wirusów). Czyli wlezie, rozejrzy się - i zdechnie, bo z jednym wirusem to każdy nawet nie całkiem zdrowy organizm sobie poradzi.

    Ogólnie to naprawdę wystarczy myć ręce i nie pakować ich do oczu, nosa, ust.
    Gorzej z tymi kontaktami z innymi ludźmi... dużo gorzej.
    Kurcze no i stoisz pod ścianą i nie masz ruchu - brr.
    To się nazywa dbałość o obywateli (aha, o tym miało nie być).

    Lego? Lego to koszmar jest xD
    Słowo honoru: nie ma nic gorszego od wlezienia bosą stopą na klocek lego, taki mały, dla starszych dzieci.
    Moim zdaniem lego powinno być tylko dla maluchów, duże klocki łatwiej zauważyć xD
    A które zestawy tej twojej nieletniej potrzebne...?

    ***

    Mam info o bułeczkach.
    Tych z kurczakiem.
    Mianowicie bułeczki zdały egzamin xD
    I to w jakim stylu xD

    Od razu taka uwaga ogólna: to nie są polskie drożdżowe paszteciki z mięsem, w każdym razie takie, jakie ja zapamiętałam – trochę farszu w ciężkim twardawym cieście, jadalne właściwie tylko prosto z pieca… no, ewentualnie jeszcze po podgrzaniu.
    Tutaj to ciasto - mimo zdecydowanie macoszego wyrabiania - jest cudownie mięciutkie i puszyste, smakowo świetnie uzupełnia farsz, zamiast go skutecznie ukrywać.
    Dodatkowa zaleta to oczywiście możliwość absolutnie dowolnej modyfikacji tego farszu, wszystko jest dozwolone.

    A wracając jeszcze do ciasta na etapie produkcji – od dziś to będzie mój podstawowy przepis na wszelakie paszteciki.
    To ciasto to jest po prostu marzenie każdego domowego piekarza :inlove:
    Gotowe dosłownie w pięć minut, ani trochę nie lepkie (przed czy po wyrośnięciu), idealnie miękkie i plastyczne, bardzo rozciągliwe, wykonuje wszystkie polecenia, bez szemrania mieści dowolną ilość farszu… aha, i nie pęka podczas pieczenia.
    Do tego ta miękkość i puszystość po upieczeniu – no mniam po prostu, i to duże mniam.

    Muszę szybko machnąć następną porcję z dowolnym farszem i schować jedną bułeczkę na dzień-dwa, żeby sprawdzić jej trwałość. Ale nawet i teraz wiem już, że nie stwardnieje na kamień, jak to bywa z polskimi drożdżowymi pasztecikami, do których ciasto każą wyrabiać godzinami.
    Nie żebym miała coś do polskiej kuchni, świetna jest – ale czasu i sił kucharki to u nas nikt nie szanuje 8)

    Bułeczkowe konkrety będą później, rodzina mnie prześladuje (oni się nudzą, a moim zadaniem jest wymyślanie im jakichś zajęć).
    No to już gruba przesada jest 8)
     
  10. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Lego im kup....taki duuuuży zestaw ;) na razie tych większych duplo ;)
    My duplo jakoś nie musieliśmy za to teraz nagly szał (nie wiem czy nie z nudy już albo skutki segregacji zabawek bo w sumie wtedy sobie przypomniała, że ma bo na urodziny dostała jakieś zestawy- no ale przynajmniej dwa wory plastiku do oddania dzieciom które "nic nie mają" czeka na chętnych, plus kilka torebek zapakowanych dla konkretnych koleżanek z klasy - wiem już np, że Zosia czy tam inna Ula to zbiera małe laleczki a Krzysiu takie kredki króciutkie....) ...choć kochane mam dziecko bo postanowiło samo zbierać na ten najcudowniejszy teraz zestaw czyli autobus przyjaźni.... to lego frends jest :) top hit i co tam jeszcze i koleżanki mają...... echhhh
    Ale powiem Ci, że gorsze jest nadepnięcie na te małe zabaweczki z jajek niespodzianek.... nieletnia zbiera to od zawsze, ma pie....znaczy duuużo, do tego stopnia zbiera, że jak dostawała jajo to czekoladę oddawała komu popadło bo ważna ta zabawka w środku była- teraz już mniej szaleje z jajkami ale i tak nie wolno tych tam "piesów" wywalać (cały ten asortyment nazwano piesami bo zaczęło się chyba właśnie od psich figurek ....to naprawdę gorsze do deptania- lego czasm są płaskie- to nigdy!)
    To bylo przekleństwo te figurki.... ustawiane np w kolejce - tak z 50-60 sztuk...a co! .....kolejka do czegokolwiek......przesuwana po jednym czymś....i nie wolno oszukiwać bo awantura (no w tej kolejce awantura) ....i tekst "pobaw się ze mną" powodował drgawki rodzicielskie. Wszystko - dosłownie każda zabawka służyła wtedy "piesom" - upychała je wszędzie- do autek (wycieczka), do torebki, kieszeni, pudełek, skarbonki.... więc lego w porównaniu z tym to pikuś ;) tylko duuuuużo kosztowniejszy :(
    Nawet już rodzinny ubaw był bo jak tylko ktokolwiek coś pannie przynosił to ja i małżon kazaliśmy zgadywać co z tym zrobi (miny rodzinki i znajomych bezcenne no bo co dziecko zrobi z takim np ozdobnym pudełkiem ciastek?-ha! wywali ciastka i upchnie tam te swoje "piesy" ;)
     
