zzizzie

Temat na forum 'Archiwum - pozostałe działy' rozpoczęty przez użytkownika zzizzie, 27 października 2018.

Drogi Forumowiczu,

jeśli chcesz brać aktywny udział w rozmowach lub otworzyć własny wątek na tym forum, to musisz przejść na nie z Twojego konta w grze. Jeśli go jeszcze nie masz, to musisz najpierw je założyć. Bardzo cieszymy na Twoje następne odwiedziny na naszym forum. „Przejdź do gry“
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.
  1. gosiagosia60

    gosiagosia60 Chodząca legenda forum

    Widzę,że nie jestem sama-w sensie egoistyczna mamusia-też to samo miałam i mam :p Inna sprawa,że chyba te dzieciaczki czują takie nastawienie,bo oprócz moich własnych i teraz wnuczki,to raczej takie małe na mój widok ryczą xD Jakoś nigdy "ćwierkać"nie umiałam i nie umiem...:(
    Trochę szybko cie zapuszkowali ale może to i dobrze-dla was trojga.Inna sprawa,że mi się 2 tygodnie dłużyły w nieskończoność i gdyby nie nie to,że dziewczyny fajne były,to bym chyba oszalała-.- A tak zostałam,w ramach konkursu,vice miss oddziału w obwodzie brzucha-116 8) No ale 30 kilo+ wygrać mi wtedy dało xD:cry:xD 83 kilo ważyłam :cry::cry::cry:
     
    olgs3, zzizzie oraz krasnoludek10 lubią to.
  2. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Maszyna nie ruszy ;)
    Tutaj nikt by się nie odważył złożyć wizyty niezapowiedzianej albo zapowiedzianej z parogodzinnym wyprzedzeniem.
    Nawet najbliższa rodzina, której zresztą ja tutaj nie mam, a Marco ma tylko te dwie córki, bardzo dobrze znające etykietę.
    Poza rodziną jest kilka moich przyjaciółek z dawnych i nowszych czasów... najbliżsi współpracownicy chłopiny... no tego rodzaju ludzie.
    Więc puk puk ani kolejek nie będzie, wszystko według harmonogramu. I Bogu dzięki zresztą, brr.

    Nie zamierzam też padać na pysk, no ale to już efekt umowy ze sprawcą tego nieszczęścia - zagwarantował, że mój prywatny pysk będzie bezpieczny i ja mu wierzę, sprawdziłam to przy juniorze. Gdyby nie takie gwarancje, to -
    Wygodna jestem...? A kto by nie był (zwłaszcza w moim wieku), jeśli tak się składa, że akurat może ;)

    Aha, a tych tygodni to będzie raczej 6-7, na pewno nie 9 - pozbawią mnie tej mojej walizki najpóźniej na miesiąc przed wyliczonym (przez nich) oficjalnym terminem. No, chyba że coś się zacznie dziać wcześniej, to wtedy wcześniej.

    ***

    Korpo to jest bardzo zabawne miejsce, dopóki człowiek potrafi na to spojrzeć tak z boku (i porechotać cichutko z wizji, misji i proaktywnych funkcjonalności). Niebezpiecznie robi się dopiero wtedy, kiedy odmóżdżanie (jakże potrzebne w takich organizacjach) zakończy się sukcesem.
    No ale tobie to nie grozi, za dobrze potrafisz myśleć samodzielnie ;)


    Egoistyczna mamusia to jest dla mnie jedyna możliwa forma przetrwania ;)
    Mamusia ma być kochająca, serdeczna itd... ale musi mieć też choć kawałek wolności i własnego życia (i to nie kawałek typu "dziecko śpi, to ja szybko zrobię pranie, obiad i prasowanie koszul"). Zresztą mnie to zawsze bardziej chodziło o taką odrębność psychiczną, nie tylko organizacyjną.

    Ja w ogóle nie ćwierkam i do wózków z takimi zupełnie małymi nie zaglądam, bo nie przepadam - a starsze, takie do pogadania na serio, masowo mnie uwielbiają (bez szczególnej wzajemności zresztą).

