zzizzie

Piaskowe ciasto jest bardzo fajne, niby takie zwykłe, ale ma w sobie coś
Wieki tego nie robiłam.
Hmm.
Idę szukać przepisu

EDIT: i wszystko jasne, to jest pound cake
Od pound cake tylko krok do moich ukochanych różnych wersji bundt cake w takiej formie z kominkiem (starannie wysmarowanej mazią oczywiście).

EDIT 2: zapomniałam o filmiku w farmerskich klimatach

​

 

ja tam żadnych bab wielkanocnych piec nie będę-z wiadomych powodów poza tym,to tylko następne 2 dni wolnego...

 

O Świętach to ja na razie nie myślę, u mnie w tym roku minimalistycznie 5 osób +1, więc i przygotowań dużych nie będzie.
Czekam tylko na mazurka kajmakowego
Mazia ciekawa, na pewno zostanie wypróbowana, fakt, że wyjmowanie wypieków z blaszek to wyższa szkoła jazdy, a efekty różne

===
Z lekturami to różnie bywa jak widać
Trylogię zmogłam jeszcze w podstawówce, nawet mi się dobrze czytało, "Lalkę" przebrnęłam, ale poległam na Żeromskim, do dziś omijam szerokim łukiem.
Ostatnio tylko mi sztapel lektur rośnie, co to za czytanie jak zaczynasz czytać i tylko czekasz z której strony alarm się włączy

 

Następne dwa dni wolnego...?
A to ty już nie jesteś emerytka...?

Cóż, ja w sumie też mam wolne kiedy tylko zechcę - co mi się średnio podoba, moja biedna jedyna szara komórka słabnie bez ciągłych wyzwań intelektualnych. No, czasem sobie z juniorem pogadam, niegłupi z niego facet choć taki dość młody.
(Aha, z chłopiną też można sobie porozmawiać... ale co to za wyzwanie )

Natomiast święta (dowolne, Boże Narodzenie czy Wielkanoc) to jest dla mnie kontynuacja takiej stareńkiej tradycji, nie tylko rodzinnej rzecz jasna - tradycji w znacznie szerszym wymiarze. Zupełnie w oderwaniu od tego wymiaru duchowego (czy jak to nazwać) - tradycja kulinarna na przykład.
Niech te moje amerykańskie maluchy wiedzą mniej więcej, jak to w mamusinej ojczyźnie bywało.
Więc baba... no, niezupełnie baba, babeczki raczej, z foremek wysmarowanych mazią

Liczę, liczę i się doliczyć nie mogę - masz już na stałe dwa starszaki w domu, a trzeci dochodzący?
Rany boskie.
Weź się spakuj i przyjeżdżaj tutaj, jedyny starszak to Marco, a on jeszcze całkiem żwawy

Nie mów do mnie na ten temat
Sama widzisz, zdołałam nawet zapomnieć o jego obecności na liście dręczycieli (tzn autorów lektur szkolnych oczywiście)

Ponury wniosek mam: ta cała szkoła to nic mi nie dała.
No, może poza umiejętnością skutecznego udawania, że znam odpowiedzi na standardowe pytania dotyczące rzeczy, które już nigdy w życiu się człowiekowi nie przydadzą.
Ech

 

Szkoła dała ci podstawową wiedzę i gdzie szukać wiecej informacji w razie potrzeby

===

Te 5 + 1 to 5 osób zasiadających do stołu i 1 leżąca

1 starszak domowy i 1 na gościnnych występach.
Przez chwilę miałam tę dwójeczkę w domu, na dłuższą metę taki układ odpada

 

Przepraszam że co...?
Podstawową wiedzę w postaci alfabetu oraz tabliczki mnożenia (obie te mądrości wykute na pamięć) - zgoda.
Innej podstawowej wiedzy zdobytej w murach (ach jak poetycko, nie...?) placówek oświatowych niższego oraz średniego szczebla u siebie nie stwierdzam.
Podstawową umiejętność, owszem - lawiranctwo i stwarzanie pozorów
Ja byłam jednocześnie tzw dobrą uczennicą (z dobrą opinią)... i skrajnym leserem, czego nikt z grona (pedagogicznego) jakoś nie zauważył przez te wszystkie lata durnowatej szkolnej katorgi czyli przeraźliwej nudy.