  11. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum


    Mają lego.
    Tzn junior ma.
    Mają też kolejkę zajmującą prawie cały naprawdę duży salon.
    I samochodowy tor wyścigowy.
    I mogą rysować oraz malować.
    W ogrodzie mają juniorowy plac zabaw.
    I basen.
    Piłki różne też mają.
    I cierpliwego Gordona mają.
    Aha, mają jeszcze bliźniaki do coraz bardziej obustronnie satysfakcjonujących interakcji.
    I rozmaite gry (na konsoli i takie online, junior coraz lepiej sobie radzi z joystickiem i trackpadem, co mnie cieszy).
    Telewizję mają.
    I mogą sobie studiować notowania giełdowe... nie wiem, co w tym widzi akurat junior, chyba głównie jest dumny, że robi coś poważnego i dorosłego z tatusiem. Na szczęście Marco ma refleks, więc junior nie kupił jeszcze (boleśnie przepłacając) akcji żadnej bankrutującej spółki.

    Dużo mają.
    Ale i tak łażą za mną i czekają, żebym ja zaczęła robić coś ciekawego.
    A najlepiej byłoby, gdybym na okrągło siedziała w kuchni i szykowała coś, co oni sobie zamówią. Chętnie popatrzą.

    Ponieważ jestem skrajnie złośliwa, dziś będzie jedzonko z zaprzyjaźnionej knajpki (do intensywnego odgrzania oczywiście, tylko surówkę/sałatkę ktoś machnie z domowych zapasów).
    Wbrew pozorom mamusię nie tak łatwo jest zaorać.
    Wstrętna egoistka jestem.
    Cieszy mnie to niezmiernie.

    ***

    Obejrzałam ten autobus.
    Ten od lego.

    [​IMG]

    Hmm.
    Czym on się różni od autobusu dla Barbie…? 8)

    Kolorowe to aż zęby bolą (ach te nieśmiertelne róże i fiolety), w niezrównanym stylu lat 50tych ubiegłego stulecia (większość takich zabawek zatrzymała się pod względem designu na tamtej dekadzie, ciekawe dlaczego)… plastikowe bardzo (no bo jakie ma być)… i coraz bardziej się kurczy to pole do popisu dla własnej wyobraźni/kreatywności dziecka.

    To jest chyba jakaś w miarę nowa tendencja, firma się połapała, że warto pozarabiać też na dziewczynkach, niech sobie przestawiają te klocki w butach z miejsca na miejsce.

    Ciut smutno mi się zrobiło, bo ja się zatrzymałam w rozwoju na etapie klocków lego, nie mariażu lego z Barbie.
    Zwykłe klocki – jeśli było ich dużo – stwarzały naprawdę nieograniczone możliwości i mogły być w miarę frapujące nawet dla tego nieszczęsnego dorosłego zagonionego do wspólnej zabawy (oraz baaardzo bolały, jak się na nie wlazło – jednak bardziej, niż kinder niespodzianki, bo każdy tradycyjny klocek lego miał te cudowne ostre krawędzie, brr).