    Zapuszkowali mnie z bardzo wielu powodów, po części zupełnie bez związku z moim faktycznym stanem - po prostu nikt nie chce ryzykować, bo to nieopłacalne (również finansowo, realistka jestem). No a poza tym to są bliźniaki, z takim ładunkiem trzeba ostrożniej.
    Za to towarzystwa nie mam tu w ogóle (skądinąd Bogu dzięki), sama jestem, na badania mnie wożą, nie ma jak się skumplować z ewentualnymi towarzyszkami niedoli.
    Mam net ;)

    A nawet nie wiem, ile ja mam tego obwodu, coś tam mierzyli, to spytam przy okazji. Ale na razie przybyło mi moje standardowe 12 kilo, czyli jak zwykle za mało... tym razem już mnie nawet za to nie opieprzają, przywykli.
    I oczywiście wiadomo, jak się to skończy - Alexander Jacob i Madison Sue będą zdrowi i sprawni, a za to nie będą otłuszczeni jak ten ludzik Michelina. Tak samo było z juniorem, który nadal jest chudzinką w nieustannie opadających jeansach, za to fizycznie jest naprawdę bardzo sprawny jak na te swoje niecałe dwa lata. W tym kraju dotkniętym epidemią otyłości im chudszy maluch, tym lepiej.
     
  3. grakula16

    grakula16 Chodząca legenda forum

    Całe szczęście, że jest net, inaczej byłabyś odcięta od świata, zdana na towarzystwo strażniczek:)
    A tak przynajmniej wiadomo, że jesteś cała i zdrowa.

    Co do wizyt zapowiedzianych czy niezapowiedzianych, to się zmieniło i w PL.
    Kiedyś nie było telefonów ani komórek, umówienie się bywało kłopotliwe, to i trafiały się niezapowiedziane wizyty.
    Lata temu mieszkałam w takim miejscy, że znajomi idąc do miasta lub z powrotem przechodzili obok naszego domu i automatem wszyscy zaglądali po drodze. Czasem się zdarzało, że człowiek nie nadążał z parzeniem herbaty czy kawy.
    Wspominam te czasy z sentymentem.
    Coś się działo.
    Teraz faktycznie bez wcześniejszego telefonu nikt nie zagląda, choćby dlatego, że mógłby klamkę pocałować, a do mnie jest kawałeczek drogi.

    Dołączam do klubu egoistycznych mamuś - nigdy nie umiałam "ćwierkać", nawet do własnego dziecięcia i uważam,że dla psychicznego zdrowia dobrze jest mieć kawalątek prywatnego terytorium8)
     
  4. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Strażniczki są miłe ;)
    Ja w ogóle jestem wielką fanką pielęgniarek, z doktorami to różnie bywa, ale pielęgniarki cenię i lubię bardzo.

    Taki dom otwarty to prowadził w czasach mojego dzieciństwa mój Przeszanowny Tatuś (oby żył wiecznie). Jak to wytrzymywała moja mama, to Bóg jeden wiedzieć raczy. W każdym razie często się zdarzało, że nagle pojawiał się jakiś niezapowiedziany gość - w porze obiadu najczęściej albo w porze ewentualnej wieczornej konsumpcji napojów alkoholowych, które rzekomo wzmagają kreatywność tych prawdziwie twórczych twórców.

    Bo ja wiem, jak wspominam tamte czasy... chyba ani z sentymentem, ani z odrazą - taka codzienność.
    No zresztą przez pewien czas telefony przecież nie działały, więc goście mieli wymówkę.
    Ratowało nas (mnie i mamę) tylko to, że nie każdy gość (zwłaszcza taki w stanie mocno wskazującym) dawał radę się wdrapać na to nasze czwarte piętro bez windy w przedwojennym budownictwie.
    Skądinąd pamiętam, że pewnego ranka mama udając się do pracy odkryła jednego takiego literata pogrążonego w głębokim śnie na półpiętrze między drugim a trzecim. No robił co mógł biedny, ale nie wyszło.
     
