zzizzie

Temat na forum 'Archiwum - pozostałe działy' rozpoczęty przez użytkownika zzizzie, 27 października 2018.

Drogi Forumowiczu,

jeśli chcesz brać aktywny udział w rozmowach lub otworzyć własny wątek na tym forum, to musisz przejść na nie z Twojego konta w grze. Jeśli go jeszcze nie masz, to musisz najpierw je założyć. Bardzo cieszymy na Twoje następne odwiedziny na naszym forum. „Przejdź do gry“
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.
  1. SMOD_Atena

    SMOD_Atena S-Moderator Team Farmerama PL

    Witam wieczorem :)

    zzizzie czytam już kolejny raz i jestem na Ciebie obrażona 8) jak możesz tak nieładnie pisać o swojej twarzy? ja od dziecka mam przeciętną twarz ale tak brzydko nigdy o sobie nie powiedziałam, nawet teraz jak już zaczynają pojawiać się zmarszczki, tylko rzadziej niż kiedyś do lustra zaglądam :p Poza tym to każda kobieta jest piękna na swój sposób a najważniejsze jest wnętrze ;)
    Jak tam Twoje bliźnięta i junior, no i Gordon, pewnie już przyzwyczaił się do nowych członków stada? :D
     
  2. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    No więc powiem ci, że ja bym takiej pani nie wytrzymała. W życiu.
    Za parę tygodni może jakiś drobny nowotwór zdiagnozuje na podstawie obserwacji...?
    Ja rozumiem, że kobita się przejmuje (ile lat pracuje, tak przy okazji?), ale nie należy przeginać w żadną stronę... a pani jest łaskawa się wcierać, wtyka nos we wszystko i pełna troski demonstruje rodzicom, jaka to ona rewelacyjna.
    Wiesz co...?
    Jesteś na najlepszej drodze do uznania, że pani zna twoje własne dziecko lepiej, niż ty sama.
    Nie daj się, bo to nie jest prawda, niezależnie od tego, ile czasu kto z kim spędza.

    No fajne figurki z lukru plastycznego.
    I będziesz to robić w tym czasie wolnym (od pracy, gotowania, pomocy w odrabianiu lekcji, oddziaływania zgodnego z zaleceniami pani)...?
    Nie, no naprawdę takiej imersji (czyli takiego zanurzenia w życiu dziecka) to niech ode mnie nikt nie oczekuje xD

    Ateno miła, no muszę się przecież czymś wyróżniać ;)
    No to się wyróżniam posiadaniem ryja xD
    Zmarszczki jakieś tam też już mam oczywiście, długie lata z papieroskiem w zębach zrobiły swoje ;)
    Ale ja te zmarszczki nawet lubię - nie przeszkadzają ani mnie, ani otoczeniu (oj chirurdzy plastyczni to na mnie nie zarobią).

    Aha, żadna twarz nie jest "przeciętna" - w absolutnie każdej jest coś niepowtarzalnego i pięknego, choćby przez tę właśnie niepowtarzalność.

    Bliźniaki rosną ;)
    W gramach się to na razie liczy (i w milimetrach), ale rosną.
    Głównie sobie śpią, bo to jeszcze nie czas na kolkę... zresztą i na kolkę są sposoby, coraz bardziej skuteczne.
    A Gordon rozwiązał dylemat - dawniej spał u juniora, teraz na korytarzu między pokojem juniora a pokojem maluchów.
    Na szczęście dopóki maluchy stacjonarne, Gordon nie musi jeszcze wybierać, za kim ma chodzić i pilnować xD
     
  3. SMOD_Atena

    SMOD_Atena S-Moderator Team Farmerama PL

    No wiesz, kto jak kto ale Ty to się tutaj wyróżniasz i bez tego "ryja" i tak jakoś to niemiło "brzmi" :p

    A psy i dzieci to piękne połączenie, ja od dziecka zawsze miałam w domu jakiegoś psiego przyjaciela, moja młoda też. Pamiętam jak wyszłam na pierwszy spacer z młodą w towarzystwie naszego ratlerkowatego kundelka (od dawna niestety za tęczowym mostem :(), wszyscy wokół ciekawi co tam w wózku ukrywam ale nikt nie mógł się zbliżyć xD W domu też nie odstępował młodej, spał przy kołysce, później jak już zaczęła raczkować to czasami ona spała z nim na jego legowisku i do końca jego życia byli nierozłączni. Piękne to były czasy i to prawda, że dzieci lepiej wychowuje się jak w domu jest jakieś zwierzątko, ale najlepszym opiekunem i przyjacielem (czasem sprzątaczką :D ) jest jednak pies :)
    No to Gordon musi zbierać energię bo za niedługo już tak spokojnie nie poleży, jak każde w swoją stronę potupta to się biedny nabiega ;)
     
