Ocalic od zapomnienia-stare forum

Temat na forum 'Kluby użytkowników' rozpoczęty przez użytkownika onkapinka, 23 września 2014.

Drogi Forumowiczu,

jeśli chcesz brać aktywny udział w rozmowach lub otworzyć własny wątek na tym forum, to musisz przejść na nie z Twojego konta w grze. Jeśli go jeszcze nie masz, to musisz najpierw je założyć. Bardzo cieszymy na Twoje następne odwiedziny na naszym forum. „Przejdź do gry“
  1. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Seria wierszy o pospolitym ruszeniu na farmie:

    Autor Farmajola:

    Pospolite ruszenie zatrzęsło wioską,
    wszyscy wyciągają co maja dziarsko.
    Nawet sołtys grzebie coś na strychu,
    wyciagnał swoje stare spodnie z drejlichu,
    I swoja starą koszulę non -iron, w wielkie kwiaty zdobioną,
    sandałki ze sznurków i bandamę na szydełku robioną.
    Nie znalazł zadnej ,,pukawki''...tymczasem,
    wiec ubierze sobie ,to co znalazł pod dachem.
    -Patrz żono,com na strychu znalazł....
    Ujrzał go w tym baran....od razu zbaraniał.
    Koń co za płotem,właśnie smakował rumianki,
    widząc to poczuł,jakby dostał z ,,bańki''
    Krowa co na dojenie własnie miała porę,
    zawołała donośnie wołajac Indore,
    Indyczka zagulgała głosem niedowiarka,
    nawet kret wylazł z ziemi ,choć kwalifikuje się na nocnego marka.
    Kogut się zagapił na te ,,dziecię kwiatu'',
    jaj nie złapał na czas,kura da mu,, do wiwatu''

    Ale w tym momencie kwoka drugą szturcha,
    -Popatrz na sołtysa...żywa historia naszego podwórka
    I zaczęły szybciej dziergać jakby z fanatyzmem,,,
    -Dzieci kwiaty-toż to zalatuje wegetarianizmem
    Oj będzie popyt,, na tego typu towary''
    więc spieszmy się szybciej,aby być na fali.
    A koguck juz fajeczkę pokoju zapala,
    ze stoickim spokojem ,,dopalacza'' spala.....

    Autor blekaczka:

    Naonczas nadszedł farmer, też pięknie przebrany
    w bryczesy po ojcu i czapeczkę mamy.
    Koń przy jego boku dreptał zawstydzony -
    bo chwostów nie dostał od klaczy, swej żony.
    - Hej, sołtysie! - ryknął farmer hardo.
    - Gotowyś, kumie? To trzymaj się twardo,
    bo złego spotkać nas może niemało.
    Na bój ruszamy. Czy wyjdziemy cało?
    Ale nie czas na strachy - honor nade wszystko.
    Masz proporzec? Niech potańczy z nim wietrzysko. -

    Na to nadbiegła żoneczka sołtysa
    i proporzec podała urwany z firany.
    Sama też już gotowa, bo na nogach glany
    i tasakiem machała, srogie czyniąc rany
    muchom, pająkom i osom upartym...

    Wiersz autorstwa Misiaczkowaci :

    Już sąsiedzi nadchodzą, pierwszy przyszedł boso
    Za to w czapce krakusce i z ostrą, w sztorc, kosą
    Drugi razem ze szwagrem - odziani w berety
    Twardo dzierżą w prawicach ostrzone sztachety

    Trzeci sąsiad szabelką po dziadku wywija
    Czwarty grabie odczepił, włócznię zrobił z kija
    Piąty zrobił wyrzutnię wraz na krowie placki
    Właśnie czyści do złota stary hełm strażacki

    Szósty sąsiad ma pięści jak bochenki chleba
    Broń straszna, z dala widać, lepszej mu nie trzeba
    Siódmy mundur założył austriacko-węgierski
    za to kindżał za pasem - tak na oko perski

    Ósmy poszedł po rozum i wziął się na sposób
    I sprowadził ze sobą ze dwadzieścia osób
    Dziewiąty widły przyniósł zaprawione w boju
    Wiele ton przerzuciły i słomy i gnoju

    Dziesiąty końskie łajno pozbierał spod chaty
    W papierki owinął i zrobił granaty
    Jedenasty siekierkę wziął z pieńka z kurnika
    A na głowę założył pióropusz z indyka

    Dwunasty spod pierzyny, na kopniakach żony
    Z cepem w dłoni przyleciał, strojny w... kalesony
    Więcej już ich nie było, bo sołtys nie głupi
    Florenów pożałował, Premium nie wykupił

    Lecz to jeszcze nie wszyscy - stoją z groźną minką:
    Farmajola, Blekaczka razem z Onkapinką
    To co mogły na taczce przywiozły z Kliniki
    Bandaże, plastry, maście, na tężca zastrzyki

    Już wszyscy są gotowi jak jeden mąż w męża
    Każdy piersi wypina, dumnie się wypręża
    Wystąpił sołtys z mową: - Wroga pokonamy
    - Wszak tu chodzi o nas, dobro Farmeramy

    Wszyscy go wysłuchali w należnym skupieniu
    Farmer sygnał bojowy zagrał na grzebieniu
    I się wszystko zaczęło, a w bojowym szale
    Lecz to już Wam chyba ktoś dopowie dalej...
    [​IMG]
    Cd. wiersza napisany przez onkapinka:

    Tak wiec to ruszenie, zwane pospolitym ,
    ruszylo do miasta kordonem swym zbitym
    Dwunastu farmerow zbrojnych az po zeby
    (nawet zaslonili chustkami swe geby)
    jako zbawcy tej naszej pieknej farmeramy
    krzyczeli wnet gromko: otwierac tam bramy!!!

    Kobiety piszcza, krzycza, dzieci sie chowaja
    stragany juz puste , wszystko zabieraja
    Strach padl na miasto , jak chmurzysko czarne
    zamilklo w calym miescie, towarzystwo gwarne...

    Jak dwunastu jezdzcow(tych Apokalipsy)
    wkroczyli do miasta(a za nimi psy)
    Juz farmerzy do walki teraz sie gotuja,
    Bron swa niebezpieczna ,dziarsko prezentuja
    poploch sieja wsrod gawiedzi co stala na rynku
    lecz, przed bitwa mysla...trza wstapic do szynku..

    Autor blekaczka:
    Myśl przednia, wszak wigoru nigdy dosyć!
    Ten od kosy chce choć piwko kosić.
    Ten z bochnami rozciera swe dłonie,
    przednią okowitę leje wszystkim hojnie.
    Temu w czapce krakusa daszek spadł na oczy,
    w dodatku na sołtysa – sknerę on się boczy.
    Ten w kalesonach - o, ten spięty trochę,
    na baby nie zerka, chyba że już potem.
    A one, jak przystało na dzielne partyzantki,
    gardła przepłukują, by raz stanąć w szranki.
    Kiedyż do boju? Wie to farmer może.
    Świt łuną się ścieli, już sino na dworze.
    Sino też pod pułapem, odrobinę sennie.
    Głowy się kiwają, kto słabszy, ten legnie.
    Kto silniejszy, coś jeszcze bełkoce:
    - Na wroga! Ławą! – i padnie pokotem.

    Autor abask:
    Jeden swą głową dziury w ścianie żłobi...
    Drugi utknął w beczce po piwie...
    Trzeciemu jakoś niedobrze się robi....
    Ale wiem, dlaczego i wcale się nie dziwię.
    Czwarty natomiast pod stołem leży
    i jakiś gorąc dziwny go rozpiera...
    Piąty na czworaka pokrakiem bieży
    a szósty kufajkę do góry zadziera...
    Siódmemu ktoś wsadził do oka widelec...
    Nic nie widzi... Albo niewiele...
    Ósmy w amoku palnął dziewiątego,
    i jednym ciosem wybił trzonowego...
    Dziesiąty jeszcze wciąż pije z jedenastym...
    Lecz nikt nie wie co się stało
    z sąsiadem dwunastym..

    Autor blekaczka:
    Tak oto przetrwali dzień cały w tym szynku.
    Właściciel wściekły, rano strzela ich po pysku.
    - Strzały? Gdzie bitwa? - ten i ów mamroce.
    Po czym zbiera się z trudem i wdziewa kalosze.
    Broni swej wiernej po kątach wypatruje.
    A tu kosa złamana, muchy śpią na spluwie.
    Wreszcie się wysypują - na rynku jeszcze cisza.
    Słońce wali po oczach, trochę cienia w niszach.
    Idą, się słaniają, podpierają płoty.
    Dokąd ich wiedzie? Na bój, czy do roboty?

