panoramaogrodnicza

No u mnie są w wielkim koszu luzem i ile kto potrzebuje to sobie pakuje w torebkę i tyle. Mi w piekarni pani zawsze podaje w specjalnej rękawiczce i dlatego tam kupuje. Nie możesz mieć żadnej pewności, że pieczywo nie było dotykane brudnymi rękami nawet jak jest w torebkach w sklepie na półkach.

 

Setki warszawiaków było na feriach we Włoszech i nie tylko na nartach.
Poza tym sama wiesz wirus to wirus, odległość to jest moment a ile osób podróżuje po świecie i ląduje w Polsce codziennie.
Nieporadność epidemiologiczna była jest i będzie niestety.
Pamiętasz wirus Eboli - kontakt bezpośredni do rozprzestrzeniania a jaki był problem
Inne też były zresztą na przestrzeni lat.
Póki co u nas grypa ma swoje kolejne 5 min

Jeden dba o odporność a dziesiątki innych się nie leczy jak chorują, błędne koło.
...
Pieczywo, woda święcona...zarazki są wszędzie od zawsze, a zwykle zawodzi czynnik ludzki.

.....
No ale czy takie zachowanie coś da?
Masz większą wiedzę w temacie.

 

Się wtrącę, bo dotarły do mnie najnowsze info.

Póki co w PL rozpoznano dwa przypadki MERS-CoV, czyli koronawirusa.
Pewnie będzie więcej, ale w międzyczasie medycyna się ogarnie i znajdzie na to sposób.
Skądinąd nadal najwięcej zgonów jest w Chinach.
A zalecenia co do ciepłych krajów dotyczą głównie tego, żeby się przesadnie nie bratać z wielbłądami.
Więc nie przesadzajmy, nie będzie źle.

O pieczywku macanym w sklepie samoobsługowym i rzekomo niemacanym w piekarni: a znacie kogoś, komu takie krypto-macane tak naprawdę zaszkodziło...?
Pieczywko słabo łapie zarazki, bo jest za suche, zarazek lubi mieć mokro.
No i w ogóle - jakby człowiek tak ciągle się czegoś bał, to by oszalał

 

Czy nam się to podoba czy nie, żyjemy w świecie mikrobów i powiem więcej bez nich byłoby trudno.

Wiadomo, walczymy z chorobotwórczymi, ale czy wiecie, że na naszej desce klozetowej zwykle jest mniej bakterii niż w kuchni na desce do krojenia czy na gąbkach do zmywania naczyń?

Na całe szczęście jej nie pijemy.

W pieczywie to bardziej boję się całej armii polepszaczy i zagrzybionej mąki niż ludzkiego dotyku.
Tak jak napisała Iza, wysoka temperatura świetnie sobie radzi, a najlepiej chleb piec samemu.

Ludzie jeżdżą po świecie, trudno to ograniczyć, ale w momencie, kiedy wiadomo, że jest jakieś ognisko choroby, to często nie stosuje się odpowiednich zabezpieczeń. Wirus rozwija się w ciągu 14 dni, a ludzi potencjalnie zarażonych wypuszcza się po trzech dniach, bo nie stwierdzono u nich wirusa, albo nawet nie bada, bo lekarz stwierdza, że nie potrzeba, a potem okazuje się, że są zarażeni, no i lawinowo zarażają innych. Pocieszające, że śmiertelność wśród zakażonych to tylko 2,5%.

 

Dobra, jest 17, czas na drugą kawę i kawałek chałki (podanej przez schludną panią sprzedawczynię w rękawiczce).

 

O tak, gąbka do naczyń to autentyczny (potencjalny) morderca.
Zupełnie poważnie.
Ciekawe tylko, że jakoś mało kto chyba umiera od tej gąbki

Pod wpływem rozkosznych info w mediach człowiek ma skłonności do wpadania w paranoję...
... a tak naprawdę większość z nas ma jednak jakąś własną odporność, która poradzi sobie i z mieszkańcami gąbki, i nawet (uwaga, będzie niesmacznie) z wyschniętymi bakteriami kałowymi sąsiada spod 23, który przed nami macał kajzerkę.

Co do koronawirusa, to on tak naprawdę nie jest dramatycznie groźny... tzn owszem jest, przede wszystkim dla personelu medycznego w brudnych szpitalach. To poniekąd tłumaczy, dlaczego najwięcej przypadków odnotowuje się w pewnych konkretnych krajach.
Moim zdaniem, pomijając personel medyczny (który w PL na pewno dobrze wie, co ma robić), najważniejszym zaleceniem jest niecałowanie dromadera. Koronawirus nie rozprzestrzenia się lawinowo, bo wcale nie tak łatwo jest się nim zarazić pomimo tej drogi kropelkowej, musi być bliski kontakt. Więc jeśli poza dromaderem powstrzymamy się też od namiętnego całowania zakatarzonego przybysza z krajów w ten czy inny sposób egzotycznych, będzie dobrze.

