zzizzie

Mar-a-Lago, Palm Beach, Floryda.
Rezydencja przekształcona w 1993 w coś, co się chyba i po polsku wabi "klub wakacyjny". Przekształcona z powodów podatkowych rzecz jasna. A teraz jest kłopot, bo nie wolno w tym mieszkać dłużej niż 21 dni. Moja reakcja - tzw Schadenfreude.*
Aha, miesięczny koszt utrzymania: skromne 50 tysi. Nie PLNów rzecz jasna.

Jeszcze raz to cudeńko, tym razem od frontu:

​

Brr

______
* Definicja z wiki, jakże pasująca: przyjemność czerpana z cudzego nieszczęścia bądź niepowodzenia, gdy na nie zasłużył, np. złodziej został okradziony.

Łomatko
Poszłaś na całość jak widzę

Wyjdą pewnie ze trzy keksówki albo takie ciut szersze podłużne blaszki... albo co najmniej dwie takie szerokie prostokątne.
Nie wiedziałam, że masz taką dużą rodzinę

Powiedzmy, że to będzie 3 x to, co ja zwykle robię (z plus minus kilograma mięsiwek).
Czyli dałabym... nie, jednak nie 5 kajzerek, powiedzmy trzy (pasztetu i tak będzie duuuużo), i jakieś 5 jaj...
... w całości choć bez skorupek, jak to podkreślił Zgredzio gdzieś tam wyżej

 

ze skorupkami wychodzi trochę zbyt chrupiący

 

No chyba że po zmieleniu w Zelmerze piąteczce z sitkiem pasztetowym potraktować to jeszcze solidnym blenderem
Może być z napędem atomowym

 

Jak chcesz to Ci wyślę

A co się będę rozdrabniać Trochę rodzicom zawiozę i babci ,trochę dla nas a co zostanie to zamrożę-nie zmarnuje się. Widzę , że Zgredzio chętny to kto wie czy nie będę dorabiać

 

Ja pasztet gotowy dostanę w Wigilię,to się nie narobię Mam skrzętnie zapisany w razie"W" Wtedy sama już robić będę musiała...
A tak w ogóle,to trafiłam na Netflixie,dzięki uprzejmości Zuzy,na serial "Mur"...Polecam chociaż sama z nieufnością do niego podchodziłam jakiś czas.Temat jakby na czasie,chociaż trochę udziwniony ale jakby tak oko przymróżyć,to i do nas,do obecnej sytuacji by pasował...Serial z 2020 roku,hiszpański,z napisami ....

 

Pasztet uwielbiam pasjami. Ale idą Święta. Lepiej znajdź kogoś, kto potrzebuje go bardziej niż ja. Może znasz kogoś, kto spędzi ten czas samotnie, albo go nie stać na przygotowanie wypasionego pasztetu. A może będzie pracował w Święta i nie znajdzie czasu, żeby usiąść przy stole z rodziną. Jeśli sama nie znasz, to we Wrocławiu na pewno są instytucje, które pomagają takim osobom. Ewentualnie na fejsie są grupy wsparcia, które organizują pomoc innym. Zapytaj, czy skontaktują Cię z kimś takim, albo przyjmą od Ciebie tę potrawę, żeby przekazać ją samemu albo przeznaczyć na jakąś zbiorową Wigilię.

 

Jaaaaki wyszedł pysznyyyyyy!!!!!
Jeden w keksówce zrobiłam bez dodatków a drugi w kwadratowej blaszce na sernik z żurawiną suszoną. Na szczęście nie urósł zbyt dużo bo przyznaję się , że napakowałam więcej niż 3/4 blaszki

Ja się nic nie narobiłam. Szybkowar mi mięsko upichcił w 40 minut, robot kuchenny ma maszynkę do mięsa doczepianą więc zmieliłam raz dwa, wymieszałam i do blaszek. I jest!!!
Jak już jesteśmy przy sprzętach kuchennych to bardzo się zaprzyjaźniłam z szybkowarem. Gołąbki mi pichci w 15 minut, bigos w max 40. Kocham go. No i robot kuchenny-warto zainwestować . Długo się czaiłam. Za długo. Wszystko szast prast i zrobione. Szczególnie ciasta drożdżowe. (moja zmora) W tym roku miałam bardzo dużo jabłek i płakać mi się chciało na samą myśl przerabiania ich w słoiki. Obierać je musiałam to fakt ale posiekał mi wszystko na drobną kosteczkę w mig. Super sprawa. Jak ktoś się waha to niech przestanie bo to najlepszy kumpel w kuchni.