  4. tigre

    tigre Fanatyk forum

    No i tu się nie zgodzę - jak dla mnie to super, że zwraca uwagę co się dzieje z dzieciakami. Ona nie wnika i nie opowiada godzinami - daje sygnał, że coś jest nie tak, że miało miejsce to i to- co ja z tym zrobię- moja sprawa
    Ale wiem, że jak panna się na lekcji źle poczuje to będzie ktoś kto zareaguje a nie zbagatelizuje sytuacji
    Pani się nie brata z nami ani nie pokazuje niczego - jest bardzo konkretna- ale obserwuje dzieci,zna je, zmiany w zachowaniu widzi i daje sygnał - dla mnie naprawdę bomba
    Nawet to co na początku mówiła jak się poznałyśmy- że nieletniej jeszcze nie zna więc w pewnych ocenach sytuacji może się mylić i by jej o dziecku opowiedzieć....
    Ja zazwyczaj wyłapię jak coś nie gra ale sporo rodziców zabiegana, da tablet czy inny telefon w łapę i.....nie zauważa
    Potem właśnie taka banda powstaje np
    Sytuacja którą opowiadała koleżanka z pracy - pani w szkole poprosiła rodziców o rozmowę, dzieć wcześniej piszący prawą ręką zaczynał przekładać długopis do lewej, inaczej siadać i nachylać się do książek. Rodzice nie zauważyli...mogli
    Zwróciła im uwagę na nie naturalne dla tego konkretnego dziecka zachowanie, rodzice nie zbagatelizowali i na szczęście. Dziecko jest po operacji- guz, uciskał coś tam i inna półkula zaczynała przejmować kontrolę
    Infomacja od Pani naszej o ogromnym przeżywaniu porażek nawet najmniejszych - walczyliśmy z tym w przedszkolu, w starszych grupach było w miarę opanowane w szkole wrócił problem ze zdwojoną siłą - gdyby nie sygnał nie miałabym pojėcia, że dzieje się coś takiego znów i nie pomogabym młodej a ona cóż - jest taka jak ja- prędzej powie o czymś fajnym niż że ma problem- sama chce sobie radzić, taka Zosia samosia
    Wolałabyś by dzieckiem zajmował się ktoś, kto się nie wtrąca w nic? no nie wierzę ;) zwłaszcza gdy to wtrącanie to nie wchodzenie z butami a raczej takie puk puk do drzwi :)
     
  5. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    No dobra, postaram się o ryju nie wspominać ;)

    Kocham kundelki, ratlerkowate, jamnikowate i w ogóle wszystkie. A psia troska o domowego malucha to jest coś absolutnie cudownego.
    (Słusznie wspominasz o tej roli sprzątaczki... no, czasem pies służy też jako pojemnik na niechciane jedzonko ;))

    A zwierzak w domu (raczej pies niż kot moim zdaniem, pies jest jednak lepszym towarzyszem dla malucha) jest wręcz obowiązkowy. Uczy tylu różnych rzeczy, że nie podjęłabym się ich wymienić... no i zapewnia tę zdrową ilość brudu i rozmaitych wstrętnych zarazków, czyli w sumie uodparnia na przyszłość (nie ma nic gorszego od sterylności otoczenia, jak wiadomo).

    Gordon będzie biedny, jak się towarzycho ruszy z wyrka - jedyna nadzieja w tym, że na początku junior będzie łaził za maluchami, a maluchy za juniorem ;)

    Tak, jak ja to widzę: pani idealnie zaspokaja twoją potrzebę kontroli ;)
    I jeszcze parę innych wniosków mam, ale już cicho sza ;)

    Niechętnie wracam do tych innych czasów, innego świata, zwłaszcza na forum... ale na podstawie własnych doświadczeń wiem, że zdecydowanie nie życzyłabym sobie informacji o wszystkim, co się dzieje z moim dzieckiem pozostawionym pod czyjąś opieką (jeśli mam zaufanie do opiekuna, no ale to chyba oczywiste).
    Wolałabym jasną informację od tegoż dziecka... i wolałabym, żeby samo umiało powiedzieć, co mu nie pasuje, co się nie udało itd.
    No i nie zakładałabym z góry, że coś nie gra, że na pewno coś musi nie grać, tylko ja nie potrafię tego wyłapać.
    Inna sytuacja, inne doświadczenia, pewnie też inne "panie" i układy - w tej sferze się nie dogadamy chyba ;)
     