    A te dzisiejsze autobusy, supermarkety itd – cóż, jeśli w ogóle wchodzi tam w grę jakakolwiek wyobraźnia, to jest to wyłącznie wyobraźnia projektantów, nie małych użytkowników… brzydkie kolory… paskudne i (wiem, do lego niby nie pasuje to słowo, ale jednak) okropnie tandetne z wyglądu laleczki… standard. Niewiele pozostało z prawdziwych słynnych lego.
    Sporą przerwę miałam, nie zdążyłam przywyknąć.

    A jak się tak zastanowić, to bardzo sprytna jest taka polityka: sprzedajemy dzieciakom gotowe, kompletne projekty.
    Jak szybko się to znudzi…?
    Oj szybko – więc potrzebny będzie następny projekt.
    Czyli rodzice znowu sięgają do portfela.
    A firma się cieszy.
    Na uniwersalnych zabawkach edukacyjnych (bez gotowych projektów skutecznie wykańczających wszelką kreatywność) aż tyle się nie zarobi.

    Choć taka polityka ma też swoje wady – nie wiem, czy to dobrze, czy źle (moim zdaniem nie tak znowu źle, dzisiejsze dzieci będą już żyły w zupełnie innym świecie), ale dzieciaki teraz bardzo szybko wyrastają z klocków w ogóle, a już na pewno z takich, przy których to producent decyduje o tym, gdzie należy upchać poszczególne elementy (a na necie bez trudu można znaleźć instrukcje i tutoriale).
    No więc klienci szybko tracą zainteresowanie ofertą firmy – na przykład siostrzenica juniora (czyli wnuczka) odpadła już po pierwszym gotowym zestawie.

    A swoją drogą (w każdym razie w pewnych krajach, raczej mniej zamożnych) tym, co najbardziej podkręca sprzedaż takich śliczności, jest instytucja koleżanki z klasy.
    Koleżanka ma – więc ja też muszę mieć.
    Wyrazy współczucia dla rodziców panienek posiadających koleżanki z klasy 8)xD

    Hmm.
    A niektórym to zostaje aż do emerytury.
    Dowód…?
    Ależ proszę bardzo: farmerski Miecio 8)xDxDxD

    ***

    A tak przy okazji: znalazłam po sąsiedzku apoteozę przybierania na wadze.
    Wyrazy współczucia dla (tak po kolei od góry w dół): kręgosłupa, stawów biodrowych, stawów kolanowych, stawów skokowych oraz stóp z tym wszystkim, z czego są zbudowane.
    Nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić taką krzywdę własnym elementom strukturalnym.

    No ale co kto woli – więc dla osób z innymi upodobaniami jednominutowe pączusie:

     
  12. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Ja Ci powiem, że ten gotowiec to mnie jakoś nie martwi - ze trzy czy cztery takie gotowce właśnie zasilają pudło - frajda była przy pierwszym składaniu (to ze mną zazwyczaj i instrukcją - plus bo instrukcje też trzeba nauczyć się czytać) potem następują przemeblowania i z pierwotnej wersji już dawno tylko....klocki zostały - tak samo zakończyłby pewnie żywot ten cudny autobusik.... dlatego chciałam przepchnąć zakup używanego kg klocków no ale "to nie to" ....no i w sumie się nie dziwię :) generalnie moja panna na szczęście nie wymaga miliona drogich zabawek więc wszelakie cud laleczki lol czy jakoś tak, komplety innych topowych konieczności nas omijały - nawet często nie wiedziałam co to ;) jak przed urodzinami były telefony z zapytaniem to hmmm nie wiedziałam o czym te mamy do mnie mówią- trochę zmieniła to szkoła- tam wymiana doświadczeń większa jest ;) ale i tak nieletnia jest pod tym względem mało wymagająca i zazwyczaj bardziej o klej nowy prosi niż cud zabawki - to mnie cieszy
    ...a lego....
    Młoda ma ich naprawdę bardzo mało - no da się ogarnąć dość ciekawe budowle (dziwne i koślawe ale własne) tylko jak coś większego stawiamy to nam się szybko materiał kończy :(
    Autobusowi kilka dni daję - "piesy" pewnie chętnie pojadą takim cudem - laleczki jakoś wzięcia nie mają ale zwierzątka z lego już owszem - w końcu to figurki tylko lepsze bo mocowane do klocka :)
    Chwilowo temat wstrzymany - oznajmiła, że nie wydajemy kasy bo może nazbiera na coś innego....hmmmm to poszukam tego kilograma jednak ;)
     
  13. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Parodniowy autobus za ponad 250 zyla... hmm ;)
    Na amazonie nawet gorzej, bo ponad stówa w zielonych 8)
    No jak na źródło zapasowych klocków to ciut drogawo by wyszło xD

    A zabawa przy tym... bo ja wiem, wątpliwa (skądinąd nie trzeba nawet umieć czytać, wystarczy odpalić któregoś tutoriala na YouTubie).
    Ech ta cywilizacja obrazkowa, nie...?