  5. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Obśmiałam się z literata :)
    Pobudkę w środku nocy zaliczyłam (tak to jest jak za szybko padnę wieczorem) - dobrze, że jest co poczytać bo chyba mi się wyspało .....
    Z tymi wizytami to też kwestia gustu jest - jeden się obrazi, że nie "wpadasz na kawę" drugi ceni święty...i tak dalej. Ja chyba z tych drugich jestem :) Wizyty wolę raczej zapowiedziane ...no może w tym szpitalu jak byłam to mi się nieco dłużyło i nudziło (niestety ktoś mądry mnie na przedporodowym położył na ostatnie chyba 2 tygodnie to "koleżanki z celi" jak w kalejdoskopie się zmieniały), tv na sali nie było za to kilka metrów dalej porodówka ...brrrrr
    Ubaw tylko był z tatusiów ....panikowali bardziej od "ciężarówek" które ze stoickim spokojem im tłumaczyły, że nic się nie dzieje, tak ma być ;) ...no nie wszystkie- panikary też się trafiały ale jakoś nie za dużo

    Rację masz Zuza, że mi te korpogadki to do głowy nie wchodzą ale z racji odrobiny rozsądku czasem patrzeć nie mogę jak niektórzy są pozbawieni rozumu..... zidiocieli "na starość" (ciachną?) i jeszcze chyba myślą, że nikt tych idiotyzmów nie widzi - to ten moment kiedy mnie trafia. Można w końcu w korpo pracować i nawet to lubić ale z myślenia i rozsądku nikt nie zwolnił....
    Zawsze ceniłam sobie szefów, którzy potrafili otwarcie powiedzieć, że widzą, wiedzą, ale pracujemy tu i tu, takie są wytyczne i tak musimy robić - i git. Gorzej jak zamiast przyznać idiotyzm sytuacji dorabiają nową ideologię zupełnie sprzeczną z tą sprzed trzech dni (bo się wizja komuś tam wyżej pozmieniała) - takich jest więcej niż tych "normalnych"
     
  6. Kasialka

    Kasialka Generał forum


    Każda matka, dla własnego zdrowia psychicznego, powinna być trochę egoistką ;)
    Z moich obserwacji na temat ćwierkania do dzieci - to jednak najczęściej kobiety w wieku babcinym mają tę przypadłość, plus dodatkowo odznaki zaglądacza do wózków i besserwissera (wiedzącego lepiej) w kwestii ubioru dziecięcia ;) Ostatnio słyszałam, jak pewna starsza pani z trzeciego piętra krzyczała do matki chłopca ok. 2-letniego, że mu zimno w główkę i powinna założyć mu natychmiast czapkę. Fakt - zimno trochę było, ale w końcu to decyzja matki - może hartuje młodego i zamiast wieszczonej choroby, będzie zdrowy :)


    Zuza, 12 kg przy bliźniakach - to Ty w obwodzie i wagowo masz pewnie tyle, co szczupła tambylczyni xDxD
     
  7. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Brr, porodówka to powinna być wyciszona, wygłuszona czy co tam jeszcze, jak bunkier ;)
    (A propos bunkra - w czwartek 10 października startuje 15. sezon, ten ostatni :cry:)

    Zarówno te ciemne, jak i te jasne strony wieloosobowych sal (oraz korytarzy) szpitalnych mnie ominęły i w sumie się z tego cieszę, może i razem raźniej, ale ja zawsze byłam skrajnie pojedyncza i raczej by mi przeszkadzała obecność innych.
    Cóż, w sumie wszystko zależy od tego, jaki poziom usług medycznych ma się w pakiecie ;)

    A szefostwo w korpo to ciekawy problem jest – ten średni szczebel bywa niestety bardzo średni także intelektualnie i rzadko kiedy myśli samodzielnie, tam wyżej jest znacznie lepiej, ale mało kto ma kontakt z wierchuszką. Ja miałam w sumie szczęście, moja działka była tak obok całości i podlegała bezpośrednio górze.
    Choć z drugiej strony wiadomo, jak się to skończyło, ech xD

    No właśnie – postrzeganie macierzyństwa jako (obowiązkowego) pasma udręk i poświęceń w stylu "Matka Polka" to jakieś poważne nieporozumienie. Podobnie zresztą jak dobre stare "w bólach rodzić będziesz" (hmm, źródło szacowne, przyznaję), czyli po przeróbce na prosty język: "jak się nie nacierpisz, to nie pokochasz".

