zzizzie

Hmmm tak się zaczęłam śmiać, że musiałam nieletniej wytłumaczyć o co mi chodzi bo patrzyła jak by matka się z choinki urwała
Przypomniałaś mi pierwsze miesiące ciąży jak mój małżon potrafił przyleźć postać bez jakiegokolwiek celu by w końcu wyskoczyć z pytaniem czy mi czasem herbaty nie zrobić.... i tak średnio co 30-40 min .... z głupawą nieco miną Jego zdaniem kobieta ciężarna wymagała notorycznego podawania napoju parzonego..... i nie ważne, że ja tej herbaty nigdy wcześniej nie piłam, w ciąży nie piłam i po dziś dzień nie piję..
...jedynie w "brzuchowych" chorobach taką mocną i gorzką jemu zapodawałam bo pomagała....no to sobie pokojarzył jakoś chyba
To po tym jak poczytałam Twój tekst o Marco.....

 

Krzysztof?

 

Brawo
W punkt !

 

A fuj, herbata
Marco na szczęście nie wpadł na taki pomysł, zresztą chyba nigdy nie widział mnie z herbatą

On się zawsze budzi, jak ja zwiewam z wyrka (powinien zostać agentem FBI), a teraz to już w ogóle, ech.
Czasem mi się udaje przesiedzieć z tą kawką trochę ponad pół godziny, ale najczęściej już po kwadransie przyłazi i pyta, czy wszystko w porządku.
Nosh kurczesh, siedzi sobie babsko spokojnie i kawusię żłopie - to co ma być nie w porządku na miłość boską

 

Nie narzekaj, jak by nie przylazł i nie pytał jak się czujesz, też by źle było
Chyba mu się za bardzo nie dziwisz, że chucha i dmucha na ciebie, lepsze to niż..... tfu....
po prostu po porannym pytaniu odeślij go do wyrka

 

No odsyłam, odsyłam... ostatnio to już nawet przed pytaniem
Chucha, dmucha, a w końcu zapuszkuje w tej szpitalnej celi... dziękuję za taką troskliwość
Poza tym niech sobie pyta w ciągu dnia, a nie wtedy, kiedy ja się rozkoszuję samotnością
I tak powinien się cieszyć, że odpuściłam produkcję dżemów o czwartej rano

 

Dziwisz się? W końcu bezpieczeństwo i zdrowie Twoje i maluszków jest priorytetem.
Wolałabyś,żeby wylazł z łózka,podszedł do Ciebie (koniecznie w siatkowym podkoszulku ) i drapiąc się po....brzuchu powiedział;"przynieś mi piwa kobieto?"(żart)

 

A fuj
Doceniam zwłaszcza te trzy kropki przed brzuchem
Ale nawet i brzuch bez kropek może być, pod warunkiem, że duży, włochaty i w tym siatkowym podkoszulku

Coś w tym jest, kurcze.
Nie wolałabym
Oj bardzo bym nie wolała

Przekonałaś mnie - jutro o tej 5:15 rano powitam chłopinę z radością i okażę mu bezbrzeżne uczucie.
Nie będzie musiał wiedzieć, że to wszystko dlatego, że mam w pamięci brzuch i okolice oraz podkoszulek i jestem wdzięczna losowi, że on jednak wygląda nieco inaczej.

 

Jak minął poranek przy kawie?
Marco się nie zdziwił radosnym powitaniem?

 

Witam sąsiada i wszystkich

W Warszawie byłam tylko gościnne parę razy wiec niewiele na ten temat (chociaż znam),ale piwnicę mam u siebie i masę beczek,teraz to już tylko miejsce zajmują.Ja nie lubię wina i poza tym niedawno dostałam zakaz picia wina.Duże winnice w moim rejonie mam i patrze na ogromne winnice gdzie dojrzewają winogrona.A mszalne piłam na ślubie i nie poczułam różnicy A win jest tyle gatunków że nie ogarniesz.a tu w kościele to nie tylko ksiądz pije z kielicha , ale i Ci co mu towarzyszą do mszy(dorośli) Miłego wieczorka życzę

 

Ech przedobrzyłam
Marnie spałam, bo te dwie sztuki mają wyjątkowy talent, jeśli chodzi o kopanie mnie w rozmaite podroby (niby takie małe, a celnie trafiają - choć pewnie nie tyle kopią, co raczej się moszczą - spokój będzie dopiero wtedy, jak im miejsca zacznie brakować).

