zzizzie

Może trafisz na te poprzednie, które już znasz i nie będzie tak źle.
Pod koniec już były "wychowane", sytuacja też jest troszkę inna.
W każdym razie trzymam kciuki za was, żeby to było jak najmniej stresujące.
Mam nadzieję, że dasz radę zaglądać i się pożalić, a my wszyscy będziemy Cię wspierać najmocniej, jak się da
Rozumiem, że stoliczek od lapka jedzie z tobą obowiązkowo

 

Oj niedobrze, że Cię pakują - no ale jak bezpieczniej to nie ma co marudzić....
Obśmiałam się z Twojego opisy - kochaniutka wprawdzie nie ale to " jak się dziś czujemy" to mnie tak wkurzało! Trzymam kciuki by wszystko dobrze poszło i by Ci tego lapka nie zabrali bo tęsknić będziemy

 

Kilka lat temu w Polsce udostępniono spis procedur medycznych, za jakie zapłacił NFZ. Każdy obywatel może się zalogować i sprawdzić, kto, kiedy, za co i na jaką kwotę skubnął jego konto. Mojego kolegę bardzo zainteresował fakt, że przychodnia dostała pieniądze za wykonanie u niego wziernikowania pochwy. Tak że ciesz się, że lekarze w porę sobie przypomnieli, czego nie masz

 

Szybkiego powrotu do domu życzę.
Przy wychowywaniu strażniczek szybciej czas zleci.

 

Gospodyni w pace na dworze leje, ponurość wkroczyła
Niech no ktoś wpadnie na pogaduchy bo cisza w tym domku to mi jakoś nie pasi

 

No jestem.
Musiałam się jakoś zorganizować psychicznie w tej nowo-starej rzeczywistości, nawet mnie coś takiego zajmuje jednak trochę czasu.

Cela jest obszerna, nawet niebrzydko urządzona, z widokiem. Może szkoda tylko, że ten widok to ja mam za plecami, bo moje łoże tortur usytuowane jest tak pośrodku, jak stół operacyjny albo (nie przymierzając) katafalk. Ale od frontu też mam piękny widok, na dyżurkę (z wzajemnością zresztą, i o to chodzi). Mogłabym to zasłonić, gdybym wstała, ale nie po to tu jestem, żeby ot tak sobie niekontrolowanie wstawać.
Ech, już czuję, jak mi mięśnie wiotczeją

Przez cały ranek po celi krążył junior w swoim samochodzie oraz Marco, na szczęście pieszo.
A mnie w tzw międzyczasie badano, wysysając ze mnie resztki czerwonych i białych krwinek oraz osocza, intensywnie nasłuchując, czy rozmaite organy można jeszcze uważać za działające, a także podglądając wszystkie możliwe zakamarki moich nieszczęsnych podrobów.
Ale wykorzystałam pomysł i na koniec ponuro spytałam, czy przypadkiem nie zapomnieli o zbadaniu prostaty... mina technika to był najjaśniejszy moment tego dnia.

Strażniczki w większości są mi znane z poprzedniej odsiadki i bardzo miłe. Z wyraźną ulgą przyjęły fakt, że ja tym razem jestem interaktywna (bo różnie z tym bywało przy okazji juniora).

Jedno mnie zaniepokoiło – w mojej celi pod ścianą znajduje się gustowna leżanka. Jeśli Marco umyślił sobie dotrzymywać mi towarzystwa w trybie 24/7, to ja zawiadamiam, że wyjdę oknem. Ale może się da przepędzić jakoś.


PS. W sprawie tego wziernikowania, o którym pisał Zgredzio: ciekawe, która córka której kadrowej (czy kogo tam) dostała wziernikowanie za friko na konto Zgredziowego kolegi. Jak to się mawia: Polak potrafi.

 

No widzisz, mówiłam, że szkolenie będzie niepotrzebne, stoliczek jest, lapek jest.
Przebadali cię od stóp do głów, włącznie z prostatą, więc masz na jakiś czas spokój
Mam nadzieję, że wszystko w normie
Marco musisz wymyślić jakieś sensowne zajęcia, musi się zająć juniorem, Gordonem, stadniną, i czym tam jeszcze, nie mówiąc o ciężkiej pracy w firmie. Wtedy nie będziesz musiała oknem wychodzić. Zresztą nie wolno ci wstawać, więc o oknie zapomnij

 

Było o tym dość głośno. Sprawa wyszła na jaw w 2014 roku, a sam zabieg według dokumentów odbył się w 2008. Zainteresowały się tym media, między innymi ogólnopolska stacja telewizyjna. Przychodnia, w której rzekomo dokonano zabiegu tłumaczyła, że to pomyłka przy wpisywaniu danych do komputera. Podobno ktoś przekręcił cyfry w PESELu i zamiast 205 wpisał 250 czy jakoś tak.

 

Dzień dobry,
w peselu przedostatnia cyfra świadczy o płci więc kobieta miałaby pesel kończący się 205 ,a facet 250

 

Zuza,nie marudź..Masz ful wypas i opiekę.Pomyśl sobie,że ja w 1985 roku,leżałam 2 tygodnie przed na korytarzu Trzymam kciuki,żeby wszystko"gładko"poszło ...

 

E tam, wstawać wolno tak jak i w domu
Mam się nie wykazywać przesadną aktywnością fizyczną i tyle.
Trzęsą się nade mną jak nad zgniłym jajeczkiem, to oczywiście robota chłopiny.
A tak naprawdę chodzi o to, że jeśli coś się zacznie dziać (a może), to tutaj w trzy minuty ktoś się mną zajmie, a w domu trwałoby to znacznie dłużej (bo z dojazdem).