 

Co do narobienia się, to już ci Anka odpowiedziała
Nawet bez tych różnych maszyn pasztet jest wyjątkowo mało pracochłonny (o ile wiem, za elektryczną maszynkę do mięsa robił dawniej mąż, a kuchennej działalności biednego zniewolonego męża nie zalicza się do ogólnej oceny pracochłonności).
Z maszynkami może być szybciej, owszem - ale robota to naprawdę żadna.

A co do Netflixa, to ja ich cenię za wydawanie sezonów w całości.
Ktoś taki jak ja, kto przez długie lata żył od czwartku do czwartku, potrafi to docenić
Aha, daj ty spokój z tą uprzejmością - leżało odłogiem, teraz się przynajmniej do czegoś przydaje
Amazon Prime też niezły jest i za chwilę wejdzie piętnasty sezon SPN (uwaga: nie oglądajcie S15E20, nie wolno ).
Może byś była zainteresowana tak okołoświątecznie, bo też mi odłogiem leży...?

Takie inicjatywy są bardzo cenne.
Choć uczciwie powiem, że zniechęciła mnie reakcja tzw "grupy" bielańskiej (Bielany w wawce) na propozycję robienia kanapek, pieczenia ciast itd dla personelu okolicznego szpitala. O ile podczas pierwszego rzutu pandemii w PL mnóstwo ludzi się przyczyniało, o tyle ostatnio, w październiku czy kiedy to było, moja znajoma zgłaszająca gotowość do dalszego gotowania/pieczenia dla lekarzy i pielęgniarek została zhejtowana totalnie.
No ale to było na fali oficjalnego opluwania... i proszę, jak łatwo uwierzyć w takie oficjalne opluwanie i skwapliwie się do niego przyłączyć.

My wspieramy finansowo teraz już trzy kuchnie polowe dla bezdomnych i ubogich. Posiłki gotowane w domu i dostarczane gdzieś tam byłyby nie do przełknięcia dla tutejszego odpowiednika sanepidu.

Dobry pasztecik, prawda...?
Jak już człowiek skosztuje takich domowych pasztetowych smaków, to żadnego kupnego do ust nie weźmie
Ale raz w życiu jadłam pasztet z zająca... o kurcze jakie to było przepyszne
Tylko zająca żal

Co do maszynek, to pewnie, że z maszynką znacznie lepiej, niż bez maszynki.
Ale mnie jakoś długie gotowanie pasztetu nigdy nie przeszkadzało, stał sobie na kuchence i pyrkotał.
Z tradycyjnym szybkowarem nigdy nie miałam do czynienia - pewnie dlatego, że w sumie nigdy niczego nie musiałam gotować na czas. Teraz mam coś, co się nazywa Instant Pot, czyli przeciwieństwo slow cookera - jak dla mnie o tyle praktyczne, że skraca czas od wideł do widelca, jak to mawia cioteczka Unia (ta europejska oczywiście). No, może nie tyle od wideł, co raczej od pomysłu.

A robot, taki na wypasie - no fajna rzecz, jeśli się duużo gotuje (i właśnie np na zapas). Ja tak na co dzień bazuję na maszynkach mniejszych (choć robot a jakże stoi w kuchni i najczęściej się lekko kurzy) - no ale do małych porcji to naprawdę nie warto tego giganta odpalać.
Choć doceniam oczywiście

***

A jak już sobie tak gaworzymy o żarciu...
Pamiętajcie, jeśli pomarańcze, to nigdy takie:

​

Przenigdy

 

No jeśli się kurzy,to poproszę sowę z instrukcją

 

To czekaj, sprawdzam, jak tam jest z napisami

 

Ano właśnie...

