zzizzie

Dobrze, że u ciebie spokojnie i sytuacja pod kontrolą.
Sookie ma rację.
Co do dołowania... każdy jest przestraszony, jeden więcej, drugi mniej, co wywołuje różne reakcje, dalej bez komentarza.
Staram się siedzieć na pupie w domu, co mi słabo wychodzi. Mam 2 "panienki" pod opieką, z jedną nie ma problemu, nie wychodzi z domu, druga mieszka sama, i tu jest kłopot, robię zakupy, wożę do lekarza, ale na to, że jej się komórka np. rozładuje, albo jej nie usłyszy przez pół dnia nie mam wpływu, tylko moje nerwy zaczynają szwankować

 

Moi młodzi sąsiedzi ogłosili się,że chętnie pomogą osobie w grupie ryzyka. Ja pytałam moją mocno starszą sąsiadkę ale ona póki co nie potrzebuje. Codziennie syn lub wnuk jej pomagają. Tak szczerze mówiąc wszyscy uczymy się jak postępować w sytuacji takiego zagrożenia. Okazuje się,że wcale dla siebie nawzajem nie jesteśmy tacy źli.Może trzeba było aż pandemii żebyśmy nieco przyhamowali?

 

Obejrzałam materiał w TV,na temat powracających z zagranicy...Owszem,samolot wylądował (Z Ameryki)ale facetowi kazali do domu wrócić na własną rękę.I mówi:może pociągiem,autobusem,taksówką-nie wie czy jest zarażony ale może... Zdecydował się wynająć auto ale jedzenia w domu nie ma,do sklepu musi iść....

 

Gosia nic dodać nic ująć. Właśnie tego się obawiałam.Przywiozą i...
Oszołomów u nas nie brakuje.
W ubiegłym tygodniu 3 ucieczki pacjentów z podejrzeniem koronawirusa ze szpitala w Jaśle....

 

Uff dobrze że jednak tu zajrzałam (ech ten nałóg)

Zakotwiczaj
Będzie miło
W tym wątku raczej nikt świętego oburzenia nie wyraża, to jest szczególna postać oburzenia (która mnie osobiście nie leży jakoś)

***

Ta pomoc sąsiedzka to jest trochę taka broń obosieczna... jeśli ktoś się kręci po mieście, to za którymś razem może coś przytargać.
Ale tak szczerze mówiąc wg tego, co piszą tu i ówdzie na świecie, ryzyko takiego przypadkowego zakażenia np na ulicy jest bardzo malusie, choć oczywiście warto uważać.
Ja nadal typuję głównie lotniska, szpitale i markety - no i oczywiście knajpy, kina... pozdrowienia dla pana Borisa.

To pozostawianie ludzi samym sobie po wypuszczeniu z lotniska to jest jakiś skandal - właściwie trzeba by chyba alarmować inspekcję sanitarną, no ale jeśli sam najgłówniejszy inspektor (pan Pikuś czy jak mu tam) już się pochwalił ozdrowieńcami, to szkoda zachodu, inspekcja wie zapewne tyle, co jej światły szef.

Pacjenci nawiewający ze szpitala to kolejne dziwne zjawisko... no ja rozumiem, że Dean i Sam zwiewali, ale oni w słusznej sprawie (a propos - nie wiadomo, kiedy nam się serial skończy, bo kręcenie dwóch ostatnich odcinków wstrzymano do odwołania).
A tak się zastanawiam - jak w polskich szpitalach trzyma się takie przypadki...? Tzn jak bardzo w izolacji od reszty...?

