zzizzie

I ma rację. Parę razy najpierw widziałem fotki, a potem spotkałem się z kimś na żywo. To nie to samo. Nawet w przypadku swojego przełożonego w pracy

No bo oni wszyscy są. Jak chorują, to też się liczą w statystykach etatowych. No i u ciebie brakuje nauczyciela od muzyki. A w Pcimiu Górnym pewnie jest dwóch. Tu statystyka też powie, że jest ok. Ba, nawet z nadmiarem. Bo łącznie z tym chorującym będzie Ich troje

 

A tam muzyka-z radia można posłuchać... Gorzej,jak na takim jednym przedmiocie,o którym tu nie mogę napisać-pani od tego przedmiotu zrobiła w piątek przegląd kanapek dzieci,czy czasami z kiełbaską albo innym mięskiem nie są (dzięki opatrzności,że nie u mojej wnuczki -oczywiście dla tej pani )

 

Naprawdę coś takiego miało miejsce? No to już słów mi brak

 

Ech, ja to już tak na wejściu zakładam, że farmerzy chodzą spać z kurami, więc po północy żywego ducha tu nie uświadczę.
Gdybym wiedziała, że ty o 4:38 aktywna, to bym sobie nie poszła tak od razu.

W sensie, że po pińcetplus mam wracać...?
E tam, jeszcze ciut mało tego wychodzi, nawet się człek solidnie nie napije za zdrowie słodkich maleństw
Choć jeden Anglik z mojego ulubionego forum wychwala Polskę, że za swoją pensyjkę (w GBP) może znacznie więcej kupić tych bułeczek z masełkiem.

Nieźle mnie zna - metoda na marudzenie to bodajże najlepsza metoda na mnie, dla świętego spokoju zgadzam się na wszystko.
No, prawie

Kurcze wcześnie teraz te dzieci zaczynają
Ja to chyba dopiero w liceum (no, albo pod sam koniec podstawówki) zaczęłam w taki sposób wykorzystywać przerwy

Ojej.
Kto to kiedyś powiedział, że muzyka łagodzi obyczaje...?
Gdyby nie muzyka, ta pani pewnie by strzelała do uczniów z tego kałasza zamiast nim straszyć

A w przypadku własnego odbicia w lustrze też...?

A bo ja wiem, czy miało miejsce
Też o tym słyszałam, więc równie dobrze może to być tzw miejska legenda
Ale jedno trzeba przyznać: se non è vero, è ben trovato (ech, ile razy ja już tu podawałam polskie tłumaczenie - nawet jeśli to nie jest prawda, dobrze to wymyślono).
Więc jeśli nawet miejska legenda, to Nobel dla autora, genialnie trafione

***

W związku ze wspomnianymi wyżej obyczajami farmerów, którzy w nocy nie wykazują aktywności, wdałam się ostatnio w fascynującą bitwę polityczną na jednym takim forum, gdzie za politykę nie banują (są takie miejsca na necie, serio), a do tego o każdej porze dnia i nocy można spotkać kogoś, komu trzeba dokopać albo z kim można dokopać komuś innemu.
Więc kulturalnie i uprzejmie wyszydzam żałosne poglądy inteligentnych inaczej zwolenników innych opcji politycznych (lokalnych, regionalnych i globalnych oczywiście).
Mówię wam, mniam

 

Z własnym odbiciem w lustrze to jest trudna sprawa. Trochę ciężko spotkać oryginał
Ale jak już się uda, to a ja jaj

 

A tak serio to wiem, o co ci chodzi z tymi fociami przełożonych
Pewnie w twojej firmie te focie na stronkę korporacyjną (w zakładce About Us czyli O nas) też robione są przez specjalistów od takich zdjątek. Życzenia ofiar są niewątpliwie uwzględniane (zwłaszcza w przypadku tzw wierchuszki uwiecznianej na ogół za biurkiem i z grubaśnymi księgami czy innymi stosownymi rekwizytami w tle), ale twarzyczki są intensywnie photoshopowane tak, żeby się spodobały potencjalnym klientom.
Trudno to teraz sprawdzić, ale podejrzewam, że focie na About Us z początków netu były robione w innych klimatach

***

No to DART przegonił asteroidę.
Dobra wiadomość na przyszłość - wygląda na to, że żadna zewnętrzna siła nie zniszczy nam planety, sami ją sobie zniszczymy (i o to chodzi, człowiek ma być pierwszy i najlepszy we wszystkim, za co się weźmie, czyż nie...?).

