zzizzie

Temat na forum 'Archiwum - pozostałe działy' rozpoczęty przez użytkownika zzizzie, 27 października 2018.

Drogi Forumowiczu,

jeśli chcesz brać aktywny udział w rozmowach lub otworzyć własny wątek na tym forum, to musisz przejść na nie z Twojego konta w grze. Jeśli go jeszcze nie masz, to musisz najpierw je założyć. Bardzo cieszymy na Twoje następne odwiedziny na naszym forum. „Przejdź do gry“
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.
  1. -norbijas-

    -norbijas- Chodząca legenda forum

    Atenie przeszkadzaly napisy na koszulkach i tutaj sie z nia zgodze....natomiast Marion zareagowala zbyt empatycznie....
    fakt tekst jest dosc mocny i temu nie przecze..ale oddaje duzo na temat relacji...pelnosprawni-niepolnosprawni..chociaz tego tak de facto tam nie ma.....
    ale dobra tematu nie bede rozwijal bo 15 mam dwu tygodniowy urlop a wczesniej mi sie on nie marzy
     
  2. Anhedrea

    Anhedrea Chodząca legenda forum

    Napisałabym, ale się "stracham".

    I nie wiem, czemu mi Grześkowiak przyszedł na myśl.
     
  3. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    No więc trochę inaczej to sformułuję - czy myślisz, że clip (nie wiem, jaki, nie zaglądałam na forum) wszyscy uczestnicy tej rozmowy uznaliby za odpowiedni wkład w dyskusję...?
    Może jednak akurat tym razem wolimy słowa - czyli nie idziemy na łatwiznę ;)

    Taa, odpowiedź jest oczywista, choć lepiej niech pozostanie domyślna ;)
    Ale ja się jeszcze zastanawiam - dlaczego akurat ten element tego podstawowego "dobrego wychowania" zniknął tak radykalnie...?
    Bo wygodniej jest siedzieć niż stać...?
     
  4. -norbijas-

    -norbijas- Chodząca legenda forum

    teraz nie mam zbyt duzo czasu by pisac...ale jutro postaram sie zabrac glos w dyskusji....
     
    krasnoludek10 i zzizzie lubią to.
  5. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Będę autentycznie wdzięczna :)
    Bo wiesz, świat nie kończy się ani na farmie, ani nawet na tenisie stołowym;)
     
  6. pietruchin48

    pietruchin48 Chodząca legenda forum

    Witajcie.
    Może to znaki czasu są ?
    Mnie wychowywała ulica .
    Osiedle zwykłych zapracowanych ludzi gdzie starsi mieli zawsze rację a młodzi nie mieli innego wyjścia niż sie do tego dostosować .
    Była społeczność pełna pewnych niepodważalnych zasad , zasysanych przez dziatwe od maleńkości . Wyobrażacie sobie dziś zwrócenie uwagi przez obca osobę dziecku w towarzystwie rodziców ?
    Wychowywała szkoła gdzie dyrektor był bogiem a nauczyciele świętością .
    Zdarzyło sie dostać po łapie linijką czy poczuć ból w pociągnietym uchu , jakies stanie w kacie czy siedzenie w oślej ławie .
    Ten ból za to samo wykroczenie był potem w domu po wywiadówce . Skoro nauczyciel tak powiedział to rodzice przyjmowali to do wiadomosci . Dzis nauczycielem rzadza rodzice . Ufni w swoje wysokie stanowiska i pełne portfele . Siedziałem na kolanach w tramwaju u mamy lub stałem z nosem w szybie . Dziś mama stoi z siatami dziecko siedzi stukając w klawiature telefonu . Czy było lepiej ?
    Było madrzej . Najmadrzejszą kobieta mojego zycia była babcia która nie skończyła nawet powszechniaka jak drzewiej nazywano podstawówkę . Zmieniły sie czasy , zmieniło wychowanie , zmienia zachowanie kolejnych pokoleń . Gdzies wszyscy dorośli w kolejnych pokoleniach popełniali błędy . To przeciez tez nasze dzieci , nasze wnuki , prawnuki . Każdy z nas też w jakis sposób w tym uczestniczył . Jeśli dziś jest w nas odwaga , jeśli potrafimy zwrócić uwagę , potrafimy wziąć własne pociechy , wytłumaczyć to już jakiś malutki kroczek w dobrym kierunku . Pamietam ile frajdy sprawił nakręcany zegarek od chrzestnej na komunię i szachy od chrzestnego a dziś ?
    Dziatwa dostaje wszystko na talerzu oprócz tzw dobrego wychowania , oprócz wzorców które wymierają , bez szansy by rozwinąc w sobie tzw osobistą kulturę .
    To takie moje spojrzenie na wychowanie .
    Trudniej zdecydowanie mi sie odnieść do rozwiniętej przez Olgę kwestii okazywania współczucia osobie niepełnosprawnej .
    Cztery lata temu na wózku inwalidzkim wylądowała moja bratowa .
    Na skutek błędu w sztuce lekarskiej .
    Rehabilitacja trwa i trwać będzie dopóki starczy samozaparcia i pieniędzy .
    Dzis moze usiąść na łóżku , pomóc przy przesadzeniu do wózka czy samochodu .
    Osoba pełna życia i wigoru nagle straciła wszystko czym żyła .
    Nigdy nie zapomnę pierwszego spotkania z nią gdy nie było już watpliwości co się stało i na jakie życie jest skazana .
    Chciało mi się wyć z bezsilności , łzy same spłynęły .
    Udawać twardziela , nie zauważac jej nieszczęścia , nie pocieszać choć sytuacja beznadziejna ?
    Nie jestem osobą niepełnosprawną . No może tylko tyle że w duzej czaszce miotająca się szara komórka potrzebuje wiecej czasu by coś skojarzyc , zrozumiec , przekazać ,ale gdy choroba dotknęła moją mamę tego współczucia czasem mi zwyczajnie brakowało .
    Jej choroba była moim " problemem " , nikt nie mógł pomóc , nikt nie mógł nic zrobić . Ale jednak , dobre słowo , mądre użalenie się nad moją dolą dawało poczucie wsparcia , podziwu za wytrwałość . Z tak długą chorobą wszyscy się oswajają , powszednieje i wtedy brak tego wspólczucia wręcz boli . Bo są sytuacje ze kazdy go potrzebuje . Jesli nie dziś gdy zaciety w sobie , przybity chorobą nie chce nikogo widziec , nikogo słuchać to z pewnoscia taka chwila nadejdzie i kiedyś poczuje za nie wdzięczność .
    I na koniec taki mały wtręt w kolejkową sytuacje opowiedzianą przez Olgę .
    Ludzie chamscy byli , są i będą .
    W nauce nowej rzeczywistości nie może zabraknąć lekcji by na chamstwo odpowiedzieć chamstwem nie łzami .
    Przepraszam że się tu zapędziłem ale temat ciekawy zmuszający do refleksji .
     
