MOD_Yasmina

Dzięki Basiu
Miałam bardzo udany weekend, bo z Panem Mężem pojechaliśmy na motorze na Jasną Górę, bo był Zjazd Gwieździsty - msza dla motocyklistów i poświęcenie maszyn. Coś niesamowitego. Było pięknie i wzruszająco
W Wielką Sobotę wybieramy się na święcenie koszyczków wielkanocnych na Górę Św. Anny, mam nadzieję, że pogoda dopisze

U mnie mój Grześ ma zakaz wstępu na obierak i zmywak. Ma gotować i smażyć

 

Aj tam zakazy są po to aby je łamać

 

Tak, tak, czasami i mnie się to zdarza, ale nie w przypadku kuchni
A dziś poniedziałek. I jak to w tym dniu bywa nie może obyć się bez niespodzianek. Ot po prostu zatrudniona przed tygodniem kucharka...nie przyszła. Nie wiem dlaczego, telefonów nie odbiera...na smsy nie odpisuje...w sobotę było wszystko ok...
Nie rozumiem tego i coraz mniej rozumiem ludzi.

 

Witam wielkopiątkowo Jak dzionek U mnie pochmurnie

 

Witam również
Dzionek pracowity, jak zwykle, ale wszyscy już żyją Świętami. U mnie słonecznie, ale zimno.
Może jak zdejmiesz te ciemne okulary, to Ci słonko zaświeci

 

Ale się napracowałem - Carrefour i CCC (zakupy świąteczne) odwiedzone, nasz pokój jako tako sprzątnięty (siostra sprzątała jak z mamą byliśmy w Arkadii) i umyty(to już moja działka, monotonność i rutyna mnie znudziły), ziemniaki obrane, łazienka umyta (podłoga,wanna - o dziwo udało się doszorować, umywalka), został przedpokój do umycia i jedyny posiłek do syta do zjedzenia dzisiaj. Jutro pieczenie sernika i pójście/pojechanie samochodem (zależy od pogody) do pobliskiej cukierni, święcenie pokarmów i kościół 2 razy - raz na adorację, drugi na mszę. W zakupach był mazurek, którego nie lubimy chocieżmy z Mazowsza - zakupy przed kościołem I, reszta po zakupach. Po kościele I była też kawa, ale nic nam nie pomogła (mnie i mamie, siostra w pracy) Czuję się, jakbym miał zaraz paść na zbity.. Przepraszam, na stół chirurga - dzieci to forum też czytają

 

Robienie zakupów to faktycznie istna katorga, bardzo tego nie lubię, a już szczególnie w supermarketach, które jak tylko mogę omijam z daleka. Sernik też będę piekła jutro i pasztet będę robiła, i sałatkę, tylko ćwikła już jest gotowa.

 

Ja lubię Ale tylko takie rach-ciach a nie łażenie po 300 sklepach jednego dnia Po prostu lubię jak mama jest zdecydowana i ja sam też Wyjątek: słodycze, mogę łazić po sklepie do 5 minut w poszukiwaniu chipsów, żelków itp. jakie na 100% zjem i chcę

Też z budyniem ???

 

Z budyniem, ale w proszku

 

A u nas to niby nie ???

 

Aniu życzę

 

Aniu - Wesołych świąt, smacznego jajka i pysznego sernika zapewne królewskiego

 

No i dotarłam do swojej posiadłości
Cały dzień był taki pracowity...jak to przed świętami, ale... pasztet upieczony, sernik też, wszystko prawie gotowe dla jutrzejszych gości na rodzinnym obiedzie - 12 osób i 3 psy.
Szkoda, że pogoda nie dopisała, bo mieliśmy w planach pobujanie się na motorze na Górę Św. Anny na poświęcenie koszyczka.
Dla wszystkich gości przygotowałam świąteczny stół

i świąteczny klimat...

Bardzo dziękuję Basiu
Jak Twoje przygotowania?

Dzięki Tomku Tobie także życzę radosnych Świąt.
Sernik nie jest królewski/w sensie przepisu/, ale jest królewski...

 

Dobry wieczór Aniu

 

Dobry wieczór Madziu
Dzięki za życzonka
Piękna karteczka, taka stylowa
Święta będą chwała Bogu - zdrowe, radosne, bo przynajmniej w poniedziałek odpocznę, pogodne, bo choć na dworze zimno, ale...co tam i rodzinne...i to jeszcze jak

 

Aniu!
Spokojnej, radosnej i słonecznej Wielkanocy,
smacznego jajka, mokrego dyngusa
oraz wielu spotkań w gronie najbliższych!
Wesołego Alleluja

 

Dziękuję
Przyjmuję wszystkie życzenia z ogromną radością oprócz...mokrego dyngusa. Zabijam wzrokiem każdego, kto do mnie podejdzie z wodą

 

Ponieważ mnie nie widzisz, może się uda i przeżyję

 

Kto wie...

Ale muszę Ci powiedzieć, że moi Panowie w liczbie trzech, robili specjalne przygotowania na ten dzień. Książkę można by napisać co się wtedy działo. Synowie potrafili w nocy zastawiać na nas pułapki w stylu - miska z wodą na półce w łazience połączona z klamką sznurkiem. W trakcie prób czy to działa wylali wodę na siebie. W końcu udało im się to zmontować i mieli pecha, bo trafiło na mnie. Cała woda wylała się na mnie o 5 nad ranem. Obudziłam Pana Męża/trudno sobie nie wyobrazić, jak wyglądałam, nie mówiąc o tym, że miałam mord w oczach/, który niewiele myśląc złapał garnek, nalał wody, wparował do pokoju dzieciaków i wylał wszystko na łóżko Krzyśka. Syn poderwał się i...spytał "To już?"
Nie mówiąc o tym, że zanim zaczynali się oblewać elegancko zwijali dywanik w korytarzu, a ja sobie przez ten czas spokojnie siedziałam za zamkniętymi drzwiami w pokoju i czekałam, aż Panowie skończą.
Raz Pan Mąż/jak synowie poszli spać/ zaopatrzył się w odpowiednie ilości wody, po czym zamknął dopływ wody. Chłopcy rano byli bez szans.
Że już nie wspomnę o rodzajach psikawek, po kryjomu napełnianych butelkach itd.
To były czasy, kompletne wariactwo.