A co do wiedzy, gdzie szukać informacji, to z tym było jeszcze gorzej: szkoła nie potrafiła nawet pokierować do zwykłej encyklopedii (mocno przestarzałej).
Wiem, czasy (w PL) były inne, net raczkował, ten koszmarny dialup (podobno to znaczy: dostęp wdzwaniany - ech, jaka szkoda, że się dwumlask nie przyjął, że o międzymordziu nie wspomnę) odbierał człowiekowi resztki chęci do życia, kompy były rzadkością i raczej nie służyły dzieciom do zdobywania wiedzy... ale cała ta nowomodna technika była uporczywie ignorowana przez szkołę (czyli nauczycieli).
Skutek...? Po dziś dzień bardzo wielu ludzi nawet z mojego pokolenia nie radzi sobie z wyszukiwaniem informacji dostępnych na wyciągnięcie ręki.
Młodsze roczniki owszem znajdą sobie filmik czy jakiegoś klipa, ale danych serio też nie wyszukają, bo nie potrafią.
Nie, naprawdę - szkoła to była koszmarna strata czasu

A to już wszystko rozumiem, przeraziłam się, że nadal masz tę dwójeczkę stacjonarnie.
Ale i tak uważam, że hamak w tropikach / leżak przy basenie to znacznie lepsze rozwiązanie

 

To też coś warte, czasem się przydaje

Będzie leżak przy basenie, o ile dotrwam
Narazie idę się zabrać za mazurek, jeden prawie gotowy, na drugi chwilowo brak pomysłu, pewnie się skończy na cytrynowym

 

​

 

Dzięki, kochani (no, właściwie: kochane ... i niech tak zostanie)
I wzajemnie, jak od paru lat (ech naprawdę za długo to już trwa):

Mimo wszystko uśmiechniętych i smakowitych

​

(Jak się chowa te nieszczęsne jajeczka czekoladowe w ogrodzie pod czujnym wzrokiem dwóch łakomych psów...? )

Ale jako jedyna umiejętność zdobyta w szkole jest lekko... hmmm... wątpliwe moralnie, czyż nie...?

Dotrwasz, ty jesteś przecież w ogólnym rozrachunku niezniszczalna (zupełnie jak ja, pozna swój swego).
Ale.. to będzie nie ten leżak nie przy tym basenie, wrrr

I na czym stanęło...?
U mnie tylko kajmakowy
I w ogóle Wielkanoc w polskich klimatach - choć bez śniadania (i Bogu niech będą dzięki i za to)

***

Jeszcze raz: zdrowych, spokojnych i co tam jeszcze... a właśnie: oderwanych od realiów oraz wyjątkowo mniam

 

Moc prezentów od zajączka
co koszyczek trzyma w rączkach.
Wielu wrażeń, mokrej głowy
w poniedziałek dyngusowy.
Życzę jaja święconego
i wszystkiego najlepszego!

 

Następnym razem postaram się, żeby to był właściwy leżak przy właściwym basenie
Stanęło na kajmakowym i biszkopcie czekoladowym z kremem truskawkowym i limoncello..., mniam.
U ciebie bez śniadania, a u mnie śniadanie wielkanocne to główny punkt programu, jeszcze trwa, więc dziś obiadu nie będzie tylko kolacja.

Jak ci wyszło to chowanie jajeczek?

 

Dziękuję

Myślałam, że nie lubisz murzynka
Aha, a limoncello gdzie było w tym cieście...?

No wiem, to jest i powinien być główny punkt programu, czasem łagodnym łukiem przechodzący w obiad i następnie w kolację (słabsi zawodnicy odpadają wcześniej zabierani przez oczekujące pod domem karetki pogotowia).
U nas by to nie przeszło, za dużo dzieci
Więc był taki brunch złożony głównie ze slidersów (kanapki w typie hamburgera czyli w domowej roboty bułce) oraz konkurs na najwyższego slidersa - zamiast nagrody była kara czyli obowiązek spożywania takiego piętrusa na dworze, bo tego się nie da zjeść bez utytłania siebie oraz otoczenia w promieniu co najmniej dwóch metrów.
Biedny Marco tak zawzięcie rywalizował z juniorem, że w końcu obaj zostali zesłani na taras

Składnikami slidersów (do wyboru) były polskie mięsiwa na zimno (pieczeń, schab i nawet pasztet), była też zupka chrzanowa, bo jakoś nie ufam żurkom z tzw polskich sklepów, a tego, czemu ufam, do Hameryki by pewnie nie wpuścili.
Obiad był już bardziej lokalny, chcieli szynkę w ananasie, to dostali szynkę w ananasie... ale w słodkościach powrót do polskich tradycji, czyli pascha (no, prawie pascha, na waniliowej i rumowej Margoshy oczywiście), mazurek kajmakowy, babeczki (relatywnie mniej polskie, bo na bazie ciasta mandarynkowego - przepis należy odszukać w spisie treści) oraz mini-serniczki, też kajmakowe (po całości, a co).
Uff to teraz będzie mała przerwa w świętowaniu, jak miło

