zzizzie

Z tego co wiem to pasteryzacja-jest to poddanie środków spożywczych obróbce cieplnej w temperaturze 75 do 100 stopni przez kilka do kilkanastu minut.Czy oblanie jajka tą temperaturą można nazwać pasteryzacją nie wiem,jednak pozbywamy się w ten sposób salmonelli. Na tej foci to niezłe ciacho,nie dziwię się że z taką chęcią oglądasz ten serial.

 

Ja się zawsze zastanawiałam, czy szorowanie jaj (kurzych, kurzych) pod prawie wrzącą wodą nie powoduje ścięcia się białka.
No ale na wszelki wypadek junior i inna szarańcza ode mnie surowych jaj nie dostaną i problem z głowy

A ciacho owszem niezłe, ale dla serialu to dość świeży nabytek i w dodatku nie wiadomo, czy się jeszcze pojawi.
Serial oglądam dla innych ciach, bardziej do mnie pasujących wiekowo


EDIT: z głowy mi wyszło, że miałam się podzielić fajnym pomysłem na łatwy i niezobowiązujący wypiek.

Wszyscy znają ciasteczka owsiane, takie z płatkami.
Pyszne są.
Oczywiście nie chodzi mi tu o te paskudne, zwietrzałe i suche wyroby z pudełka nabytego w sklepie, tylko o takie domowej roboty, kruche z wierzchu, miękkie w środku.

Ale komu by się chciało tak piec te kolejne blaszki w środku lata, nie...?

Otóż mam przepis na ciasteczka owsiane w postaci tzw krajanki, czyli jedna blaszka i po robocie. Z kawałkami czekolady, z rodzynkami/żurawiną, z orzechami (u mnie póki co ten ostatni dodatek niestety odpada, czekam aż mi się junior bardziej uzębi*).

Focia:

​

A przepis podrzucę na życzenie.

___
* Mój wkład w rozwój języka ojczystego - moim zdaniem bardzo poręczne słówko i aż dziw, że nie istnieje.

 

Ja oblewam w zlewie te jaja wrzątkiem i odpukać wszystko ok,ścinać się nie ścinają. Na dobre ciacho dobrze popatrzeć to nic zdrożnego.A co do wieku odpowiem żartobliwie w końcu wszyscy jesteśmy w tym samym wieku (21 wiek). A o przepis poproszę ,słodkości trochę odrzucę typu czekoladę, a owsiane uwielbiam.

 

No ja kupuję tutaj te pasteryzowane (bez sensu), ale ciągle zapominam, że nie wystarczy kupić, wypadałoby też użyć

Fakt, też się lubię pogapić na ciacho, takie na foci... ale ten Jack z poprzedniej strony to naprawdę za młody, czułabym się jakoś nieswojo, jak przedszkolanka czy coś w tym stylu.

Więc zdecydowanie wolę ciacha co najmniej w moim wieku...
... a to genialnie z tym wiekiem, 21.

A co do owsianej krajaneczki, to ją można bardzo łatwo odsłodzić (przeciwieństwo "dosłodzić" - coś mam dzisiaj melodię na eksperymenty słowotwórcze, to pewnie pod wpływem forum).
Mianowicie można użyć mniej cukru i/lub tylko cukru brązowego (daje bardziej wytrawny smak), pominąć czekoladę, rodzynki zastąpić żurawiną - no albo upiec z samymi orzechami czy nawet zupełnie bez dodatków.

Ja skorzystałam z tego przepisu dopiero raz, właściwie dwa razy: pierwszą blaszkę zeżarł mi Marco (wspomagany przez juniora), a po zeżarciu zażyczył sobie kolejną porcję do zabrania do roboty - Marco to jedyny znany mi prezes, który targa do biura żonine wypieki i częstuje współpracowników.
A później dzwoni do mnie sekretarka, żebym podała przepis

Właśnie, przepis (na taką prostokątną blaszkę ze ściankami, 20 x 30 cm mniej więcej):

