zzizzie

Temat na forum 'Archiwum - pozostałe działy' rozpoczęty przez użytkownika zzizzie, 21 sierpnia 2016.

Drogi Forumowiczu,

jeśli chcesz brać aktywny udział w rozmowach lub otworzyć własny wątek na tym forum, to musisz przejść na nie z Twojego konta w grze. Jeśli go jeszcze nie masz, to musisz najpierw je założyć. Bardzo cieszymy na Twoje następne odwiedziny na naszym forum. „Przejdź do gry“
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.
  1. waderówek

    waderówek Chodząca legenda forum

    Zaklinacza uwielbiam i mogę oglądać go non stop.
    Nie interesuje mnie czy komercha czy nie. Facet zna temat i wiele sie od niego nauczyłam, pomijając przyjemność oglądania jego programów.

    :D
    znam to wypróbowane. też od Zaklinacza.
    Wzięliśmy go wiosną ze schroniska. Latem miałam miesięczny urlop. nigdzie nie wyjeżdżałam więc ambitnie chciałam temat opanować.
    Ogólnie chodzi o to, żeby opanowywać emocje psa. Czyli... kiedy widzi smycz i słyszy spacer, to nie wychodzimy od razu, tylko czekamy, aż się uspokoi.
    Czyli mam smycz, pies szaleje, a ja nie wychodzę.
    No dobra, to przerobiliśmy.
    Jesteśmy na schodach. Wader ciągnie jak diabli (skoro sie tyle naczekał;)xD).
    To ja siad na każdym półpiętrze, to znaczy ja siadxD i czekam aż się uspokoi.
    Itd, itd, itd. Po miesiącu intensywnego urlopu;), stwierdziłam, że przypadek jest beznadziejny.
    A na samym spacerze, to cyrki były.
    Bo zasada jest taka, min, że jak pies ciągnie to ty w druga stronę.
    Tyle, że Waderowi jest obojętne, w którą stronę ciągnie:D
    Nie zamierzamy sobie cokolwiek dać złamać, bo w skrajnych przypadkach, po prostu staję i stoję na wstecznym biegu;)
    Zresztą mamy już swoje samoobronne metody.
    Próbowałam takiego kagańca z pasków zszytego, na którym na samy grzbiecie pyska jest kółeczko na smycz.
    Może trochę to działało, ale moje odczucia w związku z takim prowadzaniem psa nie przetrwały próby.:)

    xDxDxDxD
    Zakładając, że jeżdżę samochodem, a autostrady są bezpłatne.
    Tylko do kogo np. wieczorem wpadłabym po sól na przykład, bo mi zabrakło do..... bigosu.
    Dziś moi ukochani młodzi współpracownicy mnie rozbawili do łez.
    Może znacie.
    Otóż złapali mnie na jedzeniu.....beegeesa czyli....bigosuxD
     
  2. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    A widzisz, to nawet nie wiedziałam, że ten pan z telewizora też takie metody doradza.
    Pan nie jest oryginalny, ja o tym sposobie słyszałam na pewno wiele lat temu, przed czasami inwazji pana na polskie kablówki.
    Adrenalinka twojemu Waderowi trochę za bardzo skacze... a może by tak obroża feromonowa...? Nie na wszystkie zwierzaki to działa, ale przynajmniej nie jest szkodliwa.
    No i są oczywiście takie smakołyki jak KalmAid, wycisza i uspokaja, jakiś Adaptil, albo ludzka chemia typu oxazepam czy inna hydroksyzyna (oczywiście to już ostateczność i tylko w konsultacji z wetem).
    W każdym razie warto próbować jakoś psu przestawić tę adrenalinkową reakcję na spacerek, bo wyraźnie mu się wdrukowała w mózg. I tak już zostanie, dopóki się zwierzę nie zestarzeje.
     
    Ostatnie edytowanie: 18 stycznia 2017
  3. TrissMerigold.

    TrissMerigold. Fanatyk forum

    Dzień dobry :)

    Tak nadrabiając zaległości z kilku ostatnich stron...
    Kocham psy, nie spotkałam jeszcze chyba takiego egzemplarza, o którym bym mogła powiedzieć, że go nie polubiłam, ale... nie cierpię ogrooomenej liczby właścicieli psów. I to nawet nie, że jacyś źli są, złośliwi z natury czy coś.. nie. Nienawidzę ich na ignorancje.