    Autor Misiaczkowaci:
    Małżonki swoich mężów patrzą niespokojnie
    Wracają nasze orły po wygranej wojnie
    Ledwo nogą powłóczą, sztywni niczym tyczki
    Na obliczach zmęczonych znać trudy potyczki

    Już od progu wołają: mleka, żurku, wody!
    A małżonki wojaków, prześlicznej urody
    Spełniają ich zachcianki, radość je rozpiera
    Wszak mają w swym domu męża bohatera

    A bohaterowie, jak stali, w ubraniu
    W łóżka padli i myślą wyłącznie o spaniu
    Gdy zasną uśmiech lekki świeci im na twarzy
    Już następna bitwa we śnie im się marzy




    PS : Grzesiu W sumie glupie pytanie...wiadomo, ze kazdy ma zle dni...ale mam nadzieje, ze w te dobre dni , gdzie dopisuje ci humorek, wpiszesz tu znow pare dobrych tekstow.
     
  2. ZgredzioO

    ZgredzioO Wielki mistrz forum

    Obiecałem...

    archiwalne edycje konkursów graficznych

    Edycja 1

    Etap 1
    08.03.2013r. – KOBIETA
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=1&range=B44:O75&output=html

    Etap 2
    15.03.2013 – ZIELEŃ
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=2&range=B44:O75&output=html

    Etap 3
    22.03.2013 – WODA
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=3&range=B44:O75&output=html

    Etap 4
    29.03.2013 – RADOŚĆ
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=24&range=B44:O75&output=html

    Etap 5
    05.04.2013 – SAMOCHÓD
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=5&range=B44:O75&output=html

    Etap 6
    12.04.2013 – KAPUSTA; w sygnaturce nie może pojawić się kolor zielony
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=6&range=B44:O75&output=html

    Etap 7
    19.04.2013 – BOGACTWO; w sygnaturce muszą się znaleźć kolory: niebieski i czerwony
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=7&range=B44:O75&output=html

    Etap 8
    26.04.2013 – przeróbka obrazka http://styl.fm/newsy/wp-content/uploads/2011/07/togomeble.jpg
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=8&range=B44:O75&output=html

    Etap 9
    03.05.2013 – WSZECHŚWIAT i CZŁOWIEK; w sygnaturce musi być zawarty przynajmniej jeden z tematów a jej ciężar nie może przekroczyć 200 [kb]
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=9&range=B44:O75&output=html

    Etap 10
    10.05.2013 – MATEMATYKA i ADAM MICKIEWICZ; w sygnaturce muszą być zawarte oba tematy
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=10&range=B44:O75&output=html

    Etap 11
    17.05.2013 –KONTAKTY MIĘDZYLUDZKIE; sygnaturka musi się zmieścić w wymiarach: 500x140 [pikseli] (długość x szerokość)
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=11&range=B44:O75&output=html

    Etap 12
    24.05.2013 –ALFABET i FARMERAMA; sygnaturka musi spełniać zasady: Oba tematy muszą być zawarte; Długość: 490-500 [pikseli]; Szerokość: 170-180 [pikseli]; Ciężar: 90-110 [kb]
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=12&range=B44:O75&output=html

    Klasyfikacja ogólna
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AtFEaZbnku5bdHdRWnhhdi1NaDRCZ0FSMEVUUEhxcXc&single=true&gid=0&range=A60:R116&output=html



    Edycja 2
    Etap 1
    Temat: Logo konkursu
    Wymagania: wymiary max. 300 x 150 pikseli, waga i format dowolne

    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AiVnvljxj4VldGNUNzFRbWluejFVNG9lTC1mOW1QM2c&single=true&gid=0&range=B42:M73&output=html

    Etap 2
    Przedmiot: Pocztówka
    Temat: Filozofia
    Wymagania: wymiary dokładnie: 444 x 315 pikseli, waga dowolna, bez animacji

    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AiVnvljxj4VldGNUNzFRbWluejFVNG9lTC1mOW1QM2c&single=true&gid=1&range=B42:M73&output=html

    Etap 3
    Przedmiot: Gilosz
    Temat: Muzyka
    Wymagania: Wymiary max. 300 x 300 pikseli, waga dowolna, bez animacji, kolor biały lub jasnoszary na pastelowym tle. Na rysunku musi znaleźć się przynajmniej jeden instrument muzyczny.

    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AiVnvljxj4VldGNUNzFRbWluejFVNG9lTC1mOW1QM2c&single=true&gid=2&range=B42:M73&output=html

    Etap 4
    Przedmiot: banknot
    Temat: śliwka
    Wymagania: wymiary między 400 x 200 pikseli a 600 x 300 pikseli, proporcje 2:1, waga dowolna, bez animacji, konieczny nominał 1FL i nazwa emitenta: Centralny Bank Farmerski

    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AiVnvljxj4VldGNUNzFRbWluejFVNG9lTC1mOW1QM2c&single=true&gid=10&range=B42:M73&output=html

    Etap 5
    Przedmiot: plakat
    Temat: ciężarówka
    Wymagania: wymiary min. 1.050 x 1.500 pikseli, proporcje 7:10, waga do 3MB, bez animacji

    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AiVnvljxj4VldGNUNzFRbWluejFVNG9lTC1mOW1QM2c&single=true&gid=11&range=B42:M73&output=html

    Etap 6
    Przedmiot: awatar
    Temat: górnik
    Wymagania: wymiary max. 80 x 80 pikseli, waga dowolna, bez animacji

    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AiVnvljxj4VldGNUNzFRbWluejFVNG9lTC1mOW1QM2c&single=true&gid=12&range=B42:M73&output=html

    Etap 7
    Przedmiot: sygnaturka
    Temat: kot

    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AiVnvljxj4VldGNUNzFRbWluejFVNG9lTC1mOW1QM2c&single=true&gid=13&range=B42:M73&output=html

    Etap 8
    Przedmiot: herb
    Temat: tornado
    Wymagania: wymiary między 480 x 480 pikseli a 640 x 640 pikseli, waga dowolna, bez animacji

    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AiVnvljxj4VldGNUNzFRbWluejFVNG9lTC1mOW1QM2c&single=true&gid=14&range=B42:M73&output=html

    Klasyfikacja ogólna
    https://docs.google.com/spreadsheet/pub?key=0AiVnvljxj4VldGNUNzFRbWluejFVNG9lTC1mOW1QM2c&single=true&gid=9&range=A1:N53&output=html
     
    Ostatnie edytowanie: 13 października 2014
    onkapinka lubi to.
  3. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Superrrrrrrrrrrrrr Zgredziu, mozna sobie wszystkie prace poogladac...ech..wspomnien czar!!! Cudownie, ze to uratowales!!:inlove::)
     
  4. MRT_Greg

    MRT_Greg Stary wyjadacz

    Tylko dlaczego do każdego sznurka z pierwszej edycji wkradła się łowiecka?
     
  5. -kangoo-

    -kangoo- Baron forum

    no to zestresowałam się jeszcze bardziej :( ja zaczęłam bawić się w malowanie??? ja??? o_O
    koniec z tym!:)
     
  6. ZgredzioO

    ZgredzioO Wielki mistrz forum

    Z tego samego powodu, dla którego do mojego nicku też się zakrada :)
    Poprawione.
     
  7. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Kangoo panikaro jedna..ty masz dalej bawic sie w malowanie!! Bez dyskusji mi tu i uzalania sie nad soba!!!!!
    Czy wszyscy musza byc van Goghiem czy Picassem. Ty reprezentujesz malarstwo naiwne , jak taki Nikifor..a przeciez jego obrazy robia furrore .!
     
    ankagdw lubi to.
  8. -kangoo-

    -kangoo- Baron forum

    boshe...
    xDxDxD
    Ja reprezentuję brak malarstwa xD
    W poprzednich edycjach tak tylko przeglądałam sobie wstawiane prace. Teraz oglądam i prace, i materiały źródłowe. Jestem pełna podziwu jak dziewczyny kilka obrazków potrafią połączyć w jeden. To naprawdę artystki :)
     
  9. MOD_Zgredek*

    MOD_Zgredek* Forum Moderator Team Farmerama PL

  10. -kangoo-

    -kangoo- Baron forum

    Pierwsza piosenka super xD
    Która to farmerka tak ładnie śpiewa?
     
