Unga-Bunga

Ciekawie ale ogólne wrażenie jak w cyrku

 

No troszkę
Poza tym to jest okropnie męczące, nie można nawet na chwilę przestać oglądać, bo w ciągu paru sekund może się okazać, że nasz faworyt właśnie nieodwracalnie dostał po pupie.

Fakt, cos w tym jest z cyrku, do tego ten wrzask publiczności jak (nie przymierzając) podczas meczu... jak im tam było, Lechii Gdańsk z Arką Gdynia, kiedy dodatkowo w szatni trwa trening bokserski na potrzeby męskiej szlachetnej walki wręcz podczas planowanej ustawki.
Folklor - choć szczerze mówiąc wolę już ten snookerowy folklor

Do tego Doherty niemożebnie gwiazdorzył.
Wiem, wiem, jest (był?) gwiazdą, ale ja wyjątkowo nie lubię gwiazdorzących gwiazd.
Między innymi dlatego lubię Igę (na marginesie: czy ona naprawdę musiała do strasznej pani Rodowicz - co z tego, że legendy - pojechać z pijawką?!).
A i jeszcze z tych znanych mi nazwisk był Luca Brecel
Choć muszę przyznać, że Chińczyk miał parę mistrzowskich zagrań.

 

????

no to do kiedyś tam....

 

Oj już się nie gniewaj, Aladdinie
Coś mi się najwyraźniej przywidziało, a do tego zła byłam (i jestem)

Nie dość że mili panowie nieustannie dodają kolejne ledy nad moim skołatanym baniakiem, to jeszcze wojuję z Przeszanownym, który widzi swoją przyszłość wyłącznie w USA u boku ukochanej córeczki, a ja muszę ciągle odpierać jego ataki.
Więc wybacz i wróćmy do status quo ante, ok...?

(Czytałeś tego Forbesa?)