- 1 3/4 szklanki mąki
- 3/4 łyżeczki sody
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 szklanka płatków owsianych (dowolnych, ja dałam pół na pół błyskawiczne i te zwykłe)
- 170 g masła w temperaturze pokojowej
- 1/2 szklanki białego cukru
- 1/2 szklanki brązowego cukru
- 1 jajko (raczej rozmiar L)
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (pominęłam, bo oni tu do wszystkiego to pakują i mam lekko dość)
- 1-2 szklanki tych czekoladowych kropelek (w oryginale - deserowych, ja dałam szklankę mlecznych i szklankę rodzynek) - szklanka kropelek to mniej więcej półtorej tabliczki

A robi się to tak:

Piekarnik nagrzać do 180 stopni (u mnie z termoobiegiem 165).
Suche składniki wymieszać.
Ręcznym mikserkiem utrzeć masło z cukrami, jajkiem i ewentualnie tą wanilią - co najmniej przez 2-3 minuty.
Dosypać suche składniki i wymieszać do połączenia.
Dosypać dodatki i też wymieszać (nadal mikserkiem, ciasto jest bardzo gęste, więc szkoda ręki na mieszanie łyżką).
Przełożyć do formy wyłożonej papierem do pieczenia, równo rozprowadzić i docisnąć (łyżką, ręką - czym komu wygodniej).
Piec 18-20 minut (z termoobiegiem jakieś 10-12) - ciasto powinno się zaledwie lekko przyrumienić. W sumie to wyjmuje się to z pieca, kiedy tak na oko jest jeszcze mocno niedopieczone - samo dojdzie stygnąc, jeśli będzie się piekło za długo, wyschnie i stwardnieje, a powinno być takie właśnie jakby półsurowe i mięciutkie w środku.
Kroić po przestudzeniu... swoją drogą takie jeszcze ciepłe jest mniam

Przygotowanie ciasta trwa z zegarkiem w ręku 5 minut.
Naprawdę warto

 

Dziękuje za przepis idę robić.

 

Tylko pamiętaj nie przepiecz
Ma się wydawać niedopieczone, dopiecze się samo po wyjściu z piekarnika

Pierwszy pokaz plus tańce za mną, przetrwałam
Teraz będzie już tylko lepiej, czyli bez tańców

 

Właśnie wyjęłam wygląda na surowe,za chwilę skosztuje.Zazdroszczę ci ja bym potańcowała.To ile jeszcze zostało tych pokazów.

 

Lepiej się wyśpij, bo jeszcze cały Independence Day przed Tobą, nie wiadomo co Sz. P. Chłopina wymyśli z tej okazji.
Cieszę się, że dobrze się czujesz.

 

Jak wygląda na surowe, to będzie dobre, pewnie już jest dobre (bo pisałaś pół godziny temu)

Pokazów jest nieograniczona ilość, gdzie pies nogę podniesie, tam pokaz organizują (trawestując jedno takie niepoprawne powiedzonko z dawnych lat).
Czwarty Lipca dopiero się zaczyna, firma szlachetnie zorganizowała potańcówkę w przeddzień, żeby ludzie mogli sobie spokojnie (hmm, spokojnie?) uczestniczyć w pokazach rodzinnych, lokalnych i tych na szerszą skalę.
Nawet teraz wszędzie świszczą i huczą te nieszczęsne fajerwerki, a wieczorem to dopiero będzie
Marco przysięga, że zawlecze juniora na wszelkie możliwe pokazy już bez mojego udziału, może ten plażowy jeszcze odbębnię, bo fajny jest.
Ludziska sobie wzięli wolne na piątek, więc pokazy będą nam akustycznie umilać życie do niedzieli włącznie, ech

Teraz właśnie będzie spanie, w ciągu dnia - mam nadzieję - też będzie spanie, a wieczorem to się zobaczy, ale na plażę pewnie podjadę z nimi.

Tańce były spoko, mnie przecież nic nie jest poza tym, że mi jedzenie nie bardzo wchodzi (a ja sama pomału przestaję wchodzić w ubrania, straszne te przyrosty są).
Ale tak poza tym to nawet przestałam być fabrycznie zmęczona, a to już coś

 

I to jest ta dobra wiadomość z okazji Święta

 

Wyszło pychota,muszę popracować by zmniejszyć kaloryczność.To że ubrania by mi się kurczyły to nic,gorzej kręgosłup i nogi by cierpiały. Odpoczywaj i baw się jednak to bardzo ważne święto,Polacy powinni się nauczyć takiego świętowania.

