zzizzie

A wiesz, że może i sporo w tym racji.... angielski mi super wchodził przy graniu w setlersów miałyśmy z kumpelą tylko angielską wersję
Jeszcze kwestia jedna u dorosłych - dzieć jak coś powie nie tak to ma to w nosku i mówi dalej a u mnie np bariera bo powiem nie tak i....wstyd niby wiem, że nie ale i tak....
Z niemieckim też blokady miałam po kilku latach nie używania (tiaaa też dość płynnie mówiłam pisanie i gramatyka były mi obce- nauczyciel tym razem postawił na porozumienie się i wyszło w szybkim czasie bo tylko 2 lata w liceum)
Ale tu trafił się kolega na koniec studiów z niemiec który jakoś mnie mobilizował i jeśli poprawiał to w taki sposób, że nawet nie zauważałam - w sumie to wyciągał ten niemiecki ze mnie bo rozumiałam wszystko a odpowiadać po polsku chciałam udawał, że on nie rozumie ale znów - następne 20 lat i w pamięci pustka

 

No to czekamy... Na decyzję bociana i na GT

W kwestii nauki języków obcych: jest coraz więcej szkół językowych, które uczą dzieci angielskiego, tak jak uczą się go brytyjskie dzieci. Najpierw poznają dźwięki, razem z gestami, które mają ułatwić zapamiętanie. Dopiero potem idzie słynne literowanie, słówka- miny, które wymykają się z reguł dźwiękowych i cała reszta. Szkoda tylko, że w szkole pani, która zaliczyła kurs podstaw angielskiego i w związku z tym ma święte prawo nauczać dzieci obcego języka, często poprawia potem uczniów takich progresywnych szkół, bo jej zdaniem coś źle robią

 

Dziękuję
Staruszek zostanie pozdrowiony jak tylko tu dotrze - ale jak ty jesteś staruszka, to on jest matuzalem z długą siwą brodą
Wcale nie brzmisz jak staruszka... on zresztą w sumie też nie, zwłaszcza teraz jako młody tatuś, ech

A to fakt, starszym się robi wstyd, jak coś źle powiedzą, pewnie trochę stąd się bierze ta blokada.
Ale mam takiego znajomego, teraz bodajże pięćdziesięciolatka już - startował w firmie, ale to naprawdę urodzony handlowiec, więc szybko zwiał do biznesu.
Rany boskie jak on gadał po angielsku
Przepięknym drawlem, czyli z tym takim przeciąganiem samogłosek, ale niezupełnie kalifornijskim... szybko, idiomatycznie, skrótowo, na totalnym luzie.
No nic tylko się nisko pokłonić.
A jak się człowiek wsłuchał, to tam był błąd na błędzie w tej jego gadaninie, szkolne byki i ogólnie językowo na poziomie "Kali mówić".
I co z tego - wszyscy zagraniczni kontrahenci go rozumieli i uwielbiali, nikomu nie przeszkadzał ten gramatycznie kulawy język.
W sumie to chodzi o jedno: odważyć się otworzyć dziób... a później już samo pójdzie

Niemiecki ci zardzewiał...?
Wiesz, co bym zrobiła na twoim miejscu...?
Jest taka genialna (choć mocno już starszawa) książka My dzieci z dworca Zoo.
Rewelacyjny polski przekład pana Turczyna - naprawdę trudno by było wymyślić coś lepszego.
I jest do zamówienia z Niemiec za niewielką kasę oryginał.
Poczytałabym sobie Christiane F. w oryginale - świetny żywy język, choć oczywiście już nie tak aktualny (ale jednak) - z ewentualnym polskim wspomaganiem.
No, ja jestem wielką fanką tej konkretnej książki... ale można ten manewr zastosować z dowolną inną parą oryginał plus przekład (jeśli przekład dobry).
Niesamowicie to ożywia znajomość języka - bo ta znajomość istnieje, tylko z racji nieużywania została przesunięta gdzieś tam do rzadziej używanych magazynów wśród zwojów (tych mózgowych).
Podobno tak naprawdę niczego się nie zapomina (chyba że doszło do mechanicznego uszkodzenia albo starczej demencji i innych takich przyjemności) - trzeba odświeżać pamięć i tyle.

Decyzja bociana będzie za jakieś trzy-cztery godzinki - za chwilę dojedzie mój staruszek (czyli młody tatuś) i będzie się denerwował tutaj zamiast w domu.
Już sama nie wiem, co lepsze - drzemię sobie, nagle telefon o trzeciej w nocy.
Marco oczywiście.
I pytanie na wejściu: Śpisz...?
Cóż, już nie śpię

Nowych szkół językowych nie znam... ale fakt, jeśli nowe i niegłupie pomysły wykańcza później taka pani od angielskiego (czy innego), to aż ręce opadają.
Ale taka pani to ma wytyczne i program i co tam jeszcze - i się ich trzyma kurczowo, bo sama nie rozumie, że można inaczej.
No i błędne koło się robi.