  11. radanku

    radanku Aktywny autor

    Ja pamiętam ;) Bajki były super :inlove:

    Bajka Cioci Szczigi nr 4

    "Rolnik - rockandrollnik czyli poszukiwania Simbacy"

    Gdzieś koło Żywca mieszka Simbaca
    A jego hobby - na farmie praca
    Od rana sadzi, sieje i piele
    Zawsze zajęty, pracy ma wiele

    A w wolnym czasie cosik buduje
    I książki czyta oraz "punkuje"
    Zdradzę Wam jeszcze, że ten gagatek
    Zamęt wprowadził w niewieści światek

    Bo kiedy rano ciągnik odpala
    Tęsknota serca dziewcząt rozpala
    Każda by chciała z nim małą chwilę
    Spędzić gdzieś z boku niezwykle mile

    Robotny chłopak, przystojny wielce
    Ma niezłą fryzurę i dobre serce
    A spod fryzury bystro coś błyska
    To jego słynne niebieskie oczyska

    Na nic tu jednak sztuczki zalotne
    Jemu nie w głowie flirty przelotne
    On nuci pod nosem w nutce rockowej:
    "Hej ŻONY szukam, hej odlotowej"

    "Niech by irokez miała na głowie
    To ja do spółki zrobię go sobie
    A gdyby jeszcze nosiła glany
    To już bym całkiem był zakochany"

    "Rono do pracy szlibyśmy w pole
    Wieczorem browar pili w stodole
    Czasem na jakimś koncercie wzorowo
    Byśmy śpiewali i machali głową"

    Szuka Simbaca, szuka wytrwale
    Na razie jeszcze nie znalazł wcale
    Żadna mu nie jest dość odlotowa
    Na tą jedyną kąt w sercu chowa.

    A Ciocia czujnym spogląda okiem
    Czy się nie znajdzie jakaś pod bokiem
    Jak znajdzie - to panna się już nie wymiga
    Wyswata oboje Ciocia - Szcziga.

    xD

    Bajka cioci Szczigi nr 5

    Wiki i jej wybryki

    Świat cały na zewnątrz był całkiem biały
    Ogromne płatki śniegu padały
    a tam gdzie padły cichutko i miękko
    ziemię okryły puchatą kołderką

    Wiki nie spała już w ten poranek
    Bo chciała oglądać "Hannę Montanę"
    Lecz nagle cień ją wystraszył okropnie
    Cień który mignął przez chwilę w oknie

    Lecz Wiki byle się cienia nie boi
    I zaraz z noskiem przy szybie stoi
    Patrzy uważnie... jak zobaczyła
    Bez czapki na dwór wnet wyskoczyła

    A tam zziębnięta istotka malutka
    Małe kociątko - nieszczęścia kupka
    Szare futerko, skrzywione uszko
    A Wiki przecież ma dobre serduszko.

    I bez wahania, nie mówiąc nikomu
    Zabiera kotka zaraz do domu
    Dała mu rybki, dała śmietanki
    I do zabawy stare gałganki

    A już nazajutrz, czy uwierzycie?
    Stały na progu następne dwie kicie!
    Widać rozeszła się wśród nich plotka,
    że tutaj mieszka dobra istotka.

    Potem był jeszcze kot rudy, stary
    Jeszcze dwa młode i jeden stary...
    A Wiki wszystkie do domu wpuszczała
    Choć się nikomu nic nie przyznała

    Lecz wreszcie wydały się jej sekrety
    Bo co tu mówić, w końcu - niestety
    Martwi się dziadek, martwi się mama
    Bo znikła szynka oraz śmietana

    A ciocia cicho zachichotała
    No i na końcu tak powiedziała:
    "Po co te żale, i po co krzyki?
    Chcecie coś wiedzieć - spytajcie Wiki"

    Wiki nie mając wyboru innego
    W końcu przyznała się do wszystkiego
    I uradziły wszystkie sierotki
    Że będą z nimi mieszkały kotki

    W długie zimowe wieczory co chwila
    Mruczenie sierotkom życie umila
    A ciocia Szcziga z tego mruczenia
    Ma nieustanne źródło natchnienia.

    KONIEC

    xD

     
    Ostatnie edytowanie: 6 listopada 2014
    jola0909g i onkapinka lubią to.
  12. *~Ewa~*

    *~Ewa~* Okazjonalny autor

    Stare forum zniknęło wraz ze wszystkimi moimi pomysłami na ulepszenia gry i zabawami które założyłam. To nie fair. Przecież opracowałam te pomysły a teraz one przepadły jak kamień w wodę. Nie szanują naszej pracy ci którzy usunęli stare forum. Już nigdy nie opracuję żadnego pomysłu.
     
  13. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Trzeba bylo przeniesc te pomysly na nowe forum...szkoda , ze tego nie zrobilas. Wiele rzeczy "zginelo", ale to nie powod zeby obrazac sie na caly swiat. Zycie toczy sie dalej a nowe forum sie rozwija.
    Glowa do gory, nie bocz sie, tylko zakladaj watki z nowymi pomyslami !!!:)
     
    -kangoo- lubi to.
  14. MOD_Zgredek*

    MOD_Zgredek* Forum Moderator Team Farmerama PL

    Ja mam pytanie do członków redakcji Fanfara. Nie zachowały się u Was jakieś materiały archiwalne? Przeszukajcie, proszę, historie maili i czatów :)
    Chętnie bym znów poczytał o przygodach Rudiego, Koonia i reszty ferajny ;)
     
    onkapinka lubi to.
  15. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Wlklejam opowiadanie Grzesia..zeby ocalic od ARCHIWUM

    ***************
    Wigilia wg Królika

    - Leci! Leeecii! Le… A nie. To Zośka…
    Królik zmarkotniał w jednej chwili. Przyzwyczajony do widoku białych myszek, miał nadzieję, jako pierwszy, ujrzeć spadającą gwiazdę. Niestety jak do tej pory, jedyne co spadło to temperatura na farmie, co zresztą nie było takie złe. Dobry powód na wytłumaczenie częstych wizyt w SPA Bahama. Będąc od pewnego czasu stałym gościem uzyskał nawet zniżkę na smoothie. Tego wieczoru, nieźle już podchmielony, wracał o dziwo w pełni świadomy, że czeka go kolejna awantura w zagrodzie. Spojrzał spode łba na rozświetlone obejścia sąsiadów a następnie na pozostającą w półmroku zagrodę królików. Westchnął zmartwiony. Znowu będzie raban, że nie zaprosił świetlików.

    Tyle co postawił kolejny chwiejny krok, gdy usłyszał dobiegający za jego plecami tętent. Odwrócił się, jak na komendę.
    - Koniu! Koooniuuu!
    Grzywiasty zatrzymał się z lekkim poślizgiem. Kopyta przez chwilę jeszcze sunęły po zmarzniętej ziemi, wreszcie złapały przyczepność i nieco zarzucając tyłem Koń stanął tuż obok Królika.
    - Cześć Królik! – wykrzyknął rozradowany.
    - Cześć Koniu! – Królik odzyskał wiarę w dalszą część wieczoru – Gdzie pędzisz?
    - Przecież wiesz… - Koń spojrzał zdziwiony na Królika.
    - Nie no – żachnął się Królik. Znał przecież dobrze zasoby piwniczki przyjaciela – chodziło mi o to gdzie idziesz.
    - Aaa… - Koń uśmiechnął się – do kina.
    - A co grają?
    - Quo vadis.
    - A co to znaczy?
    - Dokąd idziesz.
    - Do kina.
    - A co grają?
    - Quo vadis.
    - A co to znaczy?
    - Dokąd idziesz.
    - Do kina.
    - A co grają… Nie! STOP! Jeszcze raz usłyszę dokąd idziesz a puszczę pawia.
    - Z tego co wiem gospodarz nie dysponuje takim inwentarzem – Koń zamyślił się na moment.

    Królik pokręcił łebkiem. O ile cenił sobie przyjaźń z Koniem, o tyle czasem zastanawiał się jak to możliwe, że czterokopytny jeszcze normalnie funkcjonuje na farmie. Brak zrozumienia aluzji już nieraz bowiem potrafił przysporzyć mu kłopotów. Tak jak w zeszłym miesiącu, gdy opowiadał na imprezie u Łosia, jak to wracając od Bobra, wyrżnął orła w jego obejściu. Następnego dnia przyleciała orlica, gniewnie oświadczając, że jej mąż wcale nie jest ten tego i ona wyprasza sobie tego typu insynuacje.