  6. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Oj chyba nie :)
    To nie kwestia zakładania czy gra czy nie gra a wyciągnięcie z dziecia mojego czegokolwiek- to z cudem graniczy :) są dzieciaki które na prawo i lewo będą mówić jak tylko ktoś je pacnie ręką a są takie jak moja młoda że wołami wyciągasz by cokolwiek powiedziała :) ja taka sama byłam więc trochę ją rozumiem co niestety dla niej nie oznacza, że zupełnie zaakceptuję :)
    Czy Ty aby też tak nie masz, że jak coś jest nie tak to wołami wyciągać....? ;)
    I tu nawet nie kwestia (mam nadzieję) zaufania do mnie bo rozmawiamy dużo, ale nieletnia dużo pyta - pytania z kosmosu i muszę rozkminić o co tak naprawdę chodzi.... jak rozkminię to ucieszona - czasem jak na testach się czuję i dopiero np po godzinie dyskusji o "takim miejscu co tam wszystko znika", rozkminieniu, że o trójkąt bermudzki chodzi doszłyśmy do ładu - było w bajce o tym bermudzkim i nieletnia się bała, że u nas się taki zrobi i znikniemy....temat z dziś- nie mogła zasnąć, mnie już nerw brał ale zęby zacisnęłam by nie wrzasnąć...i na szczęście bo się okazało, że po prostu się bała
    No niby mogła wprost zapytać mama znikniemy? ale to nie ten typ ;)
    Generalnie chyba jasnych informacji od dziecia zwłaszcza w tym wieku oczekiwać nie mogę - za małe to, rozkminia świat i chce samo a znów by rozkminiała w dobrym kierunku ...no muszę wiedzieć co teraz na tapecie bo wczorajsza tragedia dziś jest już zabawna za to noooooowy problem! o to jest to
    no bo czy ośmiornice to z kosmosu są?
    Jeszcze tak ze dwa lata i Junior też zrobi Ci nie raz miazgę w temacie postrzegania świata :) coś co wydaje się bardzo ale to bardzo oczywiste okazuje się zagadką stulecia ;) a nie załap o co chodzi! oburzenie tryska oczami uszami i całym kilku kilogramowym ciałkiem :)
     
  7. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Nie, ja jestem inna.
    Wołami nie wyciągam ;)
    No i wiem, że zachowania (każdego człowieka, zwłaszcza takiego małego) zmieniają się nieustannie, tym bardziej przy zmianie sytuacji (np z przedszkolnej w szkolną). Każdy mały człowiek przez to przechodzi i moim zdaniem przesadne pomaganie bardziej szkodzi, niż tak naprawdę pomaga.
    Podobnie jak nazbyt gorliwe sygnalizowanie tych zmian przez osobę, która zna dziecko tylko z sytuacji szkolnych.

    Taka lżejsza ciekawostka: kiedy urodził się junior i został przedstawiony wnuczętom jako ich wujek (bo technicznie jest ich wujkiem, dziwne), najmłodszy wnuczek mojego chłopiny z przejęciem opowiadał w szkole (powiedzmy - w odpowiedniku zerówki), że ma nowego wujka, ale ten wujek nosi pieluszkę, jest łysy i nawet mówić nie umie.
    To był pierwszy (i jedyny) przypadek, kiedy "pani" zarządzająca klasą tego wnuczka zadzwoniła do jego matki - kobita potraktowała te opowieści jako skrajne konfabulacje świadczące o poważnych zaburzeniach.
    A biedny wnuczek świętą prawdę mówił.
    To tyle, jeśli chodzi o tzw feedback czyli info zwrotne z placówek oświatowych.

    Owszem, są sytuacje i zmiany zachowania, na które zawsze należy zwracać uwagę, i to jak najszybciej.
    No ale to nie jest temat na to forum.

    Z juniorem sobie poradzę... podobnie jak radziłam sobie w tym innym świecie ze wspomnianymi tam gdzieś wcześniej bliźniaczkami.
    Taki dziwny sposób mogę ci sprzedać, który wymyśliłam wieki temu.
    Siadamy sobie na podłodze, opierając się o siebie plecami.
    Nie widzimy swoich twarzy, nie patrzymy sobie w oczy (patrzenie prosto w oczy odbierane jest na tym poziomie pierwotnym jako agresja i o tym warto pamiętać).
    No i w takiej dziwnej konfiguracji opowiadamy sobie o tym, co nas dręczy.
    U mnie to grało idealnie... ale wszystko zależy od uczestników rzecz jasna.

    A jednej rzeczy to mnie nauczył mój Przeszanowny Tatuś (oby żył wiecznie).
    No, nie dlatego, że chciał mnie tego nauczyć, raczej wprost przeciwnie.
    W każdym razie pod wpływem działań Przeszanownego bardzo wcześnie zrozumiałam jedno: nie muszę być najlepsza.
    Za to powinnam być sobą... i przynajmniej starać się dążyć do choćby ulotnego szczęścia czy zadowolenia.
     