Wymyśliliśmy świetny sposób: dzieci przyjezdne zostały po wspomnianym brunchu wpakowane do dwóch samochodów wraz z naszymi oraz z psami i całe to stado pojechało do psiego parku.
W tym czasie my zajęliśmy się nieszczęsnymi jajeczkami czekoladowymi
Po powrocie dzieci wiedziały, czego szukać, co dało im przewagę nad psami

***

A poza tym mam na karku tajny dramat rodzinny w rozkwicie, co to kurcze jest, że mnie zawsze wszyscy pytają o radę w tzw trudnych sytuacjach i jakby tego było mało to jeszcze proszą o dyskrecję.
Wrrr
W każdym razie odległe skutki pandemii mogą być straszniejsze, niż by się mogło wydawać

***

Oglądał ktoś może Ons Jabeur w finale Charleston Open...?
Pewnie nie - żałujcie.
Ten tweener* przejdzie do historii tenisa


___________
*tweener to jest tweener, kto się zna na tenisie, ten wie. Ogólnie - odbicie piłki między nogami, co brzmi dziwnie, ale wyguglajcie sobie tego tweenera Ons, to zrozumiecie.

 

Limoncello było w masie, zdecydowanie podkreśla smak.

Sposób na chowanie jajeczek genialny

Finału nie widziałam z braku czasu, jak znajdę wolną chwilę to obejrzę.

Gołębia pocztowego wysłałam, sprawdź, czy doleciał, i jeszcze raz dzięki

 

To ja poproszę przepis na to cudo

A jak już o przepisach mowa, to dział kulinarny New York Timesa podrzucił mi muffinki borówkowe z Bostonu z lat 80tych ubiegłego stulecia, co tutaj liczy się już jako antyk.
Wyglądają tak:

​

... i są autentycznie pyszne (po drobnych zmianach zasugerowanych w komentach). W każdym razie mają ocenę 5/5 od 13 500 czytelników, to jest coś.
Jakby ktoś chciał, przepis spolszczę

***

A na leciutką poprawę nastroju (wiem, niewiele to pomoże, ale jednak) - najnowszy Psi Sucharek:

​

 

Witam

Widzisz znany nick i się cieszysz nawet jak mignie na forum

Ale jakoś ich coraz mniej
nie tylko tu
w każdym domku
o gospodarzach to już nie wspomnę
eh

***
Żeromski
to się ja wyłamię
Uwielbiam '' Syzyfowe prace ''pisałam wstępny egzamin i nawet zaliczyłam

Trochę późno ale się wtrącę

Racja

Oj tam zaraz źle

też czytałam
Np ''Janko Muzykant ''i strasznie to przeżyłam
''Latarnik '' beczałam
''W pustyni i w puszczy '' działo się

Bolesław Prus
weźmy opowiadania ''Grzechy dzieciństwa '' najbliżej mi było do Walka eh jak sobie przypomnę

Ha lubię Anię z Zielonego Wzgórza
książki Musierowicz
młodzieżowe Ten obcy , Szatan z siódmej klasy , Mały Książę
sporo wydawnictw Astrid Lindgren ,
Platówna Telefon zaufania
wszelkie baśnie legendy
ostatnio Chłopiec z latawcem i słowa ''dla ciebie - tysiąc razy '' czy manga Pokój w kolorach szczęścia
edit
i zapomniałam całkiem mocne dobre dzieło ''Moby Dick '' i też jako smarkula się wczytałam
nie pamiętam dokładnie ,ale pewnie to czego nie zrozumiałam na swój sposób zinterpretowałam

i ta i taka i tamta
e no nie sposób wymienić wszystkie
i wszystkie

***
Dobra dla ducha było to teraz dla ciała
proszę o przepis babeczek


no i zzizzie trzeba pilnować spisu treści


Dobra się zasiedziałam rozpisałam
uciekam spać
rano 5 pobudka

 

Zuza, dzięki

 

Jejku,jejku-lektóry są z zasady"be"ale,jak którąś przeczytasz..Widzisz,że niektóre sens na życie mają-ale to miały na nasze,młodzięż tego nie rozumie-i jakbym takim ministrem od tego,to bym to przemyślała...Kłopot w tym,że ten minister by im Biblię kazał czytać-i po zastanowieniu myślę,że może słusznie...Ale dlatego,że tam jest sens życia a nie zakazy czy nakazy-trzeba się w sens wczytać-spadam