    - Co masz w pysku? – spytał Królik, przerywając niezręczną ciszę.
    - Mak – rzekł Koń, dopiero teraz wypluwając roślinną grzechotkę z pyska.
    - Po co ci mak? – Królik spojrzał na niego zaskoczony.
    - Mi po nic. Ale Krowa chciała. Tylko za diabła nie mogę znaleźć. Jak zazwyczaj było go pełno, tak w tym roku ani widu.
    - Krecik wszystko wyzbierał – Królik wzruszył ramionami, jakby to rozwiązanie było oczywiste.
    - Po co Krecikowi mak? – Koń nie posiadał się ze zdziwienia.
    - Wiesz… Krecik to ma zawsze jakieś odjechane pomysły. Ale podobno jego przepis za bardzo rzucał się na mózg, więc burmistrz Renzo, po donosie Świni kazał uprzątnąć cały ten jego majdan.
    - Nic dziwnego, że od tygodnia Krecik chodzi jak struty.
    - No. Tylko zostało im ponad tona maku.
    - Ciekawym co teraz z nim zrobią?
    - Kutię – cichy głos gdzieś z boku był ledwo słyszalny. Po chwili wśród zwierzaków pojawiła się Wiewiórka – To bardzo łatwy przepis; potrzebny Polny Mak, rodzynki, orzechy, miód, pszenica, migdały, trochę cytryny, wanilia i figi. Wszystko się miesza i wychodzi taka…
    - …Mamałyga – wpadł jej w słowo Królik – wiem już teraz o co chodzi. W zeszłym roku Bóbr coś takiego przygotował ale wpadł Osioł i wszystko wyżarł. Pożytek tylko był taki, że mu pysk skleiło i dopiero na Wielkanoc zaczął ryczeć.
    - Co za jeleń! – wykrzyknął zaskoczony Koń
    - Hej! Wypraszam sobie! – zza zarośli wysunął się Łoś, lecz po chwili uśmiechnął się, widząc przyjaciół – Cześć Koniu! Cześć Króliku!
    - Cześć Łoosiuu! – Królik rzucił się w stronę rogacza.
    - Jeżu! A ty znów nawalony – łoś parsknął zniesmaczony.
    - A to ja wypraszam sobie! – niewielki kolczasty kształt, na chwilę wychylił się spomiędzy krzaków – Ja nie piję!
    - Myślałby kto! - Królik roześmiał się.

    Lecz w tym momencie w jego głowie zaświtała pewna myśl. Odciągnął Jeżyka na bok, po czym zadał mu kardynalne pytanie.
    - Słuchaj, a co wy robicie z tymi podfermentowanymi jabłkami, które zbieracie całą jesień?
    - Hm… - Jeżyk rozejrzał się trwożliwie wokół, tak jakby odpowiedź na to pytanie, nie powinna być rozgłaszana – No… robimy z tego jedno z dań wigilijnych.
    - Jakie? – dopytywał Królik.
    - Grzaniec Galilejski.
    - Co?? – Królik zachichotał. Jak dotąd bowiem wszelkie przepisy na potrawy wigilijne dotyczyły postaci płynnej – I same jabłka wystarczają?
    - Nie no. – Jeżyk podniósł się na tylne łapki i zaczął wyliczać – Do Jabłek dodajemy winogrona, zioła, korzeń mandragory, śliwki, skórki pomarańczy i szczyptę cynamonu. Zasypujemy cukrem i… czekamy jakieś dwa miesiące.
    Jeżyk jakby zawiesił się na moment. Po przydługiej chwili, Królik przesunął mu łapką przed oczami.
    - Mam też tyle samo czekać na ciąg dalszy, żebym zrozumiał powagę przepisu?! – wrzasnął rozeźlony.
    - Yy… czekaj. Musiałem sobie przypomnieć. Najważniejsze bowiem jest dopiero, jak się zleje sok. Trzeba go przefiltrować a następnie można zacząć delikatnie podgrzewać, w międzyczasie dodając najistotniejszy składnik, który zdecydowanie podbija smak, czyli Goździki. Ważne żeby nie zagotować, a taki gorący można podawać w zimową noc, jako aperitif przed głównymi daniami… Króliku?

    Królik jednak już nie słuchał. W jego głowie zrodził się idylliczny plan, w którym to jeżykowy nastaw przepuszcza przez spiralne urządzenia Konia. Miał niemal czterdziestopięcio-procentową pewność, że wyjdzie z tego coś pysznego. Zamyślony wrócił do przyjaciół. Zaraz na wejściu spotkał się oko w oko z Aną. W jednym momencie zrobiło mu się mokro pod ogonkiem. Wąż zasyczał, po czym mlasnął rozdwojonym językiem. Królik profilaktycznie przesunął się cicho w okolice Konia. Nieufny wobec bahamskiego gada, zdecydowanie wolał towarzystwo starego przyjaciela.

    Przez chwilę przysłuchiwał się prowadzonej rozmowie. Podczas jego nieobecności tematy zeszły na kwestie zdrowego żywienia. Siedząca w sąsiedztwie Łosia mała Kózka perorowała właśnie o tym, jakie to smaczne są zielone warzywa. Jednak gdy jako z jednych dań zaproponowała szpinak z kozim serem, Krowa zerwała się z miejsca i ze złością zaryczała;
    - Chyba cię pokręciło, moja droga! Po ostatnich twoich pomysłach kulinarnych miałam takie rozwolnienie, że mleko przy tym było niczym śmietana.
    - Osiemnastoprocentowa? – zachichotał Koń
    - Moje przepisy są sprawdzone wielokrotnie – kontynuowała niezrażona niczym Koza – Może ty coś pokręciłaś? Ważne, by serek był świeży (nie ten z zielony kropkami, tak lubiany przez tego wypicowanego lalusia Le`Niwca), soli szczypta a nie pół garnczka a szpinak musi być wyparzony (w tym momencie Królik nadstawił uszu, parzenie bowiem, w przeciwieństwie do reszty przepisu, już z czymś mu się kojarzyło). Musisz potem rozgnieść szpinak na papkę, dodać do serka, wymieszać i doprawić pieprzem. Można podawać z pomidorem lub papryką, pokrojonymi drobno w kostkę. A jeśli chcesz poznać nieco egzotycznego posmaku, możesz dodać odrobinę oliwek…
    Krowa zamyśliła się na moment. Tak przedstawiony pomysł wydawał się być całkiem znośny. Ana podczas całego koziego wywodu kiwała głową udając zrozumienie, lecz jej wzrok ani na moment nie oderwał się od Królika. Tymczasem Koń z Łosiem wyglądali jakby…

    - Nie no! – wykrzyknął zniesmaczony Królik – Obróciliście flaszkę beze mnie!
    - Alesz zkąd – Łoś próbował jeszcze się wymigać – ztoi tu jag ztała.
    - To czemu gadasz jak Niedźwiedź po miodzie?
    - Aaa… nie mam bojencia. To może przez ten magiczny elikzir od krz… sykyrz… Od kraznala…
    - Jaki magiczny eliksir? – Królik był coraz bardziej wściekły – Przecież widzę co jest napisane na etykiecie; „Okońwita”!
    - No popac Króligu, jakie szaary – Koń uśmiechnął się złośliwie, po czym dodał złowróżbnie – Niedługo pewnie zaszniemy jeszsze gadać luckim głosem!
    Łoś ryknął śmiechem a inne zwierzęta mu zawtórowały. Królik spuścił uszy po sobie. Zawstydzony sięgnął po kieliszek i wychylił smętną resztkę. Zaraz potem zaróżowiło mu się futerko a w chwilę później nie pamiętał już o niefortunnej sytuacji. Z werwą powrócił do rozmów. W końcu zadanie poznania kolejnych wigilijnych potraw, było jednym z priorytetów, za wykonanie których pewien zleceniodawca oferował jajo…

    Renifera! – mruknął Królik i parsknął śmiechem...

    Cdn.
     
  16. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Pozwalam sobie rowniez ocalic od archiwum... powiem tylko wowwwwwwwwwwwwwwwwxDxDxDxDxD
    JAJOWATA
    czyli
    Stracone złudzenia

    Dramat ze sfer drobiarskich w pięciu aktach

    PROLOG
    Jak powszechnie wiadomo, marzeniem każdej młodej kury jest zdobycie męża, i to męża nie byle jakiego – takiego mianowicie, którego zazdrościć jej będą wszystkie koleżanki z kurnika. Wybieg codziennie zmienia się w istne targowisko próżności - bo przecież nie tylko przyszłe panny młode robią, co mogą, żeby pokazać się z jak najlepszej strony, także i kawalerowie - czupurne kogucie podrostki - stroszą pióra i przyjmują dumne pozy eksponując niezbyt jeszcze imponujące grzebienie.
    W całym stadzie kurzych nastolatek jedna tylko przyszła kwoka zachowywała się zupełnie inaczej. Twierdziła uparcie, że znacznie bardziej od życia uczuciowego interesuje ją wydajna produkcja jaj wolnowybiegowych w rozmiarze XXL. Wkrótce złośliwe koleżanki przezwały dziwaczkę „Jajowatą”.
    Ech, gdyby wiedziały, co roi się w tym pełnym marzeń kurzym łebku...
    Czas uchylić rąbka tajemnicy: Jajowata zakochała się w pewnym dorodnym indyku.
    To się nie mogło dobrze skończyć.