    Mój hasko-malamut zawsze w szelkach i na smyczy łazi, nawet po lesie. Absolutnie agresywny nie jest (z resztą to bardzo rzadka rzadkość u tych śnieżnych ras), ale otwarcie przyznaje, że szkolenie było raczej słabe, więc jak bym go odpięła to by pognał w dal, aż po horyzont i bym go znalazła po dwóch dniach. Tyle, że gdyby nawet tak nie było no to kurcze... to jest zwierze. Nawet jeśli chodzi grzecznie przy nodze, nawet jeśli jest łagodny, zupełnie się nie interesuje psami, ludźmi, ptakami, niczym.. to i tak nie wszystko możemy przewidzieć. Bo co jeśli się czegoś przestraszy? Nie wiem.. wystrzału z rury wydechowej, krzyku dziecka, czegokolwiek.

    Tyle, że spora część tych biegających bez smyczy wcale nie jest tak dobrze wyszkolona jak być powinna i to mnie najbardziej wkurza. Bo idę sobie ze swoim wilkiem, który owszem - wszystkie zapachy musi wyniuchać i każde drzewko olać, ale na ludzi i inne ruchome zjawiska ma totalnie wywalone. Jak mijamy psy biegające po swoich podwórkach, to tylko się prostuje i defiladowym krokiem im demonstruje, że on idzie chodnikiem, a one nie - i tyle reakcji, więc nie lubię mu zakładać kagańca, bo on nie lubi, bo nie ma potrzeby, no właśnie. Nie byłoby potrzeby, ale dochodzimy sobie tym chodnikiem nad nasz Dunajec kochany, a nad rzeką typowe tereny rekreacyjne, dużo trawy boiska, to i pełno piesków. Bez smyczy. I idziemy sobie grzecznie olać słupa, a tu nagle do nas podbiega jakiś mały gryzoń udający psa. A skoro gryzoń to wiadomo - gryzie. Właścicielka biegnie z oddali, ale ciężko w koturnach po trawiastym boisku się biega. A ja co mam robić? Swojego odciągam, ale tamten za nami cały czas. Mały krzywdy wielkiej nie zrobi tym podgryzaniem, ale mój musiałby być głupi, żeby się nie bronić będąc atakowanym. Gdyby nie miał kagańca to by się jednym ruchem szczęki obronił, a potem byłaby pewnie nasza wina... Ale kaganiec ma, a mały szczur zostaje najbardziej humanitarnie jak to możliwe odepchnięty butem. I co? I i tak pretensje do mnie, że pieska kopie.

