zzizzie

Teraz ja za przerywnik.Macie jakiegoś wroga ale takiego naj,naj okropnego?Bo jeśli tak,to chyba mogę w zemście pomóc-chyba zarażam jeszcze Dochodzę do siebie ale jeszcze nie jest dobrze.Powiem wam,ze jak żyję 60 lat,takiego czegoś nie miałam w życiu ani nie słyszałam,żeby ktoś coś takiego miał..Niby źle się nie nazywa-wirusowe zapalenie górnych dróg oddechowych ale jak pisałam,dla najgorszego wroga...Masakra

 

O, wróg to się zawsze znajdzie
Dałabyś radę z tym wirusem do wawki podjechać...?
Najlepiej na Żoliborz, ale w sumie Śródmieście też będzie niezłe

Wirusowe zapalenie - czy wirus został zidentyfikowany...?
Co to za łobuz był...? Składaj donos

 

Nie podjadę-sił brak ale mogę się skoncentrować i siłą przekazu-jak Kaszpirowski-przesłać.To się nazywa nadkażenie bakteryjne Wracam do żywych powoli...Ale chyba bez następnej konsultacji lekarskiej raczej się nie obędzie...Jeszcze mam leki do jutra,zobaczymy...

 

No to do boju, Kaszpirowski
Świat ratować, jak ci bohaterowie ze Zgredziowej fantastyki

***

A przy okazji chciałabym wam kogoś przedstawić.
Oto Edgar, który właśnie szkoli się (w domu) na psa-asystenta.
Szczególnego asystenta – osoby ze schizofrenią.

​

O przewodnikach i innych psach pracujących dla osób niepełnosprawnych to chyba wszyscy słyszeli.
Ale okazuje się, że pies może też pomóc schizofrenikowi w uniknięciu tzw epizodu psychotycznego.

Pewnego dnia pani Edgara czuła się jakoś… średnio. Niby wszystko było ok, ale –
No więc usiadła i zaczęła przeglądać memy w telefonie, ot tak żeby stłumić to dziwne uczucie.
Nagle pojawił się Edgar.
Tak długo trącał nosem rękę swojej pani, aż ta wreszcie odłożyła telefon, żeby go pomiziać (uznała, że zwierzak tego właśnie się domaga).

Ale nie: Edgar dla odmiany zaczął teraz klepać ją łapą po kolanie.
Uczono go, że w ten sposób powinien postępować, kiedy jego pani poczuje się naprawdę źle.
No ale tym razem nic jej przecież nie było, tylko to jakieś niekonkretne nie najlepsze samopoczucie.

A Edgar się uparł i ani myślał przestać…
… aż wreszcie znieruchomiał… przekrzywił głowę jakby nasłuchując… i nagle wybiegł z pokoju.
Dokładnie w tej samej chwili u jego pani pojawiły się tzw omamy słuchowe: wycie syreny, krzyk jakiejś kobiety...

Edgar wrócił niosąc w pysku apteczkę pierwszej pomocy zawierającą leki zalecane w takich sytuacjach.
Wyczuł zbliżający się epizod zanim jego pani w ogóle o tym pomyślała.


Wiecie co…? My naprawdę nie zasługujemy na psy.

 

Apokalipsa świętego Jana

No chyba na kurzej grzędzie

Łatwy temat ? a gdzie pisałam że się pisze łatwe tematy
takich to nie ma nawet na naszym forum

Fajnie Cię widzieć

Oby dało się grać i na pożyczonym lapku a nie masz gdzie pożyczyć komputer
no lepszy jest rzadziej wywala z gry

Aj to nie dobre wieści

wirusowe
zawsze gorsze od bakteryjnej
z tym nie ma jak walczyć

ale nas i tak prędzej czy później wirusy zabiją
za bardzo wyjałowieni jesteśmy
za dużo higieny że tak powiem
wszędzie na polach też

A w ogóle my na coś zasługujemy


Dobry

 

No nie sposób się nie zgodzić ze wszystkim co napisałaś, po kolei

Więc tylko, zanim nas wytłuką [ciach] czy Wuhan...
... podrzucę moją odpowiedź na ostatnie stwierdzenie:
No niestety na coraz mniej zasługujemy

Dobranoc


Część posta nawiązująca do polityki usunięta.
SMOD_Casino

 

Tu akurat psy są najlepszymi przyjaciółmi ludzi, nie tylko sprawiają radość, lecz pomogą w trudnych sytuacjach i chorobach.
Kocham je i bardzo szanuję są tacy oddani i pomocni.
Szkoda że nie każdy to potrafi zrozumieć i męczy tych kochanych przyjaciół.

 

Psom przewodnikom czy towarzyszom/asystentom stawia się spore wymagania – bo ja wiem, zdolność dostrojenia się do człowieka i dłuższego skupienia uwagi, a jednocześnie podzielność tej uwagi, cierpliwość, spostrzegawczość... tego typu cechy, chyba w dużym stopniu wrodzone (nie każdy psiak się nadaje bez względu na rasę). To zdecydowanie wykracza poza zwykłą przyjaźń czy przywiązanie. Bardzo szanuję takie zwierzęta i ich pracę (chyba mało kto zdaje sobie sprawę, jak ciężka jest to praca).