    Akt I
    Ciasteczka orzechowe

    Czym skorupka za młodu nasiąknie... wszyscy znamy to powiedzenie. A skorupka Jajowatej nasiąkła kanonem tradycyjnych przekonań jej matki, powszechnie szanowanej kwoki, której tragiczny koniec w rosole wstrząsnął całym stadem. Naczelne miejsce w tym kanonie zajmowało wielokrotnie powtarzane zdanie, które zapadło w pamięć młodziutkiej, ledwo co opierzonej kurce: „Droga do serca mężczyzny wiedzie przez żołądek”. Jajowata już wiedziała, co powinna zrobić.
    Zbliżała się Gwiazdka, ten magiczny czas powszechnej życzliwości i miłości, kiedy słowo "nie" zostaje wykreślone z codziennego słownika każdego przedstawiciela drobiu domowego. Odebrawszy staranne wychowanie, Jajowata - mimo młodego wieku - była już całkiem niezłą kucharką. Postanowiła więc oczarować Konstantego (takie imię nosił bowiem wybranek jej serca, pochodzący z arystokratycznego indyczego rodu) wypiekiem własnego wyrobu. Jej wybór padł na:
    Ciasteczka orzechowe:
    - 285 g łuskanych orzechów włoskich
    - 200 g cukru
    - 1 duże jajo
    Orzechy rozdrobnić razem z cukrem w malakserze - powinna powstać mieszanka o strukturze piasku. Pośrodku zrobić zagłębienie i wbić do niego jajko. Lekko roztrzepać je widelcem, a następnie zagarniać orzechy z cukrem, aż składniki dobrze się połączą. Na koniec zgnieść rękami. Masa będzie dość wilgotna i lepka. Podzielić ją na cztery części, z każdej uformować wałek o długości ok. 15 cm i pokroić na osiem kawałków. Kawałki ustawić (nie należy ich układać powierzchnią przecięcia do spodu) na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w temperaturze 190 stopni C przez około 15 minut. Studzić na blaszce.

    Akt II
    Tarta z kiszoną kapustą

    Noc po pierwszej romantyczno-kulinarnej randce upłynęła Jajowatej na wspomnieniach i marzeniach. Te spojrzenia, jakie rzucał jej Konstanty z zapałem dziobiąc podsunięty mu poczęstunek... te niby to przypadkowe muśnięcia - ach, jakże jedwabistymi - skrzydłami... ten wiele mówiący uśmiech, który zwieńczył ich schadzkę... ten głęboki gulgot, jakim Konstanty prosił ją o następne spotkanie...
    Jajowata uznała, że wszystko jest na najlepszej drodze. Zabrała się za szykowanie kolejnego arcydzieła kulinarnego. Tym razem postanowiła olśnić wybranka wytrawną tartą.
    Tarta z kiszoną kapustą
    Ciasto:
    - 200 g mąki
    - 60 g masła, roztopionego
    - 1 jajko
    - 25 g drożdży (albo 1 torebka drożdży instant)
    - 1/2 łyżeczki soli
    Farsz:
    - 50 g suszonych grzybów (borowików lub podgrzybków)
    - 700 g kiszonej kapusty z tartą marchewką
    - 6 łyżek oliwy z oliwek
    - 2 liście laurowe i 3 ziarna ziela angielskiego
    - 1 łyżeczka kminku
    - 170 g suszonych śliwek
    - 1 cebula, pokrojona w drobną kosteczkę
    - sól i świeżo zmielony czarny pieprz
    Śliwki namoczyć, pokroić. Grzyby namoczyć i ugotować w wywarze do odparowania, wystudzić i pokroić. Kapustę opłukać (jeśli jest bardzo kwaśna), włożyć do rondla razem z przyprawami i trzema łyżkami oliwy, zalać szklanką wody i gotować około 1 godziny. Ostudzić, usunąć przyprawy, a kapustę posiekać i wymieszać z grzybami i śliwkami. Na pozostałej oliwie zeszklić cebulę, dodać do kapusty. Farsz przyprawić, delikatnie wymieszać.
    Ciasto: mąkę przesiać do miski, pośrodku zrobić zagłębienie, wkruszyć do niego drożdże, zalać letnią wodą (około 5 łyżek) i odstawić na 10 minut. Następnie dodać pozostałe składniki, starannie wymieszać i wyrobić. W przypadku drożdży instant wystarczy wymieszać je z mąką, a wodę dodawać w miarę potrzeby podczas zagniatania ciasta. Odłożyć ¼ ciasta, resztę rozwałkować na placek, którym należy wyłożyć spód i boki tortownicy (23 cm) posmarowanej oliwą. Nałożyć farsz. Na powierzchni ułożyć kratkę z wałeczków pozostałego ciasta. Piec przez 30 minut w temperaturze 180 stopni C.

    Akt III
    Pomarańczowe ciasto jogurtowe

    Druga randka i jeszcze bardziej spektakularny sukces - serce Jajowatej (4,99 PLN za kilogram) aż wyrywało się z piersi (12,99 PLN w promocji) na samo wspomnienie entuzjazmu, z jakim Konstanty powitał przyrządzoną przez nią potrawę. Gdyby nie należał do arystokracji, można by wręcz powiedzieć, że rzucił się na jedzenie. Kolejne kęsy ledwo mieściły mu się w dziobie, a żarliwość, z jaką poprosił o dokładkę, sugerowała, że być może już wkrótce z takim samym zapałem poprosi Jajowatą, by zechciała zostać jego żoną. Któryż prawdziwy mężczyzna zrezygnowałby z takiej kuchni!
    Pewność siebie Jajowatej rosła z każdą chwilą. Uśmiechając się radośnie pod dziobem, po raz trzeci podjęła kuchenną krzątaninę. Podczas kolejnej randki uraczy Konstantego ciastem pomarańczowym.
    Pomarańczowe ciasto jogurtowe
    - 1 szklanka mąki
    - ½ szklanki plus dwie łyżki cukru
    - ½ łyżeczki proszku do pieczenia
    - 1/8 łyżeczki sody
    - szczypta soli
    - ½ szklanki gęstego jogurtu naturalnego
    - ¼ szklanki oleju
    - 1 łyżeczka otartej skórki pomarańczowej plus 1 łyżka soku pomarańczowego
    - 1 duże jajo
    - pół łyżeczki ekstraktu waniliowego
    - 2 duże pomarańcze podzielone na cząstki, smażona skórka pomarańczowa i cukier puder do przybrania
    Składniki ciasta wymieszać, przelać do wysmarowanej masłem tortownicy (21 cm). Piec w temperaturze 180 stopni C przez około 25 minut (zrobić próbę patyczkiem). Wystudzić na kratce, przybrać.