    Okej, nad rzekę już nie chodzę. Idę sobie w pola, zaraz za moim domem, pola moje własne, nieogrodzone, no ale raczej się tam bezpiecznie czułam. A tu nagle biegnie na nas potwór wielkości niedźwiedzia (potem się okazało, że zerwał się z łańcucha, a brama na posesje była otwarta, bo po co zamykać, skoro pies na łańcuchu), uciekać nie mamy szans, spanikowana puszczam smycz w ostatniej chwili przed starciem i odskakuje na bok, a wilk bierze na siebie niedźwiedzia. Wszystko max 30 metrów od zabudowań, podbiegam do drogi, krzyczę, dre mordę jak nigdy w życiu, oczywiście nikt nie słyszy. Mój się tarza z tamtym po ziemi, tamten dwa razy większy, mega agresywny, (skoro łańcuch zerwał to zmotywowany musiał być mocno). Wołam raz psa po imieniu, raz pomocy, cała zaryczana, już mam przed oczami wizję zbierania szczątków wilka po akcji. Nagle cud, mój upierniczył tamtego w szyje tak, że tamten odskoczył. Wilk wykorzystał chwilę i idzie do mnie. Ledwo idzie, ale idzie. Nieszczególnie mnie to uspokaja, bo i tak widzę w wyobraźni obrażenia wewnętrzne i zewnętrzne, przez które za chwile padnie, ale póki co wleczemy się do domu tak szybko jak to możliwe. Wziełabym go na ręce, ale nie uniosę, a czekać nie ma na co, bo niedźwiedź nadal na wolności (cud, że za nami nie biegnie). Jak tylko zamknęłam bramkę podwórka padam do niego zbadać stan rzeczy. Wilk piszczy, trzęsie się i próbuje lizać krwawiące miejsca. Przeglądam futro, na szczęście jest dużo lepiej niż myślałam. Chyba zasługa mega grubego furta. Jest w jednym kawałku, ran sporo, ale nie głębokie, jak tylko tamten mu nic w środku nie zmiażdżył, to będzie dobrze. Pozwalam mu złapać oddech, a sama dzwonie do weta, taty i wznoszę modły, na wszelki wypadek do bóstw ze wszystkich znanych mi systemów religijnych, żeby to się dobrze skończyło. Wet kazał rany przemyć i obserwować. Tata kazał czekać na niego i nie zabić sąsiadów (tych od niedźwiedzia) zanim nie przyjedzie. Wypaliłam trzy fajki, zostawiłam wilka z siostrą i nie wytrzymałam - biegiem do sąsiada. Obserwuje teren, bo niedźwiedź nadal na wolności, ale w pobliżu podwórka go nie ma, może szuka innych ofiar w polach, idę do drzwi. W sumie głupie to było, bo pewnie by mnie zagryzł, jakby zobaczył, ale w szoku byłam i nie myślałam. Maska zimnej nienawiści na twarz i mówie sąsiadowi rzeczowo co i jak. Inteligencją facet nigdy nie grzeszył, ale przechodzi sam siebie. Pytam o zaświadczenie o szczepieniu na wściekliznę, a ten, ze on nie wie, że żona, ale żony nie ma, trzeba czekać na żonę. Się pytam, czy może zadzwonić do żony - nie, żona komórki nie wzieła, jest u (jakiejś) Bożeny, do Bożeny numeru nie zna. Kazałam mu tylko psa złapać i sruu do domu. Jak żona będzie wracać i tak musi koło mojego podwórka przejść, bo innej drogi nie ma. Wilk się wyraźnie ożywił, choć dalej przestraszony, ale jest nadzieja, że wszystko ok. Czekając na Panią z koziego kupra żonę wypaliłam resztę paczki siedząc z wilkiem na schodach. Po niecałej godzinie idzie! Dopadam ją mówię co i jak, widzę, że już jej żyłka skacze, pytam o szczepienia... zonk. a no bo on w tym roku nie był szczepiony. No żwirku i muchomorku, nadal mną trzęsie jak sobie tą rozmowe przypominam. Mówię jej już totalnie bezsilnym tonem, że jak to? Że tak nie można, że przecież kary za to są, że ja powinnam na policje zadzwonić. "No wiem". Tyle baba potrafiła powiedzieć. Echhh szybka kalkulacja w głowie, zbieram resztki racjonalnych myśli. Jak zadzwonie i to zgłoszę, to pierwsze co zrobią, to psa odstrzelą. Jak nienawidzę sąsiadów, tak nie potrafię takiego wyroku na psa wydać. Powiedziałam, że ma jeszcze dzisiaj psa zaszczepić i mi zaświadczenie w zębach przynieść, a o otwartej bramie i sposobie wiązania psa strzeliłam taką "mowę motywacyjną", że mimo iż tam ani jednego brzydkiego wyrazu nie było, nie mogę tu nawet streszczenia przytoczyć. I to wszystko, co mój mozg był w stanie wtedy stworzyć. Jeszcze jeden telefon do weta, co robić, ze tamten nieszczepiony i co teraz? Ale wet powiedział, że mój szczepiony, więc to niczego nie zmienia w tym wypadku. No, ale jakby tamten mnie ugryzł, to już by tak kolorowo nie było.
    Wilk się wylizał, nic mu nie jest. Sąsiadka papierek pokazała, od tamtego czasu jak mnie widzi przechodzi na drugą strone ulicy. Ale bramy nadal nie zamykają. A ja już w te pola nie chodzę, ani z psem, ani sama. Choć moje truskawki tam rosną.