No więc o tej piątej zwlokłam się z wyra ledwo żywa i polazłam na taras z kawą - ale mając w pamięci obraz nakreślony przez Sookie polazłam z zamiarem powitania chłopiny jako osobnika bez tego świerzbu w okolicach... brzucha, no i bez siatkowego podkoszulka.
Pomyślałam sobie, że dla niego też kawusię zrobię od razu, niech się cieszy, że o niego dbam.
Biedny Marco o mało nie zszedł, jak tę kawusię zobaczył
I pytał z dziesięć razy, czy ja się na pewno dobrze czuję

Zasady domowe są takie, że kawę robi ten, kto ma akurat na nią ochotę - a druga osoba wypije albo nie, ale doceni.
Tyle że te zasady nigdy dotąd nie obowiązywały o piątej rano, więc Marco najwyraźniej uznał, że ja tracę kontakt jeśli nie z całą rzeczywistością, to w każdym razie z zegarem.
Do niego jakoś nie dociera informacja, że nie mogę spać, bo jego dzieci ugniatają mi wnętrzności, ech

O taki ksiądz to ja rozumiem
Niby nie jestem wielką fanką wina, ale podoba mi się, że ksiądz nie zagarnia wszystkiego dla siebie.

 

Hejka wieczorową porą Zuza,to kopanko w jelita,to w tym wypadku przyjemne jest-no przynajmniej ja miło je wspominam Ale stara jestem,to może nie zbyt dobrze pamiętam No a jak o starości,to chyba mi już całkiem wiek smak i gust zasłonił,bo oglądam"Zniewoloną"produkcji ukraińskiej(taka ichnia Isaura,pamięta toto ktoś? ) i mi się nawet podoba No nie udała się panu starość najwyraźniej

 

Kopanko (oj nie tylko w jelita, nie tylko niestety) niby jest przyjemne, ale pamiętaj, że dwie sztuki mają w sumie osiem odnóży, po cztery przednie i tylne. A to oznacza zdwojone kopanko.
Zresztą to w sumie nie jest jeszcze prawdziwe kopanie, one się rozpychają - a najbardziej w nocy, ech
Chyba im się nudzi, kiedy ja tak sobie leżę i śpię
Mają to po mnie, ja też uważam, że spanie jest nudne

***

Pozbyliśmy się jednej trzeciej potomstwa (czyli juniora) i planujemy romantyczny wieczór we dwoje, w tym głównie spacerek plażą w towarzystwie naszego ochroniarza, czyli Gordona.
Ale chwilowo pożeramy panna cottę (domowej roboty) z sosem truskawkowym (też domowej roboty). Mniam, polecam
Aha, i piekarnika do tego nie trzeba

***

Co do tej Zniewolonej, to ja tego i tak nie obejrzę, musiałabym to gdzieś zassać i jeszcze uczciwych napisów poszukać.
Ale poczytałam sobie o tym na IMDb i nawet na polski FilmWeb zajrzałam, niezły ma rating, choć póki co ocen niewiele - pewnie to przez tę niedostępność na szerszą skalę.
Z tym, że - co moim zdaniem nie ma nic wspólnego z wiekiem - ten serial to zupełnie nie moja bajeczka. Od dziecka tak mam, jak się robi romantycznie i dramatycznie, to ja zwiewam sprzed telewizora. Zwiewam zresztą także i wtedy, kiedy się robi romantycznie i komediowo.
Wiem, mam takie dość dziwaczne upodobania filmowe

 

Br y wieczorową porą urlop dzień czwarty....nuuuudaaaaaa ten tydzień chyba w domu z nieletnią...grzeczne w miarę to dziecię mam ale pomysłów na pobaw się zaczyna brakować.....znaczy mi...takich co jeszcze strawialne jest bo jej to nie....ale pewne zabawy są nieakceptowalne (no nie lubię i już) ...chyba jednak lepiej tego towarzystwa mieć kilka sztuk i tylko łypać czy domu nie podpalają
Niestety "znajome dzieci" do przedszkoli chodzą- lipiec wolny toto miało a u nas sierpień
Teraz mnie czeka wyprawka szkolna i urodziny ....brrrrrr znów coś "mądrego" muszę wymyślić a miejsca mi się fajne kończą oj przydałby się ogród ...taki większy najlepiej to by z głowy było

 

Zapraszam do nas
Jest ogród z placem zabaw, jest basen w dwóch częściach, jest Gordon, jest życzliwie usposobiony junior... jest niania
Aha, za to nie ma czujników dymu, można palić

 

To kiedy ja jakiś samolot mam?
Boszzz basen.... plac zabaw i pieseł....Nieletnia by nie chciała wracać...no i konie gdzieś tam w tle....
Właśnie pieseł... wczoraj panna stwierdziła, że te alergie to jej na pewno przeszły już i pieseł jest niezbędnym elementem tudzież bardzo porządanym bo na pewno jak ci złodzieje zaczną grasować w naszym bloku (pomysł chyba na potrzebę chwili) to tylko taki pieseł będzie jedynym słusznym ratunkiem....przed tymi co grasują (słowotok około 15 minutowy po spotkaniu z moją koleżanką z pracy....na spacerku z piesełem
No i najleprze - tym jedynym słusznym obrońcą ma być tym razem....mopsik
a tak wogóle to zauważyłam, że nieletnia potrafi się z takimi bąkami małymi nieźle bawić i nawet tego towarzystwa pilnuje.... sąsiadkę mamy taką prawie 2 letnią i szacun dla mojej młodej.....dzisiaj zabawek dla niej szukała "bo się ucieszy"