  8. tigre

    tigre Fanatyk forum

    O - fajny sposób sprawdzę :)
    Tego nie musisz być najleprza właśnie nieletnią bardzo chciałabym nauczyć bo to odkąd pamiętam jest problem...ona chce i to bardzo chce cokolwiek byśmy jej nie mówili.
    Jedyne co trochę zadziałało to....matma ;) statystyka :) wyliczyłam jej ile razy trzeba przegrać by było "sprawiedliwie" i każdy wygrał raz (abstrakcja ale na przykład dobra) jak w klasie mają 21 sztuk towarzystwa.... no i zaczęła trochę inaczej podchodzić do ich stałej zabawy w jakiegoś tam murarza ...
    Jak masz metody na to"najleprza" to dawaj bo już się naczytałam różności a i tak problem wisi w powietrzu....
    Ponoć łączy się z poczuciem wartości - to staramy się naprawdę i to oboje u niej "zakorzenić"
    Nigdy nie porównuję jej na zasadzie zobacz jak Zosia ładnie a Ty co, jak coś nie wyjdzie - ok, jak ocena gorsza- trudno, zdarza się każdemu (oceny jakoś problemu nie stanowią w sumie- tu dotarło, że świat się nie kończy) ale takie bieganie (nie mogę dogonić), rzuty do kosza (nie trafiłam, inni też ale to w nosie JA nie trafiłam), rysuję gorzej od (bzdura - w tym jest naprawdę ale to naprawdę dobra)

    Hihihi z tym wujkiem to niezłe :) ja taką ciotką młodszą byłam i "kuzyn" bo na tym w końcu stanęło ciągle na mnie "ciotka" wołał - oj jak mnie to wkurzało jak miałam tak z 9-10 lat :)
    Z tymi konfabulacjami to Pani trochę przesadziła chyba - mogła dopytać skąd i u kogo ten wujek i by się pewnie sprawa wyjaśniła ;)
     
  9. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    No to będzie kawałek opowieści o moim życiu, bez tego nie da rady.
    Jedyna pociecha, że nie trzeba koniecznie tego czytać.

    Uznałam, że nie muszę być najlepsza, dzięki metodom mojego tatusia. Ale nikomu bym takich metod nie zaleciła.

    Tatuś - hmm, jak to ująć - uzależniał swoje nie tyle uczucie (bo to i tak nie wchodziło w grę), co raczej akceptację mojej paroletniej osoby od spełnienia przeze mnie określonych wymagań.
    Żeby mógł mnie uznać za cokolwiek lepszego od brzydkiego słowa pod płotem, musiałam nauczyć się czytać. Jako pięciolatka.
    Wtedy jeszcze mi zależało, więc się nauczyłam, a co – zarabianie na tatusiową akceptację było stałym elementem mojego dzieciństwa. Musiałam nad tym pracować, ponieważ tatuś życzył sobie syna, a ja w żaden sposób synem nie byłam.

    Jak się już nauczyłam czytać, kolejnym etapem było opowiadanie o tym, co przeczytałam (wnioski z lektury mile widziane).
    Ponieważ już w wieku sześciu-siedmiu lat dostawałam do czytania krótkie wprawdzie, ale całkiem dorosłe kawałki, moje opowiadanie lektur własnymi słowami tatusiowi się nie podobało.
    Tatuś krytykował, wręcz miażdżył te moje próby, doprowadzając mnie oczywiście do płaczu i do przekonania, że do niczego się nie nadaję.

    Pokazałam rogi jako bodajże dziesięciolatka, może trochę wcześniej, może później: odmówiłam współpracy i jednocześnie obiecałam sobie, że nigdy już nie będę płakać... bo wreszcie do mnie dotarło, że to właśnie na tym tatusiowi zależy najbardziej.
    Do dziś mi to zostało, ta niezdolność do płaczu (poważnie) – i jednocześnie (na przekór tatusiowi) głębokie przekonanie, że mowy nie ma, wcale nie muszę być najlepsza.

    Więc takich metod to ja raczej nie polecam.
    Przy okazji - to wspomnienie chyba wyjaśnia, dlaczego (między innymi) nie przepadam za własnym tatusiem.

    ***

    Taka garść skojarzeń na podstawie twojej relacji o tym trójkącie bermudzkim – hasełka tylko, które mi się nasunęły, bo jednak sporo o tym myślałam usiłując zasnąć.
    Trójkąt bermudzki ---> poziom lęku.
    Wiem oczywiście, że maluchy potrafią się bać najdziwaczniejszych rzeczy, potrafią wbić sobie coś do głowy i budować na tym takie pokłady lęku, że dorosły to by już dawno z czymś takim trafił do wariatkowa (kto pisał, że dzieci to wariaci…? Słonimski…? kurcze, nie pamiętam).
    Ale ciekawa świata siedmiolatka...?
    Hmm, bo ja wiem.

    No i jak już jesteśmy przy tym lęku: lęk przed porażką = lęk przed odrzuceniem.
    Jedynaczka w konfrontacji ze znającą się wcześniej grupą.
    Własna wartość oceniana przez nieustanne porównywanie z osiągnięciami innych.
    Żaden ze mnie psycholog, tym bardziej dziecięcy (i Bogu dzięki), więc to są takie luźne skojarzenia tylko, ale może się do czegoś przydadzą.