 

Spoko, są napisy
Musiałam obejrzeć ofertę dla PL (jest jednak inna od tej, którą mam teraz), ale wychodzi na to, że co najmniej prawie wszystko ma polskie napisy - coś mi się tak dziwnie wydaje, że to jest jakiś narzucony przepisami obowiązek dostawców treści obcojęzycznych (dziwnie to brzmi, wiem - ale tak się na to mówi).
Wygrzebię tylko passy (ech, po polsku login i hasło) tego wolnego konta i dostaniesz info na sówkę.
Gdzieś te passy na pewno mam, szukanie pewnie trochę potrwa, ale znajdę

 

Dzięki na zapas-no to jeden prezent pod choinkę już mam Choinkę też,chociaż przeciwna byłam,bo to w Wigilię się powinno robić...

 

Wiele tu o gotowaniu, szczególnie teraz, przed świętami. Czy na pewno dobrze gotujecie?

(dedykowane tym, którzy posiadają zwierzaki)

 

Nie o gotowaniu ale o zakupach-jak wchodzę do domu a siatką,to Lusia siada w kuchni,przy misce i wygląda,jakby 3 dni nie jadła ...No i jak widzi,ze maszynkę do mięsa montuję i kroję mięso,to staje przy szafce i wtedy ma 80 cm,bo łapki na blacie a to malutki kot

 

Kocham Psie Sucharki
Moje psy zdecydowanie wolą, kiedy gotuje Marco
I tak teraz jest już znacznie lepiej i nawet białko od żółtka potrafi oddzielić nie dokarmiając psów


EDIT: Gosia, święte słowa
Zawartość maszynki do mięsa to jest coś zupełnie wyjątkowego i specjalnego
Pamiętam ten wyraz rozpaczy w oczach Gordona, kiedy kręciłam mak na makowiec

 

U mnie psy też zawiedzione bo wczoraj z piekarnika wyjechała mięsna keksówka a dzisiaj z jakimiś tam bakaliami keksa babsko wsadzało.

 

W wawie miałam kuchnię zdecydowanie jednoosobową, choć jak się Marco pojawił i zaczął mi do tej kuchni zaglądać, to się okazało, że jednak dwie osoby jakoś się zmieszczą.
Ale za czasów samego Gordona, który oczywiście w tej kuchni nie stał, tylko układał się całym mastiffem tak od szafki do szafki albo od szafki do lodówki, musiałam walczyć o miejsce przy użyciu języka zdecydowanie niewskazanego na tym forum.
Gordon inteligentny pies, w końcu się połapał, że taki natłok słów powszechnie uważanych za obraźliwe musi coś znaczyć.
Więc zaczął się układać na kanapie, dokładnie na wprost wejścia do kuchni.
Ale jak widział maszynkę do mięsa, to mowy nie było, zjawiał się w sekundy.
Żeby wody popić oczywiście - w rogu kuchni stała jego micha z wodą.
Ten cwaniak dobrze wiedział, że od wodopoju go nie pogonię

 

Keks gotowy, piernik upieczony. Z większych robót na świeta został mi sernik, seromakowiec, barszcz i schab ze śliwką i bez śliwki. No i bigos ale to 40 minut w szybkowarze i gotowe-samo się zrobi. Pięknie się w tym roku wyrobiłam i rozłożyłam robotę. Najbardziej się cieszę , że nie muszę żadnych sałatek i śledzi robić bo nie ma chętnych na nie. Luzik totalny.
Podzieliłam obowiązki. Ja gotuję a reszta dba o porządki w chałupie i ewentualne drobne zakupy jak czegos zabraknie. Wzięli sobie do serca-nawet okna mam pomyte.

 

O kurcze.
No robotna z ciebie kobita, nie powiem
Chociaż z drugiej strony przypadkiem wiem, jak szybko się to wszystko robi, ja nie Gosia
Gdybyś napisała, że już ulepiłaś 300 pierogów plus 200 uszek, mój podziw byłby znacznie większy

Seromakowiec, mniam
Nie jadłam tego od co najmniej piętnastu lat, ech.
Przepisów na necie jest od metra i ciut ciut, ale twój pewnie lepszy
Weź podrzuć, nie bądź nierogacizna

***

<ciach>

Usunięto fragment niezgodny z regulaminem.
MOD_Marion