W oczekiwaniu na kolejne GT

tak, tak czas wakacyjny i weekendowy to czas odpoczynku. a przy takiej pogodzie to nawet "grzech" siedziec w czterech scianach

 

Byłam na dłuuugim spacerze z psem. Więcej mi się nie chce bo po dyżurze ...
Jakbym mogła to pod jakąś gruszą bym się ułożyła..ale nie mam takowej na osiedlu
O a oni to się wybrali na niedzielne zakupy.....

 

albo dochodzenia do siebie ,po wczorajszym

 

Bry po długim spacerku po sklepach.
Nakręciłam dzisiaj prawie 5 km między półkami Tak mi pokazała aplikacja na telefonie. Wróciłam po kilku godzinach, zrobiłam sałatkę makaronową z brokułami i teraz relaksuję się przy ciemnym piwku i kawce

Zaczęło u mnie padać, a była taka piękna pogoda...

 

Tez nie miałaś co robić ,tylko w niedzielę po sklepach chodzić

 

Tak wyszło, nie miałam takiego spaceru w planach. Takiemu jednemu zachciało się zakupów i pojechałam dla towarzystwa

 

Nikt by mnie na namówił na zakupy w niedziele ,nawet dla towarzystwa

 

No coś Ty? Nie? To mnie prędzej ktoś namówi w weekend, niż w normalny dzień. I tak nie miałam żadnych planów na dzisiaj, a przy okazji spotkaliśmy znajomych z sąsiedniego osiedla Pogadaliśmy trochę i ogólnie było miło

 

W sobote owszem ,ale nigdy w niedziele .

 

Na dzisiejszy wieczór


Ja też omijam w niedzielę sklepy szerokim łukiem.
Cały czas łudzę się nadzieją, że inni pomyślą tak, jak ja. Że jeżeli w niedzielę nikt nie będzie robił zakupów, to te żony i matki pracujące w sklepach będą mogły wreszcie spędzić czas z rodziną i znajomymi

 

Dokładnie o to mi chodzi Zetka ,szukanie rozrywki w marketach i centrach handlowych w niedziele ,to totalny brak szacunku dla osób tam pracujących ,które muszą tam być ,bo taką mają pracę .

 

Dziwnie jakoś piszecie.
Jeśli nikt nie będzie robił zakupów w niedzielę (skądinąd nierealne), to sporo tych żon i matek zarobi śmieszne grosze (zerowy utarg czyli zero prowizji, jaka by ona nie była), a siedzieć będzie tak czy tak.
"Szukanie rozrywki w centrach handlowych"... hmm, a do knajpy to nie wolno pójść, bo kelnerka (żona i matka) woli nie dostać napiwku...?
Nie takie to wszystko proste i oczywiste - rozumowanie w stylu sporego odłamu naszego (pożal się Boże) parlamentu jest obarczone sporym błędem.

Robię radykalne przeformatowanie własnego beztroskiego dotąd żywota (wystarczy tej beztroski) - więc dziś wyjątkowo nie byłam w żadnym centrum handlowym.
Zresztą tutaj, gdzie jestem, centra handlowe w niedzielę są nieczynne

 

No to dowiedziałam się, że niby nie szanuję ludzi
Nie zgodzę się z Tobą, ale każdy ma prawo do własnego zdania... Napisałabym co myślę, ale lepiej nie, bo szkoda moich i Waszych nerwów

 

powinny wszędzie być nieczynne
i nie mieszaj pracy w markecie z pracą w barze ,bo to zupełnie dwie różne działalności

oczywiście że każdy ma prawo do własnego zdania i nigdy nie napisałam ,że nie szanujesz ludzi

 

Wiem, że dwie różne działalności - ale jaka różnica z punktu widzenia tej żony i matki...?
Tak czy tak, pracuje w niedzielę... choć wolałaby sprzątać i rodzinie obiad gotować
A tak przy okazji: co z mężami i ojcami, oni mogą w niedzielę do roboty chodzić, tak? Nad nimi nikt się nie lituje...?

 

Nie napisałaś, ale tak można wywnioskować z Twojego postu, bo robię zakupy również w niedzielę.

Nie widzę różnicy między barem a sklepem. Wszędzie pracują ludzie. W szpitalach, ZOO, kinach, restauracjach, stacjach benzynowych itd. Zawsze znajdzie się tam jakaś pracująca matka lub ojciec. Z pewnością nie pracują 24h/7 dni w tygodniu i czas dla rodziny lub znajomych znajdą. Nie w ten weekend, to w następny.

 

Tak samo jak można znaleźć czas na zakupy miedzy poniedziałkiem a sobotą .

 

Pewnie, że można. Pracę też można znaleźć inną, jeśli ta w sklepie komuś nie odpowiada.

 

Powiedz to tym ,co długo pracy szukali i znaleźli w takim markecie i nie mają wyjścia .

 

Wiem, że to drażliwy temat.
Jednak osoby pracujące w marketach raczej innej pracy nie znajdą. Często jest to praca ostatniej szansy.
I w przeciwieństwie do osoby pracującej w restauracji czy barze nie dostanie napiwków.
Kina i instytucje kulturalne to jest inna bajka. Tam jest troszkę inna forma zatrudnienia i pracy.
Wiadomo, że są też sektory, gdzie ta praca w weekendy jest konieczna.
Ale bez marketów czynnych w niedzielę można żyć. Obroty im nie spadną, bo czego ludzie nie kupią w niedzielę, to kupią w tygodniu. To nie jest tak, że z powodu zamkniętego marketu w niedzielę, przestaniemy w tym dniu jesć, prawda?

Nie mówiąc o tym, że w innych krajach markety są pozamykane. Za to świetnie jest wtedy wykorzystywana powierzchnia ich parkingów na np. giełdy staroci, giełdy płytowe, jarmarki itp.

Mężczyzn też mi szkoda.
Tym bardziej, że ja pracuję w tygodniu, a mój mąż w weekendy. Ale w tym wypadku, to jest nasz świadomy wybór.