Mazowieckie

Nie ma w necie starych, z minionej epoki, ocen

Pozostaje mi żywić nadzieję, że jeśli do tego dojdzie.......to.....

......poczujesz, że nie ważne miejsce, ino co się z tego miejsca wyniosło
A o tym decydują ludziska

Eh!
A ja cały czas teoretycznie
Ale wiem, że kiedyś, w końcu, mi się to uda.
Z farmerami spotkać

 

Decydują ludziska, pewnie.
Ale można zadbać o takie otoczenie, dzięki któremu wspomnienia będą jeszcze fajniejsze
Zresztą dobra, już się nie czepiam tej knajpy o pretensjonalnej nazwie...
... choć tego jedynego słówka z karty dań to im nie wybaczę

 

Nie wierz gębie, połóż na zębie
a zasadniczo, to najlepiej zasadniczość omijać
Bo nigdy nie wiesz.........
I moja dedykacja dla Ciebie, na tyle na ile Cię wyczuwam z forumowych wpisów
sorki za moja śmiałość, ale potraktuj to z jako mój lajk dla Ciebie

O! Jeeeee!
I luzik!
Totalny!

 

Dzięki
Bardzo doceniam

Ale co do tego słówka z karty dań, to go raczej na zębie nie położę
Gorzej - nawet nie mogę go tutaj zacytować, bo jest dramatycznie zakazane, i to podwójnie: jako język obcy oraz jako wulgaryzm.
Niestety taki wulgaryzm, który w szanującej się knajpie, choćby i takiej na Brooklynie, by nie przeszedł.
Oczywiście, jak każdy, potrafię rzucić soczystym mięskiem... nawet w kilku językach.
Ale nie lubię czytać takich słówek w nieoczekiwanych miejscach

 

Wzbudziłaś we mnie ogromną ciekawość.
skoro zakazane na forumie, to zrób to opisowo
a ja wysile swoją wyobraźnię

 

No cóż, słowo jest zakazane - nie tylko na forum.
Tzn oczywiście można go używać, ale lepiej z nim uważać - przy kim i w jakiej sytuacji się tak mówi.
A już na pewno nie wolno go pisać... zwłaszcza w Nowym Jorku.
No, chyba że w postaci graffiti w gorszych okolicach Brooklynu

Namiary mogę podać:
W tym barze (warszawskim rzecz jasna) można sobie na ich stronie poczytać kartę dań.
Karta jest wysmażona w stylu, który małemu Jasiowi niewątpliwie wyda się skrajnie amerykański, z kilkoma błędami ortograficznymi oraz językowymi... no ale spoko, to nie wydział polonistyki (ani anglistyki zresztą).
I tam jest taki obrazek: koleś z pudełkiem frytek.
Oraz napis - jak w komiksie, wypowiedź tego kolesia.
Wypowiedź zawiera słowo, które niczym się nie broni w tym kontekście.
A ja po prostu nie lubię epatowania taką "światowością".
Czepiam się, wiem.
Ale co ja na to poradzę

 

Na taki opis, to mój małż biegusiem poleciałby, żeby zweryfikować, niekoniecznie posmakować
Wiesz!
Reklama dźwignią handlu
Nie wiemy tylko, na jaką klientelę stawiają

 

No więc jak nie wiadomo, na jaką klientelę stawia lokal, to ja wolę założyć, że na taką niezbyt pasującą do moich prywatnych upodobań

 

W tym temacie różnie się od ciebie
Potrafię wpasować się prawie wszędzie, ku mojej osobistej satysfakcji
I wtedy wiem, doświadczę, czy to co teoretyczne zbiega się z praktyką.
Sorki, że się powtórzę:
nie wierz gębie, połóż na zębie, już jako przenośnia

 

Wiesz, ja rzadko chadzałam do restauracji tak odświętnie, tzn z jakąś grupą ludzi.
Najczęściej po prostu sama gdzieś lazłam na obiad, jeśli w biurowej kantynie jakieś świństwo oferowali - a dla takiej samotnej kobity po pracy towarzycho przy sąsiednich stolikach to sprawa ważna.
Miałam w okolicy sprawdzone miejsca, gdzie było na tyle drogo i nie-odlotowo, że przychodzili tam ludzie głodni i spokojni, a nie spragnieni zbiorowej rozrywki.

