W oczekiwaniu na kolejne GT

Śmieciówka to nie jest to samo, co umowa na czas określony - np próbna czyli właśnie trzymiesięczna.
Śmieciówka to przede wszystkim umowa zlecenia, gdzie prawa pracownika są tak okrojone, że praktycznie nieistniejące.

 

No wiadomo, on dostał śmieciówkę, nawet ją czytałam, niby żadnych praw ale akurat ta firma ma dość pochlebną opinie. Na razie jest zadowolony, zobaczymy co będzie jak przyjdzie do wypłaty.

 

Dzięki
Mi jakoś praca na 3-zmiany nie przeszkadza, wole taką niż, to co nas niedługo czeka- tygodniówki

 

Jak firma ma dobrą opinię, to i wypłata się znajdzie
Firmom na ogół zależy na tej opinii... urzędom za to nie zależy - i na tym polega problem

 

Tygodniówki? Nie wiem nic na ten temat....

 

Tygodniówki czyli, np 5 dni z rzędu nocek, potem np. 5 jedynek itd. Przy systemie, w którym obecnie jestem(czyli układ 2+2+3), brak wolnych weekendów ( 1 w miesiącu wolny), a w tygodniówkach teoretycznie wolne weekendy. Mówię teoretycznie, bo zazwyczaj wypada 6 dzień pracujący ( tylko przy nockach nie mogą dorzucić 6 dnia) i jak już to ten 6 jest traktowany jako nadgodziny. To już lepszy system.

 

Uff.
Spory ruch tam macie
Faktycznie, taki tryb pracy człowieka rozwala, współczuję
Ale jeśli nazwa korpo będzie ładnie wyglądała w cv, to się zaczynaj rozglądać za inną korpo... fajni ludzie są w wielu miejscach

 

śmieciówki to umowy o dzieło, bez zusu, bez niczego i nic się należy ( te są najgorsze i najczęsciej dawane)
zlecenie przynajmniej (nie ze studentem) daje jakieś prawa, wiadomo,że nie takie pracownikowi, ale jednak (też śmieciówki, ale lepsze)
Monia tak w sądach pracują na umowy zlecenia, max pół roku, miesiąc przerwy i znowu

 

A widzisz, wczoraj patrzyłam na jego grafik i dzisiaj i jutro ma popołudniówki, w sobotę rano, niedziela wolna. Potem ma tydzień wolnego, następne tak jak piszesz - 5 dni nocek, szósty dzień na po południe, potem dzień wolny.

 

Sookie,
ale Ty nie jesteś byle pracownik z ulicy. Ty jesteś specjalista i to świetnie wykwalifikowany. A to zupełnie ińsza ińszość
Na Twoim miejscu uczyłabym się na maksa wszystkiego, ile się da i ile starczy sił. Takich jak Ty jest mało. Nie znam się na Twojej branży, ale doświadczenie podpowiada, że tego typu kwalifikacje są cenne, drogie i poszukiwane. Niestety czasem trzeba zmienić np. miejsce zamieszkania albo pracy, co oczywiście jest kłopotem.

A powiedź mi, a nie myślałaś czasem, by się zająć też szkoleniami? W ramach dorobienia tych kilku stówek tygodniowo czy miesięcznie?
Tzn. nie muszą to być szkolenia super specjalistyczne, bo na to w Twojej dziedzinie chyba trzeba mieć jakieś papiery i uprawnienia, ale szkolenia organizacyjno/wprowadzające od zawodu/itp. (jak zwał, tak zwał), czyli takie dzielenie się wiedzą praktyczną "jak to jest w realu", o której nie piszą w "książkach", za pieniądze Tego typu szkolenia mogą być, jak stacjonarne, tak np. webinary. Najpierw jako drobna praca dodatkowa po 1-2 godz. wieczorami albo w weekendy. Jak dobrze rozpiszesz program, to potem każde kolejne szkolenie to już będzie pikuś. Webinary mają tę zaletę, że są dostępne dla ludzi z całego kraju, więc automatem masz więcej potencjalnych kursantów, a koszty wstępne masz de facto prawie zerowe, tzn. jest potrzebny wkład własny typu czas, wysiłek itp., dlatego prawie zerowe, ale zacząć można bez inwestowania pieniędzy. W razie niepowodzenia lub uznania, że to Ci się nie podoba, kończysz temat i już, żadnych problemów z zamykaniem działalności.

