zzizzie

Wbrew pozorom weryfikacja jest trudniejsza.
Zwłaszcza jeśli ktoś strasznie nakręci w tłumaczeniu.
Pamiętam to z czasów, kiedy jeszcze pracowałam - dostawałam jakieś raporty napisane od razu rzekomo po niemiecku/angielsku i siedziałam nad tym godzinami dumając ponuro, co też autor miał na myśli.

Ale nie martw się, ciemna strona mocy mnie nie kręci.
Z wielu powodów zresztą.
Nie dam się

 

Wiem tyle twoich postów przeczytałam i przejście na drugą stronę jest z twojej strony niemożliwe.
Co do tłumaczenia tych poradników, to od dawna widzę ciebie.
Namawiać nie mam zamiaru. To musi być (dojrzały)twój wybór.

 

Obawiam się, że tłumaczenie poradników wymaga podpisania cyrografu
A ja nie podpiszę - zresztą nikt mnie jakoś nie namawiał.
I dobrze

 

Z tym cyrografem się liczyłam,dlatego napisałam o przejściu na ciemną stronę mocy.Powinni mieć miejsce dla (konsultanta) a nie ubierać w mundurek i witać po ciemnej stronie mocy.

 

A ja ci normalnie zazdroszczę takiej wanienki pod ręką... (wiem, wiem... zazdrość to takie niskie uczucie, ale frustracji z tego powodu nie odczuwam)

Z tym cyrografem to na pewno masz rację, przecież nikt zwykłemu graczowi nie udostępni opisu eventu, czy jakichś innych informacji bez pewności, że nie ujrzą światła dziennego przed czasem.

Olga, potrzebne jeszcze jakieś itemy z rybiego?
mam do wydania 500 talarków i nie wiem na co....

 

Sąsiadka podziękowała za itemy od Zuzy to chyba wszystkie dostała.
Napisz do niej sówkę na młódka-AR i zapytaj ja jej dużo pomagam i mi już nie chce napisać co potrzebuje,tym bardziej że ja nic nie chce od niej.

 

Kurcze no, ja przecież jeszcze niczego twojej sąsiadce nie wysyłałam, napisałam do niej z pytaniem, których itemów jej brakuje, ale jeszcze nie odpisała

***
Małgosiu, gdyby to ode mnie zależało, już by ta wanna do ciebie jechała
Ciężka jest podobno, ale kurier by dał radę

***

A mam takie coś.
Ciasto z jabłkami, jedno z najdziwniejszych, jakie w życiu piekłam.
Bardzo wilgotne i sympatyczne.
Bez mąki, robione z pokruszonych ciasteczek.
Robi się to pięć minut.
Właśnie dostałam info od mojej warszawskiej sąsiadki, że z moimi ukochanymi ciasteczkami maślanymi (o nazwie "Familijne") wychodzi doskonałe, nie byłam pewna, czy w tym przepisie można nimi zastąpić oryginalne graham crackers (o których za chwilę), więc poprosiłam polską testerkę o pomoc.

Ciasto wygląda tak:

​

Od razu wklepię listę składników i sposób wykonania, bo myślę, że warto mieć taki przepis w tzw zanadrzu.

2 szklanki zblendowanych (albo rozwałkowanych) ciasteczek
1 łyżeczka cynamonu
1 szklanka cukru
113 g stopionego masła
3 jajka
1 średnie jabłko, obrane i pokrojone w kosteczkę (bo ja wiem, tak 0,5-1 cm)

Najpierw warto rozgrzać piekarnik - to się naprawdę bardzo szybko robi. Temperatura 175 stopni (z termoobiegiem powiedzmy 160).
Ciasteczka trzeba rozdrobnić, w malakserze albo np wałkując w torebce.
Następnie te okruszki mieszamy z całą resztą (czyli cukrem, cynamonem, topionym masłem i jajkami), jak się z tego zrobi jednolite ciasto (20 sekund mieszania łyżką moim zdaniem), dorzucamy jabłuszko.
Teraz ciasto trzeba wlać do kwadratowej foremki 20 x 20 cm (albo do tortownicy, nie za dużej oczywiście), wstawić do piekarnika i piec jakieś 40 minut (albo 25 z termoobiegiem) - do w miarę suchego patyczka.
I gotowe
Pyszne jest na ciepło z lodami albo bitą śmietaną, ale na zimno też się daje zjeść

I teraz tak: można spokojnie zmniejszyć ilość cukru nawet o połowę, jak ktoś woli mniej słodkie klimaty...
... a także co najmniej połowę masła można zastąpić przecierem jabłkowym, takim ze słoika.
Nie wiem, na jakiej zasadzie to działa, ale działa.