    Akt IV
    Ciasto miodowe

    Trzecia randka przeszła najśmielsze oczekiwania zakochanej kucharki. Konstanty nie tylko wychwalał pod niebiosa jej talenty kulinarne - między jednym żarłocznym kęsem a drugim całkiem otwarcie wyrażał też zachwyt dla jej pięknie lśniącego upierzenia, starannie wypielęgnowanych pazurków oraz oczu o niespotykanej głębi. Po posiłku przysiadł obok niej, a gdy objął ją skrzydłem, Jajowata poczuła się jak w niebie. Wsłuchiwała się w zmysłowy gulgot, a słodkie słowa Konstantego płynęły prosto do jej serca. „Najdroższa... jesteś taka piękna... jesteśmy dla siebie stworzeni..." Wreszcie uniosła głowę i spojrzała prosto w rozpalone namiętnością oczy ukochanego. Ich dzioby złączyły się w pierwszym pocałunku... (Dla ochrony młodocianych czytelników w tej właśnie chwili doszło do awarii zasilania i farma pogrążyła się w ciemnościach, nawet księżyc dyskretnie schował się za dach stodoły.)
    Zbliżała się wigilia – Jajowata była pewna, że tego dnia Konstanty jej się oświadczy. Postanowiła w tym uroczystym dniu wystąpić z wyjątkowo wyszukanym wypiekiem, by tą kulminacją sztuki kulinarnej wyrazić całą moc i głębię swego uczucia. Drżącymi jeszcze po namiętnym spotkaniu skrzydłami zabrała się do przyrządzania tortu.
    Tort miodowy ośmiowarstwowy
    - ¼ szklanki miodu
    - ¾ szklanki cukru
    - 2 łyżki masła
    - 3 duże jaja roztrzepane widelcem
    - 1 łyżeczka sody
    - 3 szklanki mąki
    do przełożenia:
    - 1 szklanka śmietanki kremówki (36%)
    - 900 ml bardzo gęstej śmietany 18% (jeśli śmietana jest nie dość gęsta, można ją zagęścić dobrym białym serkiem kremowym, wtedy śmietany daje się mniej)
    - 2 szklanki cukru pudru
    Cukier, miód i masło podgrzewać w rondelku mieszając do rozpuszczenia się cukru. Zdjąć z ognia i natychmiast wlać roztrzepane jaja, energicznie mieszając, żeby nie zrobiła się jajecznica. Domieszać sodę, a następnie dodawać po pół szklanki mąki, aż ciasto przestanie się lepić. Wtedy pokroić je na osiem części i jeszcze ciepłe wałkować tworząc okrągłe placki nieco większe od tortownicy o średnicy 23 cm. Przykładając do ciasta spód tortownicy wyrównać brzeg. Placki piec po dwa na raz w temperaturze 180 stopni C przez 4-5 minut. Wystudzić pojedynczo na kratce. Następnie upiec też pozostałe skrawki ciasta. Wystudzone pokruszyć wałkiem do ciasta lub rozdrobnić w malakserze.
    Przygotowując krem ubić na sztywno kremówkę. W osobnej misce wymieszać gęstą śmietanę z cukrem pudrem. Dodać bitą śmietanę i schłodzić w lodówce.
    Upieczone placki pokrywać kremem w ilości około 1/3 szklanki i układać jeden na drugim, lekko dociskając. Resztą kremu posmarować wierzch i boki tortu, a następnie starannie obsypać przygotowanymi okruchami ciasta. Tort wstawić do lodówki na całą noc - ciasto musi zmięknąć. Wierzch można dowolnie przybrać.

    Akt V
    Raj utracony

    Nadeszła wreszcie tak długo wyczekiwana wigilia. Jajowata już od świtu czyściła i układała piórka, ukrywszy się przed ciekawskimi oczami koleżanek z kurnika za stojącym w kącie wielkim koszem. Tort mający stanowić dowód miłości i oddania był już gotowy – Jajowata nie spała przez całą noc, dopracowując szczegóły.
    Konstanty pojawił się trochę za wcześnie – Jajowata uznała, że po prostu nie mógł się doczekać spotkania. Była odrobinę zawiedziona, że od razu przystąpił do konsumpcji... jakby zapomniał o tym, co zaszło między nimi podczas poprzedniego spotkania. Ale cóż, musiała sama przed sobą nieskromnie przyznać, że danie udało się jej wyjątkowo.
    Konstanty jak zwykle poprosił o dokładkę, jak zwykle wydziobał ostatnie okruszki z talerza, pogładził się po brzuchu... i wreszcie się odezwał. Tym razem każde jego słowo raniło jak rozpalony do czerwoności miecz.
    - No dobra, mała, to ja spadam. Jutro się żenię, rozumiesz. Przede mną wieczór kawalerski – zarechotał.
    - Ale... przecież ja... my... – Jajowata z trudem wydobyła z siebie rozpaczliwe gdakanie.
    - Jakie „my”, żartujesz chyba. Przecież ty jesteś zwykłą kurą! Za wysokie progi, panienko – żenię się z Izabelą, córką indyczego króla, muszę dbać o pozycję w stadzie. Naprawdę coś sobie wyobrażałaś? Nie dość, że kura, to jeszcze do tego głupia! - beknął donośnie na zakończenie i szybko zniknął w ciemności.
    Zdruzgotana Jajowata chwiejnym krokiem wróciła do kurnika i przycupnęła w najciemniejszym kącie. Zmierzwione pióra utraciły połysk, z oczu przysłoniętych skrzydłami nieustannie płynęły rzęsiste łzy. Świat podstępnie wykorzystanej i brutalnie porzuconej Jajowatej zawalił się: marzyła już tylko o rondlu, w którym mogłaby zakończyć swe pozbawione sensu i celu życie. To nieważne, że była jeszcze za młoda na rosół.
    Rozpacz Jajowatej zauważył pewien niezbyt okazały kogut imieniem Felicjan, który od dawna wodził za nią wzrokiem pełnym zachwytu. Teraz zebrał się wreszcie na odwagę: podszedł do przedmiotu swych westchnień i drżącym głosem wyznał jej swe uczucia. Na koniec dodał: - Wiem, że mnie nie zechcesz... jestem do niczego. Ale pamiętaj, że dla mnie liczysz się tylko ty.
    Przez łzy Jajowata zerknęła ukradkiem na koguciego kawalera. Cóż, niewątpliwie nie dorastał Konstantemu do pięt... ale był dobry, poczciwy i zakochany w niej do szaleństwa. Czegóż chcieć więcej?
    Obejmując się mocno skrzydłami, Jajowata i Felicjan ruszyli na spotkanie nowego wspólnego życia.

    [I oto nadszedł czas, by zakończyć tę opowieść. Ostatnio daje się zauważyć moda na tworzenie co najmniej dwóch alternatywnych zakończeń, do wyboru do koloru. Tendencja ta dotyczy wprawdzie póki co jedynie produkcji kinematograficznych – licząc wszelako na rychłą ekranizację mego dzieła, pozwolę sobie przedstawić (dla wygody przyszłego reżysera) od razu dwa zakończenia dla dwóch różnych grup odbiorców.]

    EPILOG 1
    (dla dorosłych)

    Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę –
    Cóż, takie jest życie. Udanych sznycelków.

    EPILOG 2
    (dla dzieci)

    I żyli długo i szczęśliwie.

    POST SCRIPTUM
    (Stracone złudzenia – reaktywacja)

    Koguty są poligamiczne.

    KONIEC
    [Autorka dziękuje za inspiracje pannie Mniszkównie oraz panom Thackerayowi i Miltonowi. W sprawie wspomnianej wyżej ekranizacji producenci proszeni są o kontakt z zzizzie.]
     
  17. MRT_Greg

    MRT_Greg Stary wyjadacz

    Nie znalazłem tekstów FANFARA - możliwe jeszcze, że mam je na kompie stacjonarnym ale ten póki co leży gdzieś w piwnicy. Ale... znalazłem sporo tekstów o Kreciku, które onegdaj wstawiałem do wątku raszpelków ;)
     
  18. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Sie tu nie wymadrzaj , co gdzies onegdaj wstawiales... Wklejaj...i juz
     
  19. MRT_Greg

    MRT_Greg Stary wyjadacz

    No właśnie bojam sie nieco. Przeczytałem kilka i... albo wtedy MODzi nie zaglądali do tego wątku albo nie było jeszcze takiej przedszkolnej cenzury... prześlę Ci na maila...









    Tak... tylko go nie mam...
    Ale w info o mnie masz mój - odpiszę i sama ocenisz ;)
     
  20. onkapinka

    onkapinka Nadzorca forum

    Babcia Juliszka jest THEBESCIARA
    Szczegolnie przypadl mi do gustu kompot z maku oraz te akcesoria potrzebne do spozywania kompotu:)..Oczywiscie mam na mysli kompotierke, szklanke i lyzeczke , zeby wyjesc owoce..(hmmm makowki ?)z kompotu.A co do babci..to babcia jest bardziej lub mniej lubiana przez synowa, ale strawic ja sie daxDxDxD



    Polny mak - przepis by Juliuszka:

    Było to jakoś niedawno...
    Lato powoli się kończyło i niedługo miał się rozpocząć rok szkolny.
    Jak co roku w wakacje spędzane u babci Krzyś czekał na przyjazd rodziców i powrót do domu.
    Nudził się piekielnie, więc poprosił babcię o coś smacznego dla poprawienia humoru.
    Babcia Juliuszka kochała swojego wnusia więc zaproponowała,że przejdzie się na swoją przydomową faremkę i ze swoich upraw przygotuje coś pysznego.
    Krzyś uradowany co niemiara wiedział, że u babci wśród łanów pszenicy posiane w równiuteńkich rządkach rosły piękne maki,z których płatki już opadły i były gotowe do zbioru.
    Oblizał się łakomie na samą myśl o przepysznym kompociku.
    Już nawet przygotował sobie odpowiednie akcesoria...
    Babcia wróciła z głównej łąki z koszem pełnym dorodnych makówek.
    Zmęczona była okrutnie, bo ropa do kombajnu wyparowała w letnich upałach i cały zbiór musiała robić ręcznie.Nic nie pomogły kupony z wygranych, bo babcia oszczędna jest i czeka na dożynki.
    Ucieszony Krzyś przysunął babci krzesło, żeby mogła usiąść i odpocząć po ciężkiej harówce.
    Z rozpędu nawet zaproponował jej pomoc w kuchni, na co babcia puściła tylko oko do wnusia. Miała swój niecny plan.
    Po krótkiej drzemce na skrzypiącym krześle nagle wstała i żwawo pobiegła do spiżarni.
    Przyniosła dziwnie wyglądający słój i stwierdziła, że jego zawartość da wnuczkowi niesamowitego kopa.
    Uśmiechnęła się tajemniczo i poprosiła Krzysia o otwarcie słoja.
    Z wnętrza dobył się słodki zapach przypominający rodzinną atmosferę świąt wielkanocnych.
    Krzyś zastanawiał się z czego ten dżemik był zrobiony ?
    Podświadomie wyczuwał jakiś podstęp, ale babcia go uspokoiła mówiąc,
    że to tylko jabłka, pomarańcze, pigwa migdały i marchew z niewielkim dodatkiem cukru żelującego.