    ***

    Aha, jeszcze o tych dziwnych sesjach zwierzania się z problemów - zaczyna dorosły. I opowiada o autentycznych własnych problemach, dzieci fałsz wyczuwają bezbłędnie.
    Druga zasada: nie komentujemy na żywo, słuchamy tylko (nikt nie komentuje, czyli ani dorosły, ani dzieciak).
    Trzecia zasada: zdobytej w ten sposób wiedzy nie wykorzystujemy, w każdym razie nie bezpośrednio. Chodzi o poznanie się nawzajem, nie o zdobycie haka na drugą stronę interakcji. I tej zasady trzeba się trzymać wręcz kurczowo, choć bywa to bardzo trudne. Więc później - żadnych, ale to absolutnie żadnych nawiązań do info udostępnionych przez tę odwróconą tyłem drugą stronę.

    Tak ogólnie to jest próba domowego odtworzenia dobrze znanej sytuacji w przedziale podczas dłuższej podróży pociągiem. Zupełnie obcy ludzie zwierzają się sobie nawzajem z największych sekretów, ponieważ niczym to nie grozi – właśnie dlatego, że są obcy, że za chwilę rozejdą się w różne strony i pewnie już nigdy się nie spotkają. Współpasażer jako wentyl bezpieczeństwa.

    Ta zabawa wymaga od wszystkich uczestników pewnej dyscypliny – ale pomaga zrozumieć mnóstwo rzeczy.

    ***

    I o tym rozkminianiu, o co dziecku właściwie chodzi – do mnie zawsze trzeba było mówić otwartym tekstem. Choćby nawet taki trójkąt bermudzki budził przerażenie tak skrajne, że aż trudno jest wymówić tę nazwę - przykro mi, albo otwarty tekst bez podchodów, albo na pytanie nie odpowiem, ponieważ go nie rozumiem.

    Skądinąd (to akurat wiem z jakiejś literatury, zapewne popularnonaukowej tylko, ale jednak) tzw werbalizacja lęku, czyli wyrażenie go słowami, doskonale pomaga go zwalczyć.

    Ale wyciąganie info od (choćby wystraszonego) dzieciaka dla mnie nie wchodziłoby w grę…
    … napisałam gdzieś tam wcześniej, na taką imersję mnie po prostu nie byłoby stać.
    Choć nie jestem i nie muszę być najlepsza, jestem tak samo ważna, jak ten mały człowiek - i moje potrzeby też należy honorować.
    A moim ukochanym zajęciem zdecydowanie nie jest domyślanie się, o co chodzi.

    ***

    Na weselszą nutę - pół nocy przerechotaliśmy z chłopiną.
    Jak się zasypia z kurami (czyli praktycznie po dzienniku – pamięta ktoś jeszcze takie odliczanie czasu…? później było "po wiadomościach", ale moja mama zawsze mówiła "po dzienniku"), to się człowiek budzi w środku nocy i nie może znowu zasnąć.
    Zamiast się tłuc po wyrku w beznadziejnym poszukiwaniu lepszej pozycji zapewniającej ponowne zapadnięcie w sen, wstaję i drepczę na kanapę z lapkiem w objęciach.

    Niestety wtedy budzi się Marco – on śpi tak czujnie, jak młody pies starego stróża, taki z poczuciem podwójnej odpowiedzialności, który budzi się, jak mucha przelatuje, bo wie, że jego pana nawet armia rabusiów nie wyrwie ze snu.
    No i Marco przyłazi zabrać mnie z tej kanapy.
    Czekam, aż znowu zaśnie… i tak w kółko.

    Ale dziś wpadłam na pomysł, który wydawał się idealny – obiecałam, że zasnę, jak mi Marco zaśpiewa kołysankę.
    Miałam nadzieję, że się odczepi.
    A gdzie tam xD
    Biedak (choć chyba lekko zdziwiony) zaczął już nabierać powietrza w płuca...
    … no ale jak zauważył, że ja się duszę usiłując nie wybuchnąć śmiechem, to zrezygnował z tej kołysanki, po czym oboje złapaliśmy wyjątkowo uporczywy atak głupawki i już zupełnie spać się nie dało.
    Ech, było mu pozwolić na to śpiewanie, zrobiłoby się jeszcze weselej xD
     