Co do ciasteczek, to wspomniane graham crackers to są takie herbatniki z razowej pszennej mąki, na sodzie i melasie (albo miodzie). Nie słyszałam, żeby ktokolwiek to jadł - służą głównie do robienia okruszków (taki los tych nieszczęśników). W PL niedostępne, podobnie jak obecne niegdyś na sklepowych półkach ciastka digestive (mniej więcej brytyjski odpowiednik tych graham crackers).
Jakby ktoś cierpiał na przerosty ambicji, to przepis na graham crackers domowej roboty oczywiście mam

​

 

Myślę, że ta wanna jednak bardziej ci się przyda niż mnie, korzystaj póki możesz
i tak nie miałabym gdzie jej wstawić, no może miejsce to by się znalazło, ale podejrzewam, że gorzej z tymi rurami
===
Podobny przepis kiedyś wykorzystywałam (bardzo dawno)z petit beurre'ami - wychodziło całkiem dobre ciasteczko, choć myślę, że te twardsze poprawią smak i konsystencję, zaraz wypróbuję

 

Ja coś mam do petit beurre'ów (za czasów mojego dzieciństwa zwanych burymi petitami zresztą), mają za konkretny własny smak i zawsze je później czuję w cieście.
A to ciasto tam wyżej to pewnie nieźle by też wyszło z takimi kokosankami starej daty

 

No koniec świata-przecież taki prezent,to dla ciebie jest,żeby bolące plecy wymasować-a pewnie i teraz cię bolą lub będą a potem tym bardziej...Ja bym nie marudziła,tylko zaraz do tej wanny wlazła
Ciasteczka omijam,nie piekę ale jak czytam,to chociaż za słodkim nie przepadam,to jednak ślina leci

 

E tam bolące plecy
Zanim zaczną boleć, Marco niewątpliwie położy mnie na płasko i będę sobie tak leżała

Masz może mikrofalówkę...?
Tak na moje oko to ciasto z jabłkami można by w mikrofali machnąć, dodatek cynamonu zapewni jakiś tam kolor, surowe ciasto jest dość ciemne.
Ale wiem, wiem, nie pieczesz

 

To chyba ja coś pomyliłam,napisała też coś o drzewach od ciebie, ale będą po 12nastej.Może chodziło że wyślesz.

 

Już wszystko ok, itemy poleciały, kucyki poleciały, drzewka jakieś tam poleciały

 

Bry nadrabiam zaległości w czytaniu
Jak ja się cieszę, że my już "prawie" po remoncie....zostało rozpakować pudła z zabawkami (koszmar) i pokoik księżniczki przejdzie pełną metamorfozę w szkolny...
Niby "budowlaniec" w domu a ciągnęło się to jak... i czasu na cokolwiek zero
Zuza ja Ci tej wanny to normalnie zazdroszczę i to jak...... po ostatnim tygodniu to bym z niej nie wylazła przez następny tydzień
Nie doczytałam jeszcze co tam badania wykazały...już doczytałam Ogromne gratulacje tak wogóle i już teraz podziwiam.....dwie sztuki na raz.... ja z jedną ledwie wyrabiam
Pomyśl sobie jak to całe towarzystwo w wannie będzie szaleć razem .....i może nawet razem z Tobą
Jeszcze na chwilę do kolejek wrócę - dobrze, że mój małżon nie gra i nie czyta forum - tyle kolejkowych dobroci.... zaraz bym usłyszała że nie tylko on kupuje i takie tam... Nasza panna dostała pierwszą kolejkę jak miała ze 3 lata ....hmmmm a większy egzemplarz tak z rok temu czy tam półtora pod choinkę. To co "chciało" nią jeździć nie mogło z racji rozmiaru (nie utrzymywało się doczepiane na górze wagonika) więc poziom zainteresowania stał się zerowy w przeciwieństwie do poziomu zadowolenia małżona (nikt nie marudził jak tory kłaść i że drzewko nie tu)
echhhhhh
Właśnie na wsi siedzimy - czas na spacer do lasu (jest nerwowo bo o 5 rano mieliśmy iść sarenki oglądać i ...nikt nie wstał po nocnej wojnie z komarami) chyba im pokażę piaskownie - tam też fajnie

 

Wiem napisała.
Dziękuje

A to nie znasz przysłowia szewc bez butów chodzi.
Jak ja bym chciała tak na wsi posiedzieć.
Trzeba rodzinkę namówić by na wekend pojechać,grzyby się pokazały to by warto było nazbierać.Brat zapalony grzybiarz do zbierania i jedzenia to problemu nie powinno być.