Ale przewidywanie epizodu psychotycznego zanim sam chory zauważy, że coś jest nie tak - no dla mnie to jest coś zupełnie niesamowitego.
Niewiele wiem o schizofrenii, więc zastanawiam się, co właściwie wyczuł ten Edgar i którym zmysłem się posłużył.
Ma ktoś może jakieś pomysły...?

***

A z innej beczki: znacie tę genialną grafikę przedstawiającą sposoby obrony przed covidem przy pomocy kolejnych plasterków sera szwajcarskiego...?
Widuję to na necie w wielu miejscach chyba od miesiąca, czekałam licząc na to, że ktoś to powiesi na jakiejś polskiej stronce razem z tłumaczeniem… ale nadal nigdzie tego tłumaczenia nie mogę znaleźć.
Błagam, napiszcie, że gdzieś już to spolszczono, bo okropnie mi się nie chce bawić się w tłumacza, a grafika naprawdę świetna i warta rozpowszechniania.
Jak to powieszę z angielskim opisem, to mnie tylko Władza zbeszta i zmusi do pracy

 

Nie wiem o jaką grafikę chodzi, bo jej nie widziałam

 

Pewnie o to chodzi.
Władzo kochana dziś nie mam czasu jutro dodam tłumaczenie.


Brak tłumaczenia więc grafika została usunięta.
SMOD_Casino

 

Dokładnie o to
To teraz ty będziesz musiała polski opis dodać hurra


Cytat zmieniony jak w oryginale.
SMOD_Casino

 

Będzie problem wujaszek strajkuję.

 

Dla wujaszka to za trudne, kombinacja języka fachowego z potocznym
Nic, siedzimy cicho na razie, może się serek prześlizgnie


EDIT:
Tak ogólnie informacyjnie, bo model sera szwajcarskiego obija się po różnych zakamarkach nauki od dawna (1990).
Stosowany jest np w analizie ryzyka i zarządzaniu ryzykiem.
Dziury w serze to miejsca, przez które zagrożenie sobie na luzie przechodzi mimo kolejnych barier (czyli plasterków sera). Jak dodamy plasterek, który akurat nie ma dziury w tym samym miejscu, co poprzedni, to tędy już zagrożenie nie przejdzie.
Im więcej takich plasterków z nierówno ułożonymi dziurami, tym skuteczniej zwalczamy zagrożenie (tutaj: wirusa).
A na grafice jest myszka.
Myszka wygryza dodatkowe dziury, przez co niweczy część naszych wysiłków.
Pozdrowienia dla antivaxxers

 

Teraz wiem czemu tak dziwnie tłumaczył, to co napisałaś to można podciągnąć pod tłumaczenie.

 

W sumie to brakuje tylko nazw tych kolejnych plasterków sera - od dystansu społecznego i unikania łażenia bez sensu aż po szczepionki (ostatnio dodano jeszcze jeden plasterek - leki doustne).
Na górze jest uwaga, że żaden pojedynczy plasterek samodzielnie wirusa nie zatrzyma (co oczywiste) - a na dole podział na rzeczy, za które każdy odpowiada indywidualnie (maski itd) - od lewej - i rzeczy, za które ludzie są współodpowiedzialni - od środka do prawego końca.
Ponieważ zostały już tylko nazwy plasterków, to kiedyś tam (na wyraźne i surowe żądanie Władzy) jakoś to dorobimy

 

Poczytałam i myślę, że z covidem trzeba się nauczyć żyć przez długi jeszcze czas, ale to chyba nie jest na dzień dzisiejszy najważniejszy problem.

 

Z koronawirusami to człowiek ma do czynienia od dawna, zwykłe tzw przeziębienie to sprawka któregoś z nich (między innymi). Na szczęście większość nie ma morderczych zapędów.
Ten obecny SARS-CoV-2 też pewnie zasiedzi się na świecie na dłużej, ale lepiej by było, gdyby się dało trochę mu stępić kolce - no i zatrzymać ten mutacyjny benefis (czy ja już dziś pozdrawiałam antivaxxerów...?).

A jeśli wspomnimy o tym, co jest najważniejszym problemem na dziś - w każdym razie w PL - to niechybnie wylecimy... tzn ja wylecę, jak to się mówi: w warunkach recydywy.
Mi tam za równo, ostatnio wylatuję dość regularnie za treści - ale nie daj Boże jeszcze kogoś poza mną Władza wymiksuje z obrazu i kto wtedy będzie kibicował w TOPie..?
Więc lepiej ciszej nad tą konkretną trumną.
Prawie dosłownie trumną, niestety.

 

Zuza ja o polityce nie będę pisać, bo nie lubię. Co myślę, to moje. Mogę tylko napisać o wszechogarniającej głupocie, ale jednak nie dziś, bo mam pilniejsze sprawy. Mój ostatni przerywnik dzisiaj. Dobranoc

 

Nie, nie można tak iść na łatwiznę. Proszę dodać tłumaczenie albo grafika wyleci.

 

Ech, a co ty tak lodowato, 007...?
Pytanko mam w takim razie: ponieważ ja to rozpętałam i jednocześnie bodajże jako jedyna potrafię to napisać po polsku bez szukania po słownikach albo męczenia wujaszka, czy mogę jeszcze raz powiesić ten ementaler i pod nim dać tłumaczenie...?
Będę wdzięczna za szybką odpowiedź