zzizzie

Wiem

Ale do jazdy po bandzie też trzeba co najmniej dwojga, ja sobie mogę jeździć (ponieważ bany mnie nie bolą), ale to trochę nudno tak ciągle ten post pod postem, urozmaicenie jest wskazane także w przypadku zbrodni

Więc jeśli nikt (poza mną) tutaj nie pisze, to istnienie tego miejsca traci sens - zresztą zamknięty wątek trafi do archiwum, będzie dostępny do czytania właśnie.
To było bardzo fajne miejsce i cieszę się, że oparło się standardowej ewolucji - tylko ludzie się wykruszyli, bywa.
A ponieważ się wykruszyli, to...
... zamykamy...?

 

Zuza to twój wątek , więc zrobisz jak bedziesz chciała.

Teraz to nawet nie bardzo mam czas czytć , bo jestem jakby między młotem , a kowadłem.
Z jednej strony mama , a z drugiej nasza służba zdrowia leczy mnie z tego wyprysku(egzemy).
Długo by pisać jakie leki zapisują w tej służbie zdrowia.Zaliczyłabym to bardziej do kosmetyków.
Dobrze,że byłam też prywatnie, to 2 ostatnie noce już parę godzin spałam.

 

Kurcze nie miałam pojęcia, że wyprysk czyli egzema to taka poważna rzecz jest - zawsze mi się wydawało, że to takie bardziej eleganckie i profesjonalne określenie jakichś drobnych mankamentów skóry.
Rzeczywiście lecz się prywatnie w miarę możliwości, NFZ-owska służba zdrowia ma chyba fabrycznie wyłączone myślenie i włącza je tylko przy specjalnych (finansowo) okazjach. Ciągle się słyszy o jakichś koszmarkach medycznych.

A mama... ech, no ja w każdym razie nieustannie trzymam kciuki, żebyś to wszystko przetrzymała w jednym kawałku (i bez wyprysku).

 

Byłam na NFZ. Pani popatrzyła. Zapisała tableteczki i maść 30g. Kazała smarować nogi i ręce , pleców nie. 30g na miesiąc, bo kazała przyjć po miesiącu.
No to zaatakowało, plecy, szyję , dekolt, uszy. Kolor dojrzałej maliny i do tego opuchnięcie.
Miałam wcześniej zapisane leki od prywatnej to zastosowałam i jak byłam wczoraj(NFZ) to już było lepiej.
Zmieniła lek i poinformowała ,że rozpuszcza się w ustach.Zapytałam czy zadziała to usłyszałam,że powinien. Maści zapisała 50 g i kazała smarować plecy.
Idę za 2 tygodnie. Wyśle mnie na testy.
Receptę wykupiłam ,ale ciągne te leki od prywatnej do końca opakowania, bo działają.
Ciekawe co wykryją te testy...
W moim przypadku może to być tzw nadodporność.

 

Igę sobie obejrzeliśmy - genialna Iga jak dawniej, ostra dynamiczna gra, wszystko idealnie
Oby tak dalej

Ciągnij te leki od prywatnej i jak się skończą, to wróć do niej - nie ma sensu stosować coś, co nie działa.
A te testy to dlaczego dopiero teraz?
Dotąd tak na oko i na nosa cię leczyli w NFZ...?
Brawo, tam sami fachowcy to wiedzą najlepiej, nie...?

Nadodporność - rany boskie, muszę o tym poczytać.
Ale to za chwilkę, gapię się na biednego pulpeta w neonowym stroju (ja naprawdę współczuję tej Ostapenko ).

 

W szpitalu smarują wszystkich tą samą maścią jak leci.Na poczatku twierdzili,że to łuszczyca. Tylko nic się nie łuszczyło.
Testy na co mam to uczulenie. Piorę w osobistej pralce ze środkami dla dzieci swoje łaszki.Piję wodę czystą ewntualnie herbatę.
Staram się nie jeść niczego nowego.Środków czystości staram się używać jak najmniej , tylko płyn do mycia naczyń. Na słońce nie wychodzę.Myję się szarym mydłem ze srebrem.
Nie mam pojęcia z czego to niby uczulenie.
Dzisiaj spokojnie przespałam prawie całą noc, z jedną pobudką mamy.
Wysypka zanika, ale jeszcze trochę swędzi.

