zzizzie

no wlasnie, o tym mowilam.

iiii znikam

 

wspułczuję

W centrum , koło dworca. Daleko od Ciebie

 

Pozdrów połówka - ale przekaż mu mój protest: się nie wymądrzasz.
Pomagasz (mnie na przykład) pozbierać myśli

O mamie-judymie pamiętam... pewnie masz to po mamie, że się medycyną interesujesz, chyba nie wszyscy ludzie po studiach medycznych traktują własną branżę jako coś interesującego... no ale może po prostu nie mają czasu ani siły, żeby traktować zawód jako rozwijające hobby.

O mutacjach wirusów - ostatnio przeczytałam sobie o nieszczęsnych duńskich norkach, które złapały wirusa od człowieka, wirus wykorzystał okazję, zmutował i teraz wraca do ludzi w lekko zmienionej postaci (o ile dobrze rozumiem, wirus bytujący w organizmie łasic ogranicza się do zarażania tylko tego gatunku).

A swoją drogą przyznasz chyba, że cwaniak ten wirus.
Zupełnie tak, jakby gdzieś siedziała cała starszyzna wirusów i wymyślała coraz to nowe sposoby wytłuczenia Homo sapiens.
Z tymi poprzednimi edycjami SARS średnio wyszło, bo wirus zabijał za szybko, a jak się zabije własnego gospodarza, to ma się chyba bardzo ograniczone możliwości dalszego zarażania.
Więc wtedy SARS był niby znacznie groźniejszy - ale nie miał jak się rozprzestrzeniać.
No to teraz starszyzna obmyśliła nowy plan - rezygnujemy z błyskawicznego zabijania, a za to zyskujemy dostęp do coraz to nowych gospodarzy (albo żywicieli, po polsku chyba obie wersje są poprawne).
No i sukces, rozłazi się drań po całym świecie.
Ech.

 

No jest kawałek i kurcze nawet nie na trasie do roboty a wogóle to skąd wiesz co ja sobie tam sprawdzam
Ale jak nadal jest problem to dawaj znać - Wrocław duży ale nie aż tak - jakoś to ogarniemy i nie tylko pieseły wogóle jak coś trzeba
Mam nadzieję, że się jakoś trzymacie .....

 

Lubię cię, tigre, wiesz...?

Aha, ty zbierasz jeszcze te różowe pudełka?
Bo mi się jedne przyplątały

 

znów mi tu skacze jak lierówek natrzaskam to wybaczcie bo jednym ciągiem jakoś idzie ale gorzej jak poprawiam
Zuza- ale za co niby - ja auto mam to tylko logistyka jakaś potrzebna by była - tu tylko problem widzę bo faktycznie nie po drodze trochę a po robocie gnam babcie wypuścić bo cały dzień się zdalnie uczy z młodą - czyli najlepiej by było przed podskoczyć ale jak trza to trza i tyle - to że kociara jestem nie znaczy że piesełów nie lubię no czesem sie boję jak wielki bo mnie taki pogryzł jak miałam chyba z 11 lat - trochę trauma została i to pieseł znajomy niby choć chowany nieładnie przez sąsiada myśliwego - miał ataki agresji a biegał sobie "luzem" i przeskakiwał przez ich płot
Kartony to ja chyba zbierać będę do końca trwania farmeramy to prawie widma

 

E tam, i tak cię lubię
Kartony polecą
Niestety tylko jedne, ale może coś jeszcze dopadnę

 

Coś nie mam zaufania do tych nowoczesnych termometrów.
Mam w domu taki i taki... mierzę temp rtęciowym jest 38*C, mierzę elektronicznym niecałe 37*C.
Przybiegam zgrzana do dentysty, bo autobus wypadł, mierzą mi temp. 35.2*C prawie dotykając czoła... dobrze, że nie mierzą mi później jak odpocznę czekając na wejście do gabinetu

Przepraszam za wtrącenie się w rozmowę, już zmykam w krzaki.

 

Właśnie u mnie też około tego pokazuję.
Zastanawiałam się czy specjalnie nie mają go zakodowanego by spłaszczyć zarażenia.
Zuzka serdecznie dziękuję za prezent.

