zzizzie

Nie , nie serduszka. jednolity granat.
W 185 tyś mieście jest 14 osób zarażonych.W tym 5 dominikanów.
Mam nadzieję ,że te 9 jest hospitalizowanych i nie ganiają po mieście.

 

Ważną sprawę mam.

Sookie:

Domyślam się, że za pompą nie przepadasz, a rozmaite obchody z okazji oceniasz pod kątem tego, czy wynikają z nich jakieś konkrety (na ogół zapewne nie wynikają).

Ale dowiedziałam się właśnie, że moje miasteczko w Polsce Centralnej tak oto podziękowało tobie i twoim koleżankom i kolegom – za to, że jesteście, że pracujecie, pomagacie, ratujecie... no takie tam, sama wiesz.

Jasne, to jest tylko taki pusty gest… choć bo ja wiem, czy na pewno pusty, moim zdaniem sporo w nim autentycznej wdzięczności. W każdym razie spodobał mi się pomysł tego mostu podświetlonego na niebiesko w ramach podziękowania... więc się przyłączam wieszając poniższą focię:

​

Kochane dziewczyny i chłopaki – dziękuję, podziwiam… po prostu wielki szacun.

 

A ja sobie samotnie poklaskałam na balkonie. Piętro wyżej mieszka rezydentka (ginekologii, ale wczoraj widziałam jej zdjęcie w pełnym rynsztunku ochronnym, dla zgrywy raczej go nie ubrała ), to może chociaż ona słyszała

 

Przyłączam się do podziękowań i życzę wytrwałości i jak najmniejszej ilości zakażonych pacjentów
Dziś Dzień Zdrowia i Pracowników Służby Zdrowia

Swoich już wyściskałam wirtualnie, na razie się trzymają jako tako

 

A ja nie klaskałam niestety - spędziłam pół (mojej) nocy na pocieszaniu syna mojej zmarłej sąsiadki.
Kurcze czasem to okropnie nie lubię tego skype'a.
A dodatkowo zawsze jak trzeba kogoś pocieszać, to ten radosny obowiązek spada na mnie.
Opinia twardziela się mści... jasne, drugiego takiego twardziela jak ja to ze świecą szukać w całej galaktyce.
A ile mnie to nerwów kosztuje, to tylko ja wiem.
Pogrzeb był - no w każdym razie coś na kształt pogrzebu, kobita się nie kwalifikowała
Dziwny taki ten pogrzeb, zdjęcia obejrzałam - trzy osoby w maseczkach czyli rodzina, urzędnik od tych pogrzebów (też w maseczce)... i wszędzie kwiaty, kwiaty, kwiaty.
Rodzina specjalnie prosiła, żeby nikt nie przychodził, więc ludziska poprzysyłali co się dało, my też zresztą.

No zaintrygowałaś mnie.
Czy wiesz mniej więcej, skąd ten pomór wśród dominikanów...?
I jeszcze: masz pewność, że zawirusowani dominikanie nie ganiają po mieście...?

A co do granatu, to granat jest ogromnie elegancki moim zdaniem.
Trochę spaskudzili mu opinię przez te szkolne mundurki... ale ogólnie to piękny kolor, zazdroszczę maseczki

 

Dominikanie zorientowali sie ,że mają koronowirusa już ponad 2 tygodnie temu. Oni są w innej części miasta i raczej do tego małego sklepiku na moim osiedlu nie trafią. A skąd mają ?Pewnie na nartach we Włoszech byli

 

A, to wszystko jasne.
Pozostaje mieć nadzieję, że małe sklepiki dla nich za małe
A ciekawa jestem, czy dominikanin jeździ na nartach w sutannie...?

 

Zuzka raczej w sutannie nie jeździ. ... a może jeździ. Fajnie by to wyglądało.
Oni mają kościół studencki, ale raczej studentów wtedy już nie było.
Jak im stacja sanitarno epidemiologiczna zaleciła kwarantannę to dzień wcześniej pochowali brata-staruszka 86 letniego.
Czyżby to była ich sprawka?

 

Warszawscy dominikanie okropnie mi się kiedyś narazili, tzn w sumie jeden.
Ale ich szef mnie później przeprosił, więc nic już do nich nie mam.