    Ja zawsze uważałam, że jestem co najmniej równie ważna, a od mojego zdrowia psychicznego (w sensie psychicznej odrębności), luzu, zadowolenia zależy w sumie spory kawał przyszłych losów malucha.
    Ale w PL bał się człowiek do takich poglądów przyznawać ;)

    A babcie, hmm… w sumie to na tym forum nie powinno się o babciach pisać 8) xD
    Nigdy nie miałam babci… moje dzieci też nie będą miały babci... ja sama robię (teoretycznie) za babcię dla wnucząt mojego chłopiny, ale do prawdziwej babci mi daleko (nie z racji wieku, no w każdym razie nie tylko).
    Więc ćwierkać nie zamierzam, tym bardziej, że naprawdę nie wszędzie jest to dobrze widziane.

    Odzieżowe besserwisserstwo (wiedzenie lepiej) w wykonaniu babć (także zupełnie obcych starszych pań) to jest chyba taka polska osiedlowa specjalność, też to widywałam (i w kieszeni natychmiast otwierał mi się sporych rozmiarów kozik, choć to nie mnie akurat pouczano). Wygląda na to, że zdaniem standardowej kochającej babci wszystkie maluchy należy powoli acz skutecznie gotować na parze (jak pampuchy mniej więcej), aż im skóra zacznie złazić – dlaczego tylko jeden sweterek, przecież muszą być trzy… i czapeczka koniecznie, a jak temperatura spadnie poniżej +20, to dwie czapeczki. Straszne to.

    Tutaj zaczepianie cudzych dzieci natychmiast budzi podejrzenia, więc mało kto się odważa (i Bogu dzięki). No, czasem w kolejce do kasy w markecie junior sobie pogada z jakąś starszą panią, ale to jest inna sytuacja. Za to uwagi co do niestosownego ubioru napotkanego dziecka zgłasza się policji (biedna policja) - wiele razy słyszałam o takich sytuacjach. W sumie jest to rozsądne, po co komu uliczne awantury, przyjedzie patrol i oceni, czy maluchowi rzeczywiście dzieje się krzywda.

    Co do standardowych rozmiarów tutejszej damskiej części populacji, to w moich okolicach te średnie są mocno zaniżone przez bliskość Hollywood. Na oko co najmniej 75% bardzo młodych dziewczyn pracujących w handlu, cateringu czyli knajpach, rozmaitych usługach - to są aktorki in spe (czyli marzące o karierze w przemyśle filmowym). Biegają te dziewuszki na castingi, bardzo dbają o siebie (są szczuplutkie, zgrabne i tak dość sztampowo śliczne) - ale jednocześnie oczywiście pracują na swoje utrzymanie.

    Tak na marginesie: to jest jedna z rzeczy, które najbardziej tutaj cenię - wszystkie dzieci są nauczone pracy, te najbogatsze czasem w ramach wolontariatu, ale te ze średnio zamożnych albo uboższych rodzin zarabiają na siebie jak mogą, traktują pracę bardzo poważnie i żadnemu nie przyszłoby do głowy żerować na rodzicach. Gordona wozi do psiego parku już drugi szesnastolatek, pierwszy wyprowadzacz wyjechał na studia.

    A co do gabarytów pozostałych mieszkańców, to wiadomo - ludzie Walmartu są wszędzie. Ale ciekawa rzecz - im bogatsza okolica, tym ich mniej. Tyją bez ograniczeń głównie ci, którzy ciągle się martwią, czy im wystarczy kasy na jedzenie. No i oczywiście młode żony, po pierwszym-drugim dziecku… bo już nie trzeba się starać.
    Ja jestem w takim wieku, że zatuczenie mi nie grozi ;)
     
  8. grakula16

    grakula16 Chodząca legenda forum

    Nigdy nie miałam do czynienia z korpo, to się nie wypowiadam, wszędzie są mądrzejsi i głupsi ludzie, ale też tacy, którzy się potrafią podporządkować pewnym schematom, standardom, procedurom albo ich to uwiera tu i tam. Chyba trzeba mieć dużą odporność psychiczną do takiej roboty.