    Z wilkiem już od tamtego czasu sama nigdy i nigdzie nie wychodzę. Zawsze z facetem i zawsze samochodem daleko stąd w spokojne wyludnione miejsca, a tam dopiero spacer.
     
  4. MOD_Ananke

    MOD_Ananke Guest

    TrissMerigold. jako młoda dziewczynka miałam podobną przygodę na spacerze z moim włochaczem, tylko że on był wielkości średniej i te 15 kg utrzymałam na rękach, a z atakującym sama walczyłam nogą... taki mi pomysł przyszedł w panice do głowy.. niezbyt rozsądny, bo właśnie pies szczepiony był, a ja nie.. atakujący jednak nie był zainteresowany moją nogą, tylko dobraniem się do mojego piesia, więc wyszliśmy z tego na szczęście cało :) no i dość szybko zleciała się pomoc i drania odciągnęła.. ale też my sobie spokojnie na smyczy, a ten luźno i z daleka leciał w szale.. >:( no i miałam problem w tej walce, bo nie chciałam napastnika kopnąć i mu krzywdy zrobić, ale też nie mogłam go dopuścić do mojego włochacza, który koniecznie chciał mnie bronić, więc nie było łatwo go utrzymać... no więc ja tamtego delikatnie na bucie przerzucałam kawałek dalej xD on wracał, ja go znów na buta i hop ;) dobrze, że ludzie byli blisko.. ;)
     
  5. TrissMerigold.

    TrissMerigold. Fanatyk forum

    Też mi właśnie zawsze żal się bronić.. i w ogóle mimo, że to pies atakuje, to przecież to właściwie nie jego wina :( Jak już przyjdzie co do czego to właśnie psa usypiają, a ludzie winni tej agresji, lub niedopilnowania mandacik zapłacą, albo i nawet nie. Powiedziałabym, że jak ktoś nie potrafi się psem zajmować, to powinien jakiś zakaz posiadania psów dostać. Ale tak to już jest, że zwierzątka może hodować każdy, nawet dzieci może mieć każdy, ale żeby w pracy na trzeci stopień drabiny wyjść legalnie to już trzeba mieć uprawnienia xD:cry:
     
  6. MOD_Ananke

    MOD_Ananke Guest

    tych zakazów potem i tak się nie pilnuje należycie, więc dla mnie to jakiś martwy zapis -.-

    ech...zresztą o relacjach ludzko-zwierzęcych to lepiej nie zaczynać.. czasem bywam awaryjnym DT dla fundacyjnych zwierzów..napatrzyłam się i nasłuchałam.. jedno pozostaje faktem - to ludzie są głupi i okrutni, a im bardziej temu twierdzeniu zaprzeczają, tym bardziej ich ono dotyczy o_O
     
  7. wolf031973

    wolf031973 Książę forum

    Hej, a próbowałaś założyć psu plecak? Taki specjalny, psi. Trzeba tylko dobrać odpowiedni rozmiar. To też jeden ze sposobów Zaklinacza.
    Chodzenie z obciążeniem powoduje że więcej energii się spala i szybciej pies jest wybiegany.
     
    gocha0201, zzizzie oraz waderówek lubią to.
  8. waderówek

    waderówek Chodząca legenda forum

    o_O
    O! A tego nie znam. Muszę sie rozejrzeć, dzięki:)
    Myślisz, że jak mu worek kartofli wrzucę do plecaka, to się uspokoi?;)xD
    A ja w wyobraźni już widzę jego zaskoczenie z powodu czegoś na grzbieciexD
    Ja to muszę przerobićxD:inlove:
     
  9. igraszka

    igraszka Koneser forum

    Głupota niektórych właścicieli zwierzaków jest porażająca . I to właśnie głupota jest najgorsza ,bo celowe ,z premedytacją krzywdzenie zwierzaków zdarza się sporadycznie ,a głupota jest wszechobecna.
    Czytałam ,albo słyszałam ,nie pamiętam już, o pogryzionej amerykańskiej rodzince ,która usiłowała wystroić pitbulla w śliczny ,świąteczny strój:,pitbulla ! rany julek !
     