Z Twojego opisu wygląda, że pracujesz w świetnym miejscu - różne dziedziny, sporo nietypowych wyzwań itp. Ludzie chętnie zapłacą za posłuchanie o tym, jak sobie radzić w takim szpitalu, jak można reagować na to czy na tamto i to wszystko z przykładami z życia.
Dodatkowo po odpowiednim sprofilowaniu informacji mogą być dwa różne szkolenia - jedno dla ludzi z branży, a osobne szkolenie dla pacjentów, wbrew pozorom ludzie w większości czują się zagubieni w tego typu miejscach, więc chętnie się dowiedzą, co i jak, szczególnie, jak im opowiesz nie tylko o typowych formalnościach, ale przede wszystkim o tym, czego pacjenci przeważnie się dowiadują metodą prób i błędów IMHO odpowiednio przygotowane to ma szanse sprzedać jak gorące bułeczki

 

Wiesz raczej rozglądam się za czymś co jest w moim zawodzie, nie po to kończyłam studia. Obecna praca tak na upartego można trochę powiązać z kierunkiem jaki skończyłam, ale wolałabym coś przy czym nie ma wątpliwości. I tu znowu schody- chcą doświadczenia, które gdzie mam zdobyć, jak nie chcą przyjąć? Znajomości też nie mam żeby ktoś mnie wkręcił..

 

A to nawet nie znałam tego rozróżnienia... mam to szczęście, że początki kariery zawodowej odwaliłam dość dawno temu.
Pół roku - miesiąc przerwy - i znowu pół roku?
Coś chyba czytałam na temat takich kreatywnych sposobów obchodzenia prawa.
Sądy tak robią...?
No to wszystko jasne

Pamiętacie może takie coś (z własnego doświadczenia albo z opowieści osób nieco starszych):

"Jesteśmy wreszcie we własnym domu
Nie stój, nie czekaj... co robić...?"​

I tu były dwa zakończenia do wyboru: oficjalne - "co robić? pomóż" i nieoficjalne... "uciekaj"
Póki co z każdym rokiem coraz więcej argumentów przemawia za tym nieoficjalnym zakończeniem propagandowego wierszyka.
Szkoda.

 

A to trochę dziwny system, mój trochę inaczej wygląda, bardziej monotonnie. Np. w poniedziałek i wtorek mam 1 zmianę, środę- czwartek drugie i wtedy cały weekend nocek wypada, w pon się schodzi i do końca dnia wolne, następny dzień też, w środę się wraca i ma się 1 zmianę, w czwartek też, a skoro środa i czwartek to jedynki to wtedy wypada weekend dwójek itd.

 

Cześć , opowiem bajkę '' 45 lat temu urodziła się dziewczynka, krótko po niej w ciągu pięciu lat, jej troje braci. Cudowne dzieciństwo przeżyła, rodzice nauczyli ją ''praca to najważniejsza wartość'' oops, starała się bardzo o wykształcenie i o sprostanie tym wartościom w przyszłości.(rodzice całe życie ciężko pracowali) I..........; -dziewczynka stała się dorosłą kobietą , zdobyła wspaniały zawód, szanuje swoją pracę, kocha ją i ....... zdziwiła się, bo rodzice nie dodali, że ''praca jest dla frajerów''

 

a i jeszcze dziwne jest to, że po 5 nockach, 6 ma popołudniówkę. U nas by to nie przeszło, bo między jedynym, a drugim dniem pracy musi być 11h odpoczynku, wielu spraw się nie przestrzega, ale tego akurat pilnują, żeby był ten odstęp..

 

Praca nie jest najważniejszą wartością.
Praca jest środkiem do celu.
Rodzice dziewczynki, która urodziła się 45 lat temu, tego nie wiedzieli, bo sami rośli w tym nieszczęsnym "etosie pracy".
A praca, którą się kocha, nie jest "dla frajerów".
Tylko frajerzy tak uważają... zwykła zawiść.

 

, tylko dlaczego Ci ludzie żyją teraz za ''ochłapy'' z pańskiego stołu? Biedni ludzie ''etosu pracy''

 

wieczorkowo wszystkim
u mnie jest uklad 3-2-1 czyli 4x nocka..2 dni wolnego,,4x popoludniowka...dzien wolnego,,4x rano..dzien wolnego i znowu 4x nocka itd

 

Gdyby coś takiego nam dali to wszyscy byli by zadowoleni, zamiast tych nieszczęsnych tygodniówek

 

Bo coś tam po drodze poszło bardzo nie tak jak powinno.
Nie jestem pewna co właściwie, nie jestem pewna kto zawinił... ale powiem ci, że wśród tych wszystkich niedofinansowanych grup społecznych najbardziej jest mi żal właśnie tych starszych ludzi, którym świat się nagle zawalił, a później już tylko kolejne dechy i cegły spadały im na głowę.

No w kontekście eventów to może być trudne