    O babciach nie napiszę 8):cry:

    Bardzo mi się podoba fakt, że dzieciaki pracują i traktują to poważnie...
    i tu mi się nasuwa następujące pytanie, jak jest zorganizowana szkoła?
    Parę dni temu rozmawiałam ze znajomymi, mają dziecko w 7 klasie.
    Ilość lekcji w tygodniu mnie powaliła - 38 godzin to prawie tyle co pełen etat, po szkole jeszcze są zajęcia dodatkowe, no i trzeba się pouczyć, napisać zadanie, czy co tam jeszcze. Dziecię jest ambitne, więc czesto jeszcze po 22 coś tam podczytuje.
    I jeszcze dowiedziałam się, że już w podstawówce obowiązuje 3Z - zakuć, zdać, zapomnieć.
    Owszem, podczas studiów były przedmioty, które nikomu do niczego nie były potrzebne, np. zaliczenie z suwaka logarytmicznego :pczy ekonomia polityczna i tam obowiązywało 3Z, ale w podstawówce?:oops:

    Znajomi mieszkają w Szwecji i ich córka też jest w 7 klasie, owszem, wraca do domu o 16 -tej, ale zadania ma zrobione i czas wolny.
     
  9. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    O korpo - podporządkowanie się tym schematom, standardom, procedurom to norma w każdej robocie, jeśli ktoś nie daje rady, to raczej nigdzie mu dobrze nie będzie. Ale w prawdziwej klasycznej korporacji chodzi głównie o wytresowanie pionków, takich na szachownicy, zupełnie bezwolnych - bo takimi łatwiej się steruje. Żeby ludzie nie czuli, że się ich odmóżdża, kładzie się nacisk na coś, co się wabi "integracja", czyli na rozwijanie poczucia wspólnoty (stadem - no dobra, nie baranów, żeby nikogo nie obrazić, tylko owiec - więc takim stadem łatwiej się kieruje, jeśli stado czuje się jednością). I tak dalej, i tak dalej, wiedza o korpo to już jest wielki dział kilku nauk.
    Co do odporności psychicznej, to oczywiście taka odporność pomaga - choć bo ja wiem, czy na pewno pomaga w pracy. Ogólnie w korpo to warto pracować powyżej średniego szczebla... przy czym standardowa ścieżka kariery to mit, trudno jest nawet przejść z poziomu najniższego na taki niższy średni, a powyżej średniego i tak już nikt się z samego dołu nie wdrapie. Jak komuś bardzo zależy na kasie, przetrwa... ale musi się nauczyć podstawowych kroków tego konkretnego kadryla.

    ***

    O szkole - z całym szacunkiem, dla mnie cała polska szkoła (od zera do końca liceum, pomijam szkolnictwo zawodowe, bo niewiele o nim wiem) opiera się na owym 3Z. Jest w tym niewątpliwie nieco winy nauczycieli, choć ja się w sumie nie dziwię ludziom, którzy tak machinalnie odbębniają robotę... z drugiej strony, jeśli im nie pasuje, to droga wolna przecież. Ale oczywiście nie tylko nauczyciele są winni, winien jest - niestety - system. System oparty na ach jakże światłych wzorcach pochodzących bodajże z okresu Oświecenia. Edukacja to najbardziej skostniały i oporny na próby zmian element państwa.

    O polskiej podstawówce wiem niewiele, ale w tym, co napisałaś, jedno mnie zastanowiło: "po szkole jeszcze są zajęcia dodatkowe". Przepraszam bardzo - a po co? Kocham rodziców z przerostami ambicji i ogromnie współczuję tym dzieciakom od małego wpisanym w krateczki rozkładu zajęć. Bo co, bo tak trzeba? Bo to jest start do udanej kariery (w korpo)? No chwila, w ten sposób hoduje się jakieś nieszczęsne spracowane cyborgi, a nie ludzi wolnych, twórczych i ciekawych świata.

    O tutejszej szkole - będę musiała wypytać wnuczęta, jak to tam u nich jest. Ogólnie to istnieją jakieś tam zasady, ale każdy school district (czyli okręg szkolny, naprawdę nie to samo co kuratorium) sam tworzy program i harmonogramy nauczania.
    W tej chwili odchodzi się już zdecydowanie od prac domowych w podstawówce, ponieważ stwierdzono, że stanowią one tylko przedłużenie rygoru, a tak naprawdę nie pomagają ani w rozwoju, ani nawet w poszerzaniu/pogłębianiu/utrwalaniu wiedzy. Zapewne wkrótce pozostaną już tylko projekty artystyczne i może też semestralne, ambitne, wymagające czegoś więcej, niż ta wiedza 3Z. No i podział na przedmioty praktycznie nie istnieje, dopiero na wyższych etapach się to pojawia, a i to w wersji z mocno zatartymi granicami, co zapewnia takie szersze spojrzenie na wiedzę. A dzień szkolny trwa średnio (statystyki resortowe) 6.7 godzin, więc nie jest taki znowu krótki. Tyle, że na tych niższych poziomach w tym dniu mieści się naprawdę sporo zabawy czy nauki przez zabawę.