Ogólnie to myślę, że tylko statystyki mogą nas uratować przed ostrą paranoją: ile jest zakażeń, jaki jest w tym odsetek zgonów... a jeszcze nie wiadomo, ilu chorych przejdzie COVID-19 bezobjawowo, no z małym kaszelkiem, i nigdy nie trafi do statystyk.
Więc luzik... byle z czystymi rękami i ze zdrowym rozsądkiem ustawionym w pozycji max
A jeśli w maseczce, to w takiej, za jaką teraz sobie liczą pięć stów za 12 sztuk

 

Podobno pan Boris poszedł po rozum do głowy, inaczej ludzie by go zjedli
Zobaczymy , co wymyśli.
U nas do końca tygodnia może być 4-cyfrowy wynik, tak zapowiedział minister zdrowia, teraz to już może pójść lawinowo.

 

Pan Boris przedwczoraj dostał formalną petycję w tej sprawie, dostarczoną osobiście przez największe, utytułowane i znane na świecie brytyjskie sławy lekarskie.
Jakimś cudem petycja przekonała go bardziej niż pomysł (równie zresztą utytułowanego, u tych Angoli już co drugi to lord) rządowego doradcy, zwolennika tej nieszczęsnej "odporności stadnej" (która niewątpliwie świetnie sprawdza się w chowie bydła, np w stadzie trzydziestu dorodnych krów mlecznych).

***

W PL i w ogóle w krajach, gdzie wirus dotarł tak ze 2 tygodnie temu, będzie na pewno lawinowy przyrost, który zacznie się właśnie teraz (tak wynika z kalendarza) i potrwa pewnie kolejne 2-3 tygodnie. Później będzie stabilizacja... no i spadek liczby przypadków.
Takie kraje jak PL są jednak w lepszej sytuacji, bo coś już wiadomo, można się było czegoś nauczyć, porównać doświadczenia... choćby tylko częściowo.
Scenariusz włoski raczej nam nie grozi.
Chińczycy już dość dawno temu wyrazili opinię, że epidemia (u nich) wygaśnie do końca czerwca... a na wygaśnięcie pandemii w takim terminie też są szanse, jeśli świat pójdzie za chińskim przykładem.
Chyba Chińczycy mają sporo racji... choć co zrobi świat z tymi radami, to się dopiero okaże.

***

Ale życie toczy się dalej.
Więc weźcie kurzy cycek (no, powiedzmy dwa albo i trzy cycki), natrzyjcie mieszanką brązowego cukru, czosnku, soli i pieprzu, owińcie plasterkami boczku i wpakujcie do piekarnika na jakieś max pół godzinki.
Wyjdzie z tego takie coś:

​

Szybkie i smaczne.
Cukru na te trzy kurze cycusie trzeba 1/3 szklanki, do tego czosnku ile kto lubi (u mnie - mało) no i ta sól z pieprzem to wiadomo.
Podlewać niczym nie trzeba, sosik sam się wytopi.
Polecam

 

Coś dla odstresowania, malec niesamowity tylko czy to odpowiedni moment w jego życiu na taką imprezę

 

Świetny ten mały
I kurcze naprawdę dobrze mu to idzie, szacun

A czy odpowiedni moment...? Bo ja wiem, jak nie teraz, to kiedy...?
Rozmaite konkursy pod hasłem "Mała Miss" budzą we mnie żywiołowe obrzydzenie...
... ale ten chłopaczek naprawdę coś potrafi.
Więc dlaczego nie miałby się tym pochwalić (no, on i rodzice, wiadomo), i to właśnie teraz, kiedy to robi największe wrażenie.
Tutaj wygrywa talent/umiejętności, nie makijaż i niespełnione marzenia mamusi sprzed wielu lat.
Więc popieram malucha i mam nadzieję, że go sława nie zepsuje

***

Ech ja naprawdę powinnam przestać czytać to forum.
Właśnie dowiedziałam się takich rzeczy o kraju, do którego rzucił mnie los, że aż się zaczęłam zastanawiać, czy to może mnie się coś pokręciło.
Na wszelki wypadek sprawdziłam to i owo, nie było to trudne.
Ech kocham takie sensacje powstałe na zasadzie jedna pani drugiej pani
Nie sprostuję rewelacji, ponieważ mi się nie chce
Wszak mamy wolność, każdy może sobie wierzyć w dowolnie przez siebie wybraną bzdurę i nikomu nic do tego

***

A tymczasem w UK... kiedy pan Boris odpuścił stadu, od razu ukazała się bardzo interesująca (i w sumie, jak się tak zastanowić, wbrew pozorom dość rozsądna) instrukcja obsługi wirusa.