  10. MOD_Zgredek*

    MOD_Zgredek* Forum Moderator Team Farmerama PL

    To jest tylko i wyłącznie kwestia odpowiedzialności za ewentualne wypadki. W przypadku dzieci zawsze odpowiadają rodzice/opiekunowie. Tak samo ze zwierzętami - zwierzak coś zbroi, albo coś mu się stanie, koszty i odpowiedzialność ponosi właściciel.
    W pracy też chodzi o odpowiedzialność. Jeżeli wyślesz pracownika na drabinę bez badań i coś mu się stanie, Ty będziesz odpowiedzialna. Ale jeśli będzie miał badania i się potknie - no sorry, łajza z niego, niech się teraz leczy sam :)
    Natomiast Ty w swoim sklepie nie musisz mieć żadnych badań do chodzenia po drabinie. Nawet jeśli wypadniesz przez okno podczas jego mycia, to pretensje będziesz mogła mieć tylko do siebie niezależnie od tego, czy będziesz mieć badania, czy nie :)
     
  11. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    No proszę jak się ciekawie zrobiło ;)

    Przez długie lata wychodziłam z moimi kolejnymi psami z duszą na ramieniu, bo w okolicy pomieszkiwało jakieś takie psie monstrum puszczane luzem (wprawdzie na bocznych uliczkach, ale bądź co bądź w ścisłym centrum miasta). Monstrum natychmiast przybiegało mordować każdego zauważonego psa, na szczęście psa na rękach nie ruszało, a ja miewałam zwierzaki, które z mniejszym lub większym trudem mogłam unieść z ziemi. Pan tego monstrum twierdził, że nie może psa prowadzić na smyczy, bo pies za bardzo ciągnie i on go nie daje rady utrzymać.
    Żelazna logika, jak się tak zastanowić, nie...? 8)xD

    Później też zawsze były w okolicy zwierzaki, których człowiek wolał nie spotykać na swojej drodze. W sumie to dopiero przy Gordonie wyluzowałam totalnie - Gordonowi nikt nie podskoczy i nikt go nie sprowokuje. Poza wrodzonym charakterem tej rasy, nieboszczyk pierwszy pan Gordona odwalił kawał dobrej roboty.

    Za to z takich podmiejskich koszmarów z psami w roli głównej, parę lat temu moi znajomi stracili nieszczęsnego Zenka, sznaucera miniaturkę, który przez dziurę w ogrodzeniu wybrał się do sąsiada pobawić się z dwoma dużymi okazami kilku ras jednocześnie. Towarzyszy zabawy wybrał sobie ten Zenek fatalnie, niestety nie udało się go uratować... i nawet nie było się do czego przyczepić, bo sam wlazł w pułapkę.

    Co do swobody posiadania dzieci / psów przez każdego bezmyślnego osobnika, to też nad tym ubolewam. Rozumiem, że spawacz musi mieć coś, co się wabi chyba "książka spawacza", bo jak źle zespawa, to może być bieda. Ale szkody, jakie mogą spowodować rodzice / właściciele psów, którzy nie mają pojęcia, jak się to wychowuje, są co najmniej porównywalne, a zapewne sporo większe.
    Plecak dla psa, z obciążeniem...? No nie wiem, jakoś mi się ten pomysł nie podoba. Pies nie osioł 8)
     
  12. AnnDżelina

    AnnDżelina Chodząca legenda forum

    plecak mi się źle kojarzy i no nie założyłabym psu
    w tych dziwnych ubrankach już psy wyglądają śmiesznie i niejednokrotnie miny mają strasznie nieszczęśliwe
    albo duży pies z plecakiem dostanie garba i stanie się wielbłądem ;)
    a osłem tym bardziej bo może się zaprzeć w miejscu i nie ruszyć :D
    w dodatku
    jak ten pies założy ten specjalny plecak i nawet jak sie ruszy to - będzie cięższy ale niekoniecznie oporniejszy

    siła ciągnięcia lub utrzymania na smyczy za to może być większa
    przykład torba siodło no garbu brakuje i wielbłąd by był :(
    [​IMG]
    ten u góry to pozuje z pustym i zadowolony
    ale taki obładowany to już mniej się cieszy :cry:
    [​IMG]
    ale mniejszym też zakładają :( - tylko tym mniejszym dla mody i zrobienia z psa marionetki
    a psu ten plecak potrzebny jak :wuerg:

    no ale nie mam dużego psa to może i się mylę
    może to sposób na trudne psy do nauki czy funkcjonowania tak
    ale dla mody to chore jest
     
    gocha0201, waderówek oraz zzizzie lubią to.
  13. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Ja to sobie tak kombinuję, że nawet jeśli to jest sposób na szybsze zmęczenie psa spacerem, to na pewno nie jest zdrowy sposób.
    W końcu pies jako gatunek potrafi też pracować dla człowieka, ale - poprawcie mnie, jeśli coś mi się pokręciło - jako zwierzę pociągowe, nie juczne.
    Mam wrażenie, że tego typu obciążanie psa może być zwyczajnie szkodliwe dla kręgosłupa i stawów.
    Typowy zwierzak juczny, czyli właśnie ten osioł, ma jednak zupełnie inną budowę kośćca, beczkowatą klatkę piersiową i mocne nogi.
    Więc jeśli ten pan z telewizora zaleca plecaczek, to może powinien podzielić się z zachwyconą widownią także i taką skromną i nieistotną informacją, że na dłuższą metę taki plecaczek, zwłaszcza ciężki czyli szybciej męczący, a zatem teoretycznie najlepszy, może pieskowi poważnie zaszkodzić.
    Wiecie, jak potrafi cierpieć pies z chorym kręgosłupem i stawami...?
    Ja niestety wiem - ale Gordonowe problemy nie pochodzą od plecaka, Gordon już się taki niedorobiony urodził.
     
  14. MOD_Zgredek*

    MOD_Zgredek* Forum Moderator Team Farmerama PL

    Nie znam się na psiej anatomii, ale skoro takie sakwy mu szkodzą, to może zaprząc go do jakichś sanek czy innego wózka. Też będą hamowały.
     
  15. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Ja się znam na psiej anatomii o tyle o ile, posłużę się cytatem: koń jaki jest, każdy widzi.
    U osła ciężar juk rozkłada się na boki, no i osioł ma solidne nogi (zakończone solidnymi kopytami, których nie zawaha się użyć w razie potrzeby - kocham osły, to tak na marginesie). Wół też bywa (albo bywał) zwierzęciem jucznym... no ale kark wołu to potężna konstrukcja. Pies - nawet taki barczysty - zawsze przegra w tej konkurencji, bo nogi ma jednak znacznie słabsze, stworzone do biegu, a nie jako podpora dla ciężarów nałożonych mu na kark przez właściciela.
    Nie przekonuje mnie ten plecak, podobnie jak nie przekonuje mnie telewizyjny cudotwórca, jego odpowiednik dla kotów (brr) oraz pani Teresa od rozmawiania z duchami.
    Prawdziwi fachowcy robią swoje bez parcia na szkło ;)

    EDIT: tak się zastanawiam nad zaprzęgiem ;)
    Ale mam wrażenie, że to wprowadziłoby tylko dodatkowe zamieszanie, chodzenia w zaprzęgu trzeba się uczyć od małego.
    Jakiś sposób na Wadera na pewno jest... ale tak naprawdę dobrać taki sposób może tylko specjalista pracujący bezpośrednio ze zwierzęciem, któremu trzeba wyrobić prawidłowe nawyki.

    EDIT 2: i zupełnie bez związku przedstawiam Thelmę z warszawskiego Palucha.
    Thelma znalazła wreszcie własny dom.

    [​IMG]
    Każdy chyba przyzna, że jest piękna w swej brzydocie ;)
     
    Ostatnie edytowanie: 19 stycznia 2017
  16. TrissMerigold.