***

Wiadomość średnio dobra (choć jak wiadomo nie dotyczy Wyspy Wiecznej Szczęśliwości): BA.5 w odwrocie.
Hurra.
No, prawie hurra - w odwrocie, ponieważ został już wygryziony przez BQ.1.1.
W kolejce czeka XBB, który ma spore szanse na wyjście na prowadzenie.
Ale to wszystko nieistotne na terytorium wspomnianej Wyspy, gdzie wszystkie wirusy udało się wytłuc/przepędzić nowatorską metodą w postaci oficjalnego (i triumfalnego) obwieszczenia władz politycznych/administracyjnych. Jeden warunek, należało to obwieszczenie powtarzać jak najgłośniej i jak najczęściej.
Moim zdaniem metoda zasługuje na opatentowanie

***

Czy ja już pisałam o przedszkolu juniora...?
Junior uczęszcza mianowicie do zdalnego przedszkola (trzy godziny dziennie), dzięki czemu jego autorytet w stadzie jeszcze się umocnił.
Ciekawy pomysł: wierszyk (no, na początek czterowierszyk).
Np o drzewku i piesku.
A studenci (students to są także uczniowie, nawet na poziomie przedszkolnym) - więc studenci mają na bieżąco rysować to, o czym jest wierszyk.
Junior jest zadowolony z własnych postępów

 

Problemem naszej planety jest to, że każdy chce komuś dokopać, więc jest jak jest

 

A to jest niestety prawda.
Ale jednak nie zrezygnuję z mojego prywatnego, indywidualnego dokopywania tym zwolennikom nielubianych przeze mnie rozmaitości.
Na swoją obronę (poza owym indywidualnym charakterem kopniaczków) mogę tylko zwrócić uwagę, że dokopuję na niewielką skalę w szeroko pojętych celach edukacyjnych.

Dokopywanie globalne (oraz regionalne, ba - wręcz lokalne) jest motywowane dwojako:
1. kasa
2. władza
(dokładnie w tej kolejności, nie bądźmy naiwni*).
Ktoś powie, że jeszcze ideologia - nie wierzcie w to, ideologią to się pierze mózgi mięsku armatniemu, żeby chętniej ruszało do boju. A mięsko się nie liczy.

____
* przypadki psychiatryczne pomijając

 

Wszyscy dokopują dziś tylko kasy i władzy, bo co innego można?
Ideologia to próbowała być ponad czterdzieści lat temu, ale coś się jej nie udało

 

Nie, nie. To nie o to chodzi. Swojego managera poznałem osobiście w drugim dniu pracy, jak przyszedłem do biura po wyprawkę - laptopa, plecak, słuchawki, przepustkę i cały mniej lub bardziej potrzebny majdan (w pierwszym miałem tylko szkolenia online BHP, ppoż, jakaś korpo-etyka i podobne pranie wstępne). Byłem pierwszym pracownikiem w nowym zespole. W ciągu następnych miesięcy zespół się dynamicznie rozrastał. W miarę rozrastania się zespołu został dla nas zatrudniony team leader. Osoba całkiem spoza firmy. A że akurat trwały najdłuższe dwa tygodnie w historii naszego pięknego kraju, to wszyscy pracowali zdalnie i jedyne co się widziało, to zdjęcia profilowe na Teamsach (początkowo były lekkie naciski na używanie kamerek, ale nie były za mocne i jakoś zwyczaj się nie przyjął). I tak się poukładało, że pierwszy raz swojego obecnego szefa spotkałem na żywo dopiero gdzieś po pół roku.