    Za to same klocki to świetna sprawa.
    Dwa projekty zapadły mi w pamięć: dzielna brygada (w składzie: ja oraz dwie panienki bodajże sześcioletnie) postanowiła zbudować mur obronny wokół miasta.
    No, miasteczka.
    Plan miasteczka był dywanikiem czy taką matą edukacyjną, nawet niebrzydko się prezentował.
    Klocków było od metra, takich zwyczajnych klasycznych lego.
    Mur został wybudowany szybko i sprawnie.
    A wtedy mnie coś podkusiło i zaprotestowałam przeciwko obwodnicy.
    Biedni kierowcy jadący dalej musieliby okrążać miasteczko, ponieważ mur miał tylko jedną bramę zamkniętą na głucho.
    No więc powstał most, wiadukt czy jak go nazwać - przebiegał górą, czyli ponad miasteczkiem.
    W żaden sposób by się to nie utrzymało bez podpór, więc podpory też powstały.
    A później trzeba je było przesuwać, ponieważ jedna trafiała prosto w ratusz 8)xD

    Drugi projekt był jeszcze bardziej ambitny: bocian.
    Bocian z białych, czarnych i czerwonych klocków (no, z małym dodatkiem takich szarych i kremowych, lekko wyszarzały i miejscami zrudziały wyszedł ten bocian).
    Ptaszysko miało być 3D - to był naprawdę projekt z gatunku mission impossible.
    Ale dałyśmy radę.
    Niestety okazało się, że bocian o tych gabarytach w żaden sposób nie utrzyma się na zaplanowanej jednej nodze, a klocków w odpowiednim kolorze na drugą nogę zabrakło. Do wyboru była albo noga w pasiastej pończosze - albo poważna rozbudowa bocianiej stopy.
    To naprawdę był bocian z największym w historii zoologii przerostem stopy 8)xD
    Po bocianie kolejny projekt czyli flaming to już była bułeczka z masełkiem xD
     
    Ostatnie edytowanie: 9 maja 2020
  14. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Drogi biznes ale sporo fajnych elementów- najtaniej coś za 230 znalazłam :)
    U nas hitem był
    hotel dla piesów- bez gotowców z inwencją własną i różowym basenem bo niebieskie poszły na ściany ;)
    plac zabaw - zrobić ruchome było trudno tu wkraczała mama
    biuro ..... nie wiem skąd pomysł ale sama ogarniała "pokoik" z obrotowymi fotelami wielkości szafy ;)
    łódź i sanie - dziwne było toto ale ....samodzielne
    i sporo drobnych konstrukcji wielopoziomowych - trzeba przyznać, że te klocki nieźle się trzymają w pionie :)
    Na jutro zaplanowane już nie z lego a recyklingu meble dla pluszowego żółwia :) małżon wywalił butelki po mineralnej zbierane w tym celu więc ma zapowiedziane wielkie picie :) a ja mam prać bo butla po płynie nada się na sofę2 :) .....chyba za miesiąc bo prawie nowy zakup ;)
    lampkę nocną z końcówki starego karnisza i nakrętki mamy już cudną :) regały z patyczków do lodów też ... z tych że patyczków panna klei karmnik....bez komentarza na razie ale jest to w miarę prostokątne....to coś :)
    Ja na szczęście takie zabawy lubię - wolę od ustawiania "kolejek" :)
    Zaczynamy zbierać rolki po papierze..... cel nieznany ale wytyczne dostaliśmy :)
    Nasze kreatywne dziecię zaczyna mieć za dużo "przydasiów" już ....no i magic się kończy oraz czas dokupić wkłady do pistoletu bo nie ma czym kleić "na gorąco" .....
    A jeszcze kamulce czekają na farbki akrylowe - panna chce szachy wyrobu własnego- maj z głowy
     
  15. dantic3

    dantic3 Chodząca legenda forum

    wszystko mam prócz drożdży :(nie udało sie kupić a taka chrapkę na to mam :)ale jak kupie na pewno zrobie :):) musze to zrobić ;) pozdrawiam
     