Punkt pierwszy: jeśli źle się czujesz, nie idź do lekarza, nie zgłaszaj się do szpitala. Siedź w domu i czekaj.
Punkt drugi: jeśli po dwóch tygodniach (no, ewentualnie wcześniej) nadal czujesz się źle, zadzwoń na infolinię.

Co o tym sądzicie...?

 

Nie dzwoń na infolinię,zażyj paracetamol-z tego,co słyszałam,to najbardziej zalecane lekarstwo w UK na wszystko...

 

Maluch też mi się podobał, dlatego go wrzuciłam.
Mam tylko wątpliwości ci do tej wczesnej sławy, na dziś to on niewiele z tego rozumie, oby nie zrobili z niego takiej tresowanej małpki, ale to już zależy od rozsądku rodziców, jak nim pokierują w przyszłości.

***
Naprawdę to wszystko można w sklepach dostać?????
przyda się w razie "W" jako artykuł pierwszej potrzeby

***

To w UK nie jest potrzebne L-4?
No chyba że to instrukcja dla 75 +

Gosia, podawanie paracetamolu, który działa przeciwgorączkowo i przeciwbólowo u nas też zalecane

 

Ciągle jeszcze paracetamol? Nie ibuprofen...?
Ech te różnice między krajami

Ta instrukcja jest o tyle rozsądna, że człowiek z kaszelkiem biegający po placówkach służby zdrowia może z jednej strony pozarażać innych (niekoniecznie tym akurat wirusem - odporność im osłabić po prostu), a z drugiej strony - sam łatwiej złapać wirusa, jeśli go jednak nie ma mimo kaszelku.

Oczywiście ta instrukcja zakłada, że jej odbiorca jest w stanie zrozumieć słowo pisane i choć trochę wysilić mózg, a to założenie potrafi być dramatycznie błędne.
No ale może niektórzy zrozumieją

"Infolinia" to moje określenie, uruchomiono specjalną linię do zgłaszania niepokojących/narastających objawów. Moim zdaniem ma to sens o tyle, że pacjentem zajmą się od razu służby medyczne odpowiednio przygotowane do kontaktu z zakażeniem.
Ale brzmi tak dość dziwnie, dlatego - nie powiem - instrukcja jednak mnie lekko rozbawiła.

 

U nas też jest infolinia, gdzie powinno się dzwonić w razie wystąpienia niepokojących objawów...
Ibuprofen to niesterydowy lek przeciwzapalny, nie polecany przy koronowirusie

 

Co do malucha, to jasne - wszystko zależy od rodziców.
Ale myślę, że tresowaną małpkę łatwiej jest zrobić z dwuletniej panienki, zwłaszcza jeśli zajmie się tym jej niedopieszczona mamusia.
Taa, wiem, jestem antyfeministką.
A co

***

W sklepach można dostać sporo rzeczy - no, chyba że akurat zostaną... hmm... wykupione, wtedy pozostaje ulica, też można dostać, ale nie wolno dać się na tym przyłapać.
Poważną barierą dla takiego masowego wykupu jest konieczność uzyskania pozwolenia (ba, u nas to nawet dwóch pozwoleń, na zakup i na posiadanie osobno). Gorzej, że na każdą kolejną sztukę należy uzyskać nowe pozwolenie.
No nie ma lekko

Ale tu i ówdzie (w skromnych sześciu stanach) nie trzeba niczego poza gotówką.
Fajnie tam mają, mogą sobie pójść i wykupić.
Niestety nie mogę się tam udać na zakupy, bo jeśli przemycę nabyty towar do nas, to nieźle za to beknę (no, chyba że mnie nie złapią).
To się tylko osobom postronnym tak wydaje, że każdy może sobie pójść do tego sklepu i wrócić z arsenałem.