 

Weź pod uwagę, że czego innego oczekuje osoba, która przychodzi samotnie do restauracji podczas przerwy w pracy, żeby dobrze zjeść i chwilę odpocząć (przy czym, jak sama piszesz, niekoniecznie tanio), a czego innego grupa kilkunastu osób, które chcą spędzić ze sobą całe popołudnie.
Mieszkam 300 km od stolicy i nie bywam w niej co tydzień. Nie znam miasta i jego lokali gastronomicznych. Opieram się na opiniach osób, którzy znają je lepiej ode mnie. W Brooklynie byłem chyba na dwóch spotkaniach i się sprawdził jako lokal na takie dłuższe posiedzenie. Położenie dobre, jedzenie strawne i w przystępnej cenie, luźna atmosfera i życzliwa obsługa, która godzi się przyjmować większe grupy. Na spotkanie farmerskie w sam raz. Ale będziemy czekać na Twoją wiosenną propozycję. Być może lokal okaże się jeszcze lepszy niż Brooklyn

 

Wiem wiem, naprawdę nic nie mam do tego Brooklynu... no, poza kartą dań

Co do tej samotnej baby w knajpie, to ja zwykle chodziłam na obiad po pracy, nie w trakcie.
Czyli to było tak o 18 - 19.
O takiej porze już się zaczyna zabawa
Taka nie całkiem w moim stylu

A moja wiosenna propozycja (naprawdę mam wielką nadzieję, że wreszcie na wiosnę uda się to zorganizować) to będzie raczej kolacja ze śniadaniem
Czyli jakieś fajne miejsce z noclegiem dla strudzonych siewców
I nie w wawce raczej, tylko gdzieś w takim punkcie, żeby jak największej grupie ludzi było jak najbliżej
A co
Zakładam, że znajdzie się tu parę osób, które zechcą mnie obejrzeć na żywo

 

Gosiu, mnie tam namawiać nie trzeba. Takie spotkania są najfajniejsze. Do tego ja zawsze się w coś "wpakuję", no podróż bez przygód? Bawcie się dobrze i mam nadzieję, że widzimy się na następnym.

 

Stolik mamy zarezerwowany na godzinę 14.00. Tradycyjnie na Zła Kobieta
Zapraszamy

 

Witam, rozumiem, że autko zatankowane i czemadany spakowane.

 

Witam, ile można czekać na odpowiedź????????????????. Chyba napiszę dużymi literami i na czerwono i wtedy będzie reakcji świty

PS ja za 1,5 goziny wychodzę i lapka gaszę i nie będę znała odpowiedzi??????

 

witam
bilet zarezerwowany i mam nadzieję, że się jutro widzimy

 

Jako, że pora późna, będzie wyjątkowo krótko (jak na mnie ). Może się jeszcze potem rozwinę, jak czas pozwoli, ale nic nie obiecuje, bo wyjdzie jak zwykle .

Rekord frekwencji pobity i to dość mocno, przynajmniej jeśli o Warszawę chodzi .
Kto nie był niech żałuje, ma czego .
Bardzo, ale to bardzo dziękuje za super spotkanie i mam nadzieję na więcej i częściej, bo warto (po co czekać kolejne x lat nieprawdaż? ).
Specjalne podziękowania dla ekipy ZZ za całokształt .

 

było świetnie...bombki realne ....śmiechu wiele
dziękuję za spotkanie

 

No ten no... Ymm...
Dziękuję, że nie czekałaś na odpowiedź, tylko przyszłaś