 

Mam pomysł na biznes.
Wynajmujemy jakiś śliczny pawilon w dobrej dzielnicy.
Przyozdabiamy i wyposażamy go stosownie.
W międzyczasie zakładamy spółkę z nieograniczoną nieodpowiedzialnością, której główną działalność będzie stanowiło świadczenie usług medycznych dla ludności w zakresie dermatologii.
Nawiązujemy serdecznie finansowe (albo finansowo serdeczne) relacje z wierchuszką NFZu i załatwiamy sobie autoryzację czy jak to się wabi (nie powinno być bardzo drogo, czasy ciężkie i kużden jeden wielki naczelnik w NFZ też potrzebuje dorobić).
W międzyczasie kontaktujemy się z producentem jakiegoś totalnie neutralnego i niegroźnego świństwa do smarowania, może być nawet taka baza pod maści, kupujemy tego sporo i zlecamy konfekcjonowanie czyli pakowanie w jakieś tubki czy pudełka z naszym logo.
Zatrudniamy personel, może być umiarkowanie fachowy, byle miał tzw bedside manners czyli odpowiednie podejście do pacjenta: wszystko na uśmiechu, ociekanie życzliwością, łagodny głos, morze współczucia... no takie rzeczy, według których ocenia się lekarzy czy placówki służby zdrowia.
Teraz jeszcze reklamy gdzie się da, nasz personel przyjmuje pierwszych stu pacjentów (wybranych spośród naszych prywatnych znajomych, zdrowych zresztą jak rybki), którzy później wypisują pochwalne peany gdzie się da...
... i prawdziwi pacjenci walą do nas drzwiami i oknami.
Wszyscy otrzymują powyższą specjalną maść (treść ulotki zachwalającej działanie należy dogadać z farmaceutą - ponieważ podobno wszystkie choroby są psychosomatyczne, nasza super maść podziała na zasadzie placebo u większości pacjentów).
Aha, na zapleczu trzymamy na wszelki wypadek jednego dobrego dermatologa, żeby nam w razie czego ratował tyłek, jeśli się trafi roszczeniowy pacjent.
I prosperujemy że hej

Kurcze wiesz co? Znałam kiedyś kobitę, która była uczulona na srebro. Poważnie.
Ogólnie to ja niewiele wiem o alergiach, sama mam tylko dwie (na kapsaicynę oraz na ludzką głupotę, ta druga jest nieuleczalna niestety) - ale wiem jedno: jeśli się u pacjenta podejrzewa alergię, to leczenie zaczyna się od testów, nie czeka się na potwierdzenie, że ogólnowojskowa maść nie działa (bo to przecież wiadomo od samego początku).

Trzymaj się tej prywatnej lekarki, dobrze ci radzę
Widzisz, i noc przespałaś, i wysypka znika - błagam, nie używaj tego, co ci NFZ wciśnie.

***

Ech, Wyjąca Uryna gra dalej.
Patrzeć już na to babsko nie mogę

 

Uff... dotarłam w końcu do kompa, jeszcze tydzień zawirowań, ale to już chyba z górki będzie

O służbie zdrowia można dyskutować bez końca, a i tak bez zmian systemowych lepiej nie będzie
Nasłuchałam się dziś o wyczynach młodych chirurgów ze skróconym czasem specjalizacji i jeszcze mam włos zjeżony na głowie.
Okazało się, że np. przy wyrostku robaczkowym wykonuje się stomię i parę podobnych kwiatków, strach się bać

===
Czekam na dzisiejszy nocny mecz Igi, będzie ciężko. przeciwniczka nieprzewidywalna, trzeba mocno kciuki trzymać.

 

O kurcze, skrócono czas specjalizacji...? Genialny pomysł, no po prostu genialny, zwłaszcza w przypadku chirurgów
A co stomii, to przynajmniej po sąsiedzku - będzie trzeba się zacząć martwić, kiedy do wyrostka dołączą lobotomię

Aha, nie ma jeszcze na medycynie odpowiednika tzw licencjatu...?
To duży błąd, mam nadzieję, że ten pan od pieszczot i snów szybko to nadrobi.

