Absurdy

​

 

​

 

​

 

Dzisiaj spotkała mnie absurdalna sytuacja. Szedłem sobie chodnikiem po Starym Mieście i nagle zatrzymuje mnie policja, przedstawia się, prosi o dowód tożsamości i zaprasza do samochodu; uspokaja żebym się nie stresował, że nigdy do czynienia z policją nie miałem? (według mnie byłem bardzo wyluzowany, ale - nie ukrywam - bardzo mnie to wewnętrznie zamurowało), wypytuje o to skąd się w Warszawie wziąłem, gdzie studiuję i co, czy miałem jakieś problemy z prawem, mandaty, czy mam prawo jazdy, gdzie po studiach mam zamiar pracować i inne pierdoły (taka gadka szmatka). A jeszcze bardziej absurdalne było to, że przez to zamurowanie nie zapytałem się po co im to oraz dlaczego mnie spisują (sic!). Wówczas wydawało mi się, że mogą tak zrobić, ale po dotarciu do domu i rozmowie z mamą (nieprzyjemnej z resztą, ale mam świadomość, że słusznej) dowiedziałem się, że muszą podać powód zatrzymania i nie mogą brać ludzi z łapanki. Odbiegając już od absurdów - teraz mam lekcję na całe życie, żeby (nieważne jak jestem zestresowany) o takie rzeczy się pytać. A przynajmniej na parę ładnych lat. Albo po prostu unikać miejsc, gdzie stoi wóz policyjny i iść np. na około. Wierzę w to, że to nie byli przebierańcy i nie zaciągną na mnie kredytu ani nic, ale chyba prawdziwi skoro mieli dostęp do mojego adresu zamieszkania a nie każdy go ma i w dowodzie też takich rzeczy się nie podaje. Szkoda tylko, że alkoholików na przystankach dalej jest zatrzęsienie Ale... Żeby nie było tak marudząco... Są też plusy (niewielkie, ale jednak). Dowiedziałem się, że jestem "czysty"

Wyżej opisany absurd ma na celu jedynie charakter edukacyjny, nie zaś skłaniający do dyskusji o polityce, obrażający itp. (w razie gdyby ktoś był tak samo roztrzepany jak ja albo nawet bardziej).

EDIT: Niestety nie mogę wkleić zdjęcia, ale obrazek z samym tekstem "flaki cioci Gosi" mnie tak bawi