 

Kupiłam wczoraj elektroniczny bezdotykowy. Tani nie był, ale temperaturę wskazuje prawidłowo.
Może kwestia jakości urządzenia? I zapewne też baterii. Podejrzewam, że jak lecą masówkę tymi termometrami, to baterie padają i potem cuda wianki pokazują. Tak, jak mój zaokienny. Jak ma słabe baterie, to w lipcu -14 potrafi mi pokazać.
Tradycyjny też mam, ale jak nam z DP przyjdzie (tfu tfu) razem złapać wirusa, to wolę mieć możliwość szybkiego podglądu.
Inna sprawa, że zawsze czuję, gdy mam podwyższoną temperaturę. System też mogę łatwo oszukać, ponieważ u mnie normalna to 35,5. Przy 37,5 odpływam. Więc i system może mnie też załatwić na cacy, bo mogą taki stan podgorączkowy zbagatelizować.

ankagdw - daj znać, czy ogarnęłaś temat wieczornych spacerów.

 

Jest lepiej. Temperatura spadła do 36,8. ( bez wspomagania) Czuje się dużo lepiej.
Czyżby wirus wycofywał się?

 

[

Oby to już było po wszystkim.
Teraz pewnie będzie trzeba trochę czasu na dojście no siebie, jak po każdej chorobie. ale najgorsze już minęło

 

Mam taką nadzieję ,że to już będzie koniec tej " grypy".
Powiedział,że nikomu nie życzy takiego przebiegu choroby, a raczej mięczakiem nie jest.

 

No co ty, w jakie krzaki, wtrącaj się jak najczęściej

Tak sobie kombinuję: człowiek zgrzany jest zwykle spocony, pocimy się w ramach chłodzenia (biedne psy w tym celu mogą tylko język wywieszać, bo się nie pocą).
Więc czoło u osoby zgrzanej może być równie dobrze chłodne (w każdym razie dla takiego czytnika powierzchniowego), choćby się tej osobie płyny ustrojowe (prawie) gotowały.
To tak na tzw zdrowy chłopski rozum
Ale też zawsze wolałam zwykły tradycyjny termometr... choć od lat już go nie mam, ech.

Ufff. Jak dobrze
(I niech mnie teraz ktoś przekona, że trzymanie kciuków nie działa )

Swoją drogą lepiej go nie strasz na zapas, ale może się pojawić coś na kształt nawrotu, jeśli gdzieś się jeszcze okopały jakieś resztki wirusów. Czytałam wiele opowieści ludzi po COVIDzie i niektórzy wspominali o nawrocie - krótkim i nie tak strasznym, ale psychicznie wykańczającym (co zrozumiałe).

A teraz niech to twoje "dziecko" bardzo na siebie uważa i powolutku wraca do normalnego funkcjonowania. Powolutku, bo z początku może być bardzo osłabiony.

 

Nie będę straszyć nawrotem. Sam doczyta. Już odpoczywa, bo kaszel zrobił się mokry, a nie ten suchy męczący od którego wszystkie mięśnie biorące w nim udział bolą.

 

A tak poza tym to gdzie się Anka podziewa...?

 

Na farmie też jej od rana nie widzę, świeci się na czerwono

 

Kiedy miała wyniki mieć? nie jakoś już czasem?
Zuza ogromne dzięki za kotełowe kartoniki jeszcze tylko....20

 

Ja pamiętam tłumaczenia z czasów, kiedy zmieniali. Wówczas mówili, że chcą być bardziej światowi. Podobno w większości języków akademie są związane ze sztuką, a uniwersytety z nauką ścisłą. Za politechniki się nie wzięli chyba tylko dlatego, że w Niemczech też są, bo na angielski to już od dawna tłumaczą University of Technology albo Technical University - zależy która uczelnia

 

O, dzięki
Tak na oko brzmi niby logicznie, ale jedyna "akademia" sztuk pięknych w języku angielskim, o jakiej słyszałam ja oraz wujaszek, to będzie londyńska Royal Academy of Arts.
W Hameryce to są najczęściej "szkoły" (czyli schools) w ramach uniwersytetów, a żadna spośród najbardziej cenionych uczelni z tej branży nie nosi nazwy "akademia".
Swoją drogą medyczne też są "szkoły" i wcale nie znaczy to jakiejś podstawowej zawodówki, tylko normalną uczelnię.

"Akademia" po angielsku kojarzy mi się przede wszystkim z wojskiem (dobra, z policją też - ale nie jestem pewna, czy to nie przez ten długaśny i niekiedy nawet zabawny serial pełnometrażówek).
A "uniwersytet medyczny" jakoś mi nie pasuje - pewnie jestem zacofana


EDIT: no dobra, teraz tak serio: Gdzie jest Anka?!!!
Wczoraj wieczorem mignęła mi na liście obecności... i tyle.
Ktoś coś wie może...?