  16. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Jakie ty widzisz te fajne elementy w autobusie?!
    Tam przecież praktycznie nie ma zwyczajnych, uczciwych klocków - tylko te jakieś pipki 8)xD

    Rolki po papierze...?
    Ech xD
    Pamiętam, jak całe biuro zbierało te rolki - córka kumpeli z roboty, wtedy pierwszoklasistka, też dostała takie wytyczne xD
    To jest widać jakiś specjalny wyjątkowo kreatywny program nauczania tych robótek czy jak to się teraz wabi, plastyki xD
    Nie pamiętam, co w końcu powstawało z tych rolek - jedyne, co ja bym potrafiła z tym zrobić, to przykleić z jednego końca piłeczkę pingpongową, namalować jakąś buźkę, dokleić włosy z włóczki i dołem wymyślić coś na kształt ubranka.
    Takie kukiełki to się robiło w mojej podstawówce tak ze 35 lat temu może.
    Ale te rolki zbierane dla córki kumpeli to był chyba jakiś bardziej ambitny projekt xD
     
  17. tigre

    tigre Fanatyk forum

    My wytyczne nie ze szkoły a od nieletniej mamy - bo ona ma pomysł :)
    Pani raczej zadaje im jakieś origami, sklejanie itp - zresztą całkiem ciekawe
    z tych rolek (już patrzyłam) całkiem ciekawe rzeczy zrobić można - co ambitniejśi dzieła tworzą - ja raczej jakiś "garaż" przewiduję czy inne pudła na kredki (no może wpadła na pomysł oklejenia tego patyczkami.... zobaczymy)
    [​IMG]
    [​IMG]
    Przez te kwarantanny znów kreatywność mocno rozwijamy.... chwilami mam dość - tyle dobrego, że plastyczne sprawy lubię bo inaczej bym zwariowała
     
    Ostatnie edytowanie: 9 maja 2020
  18. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Weź ty jej zamiast kreatywności porozwijaj coś sensownego ;)
    Języków by się pouczyła na necie, może być w kreatywnych sytuacjach 8)xD
     
  19. tigre

    tigre Fanatyk forum

    A języki ćwiczymy - angielski na topie i ja sobie przy okazji przypominam sporo - co nie zmienia faktu, że to proste nie jest
    Młoda ma dość nauki w domu a angielski dla niej =nauka
    Teraz dostała moją starą zapomnianą farmę.....po angielsku ;) dopytuje i ogarnia :)
    Pani też jakoś fajnie podeszła bo w padlecie głównie zabawy i gry im wrzuca a przy okazji słówka wchodzą same- wcześniejsza niechęć nieco przełamana ale.....no nieletnia jest uparta (nie wiem po kim ;) ) i uczyć się owszem - tego co chce..... no ja też miałam spore rozbierzności w ocenach - nie lubiłam- nie zaglądałam, lubiłam - prymus klasowy..... kiepsko ale niech jej będzie
    Angielski przekonał ją teraz grą - nie kuma o co chodzi i ją to wkurza.... no ale po polsku tamtej farmy nie ma więc trudno mus to mus ;)
     
  20. hondaqwert

    hondaqwert Młodszy ekspert

    <ciach>

    Tak w biegu - tematyczne ciasteczka widziałam na blogu :)

    Pamiętam jak syn miał tak 7-8 lat i na gwiazdkę złożyliśmy się na jakiś olbrzymi zestaw lego - tylko w stylu dla chłopaka - duży pojazd/statek kosmiczny. Odpakował prezent, usiadł - właściwie to tak padł na kolana i się rozpłakał tak nieprzytomnie ze szczęścia, że nas zamurowało:)) nie mogliśmy go uspokoić bo na kolanach posadzony miotał się pomiędzy szlochem, całowaniem i bełkotaniem, że nas kocha. Potem nie dopuszczając nas do klocków nie poszedł spać, aż nie zbudował całości - nawet szybko mu poszło jak na nowy zestaw - chyba do 2 w nocy tylko siedzieliśmy ;)

    Wszystkie zapasy lego mam w szafie upchane: osobno pudełka, a osobno kilka wielkich pojemników z podzielonymi kolorystycznie klockami - bo potem to wszystkie były łącznie wykorzystywane do budowy indywidualnych projektów.

    Link usunęłam. Przypominam, że na forum nie można umieszczać linków do zewnętrznych stron
    MOD_Marion
     
    Ostatnio edytowane przez moderatora: 10 maja 2020
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.