 

Cześć

Ja się od wczoraj błąkam po forum, ale paradoks i główna zaleta tego wątku to to, że mam tutaj do nadrobienia zwykle najmniej stron, a jednocześnie najwięcej tekstu więc dopiero teraz się witam

 

Dobre, prawda...?
Jak ciasteczka, a roboty duuużo mniej

Oj fakt, kręgosłup i te różne kolejne stawy aż do samej ziemi cierpią z każdym dodatkowym kilogramem nawet u tych zupełnie zdrowych. Jak widzę takiego prawdziwego grubasa, to zawsze współczuję właśnie kręgosłupowi i stawom.

Taa, odpoczywaj - rozmaite czynniki (podobno dwie sztuki) nie pozwalają mi ostatnio długo spać, ech.

A co do świętowania, to oni tutaj naprawdę to potrafią.
Polskie świętowanie takich patriotycznych rocznic to zawsze albo zadymy, albo napuszona pompa, a już na pewno - stada świętujących przy pomocy napojów wyskokowych.
A oni nie dość, że się autentycznie bawią na trzeźwo, że są dumni ze swojej (krótkiej, ale jednak) historii, że potrafią się cieszyć...
... to jeszcze dodatkowo pieką ciasta i ciasteczka w patriotycznych kolorach, co dla mnie jest urocze
No i oczywiście wszyscy są też odpowiednio ubrani, gwiazdy, pasy, granat/biel/czerwień, jak trza.
Jak małe dzieci - fajnie, że tak potrafią.

Na miłość boską, Triss - co ty tak falujesz?!
Raz jesteś, później długo cię nie ma... ech smutno, miło było się powygłupiać razem
Wzięłabyś usiadła na... hmm... pupci i posiedziała dłużej, na przykład w tym wątku
Dzięki za słowa uznania - idziemy w jakość, niekoniecznie w ilość, dlatego tych stron tak powoli przybywa

Ty, melduj jak Snowy upały znosi

 

Smakowało akurat,wczoraj odwiedziło mnie kilka osób i każdy zachwalał.Na wierzch po upieczeniu położyłam czereśnie i truskawki pokrojone.Wygląd i smak naprawdę extra.Nie wiesz jak długo może to stać aby nie było suche lub zbyt wilgotne.W zeszłym roku mieliśmy okrągłą rocznice i jak ona wyglądała to niech każdy sam sobie odpowie.Według mnie na Państwo z takimi tradycjami i historią to porażka.Oglądam różne kanały informacyjne i naprawdę świętują na całego pełny szacunek.

 

A bo ja wiem, ile może stać - jeśli w puszce na ciasteczka albo w innym w miarę hermetycznym pojemniku, to parę dni na pewno (u mnie nie stało, bo Marco najpierw sam zeżarł, a później wywiózł do roboty i tam zeżarli kolejną porcję).
Jak znam życie, to ta krajanka głównie wysycha, raczej się nie psuje.
Jeśli wyschnie, to się świetnie nada do bajaderek

Złamałam się i odbębniłam wszystkie pokazy, na które Marco postanowił zabrać juniora.
Nóg nie czuję, bo to się jednak stoi... i stoi... i stoi.
Ale za to stoi się wśród trzeźwych i szczęśliwych ludzi, a nie pomiędzy różnymi opcjami politycznymi wyposażonymi w kije baseballowe.

 

.Jestem pełna podziwu dla ciebie za to stanie, ja niestety nie dałabym rady, mogę chodzić, ale stanie dłuższe niż 5 min odpada.
Idę robić semifreddo dla dzieci w wersji dla dorosłych

 

No nie stałam przez cały czas, przemieszczaliśmy się, a na plaży to oczywiście siedziałam
Ale i tak ledwo żyję, głównie mi w uszach dzwoni

O, wersja dla dorosłych bardziej ci odpowiada...?
Hmm

 

Wolę wersję z owocami, ze wzmacniaczem

 

Ale wzmacniacz advocaatowy...?
Ja nie jestem pewna, czy ten ajerkoniak pasuje do truskawek - a może masz inne owocki?

 

Ajerkoniak pasuje do wszystkiego, co słodkie, oczywiście wg mnie, bo jak ktoś nie lubi jajeczek, to mu do niczego nie będzie pasować
Można jeszcze użyć likieru truskawkowego, ale dwa grzyby w barszcz to według mnie trochę za dużo