Znalazłam gdzieś dobrą radę dla Igi i ja się z tą radą zgadzam: pulpeta należy zabiegać na śmierć. Z jednego rogu do drugiego, i tak w kółko.
Pulpet (swoją drogą niezły technicznie i siłowo) targa ze sobą tak ze 20 kilo nadprogramowego sadełka.
Więc szybciej się męczy biegając

A tak ogólnie to bo ja wiem, czy naprawdę będzie ciężko: owszem, pulpet trzy razy wygrał z Igą... ale kiedy to było. Dziś to już jest zupełnie inna Iga i ja twardo stawiam na nią właśnie (a przy okazji chętnie obejrzę reakcje pulpeta na rozmaite przeszkadzające rąbki u spódnicy).

***

Psi sucharek mam nowiutki na poprawę nastroju:

​

Mam nadzieję, że docenisz

 

No jasne, że doceniam sucharka

===
Zobacz ile obecnie jest wydziałów lekarskich i gdzie, przy takiej ilości studentów trzeba zwiększyć ilość miejsc na specjalizacjach, to raz, i szybciej mieć lekarzy gotowych do pracy, ci z doświadczeniem ... wiadomo.
Strach się bać.
Dobrze, że lobotomia od wielu lat jest zakazana.

 

A będzie coraz gorzej, niestety.
I nie ma na to proszka... no, znalazłby się, ale to już temat zakazany w tutejszym przedszkolu

No niby dobrze... ale co za problem znieść ten zakaz, niech się ci młodzi rzeźnicy uczą anatomii

***

Mam - jak za dawnych czasów - dwie fajne focie z sympatycznymi historyjkami towarzyszącymi.
Ot tak sobie, dla uśmiechu nie na rozkaz.

Oto Scout:

​

Scout w 2017 roku trafił do pewnego schroniska w Michigan - został znaleziony gdzieś na ulicy z ranami postrzałowymi na pysku, przerażony i nieufny. Ludzie najwyraźniej dali mu w kość jak to tylko ludzie potrafią.
Scout pomieszkał parę dni w tym schronisku, po czym nocą przeskoczył przez ogrodzenie, przeszedł przez ruchliwą jezdnię, przeskoczył przez kolejne ogrodzenie... i trafił na kanapę w hallu pewnego domu opieki po drugiej stronie ulicy. Przespał tam smacznie całą noc, a rano wezwana policja odstawiła go do schroniska.
Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy...
... i wreszcie personel domu opieki, w porozumieniu z pensjonariuszami, postanowił zbiorowo adoptować Scouta.
Psisko do dziś jest pełnoprawnym rezydentem - a kiedy ktoś z pensjonariuszy jest smutny albo chory, wyczuwa to, przychodzi, pociesza i dotrzymuje towarzystwa.
Scout sam sobie wybrał miejsce do życia, a teraz wszyscy są zachwyceni... no bo co to za dom bez zwierzaka.

***

A to jest Peanut (z certyfikatem z Księgi Rekordów Guinessa):

​

Peanut ma 21 lat i jest najstarszą kurą świata.
Nie mogła się wykluć i została porzucona, gdyby nie farmerka, która ostrożnie rozbiła skorupkę, nie byłoby Peanut.
No ale jest i ma się świetnie, choć faktycznie wygląda dość starszawo.

***

Lubię czasem takie historyjki o zwierzakach. Zawsze się człowiekowi robi milej na sercu, nie...?


EDIT:
Iga

​

 

Hej

nie wiem czy można skopiować to podam tytuł
smycz wisi pusta

piękny

 

No i po finale, nasza "ulubiona" zawodniczka dostała lekko po nosie
ojjjj, dostało się na koniec niewinnej rakiecie
Meczu co prawda nie widziałam, ale wynik mnie satysfakcjonuje.
Brawo Coco


Idę odespać dwie poprzednie noce - w moim wieku widać, że balowanie niewskazane

 

Piękny... i dojmująco smutny.
Znam jeden jedyny sposób na taką pustą smycz - wiadomo jaki.
Ludzie mówią, że drugi raz już nie chcą przeżywać rozstania z ukochanym zwierzakiem.
A ja tego nie rozumiem, bo rezygnując z następcy sami dobrowolnie pozbawiają się tego wszystkiego, co dają nam codzienne interakcje z takim niezawodnym psim przyjacielem.

