zzizzie

ojej...dziękuję pięknie Właśnie złapałam muchołapkę po wejściu na farmę.

 

No i wyszło na to, że czarnowidztwo uprawiam
Daleko mi do tego, ale realistką jestem od zawsze i staram się przewidzieć trzy kroki naprzód.

Włosi i Hiszpanie też sobie u mnie nagrabili, a jakże, ale to niewiele zmienia.
Gosia ma rację, co ma być to będzie, a humor sobie trzeba poprawiać

 

Ostatnio tłumaczyłam znajomej na "twarzowym",że zwykła maska chirurgiczna ma ochraniać nie osobę ,która ją nosi a osobę,która ma kontakt z nosicielem. W tym wypadku nosicielem maski. Żeby chronić się przed wirusami zakładamy maskę z filtrem węglowym.Maskę szczelnie przylegajacą do twarzy. Jeśli odstaje choćby na pół milimetra to maskę można zdjąć. Ochrona będzie taka sama

 

Nie żeby zaraz czarnowidztwo... ale ja bym cię nazwała nie tyle "realistką", co raczej ponurą fatalistką.
Bo to realistyczne podejście też ma różne odmiany - ja też zdecydowanie realistka, ale na podstawie posiadanej wiedzy uważam, że nie ma co popadać w skrajną rozpacz.
Swoją drogą dużo trudniejsze dla wielu ludzi może okazać się przetrwanie bez dopływu gotówki na życie.

Nagrabienie przez Włochów czy Hiszpanów niewiele zmienia?
Hmm, no polemizowałabym.

Sookie, ja cię po prostu kocham.
Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że profesjonalista potwierdził moją opinię o tych maskach chirurgicznych.
Bo już się zaczynałam czuć nieswojo, może ja niesłusznie się nabijam z wolontariuszy, a oni ludzkość przed zagładą ratują

A co do najlepszej nawet maski, która nie przylega szczelnie, to moim zdaniem taką maskę wręcz powinno się zdjąć - bo taki wirus, który wlezie pod tę maskę, to już naprawdę nie ma innego wyjścia, musi z kolejnym oddechem przedostać się do płucek nosiciela maski.

A propos nosicieli, tym razem wirusa - w Chinach (wiem, wiem, nie wierzymy Chińczykom) przebąkuje się o "cichych nosicielach".
Ludzie bezobjawowi, w sumie zdrowi... ale wirusa mają i skwapliwie przekazują komu się da.
Ponieważ COVID-19 z niewiadomych powodów jakoś tak szlachetnie oszczędza dzieci, ja bym patrzyła podejrzliwie na każdego małoletniego bywalca placu zabaw.

***

I na koniec wiadomość ponura: dzisiejszy (trzynasty) odcinek 15. sezonu SPN będzie ostatni - no, w każdym razie na dłuuugo.
Nakręcono tych odcinków osiemnaście, dwa pozostały do dorobienia... ale tych pięciu gotowych pokazać nie mogą, bo postprodukcja poszła na przymusowy bezterminowy urlop.
Więc ciekawa jestem bardzo, kiedy wreszcie poznamy zakończenie mojego ukochanego serialu.

***

Znacie bajgle...?
Ja tego w PL nigdy nie jadłam (ani nie robiłam), dopiero teraz spróbowałam - mniam
U dorotus jest przepis dość podobny do mojego... w każdym razie warto spróbować, jeśli macie mąkę chlebową

 

Te maseczki musieliby nosić wszyscy bez wyjątku by to mialo jakikolwiek sens- raz Ci chorzy nie "wydalaliby" wirusa dwa Ci zdrowi nie "macaliby" się nawet nieświadomie po buziaku, dodatkowo musiałyby być często zmieniane i utylizowane/odwirusowywane odpowiednio..... utopia
No i chwilowo to powinniśmy chronić służbę zdrowia czyli lekarzy pielęgniarki pracowników tej służby ale też policję itd plus pierwszy front - te nie doceniane panie w sklepie, pani które sprzątają...

 

Już trzeci raz czytałam podziękowania małej farmerki Oli. Bardzo mnie rozbrajają i wprawiają w dobry nastrój.

 

Chronić to każdy powinien siebie i swoich.
Ponura prawda, ale takie czasy mamy

Pytanko:
Ile lat ma mała farmerka Ola?

***

No to zdaniem WHO Ameryka ma szanse zostać kolejnym epicentrum.
Faktycznie, liczba potwierdzonych przypadków poszybowała w niebo.
Cóż, w sumie to było do przewidzenia.

 

12

 

Bardzo mi się podobało stwierdzenie że "babcie pachną słodkim ciastem" .Na prawdę dawno nikt mnie tak nie rozbroił.

 

Zauważyłam oczywiście akcję wzbogacania zasobów, ale była mowa o "małej dziewczynce", dlatego spytałam o wiek.
No ale może dwunastolatka liczy się jeszcze jako mała dziewczynka, pewnie się nie znam po prostu.

A co do aromatu wydzielanego przez babcie, to mnie ten fragment nie tyle rozbroił, co raczej zdumiał.
Skąd ona wzięła takie babcie?!