    ***

    O pracy zarobkowej dzieciaków (tych młodszych i tych starszych, studenci to dla mnie też dzieciaki, no trochę podrośnięte): z tego co wiem, żadnego dziecka nie trzeba tu do tego przymuszać, własne samodzielnie zarobione pieniądze to bardzo cenna rzecz i każdy dzieciak marzy o czymś takim. A dorośli pomagają, czyli chętnie "zatrudniają" takich pomocników płacąc za jakieś drobne prace wykonywane przez dzieciaka z sąsiedztwa - niech się uczy, że pracować warto. Nasz pierwszy wyprowadzacz Gordona za zarobioną kasę kupił sobie lepszy samochód przed przeprowadzką na campus uniwersytecki - a tą jego poprzednią ruinką wozi teraz Gordona jego młodszy brat. Trawnik przed domem grabi i kosi nam (oraz paru sąsiadom) taki obrotny czternastolatek, który przyjeżdża do pracy na rowerze i chętnie dodatkowo sprząta garaże (u nas nie ma co sprzątać, ale zawsze zamawiamy to sprzątanie właśnie w uznaniu chęci dzieciaka do pracy). O instytucji babysitter czyli nastolatka/nastolatki, którzy pilnują drobiazgu sąsiadów, kiedy sąsiedzi idą np się bawić, to chyba wszyscy słyszeli. Ale dzieciaki sprzątają też małe sklepiki czy parkingi, przynoszą zakupy... roznoszenie gazet trochę chyba słabnie, bo wiele ludzi przesiadło się na wersje online... ale do nas gazety przywozi na rowerze dziewuszka pracująca na zmianę z bratem (bo Marco lubi też gazety papierowe, choć za bardzo ich raczej nie używa). Te trochę starsze dzieci z konkretnymi zainteresowaniami "terminują" w jakichś usługach, warsztatach itp, czyli nie tylko tam sprzątają, ale też mogą spróbować swoich sił przy lżejszych i bezpiecznych pracach (albo po prostu pogapić się na robotę fachowców). W sumie tylko prace związane z bezpośrednim dostępem do kasy (no i te wymagające przeszkolenia/licencji) są zarezerwowane dla starszych dzieci.
    Ponieważ ja zaczęłam zarabiać na własne potrzeby (niemieckie żurnale wtedy kupowałam namiętnie, opłaciło się - niemiecki znam) jako bodajże trzynastolatka (korepetycje dawałam, co może brzmi humorystycznie, ale rodzice moich uczniów byli zadowoleni), teraz jestem zdecydowaną zwolenniczką samodzielności finansowej każdego dzieciaka, który ogarnia już takie zamiatanie czy inne wyprowadzanie psa (Gordon musi jeździć ze względu na kręgosłup, ale Gordon jest jeden, na ogół dzieci biegają z psami na smyczy). Jasne, wikt i opierunek spada na rodziców... ale już jakieś tam ukochane młodzieżowe gadżety to niekoniecznie. A jak miło jest zaprosić przyjaciół na lody za własną kasę - to wie tylko ten, kto taką kasę zarobił (nie wysępił od rodziny).
     
  10. grakula16

    grakula16 Chodząca legenda forum

    Te zajęcia dodatkowe to angielski , ciekawostką jest że mama jest anglistką, uczy w szkole średniej,ale uważa, że uczenie własnego dziecka to przesada, zwrócenie uwagi kończy się awanturką ("czepiasz się"), ale ja ją rozumiem.
    Mała jest ambitna, nie mama, i marzy jej się wyjazd do szkoły za granicę.
    Ma dobre wzorce do naśladowania
     
    gosiagosia60, olgs3 oraz zzizzie lubią to.
  11. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Na miejscu tej matki posadziłabym dzieciaka przed kompem, odpaliła jakąś fajną angielskojęzyczną grę online ze sporym forum i z dodatkową możliwością gadania, nie tylko pisania z innymi graczami (taką odpowiednią dla dzieci, jest tego od metra, jak poszukać)... i po roku dziecko się będzie kwalifikowało do wyjazdu i (skutecznej oraz łatwej) nauki w dowolnej szkole angielskojęzycznej. Żadna - absolutnie żadna - nauka języka na polskich kursach (czy oferowana przez polskich nauczycieli opierających się na polskich albo tych niby to międzynarodowych podręcznikach) czegoś takiego nie zapewni.
    Nie napiszę "ale co ja tam wiem", bo akurat to wiem bardzo dobrze. Po sobie.