 

Ech no i znowu jedziemy po bandzie
Ideologii jest nadal pełno wszędzie (ze względów bezpieczeństwa na potrzeby tego dziwnego miejsca traktuję ten termin wyjątkowo szeroko) - koleś, który pakuje spory samolot w spory biurowiec, jest ofiarą takiego właśnie prania mózgu. To samo spora gromadka innych oszołomów. To samo mięsko armatnie wierzące aż do ostatniego tchu, że walczy z czymś znienawidzonym z niedalekiej przeszłości. I tak dalej, i tak dalej, choć tym razem nie na lokalnym podwórku.

***

No to obejrzę sobie Igę.
Z tą przerażającą wielką Chinką (Chinki na ogół są drobniutkie, tak mi się zawsze wydawało).
W dodatku Chinka krzyczy.
Uff.

 

Ja miałam na myśli lokalne podwórko. Resztę prania mózgu zostawiam światu. Raczej nikogo nie zbawię

 

A ja bardziej światowe.
Na lokalnym podwórku króluje hejt tak ociekający jadem, że na kilometr można wyczuć, kto go opłaca.
Więc zdecydowanie wolę szersze wody, zwłaszcza takie, gdzie wszyscy/większość zachowuje się w granicach przyzwoitości, a polski hejt nie dociera z racji trudności językowych albo jest szybko usuwany.

Kurcze no u nas owszem chłodnawo i raczej pochmurno, a widzę, że w San Diego ręczniki w robocie.
Nie jestem pewna, czy bardziej mi się podobają ręczniki, czy szerokie mopy płaskie z warszawskiej Legii... ale tego rudego błocka i tak ręcznikiem by się nie osuszyło.
Ruszyły panie... ale sobie pograły
Dobra, czekamy na zmianę pogody

 

Zuza walcz ze światem, za 15 lat Ci przejdzie będą inne priorytety

 

Coco na Chinkę raczej nie wygląda
Grunt, że Iga się nie dała , dwa sety i po meczu

 

A pewnie że będę walczyć
Nie z całym światem, ale z garstką tych tam inteligentnych inaczej na pewno
Za 15 lat na pewno znajdę czas na walkę, szybko piszę

Małgosiu.
Błagam.
Co ty oglądasz...?

 

No właśnie nie wiem, tzn, teraz oglądam to co trzeba, a przedtem na eurosporcie 2 był ten drugi mecz, jakaś powtórka, sama się dziwiłam
I po meczu

 

To pewnie był Roland Garros, tam Iga z Coco wygrała właśnie w dwóch setach
I po meczu, Iga wygrała nie tylko z Chinką (niezła ta Chinka swoją drogą), ale też z przeziębieniem (no, szkoda że nie w poprzednim meczu, ale wyraźnie łapie wiatr w żagle).
Aha, z Coco może zagra znowu nawet teraz w San Diego, jeśli obie do finału dotrą

To teraz końcówka października - początek listopada, Fort Worth w Teksasie, finał WTA.
Ważniejszy, bo San Diego to tylko taki sobie nowy turniej... no ale miło popatrzeć, jak Iga formę odzyskuje.

***

Ciut nie na temat - można się przestać bać małpiej ospy, wirus się wycofał.
Za wąski krąg potencjalnych ofiar sobie wyznaczył i czasowo też się średnio wstrzelił.
Tyle dobrego

 

Nie będziesz miała czasu, wtedy będziesz "oceniającą" związki swoich dzieci
Ciężko będą miały

 

Takie ocenianie związków na ogół nie prowadzi do niczego dobrego, dziecko i tak zrobi jak zechce
A może się jeszcze obrazić za wtrącanie się w jego sprawy prywatne.
Natomiast należy dziecko uczyć podejmowania odpowiedzialnych decyzji od najmłodszych lat
Na początek może to być wybór dotyczący koloru skarpetek, tak aby pasował do całości stroju, poprzez wybór szkoły czy zawodu, aż do tych poważniejszych.
Nie mówię, że nie można wyrazić swojej opinii, pozytywnej czy negatywnej, byle w miarę taktownie