Leżanka jest tak na wszelki wypadek (póki co). Ale i tak się czuję jak na smyczy, poranny telefon już Marco odbębnił.
Nie lubię przesadnej opieki, no ale co robić.

Nie marudzę.
Ale gdyby nie to "prywatne skrzydło" (szpitala), gdyby nie ten cały personel i inne udogodnienia, w życiu bym nie weszła w ten interes.
W moim wieku to już człowiek bardziej się rozgląda za wygodami i nie pakuje się bez sensu w utrudnienia

 

Dostałaś już poranną kawusię?
Wiem jak wygląda ta szpitalna, choćby i z prywatnego skrzydła, więc wykorzystaj chłopinę, niech po drodze przywiezie z domu porządną w termosiku

 

Dostałam wrzątek Kawusię rozpuszczalną mam własną
Tutaj każda kawa jest tragiczna, nie wiem, na czym to polega, ale jeszcze nie piłam dobrej kawy w tym dziwnym kraju, a wypiłam już tego pewnie hektolitry, teraz i dawniej.

Później dostanę taką z kantyny razem z zamówionym lunchem i obiadkiem. Skrzydło nie ma własnej kuchni i Bogu niech będą za to dzięki, szpitalne żarcie to jest w ogóle temat na osobną bajeczkę, myślę, że wszędzie tak jest. Podejrzewam, że gorzej to tylko w więzieniu bywa.

No a na razie rozkoszuję się swobodą, teoretycznie powinnam meldować chęć wstania z łóżka, ale nikt tego nie monitoruje póki co. Jak mi wreszcie podłączą te wszystkie druciki i czujniki, to dopiero się zrobi wesoło, ech. Ale chwilowo żadnych drutów nie stwierdzam, no wenflon siedzi, ale wenflon to tak rutynowo każdemu zakładają, gdyby tu przyszedł Gordon, też by mu pewnie założyli.

Więc teraz zaczynam się nudzić - bez sensu, bo w domu robiłabym w sumie to samo, co tutaj.
No ale nie ma jak w domu.
Marco pewnie dotrze tutaj za jakieś pół godziny, ech.
Wyślę go na zakupy bieliźniane

 

Rozumiem, że ta bielizna tylko po to, żeby ci na karku nie siedział.
Ale podejrzewam, że on to błyskiem załatwi - ma to obcykane od poprzedniego razu
Pewnie na terenie szpitala też znajdzie odpowiedni sklepik

 

No przecież jest centrum handlowe w szpitalu, co to by był za szpital bez centrum handlowego
Wczoraj junior z centrum przytargał mi dużego misia, żeby mi dotrzymywał towarzystwa

Bieliznę Marco powinien mieć obcykaną od poprzedniego razu, ale na wszelki wypadek mu to na kartce zapisałam - te dziewczyny ze sklepu będą miały radochę

 

Już to widzę....
Co ty jeszcze wymyślisz?

 

No co, sama po te gacie przecież nie pojadę
W sumie to póki co bym mogła... ale co tam, poprzednim razem Marco dał radę według moich wskazówek, to teraz powinno mu być jeszcze łatwiej.
Wymyślę co tylko będzie trzeba oczywiście
Ale tym razem zapuszkowali mnie za moją zgodą, więc będę znacznie łagodniejsza dla otoczenia

 

Przecież ty zawsze jesteś łagodna jak baranek, no... z wyjątkiem jak ktoś ci leciutko na odcisk nadepnie
A na poważnie, mam nadzieję, że nic się nie dzieje i to tylko profilaktyka z tym zapuszkowaniem i jeszcze przynajmniej przez miesiąc nic się nie będzie działo .
Wymyśliłaś następne zajęcie dla Marco?

 

Jak miło, że ktoś docenia moją baranią... tego, barankową naturę
Szczególna wrażliwość odcisków na deptanie to genetyczna przypadłość jest

A na poważnie to niby nic szczególnego się nie dzieje, ale uczeni w piśmie wymyślili, że może zacząć się dziać.
No to kazali leżeć w domu... leżałam dzielnie pod czujnym okiem strażników, ale nic to nie pomogło, tzn nadal wygląda na to, że coś może się zacząć dziać. A ciutkę jeszcze za wcześnie - no to grzecznie spytali, czy bym się ewentualnie pozwoliła zapuszkować, ja grzecznie wyraziłam zgodę (a moja biedna skołatana duszyczka ciskała takie inwektywy, od jakich tutejszy system badwordów zwyczajnie by zdechł)... no i teraz leżę z misiem w objęciach.
Ech

Marco to biedny jest, żal mi go w sumie.
Poprzednio był biedniejszy, wiem - ale teraz on pamięta, jak ja reaguję na przejawy tzw władztwa absolutnego, więc ciągle się boi narazić.
A poza tym denerwuje się okropnie, zależy mu

 

To,że Marco się denerwuje, to wcale się nie dziwię.
Każdy na jego miejscu by się denerwował.
Drży o całą waszą trójkę.
Z tym władztwem absolutnym nie przesadzajmy, nic więcej zrobić nie może, tylko obgryzać pazury no i mocno ciebie wspierać, żebyś jak najdłużej grzecznie leżała. Może jeszcze przynieść ulubioną sałatkę z kurczaczkiem, zająć się juniorem i Gordonem (biedne psisko, znowu mu pani zniknęła, mimo, że ukochany pan jest, to jednak kogoś brakuje)