Dwie niewinne rakiety poszły do kosza, dwie.
Powinna się traktorzystka opamiętać, jak tak dalej pójdzie, kasy jej w końcu zabraknie na następne.
W każdym razie żenująca reakcja i równie żenujące zachowanie podczas finałowego wywiadu.
(Że nie wspomnę o strzelającym kiju z meczu z Keys.)
A zresztą - i tak wiadomo było, czego się można spodziewać.

Coco genialna - ależ z tego dzieciaka twardziel, do tego ta lodowata koncentracja (o umiejętnościach nie wspominam, bo to dość oczywiste).

A Iga, cóż... chyba jednak coś trzeba zrobić z tym teamem.
Nawet wiem co, ale nie powiem.

Balowałaś przez dwie noce?!
Ech to zazdroszczę, ja od wieków już poprzestaję na jednej

 

No nie...
---------------------------
ale to faktycznie nie... i dlatego...
Muszę rymy zedytować
bo... skumałam całkiem źle
i mi Mietka nagadała
ale nie powtórzę - nie
Jednak wciąż chcę Gospodyni
coś od siebie podarować




choć to nie lepkopalczasta
ale za to bigbitowa


i zamiast ,,Dziękuję,, to
Przepraszam

no za to, że tak mi z tym kumaniem niefortunnie wyszło mam nadzieję że Gospodyni mi wybaczy .
---------------------------------------------------------------

A tak w ogóle to
Dzień dobry - i miłego początku tygodnia .

 

Nie ma czego zazdrościć.
Tak wyszło, nastąpiła tzw. kumulacja.
Mój osobisty braciszek wydawał córkę za mąż, jeszcze przed wypadkiem pospraszał gosci, m. innymi z zagranicy, sam ostatnio jest malo transportabilny. Musiałabyś widzieć ten cyrk z jego przemieszczaniem się - nogę ma po reoperacji, bo się coś tam nie zrosło jak trzeba, ręce za słabe, żeby się poruszać o kulach, więc został wózek, ale schody nie do pokonania, wnieść z wózkiem się nie pozwala, więc...
Tym sposobem zostałam zmuszona zająć się przyjezdną rodzinką, nota bene przemili ludzie, dawno się nie widzieliśmy, ale trochę mi to dało w kość.

Teraz czekam na Tokio...

... i dziękuję za prezenty

 

Tu coś było ale się zmyło

***
Dobry a raczej powoli już dobranoc
e w sumie młoda godzina do północy daleko
***
aj
Namieszałam tym podziękowaniem w wierszu spisane ?
To będzie prosto od serca

Dziękuję zzizzie

 

I JAK TU PODZIĘKOWAĆ. Brakuje takich słów bo dziękuje to za mało droga sąsiadko.

 

Oj nie przesadzajcie z tym dziękowaniem - sąsiadka ze mnie wyjątkowo marna, o codziennych prezentach nie ma co marzyć, więc przynajmniej staram się to jakoś wynagrodzić przy okazji większych okazji

 

No ale tak się leczy wszędzie. Jak coś wygląda standardowo, to się stosuje standardową terapię. Dopiero jak nie działa, to się szuka czegoś innego. Pacjent przychodzi chory i chce być zdrowy już i teraz, najpóźniej 2 minuty po połknięciu pierwszej tabletki. Wszelkie badania to zawsze stres dla pacjenta i dodatkowy czas oczekiwania na wyniki - choćby to była pospolita morfologia krwi, to zajmie dzień albo dwa. Z reguły leczenie rozpoczyna się od razu po wywiadzie lekarskim i badaniu przedmiotowym (obejrzeniu/osłuchaniu zmian).

Tu zzizzie może mieć rację z tym uczuleniem na srebro. Nie pogryzł cię ostatnio jakiś wilkołak albo wampir?