(A ja mam pozwolenie, a co - na posiadanie i na wożenie w samochodzie w zamkniętym pojemniku bez materiałów eksploatacyjnych. No to nie wożę, bo i po co bez tych materiałów.
Marco ma pełne pozwolenie... no, prawie pełne, nie może tego nosić na widoku - uff, dziwnie to brzmi.)

A jak jesteśmy przy materiałach eksploatacyjnych, to obdzwoniłam kontrolnie kilka sklepów lokalnych i tak w górę mapy wzdłuż wybrzeża (bo siedlisko zarazy jest w stanie Washington, czyli nad nami).
Nie powiem, wszyscy się bardzo zdziwili słysząc te moje rewelacje

Co do L4 w UK (czy gdziekolwiek indziej), to odnoszę wrażenie, że w sytuacji bądź co bądź dość nerwowej mocno poluzowano przepisy o tych zwolnieniach - ale nie sprawdzałam, jak to jest w UK, bo chwilowo się tam do pracy nie wybieram

A widzisz, to nie wiedziałam, że ibuprofen niekompatybilny z wirusem.
Ale dzięki za info, zapamiętam i w razie czego przedawkuję paracetamol, od czego niechybnie padnie mi wątroba

 

Mnie pani w aptece jak poszłam po wit D3 dorzuciła wit B12, WitC1000Forte i Ecomer (olej z wątroby rekinów)

 

Też się zastanawiam do czego tym Amerykanom kolejne sztuki broni. Hmm "Walking Dead"?

 

Witamina C jest taka oczywista... dopóki sobie człowiek nerek nie rozwali przez nadgorliwość.
Te inne też można przedawkować zresztą

A co do tego oleju z wątroby rekina, to w sumie wszyscy to chyba biorą, tak ogólnie na wszelki wypadek... a ja się zastanawiam, skąd się bierze aż tyle tego oleju, czyli ile biednych (no dobra, wstrętnych ale jednak niewinnych) rekinów musi dać głowę pod topór, żebyśmy mogli tak łykać ten olej w kapsułkach

A wiesz, całkiem możliwe, że będzie trzeba tak zza węgła z tej dwururki w ramach obrony przed niepełnymi ofiarami wirusa.
W każdym razie ciekawy pomysł, ten dodatkowy arsenał, tym bardziej masowo wykupywany
To naprawdę nie jest aż takie proste, kupić sobie kolejną spluwę - no, chyba że w odpowiednich zakamarkach takich dzielnic, do których normalny człowiek nawet w biały dzień nie zagląda.

Niepokoją mnie jeszcze te kolejki w sklepach... to w sklepach z bronią tak ludziska stoją jak w PL przed rewolucją po pralkę...?
Bo jeśli po zapasy żarcia stoją, to tak jest w każdy weekend, zupełnie niezależnie od jakichkolwiek wirusów.
Ostatnio w sklepach nie bywam, lokalne władze radzą żarcie zamawiać, no to zamawiam.
Zapasów nie robię

 

Zuza witaminki z umiarem. W razie " W" to dezynfekcja min 70%

 

Siedemdziesięcioprocentowa dezynfekcja mi nie wejdzie
Nie te czasy, odwykłam przez tego mojego chłopa abstynenta
(Ale on porządny człowiek, choć abstynent )


EDIT: a wracając jeszcze do tych zapasów (których nie robię), to okazuje się, że niektórzy jednak robią.
Właśnie dostałam maila z powiadomieniem o nowych przepisach na jednym z blogów kulinarnych... a tam sposób na przechowywanie zapasów właśnie.
Sposób można streścić następująco: puszki pod łóżko.
No nie wiem, jakoś by mi się niezręcznie spało na zapasie fasolki w sosie pomidorowym

 

Ponad 30 lat nie próbowałam, ale powinno wejść