    ***

    A wracając do mojej obecnej rzeczywistości, to wspominałam tu wczoraj o tych starszych dzieciach, z którymi już można pogadać.
    I właśnie kogoś takiego spotkałam.
    Zabrali mnie dziś na podglądanie.
    Czekamy na windę: ja na tym wózku jak inwalidka, pielęgniarka oraz Marco.
    Po korytarzu biegał sobie maluch, bo ja wiem, może ze cztery lata, może pięć.
    Przyszedł na nas popatrzeć, nasrożył się i palcem oskarżycielsko wskazał na mój brzuch.
    Rozmowa była taka:

    On: Masz tam w środku dziecko.
    Ja: Dwoje dzieci.
    On (z niedowierzaniem): Dwoje dzieci? Moja mama ma jedno.
    Ja: Brat czy siostra?
    On (skrzywiony): Siostra.
    Ja: Siostra jest ok, będzie miała najlepsze przyjaciółki, a ty sobie wybierzesz najfajniejszą i ona zostanie twoją dziewczyną.
    On (zaczyna mu świtać): Aha. To ja pójdę powiedzieć mamie!

    I pobiegł w podskokach zawiadomić mamę, że ewentualnie byłby skłonny jednak zaakceptować siostrę.
    Naprawdę te gadające maluchy są po prostu genialne xD
     
  12. grakula16

    grakula16 Chodząca legenda forum

    I co tam podglądnęliście?
    Maluchy były grzeczne?:p
    Mam nadzieję, że wszystko w porządku:)
     
  13. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Im się tam pomału robi coraz ciaśniej - więc siedzą spokojnie 8)xD
    Na to czekałam xD
    Ale poza tym oczywiście wszystko w porządku, podglądanie to w sumie Marco zamówił, nie było jakoś szczególnie konieczne.
    Madison Sue chyba lepiej się czuje w ciosach zwanych sierpowymi, czyli z zamachem z boku - jest szansa, że Alexander Jacob urodzi się jednak bez siniaków.
    No, chyba że Madison Sue przejdzie na ciosy proste 8)
     
  14. tigre

    tigre Fanatyk forum

    No właśnie - a co Junior na tą sprawę z rodzeństwem? reaguje jakoś?
    Ja znów padłam wczoraj więc w środku nocy popisać mogę ;)
     
  15. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Kurcze no jak ty padasz (i wstajesz) w takich godzinach, to ja muszę chłopinę do domu wyganiać zaraz po obiedzie, który on z uporem maniaka przynosi sobie z kantyny i pożera w moim towarzystwie. Jak już wszamie ten obiad, to później siedzi mi na karku bez opamiętania i wyjść nie chce, ech.
    Wczoraj zresztą przytargał mi robotę - z warszawskiego (mojego rodzimego) oddziału firmy przysłano raport napisany jakimś dziwnym językiem, więc Marco zażądał polskiego oryginału i wczoraj radośnie mi odpalił przed ryjem swojego lapka z tym podwójnym pasztetem, żebym to porównała i wykryła, co oznaczają niektóre dziwne fragmenty angielskie.
    Raport po polsku okazał się tak odmienny od wersji angielskiej, że aż mi się zrobiło głupio - znam te metody, taka sobie niby nieistotna nieuczciwość, ale jednak. Kapusiem nie jestem, sprawa nie była aż tak znowu ważna (dobra, według mojej oceny - ale ja się jednak znam na firmie), więc tylko poprzerabiałam dziwny angielski na coś bardziej podobnego do oficjalnej wersji tego narzecza.
    Swoją drogą tak się zastanawiam, w jaki sposób mogłabym ostrzec autora raportu (znanego mi osobiście z dawnych czasów), żeby jednak sobie darował takie drobne przekręty. Ech.