 

Godzina 17 czyli five o’clock, chałka owszem ale z filiżanką dobrej herbaty.


Chałkę też można upiec, lubię ciasto drożdżowe i zaplatanie go w warkocz.

Jasne, że umiemy się bronić, mamy cały układ odpornościowy to armia, która w większości odpiera ataki, tylko czasem trzeba mu pomóc.

Tyle, że to już powstała cała rodzina koronawirusów i ten najnowszy model MERS-CoV jest trochę bardziej zjadliwy niż jego przodkowie.
A nasza kochana telewizja ciągle twierdzi, że w Polsce nie odnotowano żadnego potwierdzonego przypadku zachorowania.

 

U mnie to jest coffe o'clock (czas na kawę), a ciasto drożdżowe uwielbiam w wersji mocno spieczonej .

 

Upieczona w domu chałka jest milion razy smaczniejsza od tej ze sklepu... i przynajmniej nikt na nią nie kicha na zapleczu

Moje info o koronawirusie pochodzą głównie z prasy i innych stronek w okolicach, gdzie teraz jestem - bo u mnie odnotowano już 19 przypadków (a w całym sporym bądź co bądź kraju bodajże 67), no więc ludzi się informuje.
Fajne jest to, że informuje się bez takiej dziennikarskiej nutki histerii

Owszem, najnowsza odmiana jest wredniejsza... ale nadal, żeby to złapać, trzeba się jednak specjalnie postarać.
Jakoś mi się nie wydaje, że ten mały drań dałby radę nam zdziesiątkować populację forumowiczów (tak przykładowo)

 

To moje by Ci smakowało, bo zawsze martwię się czy aby na pewno jest upieczone i dodaję kilka minut do przepisowego czasu pieczenia.

Oby nie, bo ta populacja forumowa już i tak jest nieźle zdziesiątkowana.

 

Dobra to na następne spotkanie to kawa i chałka .

 

Też prawda.
Tak sobie lekko zacytuję, choć to niezupełnie o forum było w pierwotnej wersji:

Rzadcy maniacy z najwyższym trudem utrzymywali ten snobizm w ograniczonych kręgach ​

Trochę szkoda

I już się wynoszę i nie przeszkadzam

 

Co muszę mieć żeby zdobyć żarówkę czarnego światła?


Chciałbym zaatakować to zadanie o którym mi pisała Ania bo nagroda w deskach mnie kręci tylko skąd wziąć takie cudo?

Dobra już mam, warsztat czarnego światła

 

Dobry wieczór
Zanim nas wirus zdziesiątkuje, to ja tłumaczenie poproszę.
Tak, wiem, ze to jest banalny zwrot, ale są też zasady.

Pieczywo mam własnej produkcji. Po prostu to sklepowe mi szkodzi. Nie wiem, dlaczego, ale po kupnym źle się czuję. Własny wypiek jakoś bez problemu się przyjmuje

 

Już poprawiłem, dziękuję za przypomnienie. Gdyby miał mi kto robić domowe wypieki to też bym narzekał na sklepowe

 

Sklepowych po prostu nie jadłam, bo cierpiałam po nich. Zrezygnowałam prawie całkiem z pieczywa. Czasem zgrzeszyłam, a potem dwa dni bólu.
Też nie ma mi kto piec i muszę sama. Na szczęście lubię moją kuchnię

 

Ale od zawsze się źle czułaś po kupnym?

 

Nie. Jak byłam młoda nie było problemu. Ale to były czasy prehistoryczne, kiedy jeszcze dinozaury biegały po ziemi
Podejrzewam, że to kwestia tych wszystkich literek i cyferek w składzie.
Wiem, że i tak piekąc sama chleb ich nie wykluczę w 100%, bo jednak w składnikach coś tam może być (staram się, żeby było ich jak najmniej), ale jednak ograniczam i widocznie wykluczyłam to coś, co mi szkodziło.

 

Chleba nigdy nie piekłem, ale pizzę domową to uwielbiam. Co prawda jest więcej pracy, sprzątania i mycia niż jedzenia, ale raz na miesiąc dobrze jest zjeść coś swojego .

 

Dzień dobry,
Piekłam chleb domowy kilka lat temu,warunkiem jest posiadanie dobrego zakwasu(najlepiej od kogoś, kto piecze od dawna),reszta to pestkaNie wymaga wyjatkowo długiego wyrabiania ,mieszamy suche składniki dodajemy zakwas, wodę i olej ,czekamy przez noc na działanie zakwasu i wyrośnięte pieczemy -to taki telegraficzny skrót ,kłopot jest jak ktoś preferuje pszenne,białe pieczywo