  10. tigre

    tigre Fanatyk forum

    No metoda Twojego taty..... chyba go bardzo nie lubię :( i niestety takich dorosłych sporo zaobserwowałam - musisz lepiej, bardziej i koniecznie tak, jak ja chcę :( spełnianie własnych zachcianek kosztem swojego dziecka :( smutne
    Staram się tak nie robić i uwzględniać panny zdanie - no jest jeden wyjątek ;) te nieszczęsne dodatkowe zajęcia z angielskiego....no ale na szczęście chyba fajnie prowadzone bo po pierwszych buntach chętnie chodzi i ma z tego radochę (uczenia nas) - swoją drogą też podniosło jej to poczucie wartości- umie coś lepiej niż my dorośli :)
    Historia z pociągiem - a wiesz, że generalnie taka długa wspólna droga sporo daje? Do przedszkola jechałyśmy i czasem wracały długo we wrocławskich korkach - po drodze zabawy i rozmowy, nic nie rozpraszało, nie dało się iść do innych zajęć więc takie zamknięte w puszce zwanej autem sporo się obie dowiadywałyśmy. Trochę mi tego brakuje - szkoła teraz prawie pod domem.Została jeszcze wieczorna wymiana najfajniejszych i najgorszych rzeczy z dnia - po trzy teraz (panna swoje zasady wprowadziła) ale jak już coś poważniejszego to nie bardzo chce o tym mówić :(
    Zderzenie z nowym miejscem, szkołą trudne na pewno i musi odnaleźć się w nowej grupie, gdzieś tam sobie poukładać miejsca między dzieciakami które już sobie hierarchię stworzyły ale wbrew moim chyba bardziej obawom poradziła sobie całkiem nieźle, dzieciaki ją zaakceptowały teraz ona musi zaakceptować że tam sporo osobowości takich jak i ona i nie podporządkuje sobie wszystkich :) a chce ;) to typ zarządcy stety lub niestety (wolę tak niż ciche i spokojne ale to ma konsekwencje w dywanikach ;))
    Wykorzystywanie zdobytej wiedzy przy rozmowach -trudne to by gdzieś tam przypadkiem nie nawiązać ale masz rację, by było zaufanie trzeba będzie się jeszcze bardziej pilnować.
    Panna chyba czasem za bardzo chce samodzielnie rozkminiać straszna Zosia samosia- a swoją drogą dzieciaki są dziś bombardowane natłokiem informacji z każdej strony - te dzieści lat temu chyba było nieco inaczej - nie było internetów, akcji społecznych, tylu bajek może i fajnych ale co za dużo.... a odciąć - no nie da się zupełnie
    Postęp taki

    Z innej tematyki :)
    Mam w domu szczęśliwą posiadaczkę certyfikatu i o połowę krótrzych kudłów- dzieć szczęśliwy zarzuca tymi kudłami (fryzjerki miały ubaw ogromny bo im tam gwiazdę odstawiła zarzucając w każdą stronę tymi kudłami i pozami przed lustrem)
    W końcu kudły poszły na ten jej szczytny cel a my mamy łatwiej - koniec koszmaru mycia łepetyny i czesania uffff
    dopięłyśmy swego i nawet małżon stwierdził, że "może być" :) babcia (przeciwna bardzo obcinaniu) dowie się jutro ;) młoda zastrzegła by nic jej nie mówić, że jedziemy ...nawet wiem dlaczego ;) ale cóż - decyzja tu należała do nieletniej - jej włosiska :)
    Idę robić jabłka w karmelu....chce ktoś? ;)
     
  11. fkamil

    fkamil Komandor forum

    Jeżeli są całkowicie za darmo to mogę wszamać kilka sztuk :)
     
  12. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Tylko kilka spraw, bo zaraz jedziemy do marketu zapasy uzupełniać :wuerg:
    Niby koszmarne zajęcie, ale to mój pierwszy raz od wieków, więc się cieszę xDxDxD

    Zwróć uwagę na to, jak ty sama traktujesz to poczucie wartości... "też podniosło jej to poczucie wartości- umie coś lepiej niż my dorośli". Czyli też przez porównanie z innymi.
    Nie wiem, jak - ale wiem, że trzeba się od tego uwolnić, to poczucie własnej wartości powinno być takie samo w sobie, nie relatywne czyli odniesione do innych (i przez to od tych innych zależne). Nie "jestem wartościowa, ponieważ jestem lepsza od kogoś tam", tylko po prostu "cenię i akceptuję siebie, mam do siebie zaufanie" itd, zerknij na definicję na wiki.

    Podróż samochodem jako taki czas dla was dwóch - świetne, serio.
    A przy okazji coś, o czym pisałam - rozmawiacie nie patrząc sobie w oczy ;)
    To jest jednak ważne ;)

    Net to nie tylko bajki (ile można) czy akcje społeczne (rozumiem, że postrzyżyny były z okazji zbierania materiałów na peruki dla dzieci po chemoterapii - cel szlachetny, ale w jakim stopniu chodziło o certyfikat...?) - net to przede wszystkim kopalnia wiedzy o świecie. O trójkącie bermudzkim, o ośmiornicach... i tak dalej. Może warto razem szukać info...?

    Aha, a do rozczesywania długich czy krótkich włosów koniecznie znajdź (np na allegro, ale jest też w innych miejscach oraz w sklepie firmowym jak widzę) szczotkę, która się nazywa Tangle Teezer.
    Musi być oryginalna (ok pięciu dych, ale warto), broń Boże jakaś podróba.
    Kiedy pierwszy raz dawno temu wypróbowałam Tangle Teezera, sama nie mogłam uwierzyć w ten cud - zero szarpania, zero bólu, no rewelacja po prostu. Dla wszystkich, nie tylko dla maluchów.