 

No jak mopsik, to przecież prawie jak Gordon
Gordon też ma taką zakazaną mordę, tyle że większą
I nie spotkałam jeszcze nikogo z alergią na Gordona
No, parę osób się go nieźle wystraszyło... ale tak miało być

***

Konie w tle, a jakże - kucyki i staruszkowie, do wyboru (najchudsza szkapina trochę nabrała ciała, co mnie bardzo cieszy, bo marnie z nią było).
Basen dla pływających z odgrodzoną odnogą dla juniora, który wprawdzie chyba już umie pływać, ale na razie nie wypuszczamy go na głębokie wody.
Za to plac zabaw został zatwierdzony przez wnuczęta... o właśnie, wnuczęta też są do towarzystwa, nie tylko junior.
Samolot masz za trzy godziny, pakuj się szybciej

 

Ja już na taksówkę czekam moja droga
Tylko Nieletnią to przeszmuglować trzeba bo matka dokumentu nie wyrobiła w odpowiednim czasie ale co tam, powiem by była cichutko
No mopsik cudny był - nie wiem jak w obsłudze toto bo dźwięki wydawał takie astmatyczne raczej no i złodzieja to by chyba utopił w ślinie przy lizaniu- pocieszny bardzo
Panna pewnie by się "dogadała" ze wszystkimi..... ubaw miałam jak się bawiła z dziewczynką z niemiec.... nie wiem jak to ten mój kochany tyran dzieciowy zrobił ale dziewczynka robiła co panna chciała (nie rozumiejąc prawie żadnego słowa....)
Tylko nie wiem jak Ty byś z nią dała radę.... w Gdańsku z babcią jak była to ponoć komedia - wdawała się w mocne i dłuuuuugie dyskusje z dorosłymi (pomimo obecności dzieci) i nawet w "logicznych wywodach" ponoć pokonała wujka z tego co słyszałam nie wyrabiając zarzucił pytaniem w przestrzeń "czy onamusi tyle gadać?!"

 

Nieletnią w bagażu podręcznym przeszmugluj

Osobiście za mopsikami nie przepadam, nie jestem chińskim cesarzem i nie zależy mi, żeby pies z twarzy przypominał człowieka. Jak już ma być taki bardziej płaski z przodu, to zdecydowanie wolę Frenchie czyli buldożka francuskiego.

A co do dogadywania się, to dzieci - zwłaszcza te śmiałe i otwarte na ludzi - mają w tej dziedzinie wyjątkowe talenty.
W sumie jak się tak zastanowić... dorośli sobie wymyślili różne języki, żeby im się było trudniej dogadać, a dzieci swoje wiedzą i potrafią i tak. Ciekawe.

Długie, a nawet dłuuuugie rozmowy z dziećmi to ja kocham (dzieci też kochają zresztą), no pod warunkiem, że to nie moje dzieci (będę musiała sobie przemodelować te upodobania, ech). Ostatnio rozmawiam tak z wnuczętami z pakietu - jako babcia.
Bosh

 

Tiaaaaaaa buldożek - to taki co trojaczki z bajki mają więc pewnie dałoby się wymienić
Dla mnie w sumie psiun to ma mieć ogon, cztery łapki i dowolną konfigurację rasową Choć nie ukrywam, że gdyby już ten rasowy musiał być to ja psa na metry lubię bo charakterne to a ja lubię wszystko co charakterne (stąd narodziła się u mnie "wyższość" rasy kociej )
Przypomniały mi się "młode lata" - w wieku nieletniej to już chyba kilka takich wielorasowych do domu przytargałam i musieli im miejscówek szukać (limit był 3 psiuny i ani ogona więcej w domu a 33,3333 % nie było znajdą ....no nie do końca bo też odratowany tylko z wiadomego miejsca i przeszmuglowany w formie niewidomego jeszcze szczeniaka..... bosz jakie toto brzydkie było jak urosło)
Ponieważ mieszkaliśmy na wsi, blisko lasu i ok 7 km od miasteczka w miarę dużego to niestety sporo psiaków tam lądowało....łącznie ze znajdowaniem takich sierotek przywiązanych do drzew
Chyba dlatego tak cięta jestem na pewien typ "człowieka" bo od dzieciństwa miałam z tym styczność.... no przywiązałabym do takiego drzewa w środku lasu bez jedzenia i picia i...bez skrupułów....