    - Jak to może dawać kopa ? - pomyślał na głos Krzyś.
    - Spokojna twoja rozczochrana - stwierdziła rezolutnie babcia - to tylko na kolejne zbiory !

    Nagle babcia podskoczyła i nie wiadomo skąd na pojawił się dziwny wieniec. Jakiś taki wiosenny...

    - A to co ? - zapytał Krzyś.
    - To daje przepiękny zapach, ale nie dla ciebie. To będzie podarunek dla mojej sąsiadki. Ona lubi takie kwiatki - odburknęła babcia.
    - A ja ? Może jakiś kompocik ? - wnuczek poczuł się rozczarowany wymijającą odpowiedzią i nadal czekał na swoje pyszności.
    - A miodku, to chcesz od pszczółek, czy takiego normalnego z drzewek ? - kolejne dziwne pytanie babci Krzyś puścił mimo uszu.

    Babcia Juliuszka nic nie mówiąc wstała i wyszła do młyna.

    - Pewnie jakąś mąkę przyniesie - pomyślał Krzyś.
    - Oj głupiutki ! - rzekła babcia - toż ja tylko SuperPaszę kręcę we młynie. Mąkę mam ze sklepu !

    Wyjęła Babcia Juliuszka wielką dzieżę, wsypała mąkę i znowu wyszła z domu.

    - Gdzie idziesz babuniu ? - zakrzyknął Krzyś
    - Kury wydoić - zażartowała babcia i wróciła z koszem świeżych jajek.

    Zdziwiony Krzyś stał z rozdziawioną buzią.

    - Skocz no wnusiu do zbiornika po wodę ! Babcia już nieco stara i czasem zapomina o różnych rzeczach. Wody przynieś ! - zadyrygowała babcia.

    Krzyś niepewnie ruszył z wiadrem do zbiornika ciągle zastanawiając się, kiedy dostanie swój ulubiony kompocik.

    - Wbijaj jajka do mąki ! - rozkazała babcia.
    - A ze skorupkami ? - zapytał Krzyś.
    - Och wy młodzi ! Zawsze wam tylko jedno w głowie - podsumowała babcia.

    Sama wbiła jajka i dolała wody. Nerwowo zaczęła się rozglądać po kuchni.
    - Gdzie mój laptop ? - zastanawiała się babcia - przecież muszę spojrzeć do nieformalnego poradnika, jak to się robi !

    Po przeczytaniu kilkunastu stron porad nieformalnych i FAQ babcia Juliuszka przypomniała sobie,
    że wczoraj była w lokalnym spożywczaku i już ma to, co chciała.

    - Krzysiu ! Wnusiu ! Chowaj wszystko do stodoły ! Dyć makowiec ja już kupiła ! Naści maleńki !

    A jakbyś kiedyś chciał coś prostego i pysznego z maku, to pamiętaj:

    Na ciasto kruche z dyskontu spożywczego nakładasz gotową masę makową.
    Zawijasz to jak roladę i owijasz ciasno w pergamin.
    Pieczesz przez trzy kwadranse w temperaturze połowy okręgu.


    No i najważniejsze ! Jak nie będzie smakowało, to zawsze możesz kupić gotowe w cukierni !


    A później po Krzysia przyjechali rodzice i bardzo się zastanawiali, dlaczego ich syn ma taki dziwny wyraz twarzy... Przecież w wieku 23 lat powinien chodzić do pracy a nie jeździć na wakacje do babci.


    K O N I E C

    ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Szpinak - przepis by Juliuszka:

    Babcia Juliuszka zmęczona pracą na farmie siadła na zydelku i zaczęła intensywnie myśleć. Myślała tak mocno, że wszystkie drzewa na leśnej polanie zaowocowały i dały zwiększone plony.

    - Ach ! Jaka ta moja Zosia jest kochana ! - pomyślała babcia.

    Głodna się zrobiła od tego myślenia i zaczęła kombinować, co by tu zjeść.
    Wiedziała, że zbliża się okres świąteczny i zanim wykombinuje coś pysznego, to zaraz przyjedzie głodna synowa ze swoim Krzysiem.

    - Wnusio kochany, tylko matkę ma wredną. Dziewczynę by se znalazł - pomyślała babcia.

    Założyła babcia Juliuszka swoje znoszone gumiaki i wyszła na pole.
    Chodziła od łąki do łąki.
    Na głównej łące znalazła szpinak. Taki jakiś przemarznięty, bo i zimne noce się zbliżały. Niby późna jesień ale jednak zimno.
    Poszła babcia Juliuszka dalej i na dzikiej łące zobaczyła całe łany czosnku gotowe do zbioru.
    Załkała cichutko, że będąc farmerką premium kombajn jej czasami szwankuje a ropa strasznie droga.
    I co to za premium ?
    W dodatku dostawy paliwa są tak rzadkie, że kupony z gazet musi zbierać a czasami nawet ręcznie zasuwa.

    Na leśnej polanie babcia Juliuszka ujrzała kilka drzewek cytrynowych, ale owoce jeszcze niedojrzałe były a czekać babcia nie zamierzała.
    Przeskoczyła rzeczkę i poszła dalej.
    Szła, i szła, i szła aż wracając główną łąką na samym jej skraju zauważyła dziwne drzewa.

    - Jakieś takie jajcarskie - pomyślała babcia Juliuszka i zebrała wszystkie owoce.

    Idzie dalej ale już zmęczona nieco. Farmę ma rozległą to i chodzić przy niej trzeba. A nogi jednak trochę bolą.

    Nagle ! Ciap, chlap, plusk...

    - Co do jasnej Anielki ! ?
    - Rzeka wylała, powódź, czy co ?

    Oczom babci Juliuszki ukazały się jej stawy hodowlane a w nich pluskające się rybki.

    - Och wy łobuzy ! Zapomniałam o was, bo tak wolno rośniecie ! A nie dość, że w wodzie żyjecie, to jeszcze was podlewać muszę ! - pomarudziła babcia.

    Poczłapała babcia do domku i w jej siwiutkiej głowie pomału wykluwał się niecny pomysł...

    Mam ze spożywczaka ciasto francuskie... coś się wymyśli...
    Cztery rybki złowię. Dorsze byłyby doskonałe.
    Szpinak z łąki głównej będzie ładnie się prezentował, bo taki zielony i ma dużo żelaza i potasu.
    Czosnkiem doprawię, ale najpierw przecisnę go nieco przez praskę.
    Wszystko wymieszam... a nie ! Jednak synowa może mieć mi to za złe !

    Zrobię tak:

    - Dorsza wypatroszę i zrobię filety. Skropię cytryną i posypię marynatą ze spiżarni;
    - Na patelni z oliwą podduszę nieco zmrożonego szpinaku, doprawię solą i pieprzem,
    podduszę jeszcze troszkę i dam mu nieco się ostudzić;
    - Połowę ciasta francuskiego wyłożę kilkoma listkami świeżego szpinaku, co mi się jeszcze ostał po dożynkach;
    - Na to położę filety z dorsza i obłożę duszonym szpinakiem;
    - Resztą ciasta to przykryję i dokładnie pozaklejam.
    - Taki wynalazek posmaruję roztrzepanym jajkiem wrzucę do pieca rozgrzanego do połowy okręgu
    (myślę, że to będzie 180 stopni) na pół godziny;

    Ciekawe, czy synowej będzie smakowało ?


    K O N I E C

    -----------------------------------------------------------------------------------------------------

    Goździki - przepis by Juliuszka


    - Babciu ! Babciu ! - krzyknął wnusio.
    - Czego ? Czego ? - odkrzyknęła babcia.