    EDIT: jabłka w karmelu? Przepis poproszę xD
     
  13. antonina-farmerska

    antonina-farmerska Chodząca legenda forum

    Ja tez prosze o przepis.
    Moja babcia najstarsza starowinka robiła kiedyś gruszki w cukrze.
    Przepisu o zgrozo niestety nie mam,kilka razy próbowałam zrobić niestety nie udało mi się:(
    Może któraś z was podpowie.
    Dodam ,że były to bery malutkie gruszki mocno kamienne ,obrane i smakujące jak kandyzowane z odrobiną octu.Babcia robiła je w kamiennym słoju o pojemności 5 litrów.Niebo w gębie
     
  14. pietruchin48

    pietruchin48 Chodząca legenda forum

    Ciekawie pogadałyście dziewczyny .
    Bardzo ciekawie .
    Dwa jakże różne spojrzenia .
    Dwie jakże odmienne osobowości .
    Jakże różne pomysły na życie .
    Na budowanie własnej wartości .
    Na tworzenie świadomego swego ja dorosłego człowieka .
    I taka refleksja .
    Jest coś wspólnego w tym dochodzeniu istoty maleńkiej , małej , młodej coraz dojrzalszej do dorosłości .
    Rodzice , rodzina , bliscy i ich zainteresowanie , ich troska, ich miłość . Nawet jeśli jak w przypadku Zuzy ( niech twój rodzic żyje w nieskonczoność )tatuś nie do konca był wsparciem i przewodnikiem w dorosłość to jednak był . Jakże mocne budził emocje i pragnienia pokazania przez córkę że dam radę , że udowodnię światu , ze potrafię. Emocje które widać do dziś :)
    Fatalnie gdy rodzice własnymi ambicjami zagłuszą dzieciństwo .
    Jeszcze gorzej gdy są a ich nie ma .
    Jedzenie w lodówce , ubranie w szafie , ksiązki i szkolne przybory w tornistrze .
    Czasem nawet kasa na jakąś zachciankę .
    Żadnych wymagań , żadnych emocji , zero zainteresowania przyszłością , perspektywami , potrzebami .
    Zdrowy dzieciak , zdaje z klasy do klasy , szkoła nie piętnuje , policja nie nachodzi więc jest ok .
    Nie jest .
    Są silni którzy mimo to się wybijają .
    Większość nigdy żadnych wartości nawet jeśli w nich są nie odnajdzie nigdy.
     
  15. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Cała partia Twoja ;) no prawie bo małżonowi podeszło, dla mnie i nieletniej ble- za słodkie
    Same jabłka leprzejsze ;)
    Jabłka w karmelu proste - karmel pewnie umiesz, ja dodaję soku z cytryny bo dla mnie za słodkie toto ale i tak wyszło....no to cukier w końcu, trochę go przypalamy ...no nie jest spalony ale ciemny
    jabłko całe pakują w przepisie u nas kostka duża na patyczek szaszłykowy w karmel, chłodzę od razu w wodzie z kostkami lodu i schnie
    Można nie chłodzić tylko w czymś obtaczać (wiórki, inny cukier ozdobny, kakao- co kto woli)
    Wychodzi taki lizak z jabłkiem w środku ale to danie dla wielbicieli bardzo słodkich dań (małżon)
    Robię od "święta" bo zabawa fajna ale jeść to już niekoniecznie ;)
    Szczotkę poszukam (wcześniej nie mogłaś?)
    No i o ten dyplom to bardzo chodziło - pomysł ścinania narodził się po jakiejś właśnie reklamie - zostałam wypytana o co tam chodzi a potem oznajmiono mi że ona tak chce i że już te włosy chce ściąć (wcześniej zamiar ścinania występował jedynie w momentach mycia- jak już było po tych torturach to padało stwierdzenie, że może innym razem)
    Przed chwilą za to panna oznajmiła że jest super i nie czuje że ma włosy ....no one ważyły swoje już- za "tyłek" były czyli dużo za długie

    Zakupy czasem mogą być rewelacyjne ;) Pamiętam wyprawę własną po ciąży ;) i rozbiegany wzrok małżona ;) zostawał pierwszy raz sam z nieletnią i chyba nieco go to niepokoiło ;) najbardziej ewentualny wsad pieluszkowy hihihi z tym nie wiedzieć czemu miał ogroooomny problem potem też ;)
    Mądrze bardzo prawisz - i sedno- najgorsza chyba jest obojętność i z niej wiele tragedii.... a tacy rodzice kwitować potrafią jednym zdaniem
    "przecież wszystko miał/miała".... no najważniejszego nie :(
     
  16. Sookie

    Sookie Chodząca legenda forum

    Wiecie, własnie przeczytałam książkę "Wrócę,zanim zaśniesz" Przeczytałam w nocy bo i tak po niej zasnąć nie mogłam.I znów czegoś się dowiedziałam. Czasem taki tzw. zimny chów wcale nie wynika z braku uczuć. Czasem z chęci wychowania dziecka na człowieka twardego,który będzie umiał zmierzyć się z odrzuceniem,a czasem z powodu tego,że zwyczajnie tych uczuć nie potrafi się okazać.Co wcale nie znaczy ,że dziecko kochane nie jest.Tyle tylko,że zauważa to dopiero jak już jest bardzo mocno dorosłe.
     