    A junior jest zachwycony perspektywą rodzeństwa - pomagał w urządzaniu pokoju (w sumie to jemu zostawiliśmy decyzję w wielu sprawach, mały jest, to lepiej wie, co się małym najbardziej podoba), zabawki dobierał itd.
    No ale junior jest właśnie malutki, niecałe dwa lata ma i bardziej się cieszy, że w domu będą jakieś dodatkowe dzieci, niż martwi, że ktoś mu odbierze pozycję jedynaka (która zresztą chyba niewiele dla niego znaczy, staram się, żeby w moim stadzie wszyscy czuli się równi i wyjątkowi). Mój wczorajszy rozmówca to był przedszkolak, szerzej ogarniał zagadnienie... no i pewnie liczył na drugiego chłopaczka do zabawy, bo w przedszkolu już mu koledzy wyjaśnili, że dziewuchy są do niczego.
     
  16. grakula16

    grakula16 Chodząca legenda forum

    Jakbyś chciała ostrzec, to wg mnie tylko w bezpośredniej rozmowie i to niekoniecznie na nr służbowy, nic bym nie pisała.

    Jakby na to nie patrzeć, to junior jednak ma rodzeństwo, ale co z tego,jak towarzystwo starsze, a tu będzie miał prawie równolaty, te 2 lata szybko się zatrą i całe towarzystwo za kilka lat będzie dawać mamusi do wiwatu:pxD:music:
     
  17. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    No właśnie sama nie wiem, czy ostrzegać - ten koleś i dawniej robił rozmaite delikatne przekręty, poza tym moim zdaniem jest niewiele wart, tylko pokazówkę umie nieźle odwalać. No ale to nie ja jestem jego przełożonym, jeśli nikt na górze tego nie widzi, to nie moja sprawa... a nie jestem pewna, czy Marco chciałby, żeby się ktoś dowiedział, że ja mam wgląd w takie dokumenty.
    Więc raczej odpuszczę, może ktoś tego kolesia wreszcie dopadnie.

    Junior ma nie rodzeństwo, tylko siostrzeńców xD
    Ale właśnie te dwa lata to niewielka różnica jest...
    ... nie będą mi dawać do wiwatu, Marco obiecał, że nie będą 8)xD
     
  18. grakula16

    grakula16 Chodząca legenda forum

    Siostrzyczki też, chyba, że traktuje je jak ciocie:p
    Jak towarzystwo podrośnie sama będziesz chciała czasem się z nimi pobawićxD

    Z tym wglądem masz rację.

    Słyszałaś o Tokarczuk?
     
  19. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Aha, fakt - ma siostrzyczki xD
    Różnica wieku jest tak dramatyczna, że o nich zapomniałam xD
    Myślisz, że jak towarzystwo podrośnie, to ja będę już na tyle zdziecinniała, że zechcę się bawić...? 8)
    No w sumie kto wie ;)

    Co do tych dokumentów, to po pierwsze wgląd, a po drugie musiałabym mojemu prezesowi powiedzieć, co mi się nie podoba, czyli tak naprawdę donieść na kolesia. No nie lubię. Zresztą ta jego pensyjka to nie z mojej kieszeni, więc co mi tam (choć spora, nie powiem... ostatnie co pamiętam to było jakieś 25 tysi, teraz pewnie więcej - za umiejętność starannego ukrywania dyletanctwa, ech).

    Słyszałam o Tokarczuk - chyba nigdy jej nie czytałam, z tego co widzę, to nagroda ma taki podtekst polityczny... oj już w literaturze mogliby sobie ci Szwedzi darować takie podteksty. No ale muszę poczytać tę panią, na pewno pisze dobrze, takich ludzi się fajnie czyta.
     
  20. grakula16

    grakula16 Chodząca legenda forum

    Też niestety nic nie czytałam, czas uzupełnić braki w tym temacie.
    Jakoś nigdy mi w ręce nie wpadła żadna jej książka.
    ***
    Tylko nie mów, że z juniorem nigdy się nie bawiłaś , bo ja wiem, w chowanego, albo w jakiegoś gonionego?
    A np. pieczenie ciasteczek z taką trójką pomocników to sama przyjemność:inlove:
     
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.