    Babcia była bardzo spokojną osobą.
    Nie wadziła nikomu, żyła w zgodzie z sąsiadami.
    Ale...

    Pewnego czwartkowego popołudnia babci stało się coś baaardzo niedobrego.
    .
    .
    .
    .
    .
    Przyszedł wilk i ją zjadł !
    .
    .
    .
    .
    .

    - Biedna babcia - pomyślał wnuczek.
    - Biedna mama - pomyślał syn.
    - A dobrze jej tak, małpie jednej ! - pomyślała synowa.

    A babcia po cichutku była trawiona w żołądku wilka.

    - Po jakiego groma pchałam się do tej wilczej jamy ? - marudzi babcia
    - Mało było mi tych egzotycznych zwierząt na farmie ? Jeszcze wilków mi się zachciało !

    Syty i szczęśliwy wilk - jak to zwyczajny farmerowy dziki zwierz - spoczął błogo pod jakimś dziwnym drzewem.
    Drzewo wyglądem przypominało sekwoję albo baobab, choć jego owoce wyglądały jak śmigła. Dawało dużo cienia a złoty płotek w jego otoczeniu w niczym wilkowi nie przeszkadzał.

    - Chyba przesadziłem - pomyślał wilk.
    - Babcia jednak nie była aż tak apetyczna, jak ta, o której wspominała Joanna Kołaczkowska - wilk był wielkim zwolennikiem kabaretu "Potem".

    Zasnął nasz biedny aczkolwiek drogi wilk. Śniły mu się kolorowe kucyki pony, rażące oczy halogeny, dziwne psie hydranty i takie tam.
    Szum śmigieł dziwnego drzewa w uszach wilka począł narastać a jego natężenie wnet go obudziło.
    Obudził się zlany zimnym potem.

    - Mam halucynacje ! - wykrzyknął przerażony wilk.
    - Chyba czas umierać ! - przestraszony zawył okrutnie.

    Wnusio Krzyś wraz z rodzicami zmartwieni ciągłą nieobecnością babci Juliuszki już szykowali pożegnalny wieniec.
    Nie mogli się zdecydować czy zimowy, czy wiosenny ? A może upiorny bukiet ?

    Koniec końców stanęło na tym, że wieniec nie może być zbyt drogi - przecież to tylko na jeden raz !

    - Kupimy goździki ! - zawyrokowała synowa i krzyknęła do męża:
    - Stary ! Leć no szybciutko na targ i zrób jakieś zakupy !
    - Albo nie ! Szkoda sianogroszy !
    - Babka na polu zawsze je trzymała na jakieś eventy albo jakieś takie tam !
    - Krzysiek ! Smigaj szybciuteńko i przynieś trochę !

    Wnusio Krzysio, co bardzo babcię kochał, leciał i leciał na łąki i pola po goździki.
    Tak długo leciał (bo i babcina farma rozległa jest), że pobłądził i do miasta przybiegł.
    Wpadł na targ, a że kilka sianogroszy od babci na 23 urodziny dostał, to szybciutko o goździki się postarał.

    I tu się kończy sielanka.

    Krzyś za bardzo rozgarnięty nie był i fałszywy sprzedawca wcisnął mu goździki, ale takie przyprawowe !

    - Kup Krzysiu ! Nie pożałujesz ! - namawiał sprzedawca.
    - Daję za ten specjał pół babcinej farmy ! - odparł Krzyś
    - Deal ! Mein Verlust ! хорошо !- dziwnymi językami odpowiedział sprzedawca.

    Niczego nie podejrzewający wnusio Krzysio poleciał z zakupionym towarem do rodziców.

    (babcia nadal była trawiona przez wilka)

    - Coś ty kupił ! ? - krzyczy matka.
    - Coś ty zrobił ! ? - krzyczy tatka.
    - Ładnie pachnie - myśli babka.

    Wilk się nawet nie odezwał, bo po babce bardzo był spragniony.

    - Dajcie pić ! - błaga wilk.
    - Oddam babkę ! - obiecuje.
    - Umrę suchy i to będzie wasza wina - nieco nagina fakty.

    Szkoda babki. Przecież Juliuszka jest tylko jedna.
    Żal się rodzinie zrobiło i postanowili napoić wilka.

    - Leć no młody do zbiornika i wody szybko przynieś. - słowa ojca gromko rozbrzmiały na polanie leśnej.
    - A i owoców nie zapomnij ! - przypomina matka.
    - Kompotu ugotujemy i będzie dobrze. Wilki lubią kompot. - pomyślał Krzyś.

    Leci Krzyś z wiaderkiem pełnym wody, owoce do koszyczka zbiera.
    Same suche się trafiają. Zbiera je i po cichu myśli:

    - Będzie kompocik. Szkoda, że nie ten, co lubię. Ale z goździkami może dam radę...

    Zmęczył się biedny wnusio.
    W koszyczku ma śliwki, morele, jabłka, figi, troszkę pomarańczy i cytryn.
    Wszystko suche jak pustynia.

    A rodzina miła nie jest:

    Bobrom drewno wytargali
    Zbiornik z wodą ogniem grzali
    Suchy owoc dosypali
    Gożdzikami doprawiali
    A na koniec zamieszali
    No i cukru dosypali

    A co z wilkiem zapytacie ?
    Babkę oddał,
    Zbrudził gacie,
    Taki smaczny był kompocik,
    Że się wilczek bardzo spocił.
    Uciekł wnet do swojej jamy
    I zakrzyknął "My są Pany !"
    Tu się kończy bajka krótka
    Więc uciekam do ogródka
    Choć na farmie fajnie bywa
    To już jestem tak leciwa,
    Że mi rymy nie wychodzą
    .............



    K O N I E C


    -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Jabłka - przepis by Juliuszka


    Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...

    o_Oops ! Wcale nie tak daleko !
    Bo to tuż za moim płotem było.
    A było to tak:

    Adam i Ewa w jednej spali jaskini. Niektórzy twierdzili, że była to wilcza jama, ale to nieprawda.
    Adam bardzo pragnął życzliwości swej kobiety, więc harował na farmie w pocie czoła od bladego świtu do późnego wieczora.
    Siał same smaczne roślinki i doglądał drzew. Pielęgnował je, podsypywał nawozem jakiejś Zośki, Czasami wzywał pomoc z nieba.
    Sam ON wysyłał wówczas siły specjalne i robił nalot w miejsca wskazane Adamową myszką. Skuteczne to było, co niemiara. Adam zawsze miał plony zwiększone.
    I dobrze mu było.
    I Ewa go lubiła.
    I fajnie.

    Niestety - wszystko fajne, co się fajnie kończy...

    Ewa zaczęła mieć "zachcianki":
    a to lody z ogórkiem kiszonym, a to ryba w czekoladzie...

    - Ot, problem - stwierdził Adam.

    Wpadł na pomysł, że pogada ze swoim kolegą.

    Wąż go nazywali, ale on zachowywał się jak zwykła żmija.
    Jątrzył, podjudzał i kłamał - bo to łobuz był...

    - Jabłkiem ją (Ewę) omamisz, ale musisz je odpowiednio przyprawić - kusi wąż.
    - Na odległej wyspie, gdzie słoń trąbą piasek wciąga, znajdziesz laski. Nie takie zwyczajne, a pachnące.
    Nie wilgotne, a suche. Znajdziesz je po zapachu. Pachną słodkawo-korzennie. Na pewno znajdziesz.

    Biedna Ewa - niedożywiona i zniesmaczona - ciągle czeka na swojego Adama, co po jakichś Bahamaramach się kręci.
    Śledzie z cukrem już nie smakują tak, jak kiedyś.
    Ogórek jest zbyt cierpki i miękki. A w dodatku jakiś taki krótki...
    Lody się roztopiły i jakieś mało słodkie.
    A do tego wszystkiego w brzuchu coś burczy.
    Gdzie ten Adam ?

    A Adam piekli się na wyspie, bo nijak nie może znaleźć tego !@#$%^ cynamonu.
    Jedyny, jaki jest, to ten od czołowego producenta przypraw...

    Zezłościł się Adam.
    Wrócił do domu.
    Bobrom drewno zakosił.
    Rozpalił ogień.
    W gniewie przeokrutnym cały kosz jabłek wrzucił do ognia.

    I usiadł.
    I się uspokoił.
    I się spocił przy ogniu.
    I znowu się zdenerwował.
    ...I dorzucił cynamon do ognia...

    Błysnęło, zapachniało, "się" zachciało...
    I był syn i córka i jeszcze syn i bliźniaki.

    A pieczone jabłka z cynamonem, to nie wiem, jak się robi...



    K O N I E C
     
    cyfrzakk, jola0909g oraz blau_grana lubią to.