Cóż, jeśli brat-staruszek miał 86, to wystarczy uznać, że "z przyczyn naturalnych" i już mamy o jeden przypadek zgonu mniej w statystykach (między innymi dlatego jakoś nie za bardzo ufam tym polskim - i nie tylko polskim - statystykom).
Ale jeśli to faktycznie była ich sprawka, to smutno bardzo.

 

Mnie jest dziś smutno, zbliżają się święta, a ja jakoś absolutnie nie czuję radości z tego powodu.
Mam dylemat, czy przywozić dwoje "podopiecznych" na śniadanie, czy pozwolić im spędzić samotnie ten czas, każde w swoim domu.
I zamiast 10 -12 osób będzie 4 albo 6.

 

Ech.
No w sumie szczególnych powodów do radości to faktycznie nie ma.
Jedyna pociecha, że to nie zawsze tak będzie... no i mniej się umordujesz szykując te święta.
Słaba pociecha, wiem.

Bo ja wiem, chyba podopiecznym będzie bardzo źle tak w samotności.
Samotne święta to wyższa szkoła jazdy, mało kto się z tym dobrze czuje.
Ale i tak dobrze, że to nie Boże Narodzenie, Wielkanoc jest jednak mniej rodzinna chyba.

My też mamy dylemat, chcielibyśmy się pozbyć personelu na święta, ale kto wie, w jakim stanie ten personel wróci.
A mnie się marzy samotność we dwoje... no, dwoje plus trzy sztuki

***
Jeśli ktoś w amoku kupił za dużo białej kiełbaski, to mam fajny pomysł na wykorzystanie tego towaru po świętach

 

Jeżeli możecie to nie pozbywajcie się personelu, to jednak niebezpieczne wg mnie.
Moi podopieczni nie wychodzą z domu już od co najmniej trzech tygodni, więc są "czyści", gorzej może być w drugą stronę.
Biała kiełbaska została już dzisiaj zakupiona, zostanie upieczona na swiąteczne śniadanko , ale na pewno coś zostanie na potem więc fajny pomysł się przyda

 

wywal personel i niech po wszystkim wróci-przecież dasz radę sama z wszystkim...No a jak gdzieś nieco mniej wypucowane będzie,to nie katastrofa przecież...

Ja mam lepiej,bo nigdy szczególnej radości,z okazji świąt wszelakich,nie czuję A do podopiecznych podjedź(w maseczce),smakołyki w progu daj,życzenia złóż i do domu wracaj...Ewentualnie szkolenie szybkie ze skype zrób,to sobie podczas tego śniadania pogadacie...Ja mam teściową o piętro wyżej ale nie chodzę,bo nie wiem,co mąż w taksówce przywozi..(Na razie zionę czosnkiem na dużą odległość ale w domu siedzę,ciepło jest,okna uchylone,to jakoś dajemy radę -a raczej mąż,bo on zapachu czosnku nie znosi )Wiem,ze na wirusa nie ma leku ale chyba trochę odporność wspomaga-w sensie czosnek.A że lubię,to 2 w 1

 

Z tym szkoleniem na skype toś mnie Gosia rozwaliła
jedno 85, drugie 88 i w zyciu kompa nie używali, ledwo z telefonu mieli szkolenie, i tak mojej ciotuni co jakiś czas się rozładuje telefon na amen i jest akcja, bo panienka przez pół dnia telefonu nie odbiera, jak muszę wsiąść w samochód i podjechać, to... lepiej nie słyszeć naszej rozmowy

 

Możemy się nie pozbywać personelu... ale kurcze ja naprawdę mam już dość tego towarzycha 24/7
Dzieci jakoś wytrzymuję, gorzej z dorosłymi

Z białą kiełbaską to jest tak, że oczywiście zrobiłam wielkie zakupy dla drugiej przyjaciółki mojej mamy, tej znad jeziorka.
Kiedy zaczynałam robić te zakupy, w marketach online brakowało połowy podstawowych towarów, a na przedświąteczne terminy dostaw trzeba było polować.
Ja jestem taki terier, jak złapię, to nie puszczę - więc wyłapałam stosowne terminy w trzech różnych marketach, które dostarczają zakupy w tamte okolice.
No i na wszelki wypadek te najważniejsze rzeczy upchałam do wszystkich trzech koszyków
Doszły
Niczego nie brakowało, ech

No więc nadmiar poszedł do zamrażarki, ale z tą białą kiełbaską kobita od razu zrobiła eksperyment, bo ją o to poprosiłam.
Podobno pyszne, trzy składniki: ciasto francuskie, biała kiełbaska (surowa) wyjęta z flaka i obsmażona, biały serek (taki jak na sernik, najlepszy z Piątnicy). Kiełbaskę miesza się z serkiem, zawija we francuskie ciasto i piecze paszteciki.