  17. pietruchin48

    pietruchin48 Chodząca legenda forum

    To prawda.
    Czasem nawet brakuje czasu by kiedykolwiek to okazać niestety.
    Co nie zmienia faktu że zaszłości z dzieciństwa zostawiają pietno na zawsze .
    Inna rzecz co to znaczy okazywać uczucia ?
    Bo przecież nie wystarczy powiedzieć kocham...
     
  18. Sookie

    Sookie Chodząca legenda forum

    Jeśli ktoś się naoglądał amerykańskich filmów to wydaje mu się,że należy przy każdej okazji mówić -kocham Cię. Te słowa ,moim zdaniem mocno się zdewaluowały . A kochanie,według mnie to nie rzucanie słów ,nad którymi często się nie zastanawiamy.To dbanie o codzienne potrzeby bliskich, bycie obok,wspieranie ,czasem sprowadzanie "na ziemię" .To dawanie poczucia ,że w moim świecie ,moje dziecko,moi najbliżsi są jego najważniejszą częścią.
     
  19. pietruchin48

    pietruchin48 Chodząca legenda forum

    :)
    pozazdrościć takiego świata nawet mając świadomość że zazdrość to wredne uczucie :)
     
  20. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Ech to ja może spróbuję tak całościowo odpowiedzieć, bo za chwilę przestanę ogarniać, trudne to i takie wieloaspektowe.

    Mój tatuś owszem był - do znudzenia siedział mi na karku, ponieważ pracował w domu.
    Mama chodziła do pracy... a tatuś tworzył.
    Jak mu pisanie nie szło, to się dla zabawy znęcał nade mną.
    Wiem, nie było aż tak źle, mógł bić, a nie bił - ale wykazywanie siedmiolatce, że jest głupia i niczego nie potrafi, boli bodajże bardziej od bicia (w sumie to nie wiem tego na pewno, bo na szczęście przynajmniej kar cielesnych uniknęłam).
    Niby mi to wszystko wyszło na dobre - stwardniałam, a to się miało bardzo przydać w moim dalszym życiu, choć wtedy oczywiście nikt tego jeszcze nie wiedział.
    No ale najszczęśliwsze to moje dzieciństwo nie było - trudno, teraz i tak już nic na to nie poradzę.
    Za to na pewno nigdy żadnego malucha nie potraktuję tak, jak sama byłam traktowana, tyle dobrego.

    O tej obecności - takiej psychicznej, emocjonalnej. O takim "jestem zawsze, kiedy mnie potrzebujesz":
    Coś takiego jest konieczne i bez tego się właśnie robi średnio.
    Ale granice tego "jestem" mogą być różne - od sytuacji, w której rodzic praktycznie żyje wyłącznie życiem dziecka... aż po dostępność w razie potrzeby.
    Mnie zależy (i zawsze zależało) na ukształtowaniu osoby samodzielnej i w dużym stopniu samowystarczalnej.
    Owszem - otoczonej miłością (nie tą deklarowaną słownie, tylko taką, którą się czuje, a nie opisuje słowami), ale jednak samodzielnej.
    Sama taka byłam i nadal jestem - stąd wiem, że to są bardzo przydatne cechy.
    Więc ta moja dostępność jednak była (i będzie) nieco ograniczona - jestem odrębnym okazem gatunku i z moimi potrzebami też się trzeba liczyć.

    Wiadomo, kształtuje się nie tylko charakter - też zainteresowania na przykład.
    Ale w tym zostawiałabym maksymalną swobodę... rośnij sobie tak, jak chcesz i jak ci pasuje - jeśli potrzebujesz pomocy, to jak wyżej - jestem i spróbuję pomóc.
    Będę interweniować tylko wtedy, jeśli zaczniesz dążyć do samozniszczenia.
    Dziwnie brzmi...? Cóż, w moim obecnym świecie ma to głęboki sens.

    O okazywaniu uczuć - nie mam z tym problemów na szczęście, ale egzaltacji we mnie niewiele, więc trzeba mnie znać, żeby zrozumieć. Własne dziecko odczyta mnie bez trudu.
    Tzw zimny wychów niby ma jakiś sens i może nawet przynosi jakieś efekty - ale sam proces takiego zimnego wychowu to jest moim zdaniem okrucieństwo. Poza tym dorosły człowiek po takim zimnym wychowie najpewniej będzie miał spore kłopoty z tym okazywaniem uczuć, a to może znaczyć, że w ogólnym rozrachunku nigdy nie będzie szczęśliwy.

    ***
    I o szczotce Tangle Teezer - a skąd ja miałam wiedzieć, że potrzebna?! 8)xD
     
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.