 

No ten mój to chyba za bardzo sobie do serca przysłowia bierze....
Z wycieczki chwilowo nici - wyszedłszy na zewnatrz zrobiliśmy zawrotkę w stare poniemieckie mury... po 15 min dopadł nas skwar....czekamy z wycieczką na wieczór
Bracie ma kota....małego- koszmar nie kot znaczy kochany jest i przezabawny ale chyba mu Kleszczyk damy na imię. No nie odkleja się od człowieka- w nocy jak nie komar to koteł, zastanawiam się czy nie adoptować.....młoda na razie zwiększonych objawów alergii nie ma ...chyba pogadam z naszą alergolog czy już czas na odczulanie.....naturalne

 

Temperatura i słońce nie namawia na spacery.Najlepiej spacerek to o piątej rano lub póżnym wieczorem.
Zwierzęta są przezabawne tym bardziej małe.

 

Po pierwsze: może czegoś szukasz na G&T i może ja to mam...?

A poza tym to tak się zastanawiałam, gdzie cię wywiało... a ty wśród komarów i sarenek
Sarenki widziałam kiedyś nad moim ukochanym jeziorkiem, to chyba trzeba rzeczywiście wstać o jakiejś straszliwej porze, lepiej się w ogóle nie kłaść spać.
Tu obowiązuje zasada, że jeśli zwierzę nie ucieka, uciekać powinien człowiek, i to szybko - bo zwierzę najpewniej cierpi na wściekliznę (to przez te szopy nieszczęsne, często im się zdarza wścieklizna).
No i efekt jest taki, że wszystkie niby to dzikie zwierzaki można sobie oglądać w rezerwatach, prawie to samo ale jednak niezupełnie.


Biedna ta twoja księżniczka, szkoła to ponury rozdział w życiu człowieka.
Wiem, bywa fajnie... ale w takim wieku robić z dzieciaka pracownika budżetówki, który co rano zasiada przy biurku i przekłada papierki, to naprawdę przesada.
Żeby ta szkoła jeszcze coś dawała


Wanna - ja tam wolę zwykłą wannę, bez podgrzewanej ławeczki, może być z bąbelkami (w wodzie, zresztą w kieliszku w sumie też) - no ale trudno, mam ten dziwny sprzęt i trzeba będzie tam czasem zaglądać, żeby Marco widział, że doceniam.


Co do tych dwóch sztuk, czyli jednego pewnego faceta i jednej prawie pewnej panienki, to gdyby nie projekt pt. "Oszczędzanie Mamusi" (finansowany przez chłopinę), w życiu bym na to nie poszła. Zresztą bez tego projektu to nawet juniora by nie było.
Pewnie to nieelegancko tak mówić, ale dzieci jako takie średnio mnie kręcą
W każdym razie nie ma za co mnie podziwiać (oraz nie ma powodu, żeby mi współczuć - no, najwyżej tego leżenia plackiem, które mnie niewątpliwie czeka, oby jak najpóźniej), personel jakoś to ogarnie.

Kolejka, ech
Coś czuję, że Marco dziś znowu się za to zabierze, juniora to jeszcze w miarę bawi.
Następnym etapem będzie zapewne zapraszanie kolegów z pracy na wspólne kicanie wzdłuż torów, podobno kolejka (którą się Marco pochwalił wśród tych emerytów) wzbudziła ogromne zainteresowanie.
Ech faceci, im starsi, tym z nimi gorzej

***

Uciekliśmy od juniora na dwuosobowy piknik na łódce - Marco miewa takie szalone pomysły, za co go cenię.
Jest taka pusta zatoczka w okolicy, brak dostępu z lądu - parkuje się łajbę i można sobie siedzieć i (na przykład) opychać się sałatką i ciastem.
Przypłynęła straż przybrzeżna, żeby uprzejmie sprawdzić, co my tam robimy - przyłapała nas na wylizywaniu miseczek po sałatce i (bodajże wbrew przepisom) przyjęła łapówkę w postaci ciasteczek alfajores, czyli w sumie czekoladowych markiz przekładanych kajmakiem (ostatnio się zrobiłam niemożebnie kreatywna).
Pewnie dzięki łapówce, no i może trochę też dlatego, że niczego nielegalnego nie robiliśmy (w każdym razie na niczym nas nie przyłapano), trzeźwi byliśmy jak para prosiąt i w ogóle spełnialiśmy wymagania - straż przybrzeżna nam darowała.
Duża ulga

 

Dobry dzień
Wczoraj mi wyleciało z głowy bardzo przepraszam ale to przez akcję rosół agniechy
Dziękuję za kaktusika

 

No co ty, nie ma za co dziękować
Taki tam kaktusik
Szukasz może jeszcze czegoś...?