***
Dobra, zdążę jeszcze wysłać jeden item, bo mam za niego dostać dwie śliwki
Reszta G&T będzie raczej po ryżym bocianie

 

Jakie śliwy ci potrzebne?

 

Żadne
Tak zwany trudny klient, prezentów nie przyjmuje

Chciałam jabłonkę, powiedział że to towar deficytowy i że może dać dwie śliwki...
... no to niech mu będzie, zgodziłam się przyjąć te dwie śliwki
Takie zwykłe ze sklepu

 

Która tam i ciebie godzina?wiadomo już coś?

 

taki klient to najlepszy klient

 

Zuza daj no znać czy coś wiadomo bo tu się tupie i czeka

 

Odejmij 9 h, u nas 19.50, u Zuzki 10:50
Pewnie konsylium jeszcze radzi....

 

Już przestało radzić.
Ale dopiero przed chwilką przestało.
Bocian klepnął jutro uff.
Jeszcze się chwilkę pocieszę i zaraz wracam

 

No to super O której idziesz pod nóż?

 

Jutro około szóstej rano (tutejszego czasu, w PL to będzie jakaś 15) tracę kontakt ze światem, czyli rosłe osiłki przebrane za pielęgniarzy wyrywają mi z moich słabych objęć lapka i telefon.

Około 10 (w PL - 19) powinno być po wszystkim, choć narkoza będzie ogólna, więc zanim przestanę lewitować, jeszcze parę godzin upłynie… ale tak w okolicach polskiej północy będę już pewnie dostatecznie interaktywna, żeby się zameldować na forum.
Ale ciąg dalszy G&T to już chyba raczej w sobotę, uprzedzam

 

A czemu narkoza ogólna?

 

tr
Ty się GT nie nie przejmuj,bo to bzdet jest

No to jutro cały dzień kciuki trzymam Trzymajcie się-ty i maleństwa i do szybkiego spisania

 

Trzymaj się Zuza będę trzymała kciuki.

 

Ogólna to przede wszystkim mój wybór.
Po prostu tak wolę, a ponieważ nie ma przeciwwskazań, a maluchom to nawet nie zdąży zaszkodzić, to czemu nie.
Zresztą doktory też raczej tak wolą, to będzie trochę nietypowego szycia z wycinaniem starej blizny, po co im świadoma pacjentka.
No i jeszcze chcę wstać jak najszybciej, nie życzę sobie dalszego leżenia plackiem... no takie tam powody.
Poprzednio było ogólne i bardzo miło to wspominam... stara jestem, to i wygodnicka

 

No i słusznie , po co się stresować
Poproś tylko, żeby Marco dostał na uspokojenie, już teraz, bo do rana to go te emocje wykończą, chyba nie będzie nocował w szpitalu?

 

Daj Ty z tym GT spokój tu ważniejsze rzeczy się dzieją
Czyli od 15 kciuki trzymamy i tak wszystko dobrze będzie ale potrzymać warto
Ja pewnie jak zwykle po nocy siedzieć będę bo wolne w sobotę to jak dasz radę - odmelduj się
Pod ogólną Cię pakują? tego nie miałam - ale ponoć za szybko głowy się nie podnosi/rusza bo efekty kiepskie.... to może Ty jednak odpocznij dłużej po całej akcji? Jakoś wytrzymamy ........ no zawsze Marco może farmè założyć w sumie - zlot organizować ma to wypadałoby poznać farmerskie życie sówkę skrobnie i tyle pisany zrozumiem

 

A będzie, będzie... nocował w szpitalu.
Biedny Marco.

Mnie więcej się dowiedziałam, dlaczego on w takim skrajnym stresie - ryży bocian go nastraszył.
Nie wiem, po co, ale najchętniej bym coś ukręciła temu bocianowi.
Marco i tak już ma serce po generalnym remoncie, nie należy go straszyć.
Więc niech już sobie tu u mnie posiedzi (ma tapczanik, może leżeć), przynajmniej będzie widział, że nic się nie dzieje.
Na uspokojenie już dostał, niewiele to pomaga
Może na noc go jakoś lepiej zgłuszą, bo na razie strasznie nim telepie ta histeria, ech.

 

No i po [co] ryży komplikuje sytuację - tylko dodatkowego pacjenta zyskał....w sumie z jego strony może o to chodziło...
Dzisiaj Marco nie goń - obojgu Wam raźniej będzie. I pozdrów go

Słówko podmieniłam na inne, bo ta choroba na forum jest niemile widziana.
MOD_Zła