    TrissMerigold. Fanatyk forum

    Co do rodziców to istotny jest fakt, że tylko przez 18 lat -.- potem ten twór wychowany bez uprawnień szerzy zniszczenie na własną rękę :sleepy:

    --

    Plecak dla psa? Hmmm no nie wiem, też mi się to dziwne wydaje. Mój by skupił całą uwagę na próbach ściągnięcia tego czegoś z pleców xD Tak samo ma z resztą z kagańcem, obroża odpada, bo ma szerszą szyje niż łeb i jednym ruchem z niej wychodzi :p jedyne co na sobie akceptuje to szelki :) Jak po operacji miał kołnierz (to takie coś wyglądające jak antena satelitarna) wokół łba, to specjalnie "zahaczał" nim o wszystkie meble i ściany, póki nie połamał :sleepy:
     
  17. waderówek

    waderówek Chodząca legenda forum

    :D
    Mamy taką uprząż do sanek czy wózków, jeszcze z poprzednich naszych pupili.
    I o ile poprzednich wprawdzie nie zachwycała perspektywa ciągania czegokolwiek, to jednak coś tam udało się zdziałać.
    A wyglądało to tak: ja biegusiem z przodu, pies zdegustowany, że stado mu się rozpada, za mną z sankami i dzieckiem na sankach,
    a na końcu tatuś truchtem, czuwający nad przebiegiem wydarzeńxD
    Wader głupi nie jest, ale za to uparty bardzo. Zaprzęgnięty do sanek (pustych, bo dzieci wydoroślały) , staje jak wrośnięty w ziemię
    i ani rusz, rusz.:D
    To jest pies, który ma ogromną potrzebę biegania.
    Na bezpiecznym-pustym terenie, spuszczony ze smyczy, pierwsze 15 min gna, dookoła, kręci ósemki itd.
    Potem zatrzymuje się już na króciutką chwilę, żeby coś obwąchać i dalej gna.
    Min pół godziny takiego gnania trzeba, żeby przeszedł w trucht:D O kroku spacerowym nie ma mowy.:D
    To jest pies dla myśliwych.
    Próbowaliśmy z rowerem, ale to zbyt niebezpieczne, bo on przy rowerze nie będzie biegł. Woli sam ustalać kierunki;)
    Beznadziejny przypadek w tej materii i w moich warunkach.
    Za to kiedy wraca do domu, staje się słodziakiem:D
     
  18. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Bieżnia. Specjalna bieżnia dla psa, potwornie droga... albo taka taniutka domowa bieżnia do ćwiczeń.
    Jak się Wader wybiega na bieżni, to resztkami sił pójdzie obwąchać kolejne kroniki towarzyskie, zostawi swoje newsy i wróci do domu tak szybko, jak się da.
    Znałam kogoś, kto trenował psa na takiej bieżni - pies był wyścigowy, więc trening był konieczny, ale kto powiedział, że zwykły pies nie może sobie pobiegać...?
     
  19. TrissMerigold.

    TrissMerigold. Fanatyk forum

    To jest fajny motyw :D Znajomy znajomego tak psa nauczył, tylko zanim pies załapał o co chodzi musiał kilka dni razem z nim biegać xD:cry: Potem był ten problem, że jak koleś się zatrzymywał pies też uznawał, że koniec treningu, ale z tego co znajomy opowiadał wreszcie jakoś się udało, choć szczegółów nie znam :p
     
    gocha0201, zzizzie oraz AnnDżelina lubią to.
  20. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Bieżnia musi być dość długa, co może stanowić problem w mieszkaniu... i raczej nie powinna być pod górkę, psu wystarczy bieganie po płaskim. Zerknęłam w różne miejsca i znalazłam np kolesia, który robi takie bieżnie (bo to w sumie nie taka znowu wielka filozofia chyba). Jak ktoś majsterkowicz, to może nawet sam spróbować.
    Na początek można by gdzieś wypożyczyć sprzęt, sprawdzić, czy Wader da się nauczyć, a później już szukać czegoś do kupienia, niekoniecznie nawet w Polsce - w krajach, gdzie takie bieżnie są szerzej stosowane, będzie więcej ofert używanych.
    W każdym razie bieżnia lepsza od plecaka, przynajmniej zgodna z psią budową, fizjologią i czym tam jeszcze ;)

    EDIT: znalazłam jeszcze na YT tutorial budowy takiej psiej bieżni... oraz inny tutorial, mianowicie jak nauczyć psa korzystać z tego sprzętu. Tutoriale rządzą, czekam na wyczerpujący tutorial wycierania nosa.
    Jakby ktoś chciał szukać, to słowa kluczowe: carpet mill, tread mill albo treadmill. W sumie polecam ;)
     
    Ostatnie edytowanie: 19 stycznia 2017
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.