W akcji nie brałam udziału - od bardzo dawna reaguję tylko na konkrety.
Taki ze mnie zimny drań, wezwania typu "dajcie cokolwiek" już mnie nie ruszają.

 

Ola pisze jeszcze trochę nieporadnie po polsku , uczy się .
Mała na tylko mamę , która jest lekarką , a wiecie co się teraz dzieje .
Jej tata z dziadkami zginał w wypadku samochodowym jak Ola była niemowlakiem .
A babcia pachnąca ciastem , może sąsiadka , Gosia , która opiekuje się małą .
Nie ma babci , dziadka , nikogo , tylko zapracowaną mamę .

 

Za to Babcia z farmy,do której można pisać,to zapewne ty Ja tym razem się nie udzielałam na GT i jakoś mi umknęło,że akcje robicie..

 

Też nie miałam ani babci, ani dziadka.
Tak mnie tylko zdziwiło to skojarzenie z zapachem ciasta - jak sprzed półwiecza.
Ale co ja tam wiem

 

Moim zdaniem to nie chodzi o typowy zapach babci.
Ja jak przyjeżdżałam do babci w domu zawsze unosił się zapach ciasta, które piekła na nasz przyjazd.To że zawsze było słodkie to chyba nie muszę dodawać.
Mnie jak ktoś się zapyta o babcię,to w pierwszym rzędzie jest ten zapach i ciasto na stole.
A czemu Zuza z przed półwiecza są jeszcze babcie które pieką ciasto, po troszku sama tak robisz jak wnuczęta mają być u ciebie.
Też możesz im się tak kojarzyć.

 

No ja i pisze mi babciu . Ja kocham wszystkie dzieci za to , że są szczere , bezpośrednie .

Nie miałaś babci , to nic dziwnego , że nie wiesz .

 

ale ci się udało Olga

 

Dla mnie ten post (naprawdę uroczy) jest wypełniony taką tęsknotą .Po prostu mała czuje się trochę samotna .

 

No widzisz - ty miałaś babcię, jeździłaś do niej i tam pachniało ciastem.
Wszystko pasuje.
Mnie zdziwiło takie skojarzenie u dwunastolatki... a teraz dziwi mnie jeszcze bardziej, jak się dowiedziałam, że dziecko praktycznie nie miało babci.
Aha, no i jeszcze wiekowo ty bardziej pasujesz do takich skojarzeń.
Ale to pewnie z literatury wzięte, podejrzewam, że w co drugiej książce dla dzieci w tym wieku jest babcia pachnąca ciastem... bo te książki potrafią się zasiedzieć nawet i kilkadziesiąt lat.

No to dopisuję o tym zapachu ciasta - moje przyszywane wnuczęta na pewno nie będą miały takich skojarzeń.
Kuchnia ma uczciwy wyciąg, nie trzeba siedzieć przy piecu węglowym, ciasteczka pieką się osiem minut, a ja często biorę prysznic i nie podejmuję gości w tym samym stroju, w którym gotuję.
Nie nadaję się na babcię po prostu
I mam szczerą nadzieję, że nie dożyję własnych wnucząt

Ja za dziećmi nie przepadam, toleruję wybrane egzemplarze
Korespondencji z dwunastolatką bym nie wytrzymała - poniżej 15 lat to byłaby gehenna.
Za to takie starsze dzieci to sam smak, mądre bywają bardzo.
No ale taka już jestem.

Gdybym miała babcię, ta babcia zapewne nie pachniałaby ciastem - to by była wielkomiejska babcia, w dodatku zapewne nadal pracująca... i raczej mieszkałaby w tym samym miejscu, w którym ja spędziłam dzieciństwo, bo to był lokal właśnie po tej babci.

Możliwe.
Ale ja już się wyłączam z tej rozmowy, nie pasuję do tych ogólnych zachwytów w temacie.

 

Zuzka ale pomyśl. Za czas jakiś zostaniesz babcią. To z jakim zapachem chciałabyś się wnukom kojarzyć(pomijam perfumy) ciasta czy upieczonego kurzego cycka obtoczonego brązowym cukrem ?

 

Babcią to ja zostanę najwcześniej za jakieś 25 lat, mam nadzieję, że jeszcze później.
Oraz mam nadzieję, że tego nie dożyję - ja naprawdę nie przepadam za dziećmi i proszę mi tu kitu nie wciskać, że wnuczątka przesłodkie (puci puci) to się kochcia niemożebnie.
Wiem jaka jestem i wiem, że już taka zostanę.
Ale gdyby okrutny los się uparł znowu się na mnie zemścić i utrzymać mnie przy życiu przez te z górą ćwierć wieku, to jedno jest pewne: nie będę niczego piec na przybycie wnucząt.
Tutaj nie na tym polega babcia... no może nie tak ogólnie "tutaj", ale na pewno w moich okolicach.
Jedna z największych korzyści płynących z bycia żoną akurat tego konkretnego faceta

Hmm. Że nie wspomnę już o tym, że kurzy cyc w brązowym cukrze niewątpliwie wyjdzie z mody przez te ćwierć wieku