zzizzie

No właśnie przeczytałam dziś o tym na którejś z tych stronek "superwiki"

W sumie to wprawdzie dobrze, że tego jednak nie zrobili, ale pojednanie Chucka z Amarą (nie piszę, kto to Chuck, żeby komuś uczuć religijnych nie obrazić) to było takie idealne naturalne zakończenie serialu.
Dobro zwycięża, mamusia powraca (głupawy pomysł moim zdaniem) i no będzie wreszcie ten domowy apple pie dla Deana
Teraz to już nie wiem, co wymyślą... chyba że wszystkich wytłuką co do jednego.

 

Anka, Triss, dzięki za sówki.
Pierwszy sezon 'się ciągnie' (?).

 

Chciałam tylko zauważyć,ze 10 sezon to był "sezon na zabijanie" Uśmiercali kogo się dało. To chyba,że w 13 sezonie zaczną polować na siebie nawzajem Sam na Deana ,Dean na Sama ,Crowley będzie ich chronił przed nimi samymi a na końcu Castiel ubije ich wszystkich...

 

Fakt, w dziesiątce sporo uśmiercali
Na szczęście, jak to się mawia w kręgach zbliżonych (ech, trudno, jakieś tłumaczenie wymyślę), "we don' die often but when we do, we don't" (nie umieramy często, ale jak już umieramy, to nie umieramy).
Ale dziesiątka zostawiłaby za dużo takich nitek niewrobionych w ten sweterek
No, chyba że wszyscy by wpadli do tej dziury i to by było na tyle.
A jedenastka w sumie ładnie wszystko pokończyła, Amara plus Chuck, powrót mamusi... no to musieli tego Sama tak zawiesić do następnego sezonu, chyba specjalnie po to, żeby było o czym jeszcze zrobić parę odcinków.
Zdecydowanie wolałabym, żeby to trwało i trwało i trwało... ale jeśli ma zostać tylko takie bicie piany na siłę, to niech już zostana same wspomnienia

 

Ja się wciągnęłam dopiero ok 3 sezonu..

 

Tak, jak tak teraz lecą od początku, to właśnie koło 3-4 się robi na prawdę fajnie

Wczoraj zerwałam kolejną pieczęć i widziałam dwu metrowego żywego pluszowego misia z depresją
echh za krótka doba jest. To jest jedyna wada filmów/seriali... Przy książkach są techniki szybkiego czytania czy coś, a tu trzeba te 40 minut siedzieć przy odcinku, nie da się w pigułce ;p

 

Dopiero się zdziwisz jak mamusię Crowleya poznasz

 

Oj tak, tak. A jaką on przejdzie przemianę gdy zamieszka z mamusią.

 

Biedny Fergus
W sumie to zarówno Rowena (skądinąd świetna rola), jak i spora część postaci Crowleya należą do takiej warstwy komediowej serialu.
Nie jestem pewna, czy kocham akurat te komediowe elementy, ale oczywiście i tak wolę Rowenę i rozdeptanego psychicznie Króla Piekieł od tego żywego pluszowego misia z problemami z osobowością.

Niestety, podobnie jak to bywa na tutejszym forum, autorzy dostosowują poziom do tej największej grupy odbiorców, czyli wspomnianych dwunastolatek.
Cóż, trudno - jednak łatwiej jest przetrzymać nawet i tego misia w SPN, niż niektóre aspekty specyfiki OFF, nie...?

 

Czytam i się zastanawiam:

Jaki miś ?
Czyżby Ted zabłądził do SN ?

 

Miś jest brzydki okropnie i nie czuje się najlepiej, co ma jakieś straszliwe skutki (niech ci Triss to opowie, ona jest na świeżo, ja już nie za bardzo pamiętam).
Na szczęście dzielni chłopcy (ciągle jeszcze w ramach walki z potworem tygodnia) jak zwykle wygrywają.
Ech, jak to dobrze, że ta formuła "potwór tygodnia" została jednak trochę zmodyfikowana

 

Miś jest niesamowicie smutną alegorią upadku dziecięcych ideałów pamiętam jak karmiłam swoje misie FLACHĄ, moją flachą z mlekiem. Ten miś też miał flache, depresje i mówił brzydkie słowa! W ogóle, to nie chce o tym rozmawiać
Wracam do oglądania, przywitałam się właśnie z Anną i zatrzymałam jedną z najprzyjemniejszych wizualnie scen w całym serialu (na tylnej kanapie impali) żeby pozbierać bazylie chwilo trwaj!

 

Fakt, jak się tak zastanowić, miś jest alegorią, i to niewątpliwie smutną.
Ale brzydki jest, a poza tym ja nie lubię, jak mnie coś dosmuca
Więc odcinek z misiem nie należy do moich ulubionych.

Anny nie lubię z zupełnie innych powodów

 

dobry wieczór meldunek: odc.10 niewyspana chodze

 

Wciąga, prawda...?
A z każdym kolejnym sezonem wciąga coraz bardziej

 

bardzoi bardzo mi sie podoba.serial znaczy...tez.
tatus sie pojawil u medium...ale synom sie nie ujawnil....ciekawe co kombinuje.jutro chyba sobie maraton zrobie korzystajac z faktu ,ze nie ma dzieci do soboty

 

A ja wpadłam z takim pytankiem-Jaka jest róznica między krasnalem a cypisem?

 

zadna?

 

O takim pytaniem zaskoczyłaś. Za miejskim słownikiem slangu cypis:
1) Cypis jako kozak, mistrz, full hardcorowiec i skill'uch
2) Znawca różnych rzeczy.
1)Np. Mistrz w grze komputerowej.
2)Np. Znawca wszystkich rodzajów kupsaka

No a krasnal:

I tutaj zadam ulubione pytanie mojej córki. A w jakim sensie? znaczy w jakim sensie się różnią.

 

Jak słusznie zauważyła Ania nie ma różnicy. Ciekawe czy czujny gwiazdozbior o tym wie?