Przepis pochodzi z moich okolic, tutaj daje się sausage, czyli wbrew pozorom wcale nie taką kiełbasę, jak polska podwawelska czy zwyczajna (istnieje jeszcze zwyczajna...?), tylko przyprawione mięsko mielone, sprzedawane w takiej osłonce jak kiełbasa i pewnie stąd nazwa. Odmian tej sausage jest od metra, ale w tym konkretnym przepisie było coś zbliżonego do białej właśnie.
Aha, tak sobie myślę, że jeśli komuś zostanie biała pieczona, to też się powinna nadać.
Wiem, połączenie z białym serkiem może się wydawać dziwne... ale kto może, niech spróbuje, ufam tej mojej nowej testerce.

Wiesz, ale problemem jest właśnie ten powrót personelu.
Bo kto wie, z czym personel wróci, równie dobrze może z wirusem, ech.
Głównie gosposia, niania jest zdyscyplinowana i ma tylko siostrę, która już od miesiąca nosa z domu nie wystawia - a gosposia ma tej rodziny od metra i troszkę i równie dobrze może gdzieś coś złapać.

Szkolenie ze skype dla podopiecznych to świetny pomysł, jeśli podopieczni kumaci komputerowo i sprzęt mają.
Ale wydaje mi się, że dla starszych ludzi kontakt przez kompa to za mało będzie.

Przekaż mężowi serdeczne pozdrowienia i w ogóle wyrazy szacunku i sympatii ode mnie.
Też nie znoszę zapachu czosnku

 

Ale suszony/ granulowany czosnek używasz?
Ja trochę czosnku jako przyprawy używam, ale nie cierpię jak ktoś zionie czosnkiem, choć rozumiem.
Gosia, podobno zielona pietruszka zabija zapach czosnku - nie sprawdzałam.

A przepis wypróbuję, choć nie zetknęłam się z takim połączeniem.

 

No właśnie, trochę czosnku w postaci proszku albo takich kostek, jak to, co Knorr w Europie sprzedaje - jako przyprawa do różnych rzeczy, które muszą być z czosnkiem.
Smoczy chuch czosnkowy to koszmar

Ja wiem, że to połączenie brzmi dziwnie - ale przepis jest od bardzo rozsądnej blogerki, a testerka się zachwyciła.
Nie żeby od razu sto pasztecików robić - ale machnąć kilka na próbę to chyba warto.
Sama mam taki zamiar, ale moje testy się nie przydadzą, bo u mnie ten kiełbasiany farsz będzie jednak inny, nie pojadę teraz szukać "polskich" sklepów z "polską" białą kiełbasą.
Zresztą nigdy jeszcze nie byłam w takich sklepach, nie wiem nawet gdzie są i jakoś mnie tam nie ciągnie.

 

te kiełbaski różnią się tylko przyprawami no i pewnie zawartością tłuszczu, a tak mięsko to mięsko, trochę inaczej doprawione, więc dużej różnicy być nie powinno

 

No i ochoty na czosnek mi narobiłyście uwielbiam czosnek (jakkolwiek to brzmi) ale nienawidzę tego zapaszku po spożyciu..... i to jedyne co mnie powstrzymuje przed przejadaniem się za to zapach lekko doprawionego czosnkiem i smarzonego mięcha ....lubię .....dziwnie chyba jakoś mam
Jutro sobie zakupię bo sprawdziłam i nie mam ani ząbka

 

Dzień dobry, podejrzałam przepisy z krzaczków - rogaliki drożdżowe już przetestowałam - rewelacja. Chciałabym wypróbować przepis na slidersy i najmniej pracochłonny chlebek świata - nie wiem czy były zamieszczane - nie mogę znaleźć. Jeżeli to nie byłby problem, to za podpowiedź przepisu byłabym wdzięczna Zdrowych, spokojnych świąt i dużo uśmiechu dla wszystkich. Agnieszka