  7. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Tak mądrze piszesz.
    Posiedzę sobie, poczytam, wgryzę się, wchłonę... i spróbuję coś napisać.
    Nieśmiało spróbuję, bo twój post zawiera chyba wszystkie odpowiedzi.
     
  8. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Bardzo mądre słowa tu padły - było mądrzej
    Dziś pęd, praca, zmęczenie i tym wszystkim spowodowany brak czasu dla dzieci - ot główne powody znieczulic różnorakich.
    Rodzic stara się dziecku wynagrodzić brak siebie w jego życiu, tylko gdy opamięta się, że w zły sposób najczęściej jest za późno
    Ja też chcę by moja młoda miała lepiej niż ja, żal mi jej gdy bolą nóżki, gdy czegoś nie ma a rówieśnicy tak..... tylko to też wiek kiedy kształtuję w jakiś sposób jej osobowość i czasem padnięta naprawdę - poświęcam jej czas (a przynajmniej staram się jak najczęściej bo fakt - nie zawsze to wychodzi jak powinno) .....wiem, że teraz jeszcze tego chce, potrzebuje a za kilka lat pewnie mama będzie mniej pożądaną osobą do uczestnictwa w wydarzeniach....a czasu nie cofniemy
    Więc może zamiast dawać co chce - dać trochę tego co potrzebuje?
    Przy okazji ucząc, że życie tak proste nie jest, czasem te nóżki pobolą....ale zobacz tą Panią/Pana bolą bardziej i czy nie jest miło zrobić coś fajnego dla kogoś.
    Dzieci są mądre i wrażliwe - bardzo wrażliwe, jeśli w nich tego my dorośli nie zabijemy to wyrosną na mądrych silnych ludzi.... ale rozmawiajmy z nimi też jak z ludźmi i to pełnowartościowymi -one wiele zrozumieją a i czasem pokazują nam dorosłym inny świat
    Czy zrobię krzywdę każąc ustąpić miejsca jak nóżki bolą....hmmmmm z mojego punktu widzenia mamy co chce nieba uchylić to tak....ale może zapytać malca czy jeśli będzie mieć tyle lat co ta pani to chciałby by jemu ktoś ustąpił miejsca - gdy nóżki będą bolały pięć razy więcej niż Ciebie teraz i jeszcze plecki też....jak myślicie- co malec powie?
    Tylko ważne by słuchał tego co tlumaczymy - ale jeśli my go nie słuchamy ("co ty tam wiesz, za mała jesteś, pogadamy jak dorośniesz, a co to za problem że muszelka popękała" i tego typu teksty) to nie dziwmy się, że te berble też mają w głębokim poważaniu nas doroslych (i tak nie słuchamy to po co z nami gadać)
    I jeszcze te wszystkie rzeczy robione dla świętego spokoju .... tylko świętego spokoju to nie ma jak są dzieci- jest odpowiedzialność za drugiego małego człowieka...bardzo trudna to sprawa
    Odbiegam od tematu ale po wpisie naszego Lwa nasuwają mi się takie refleksje właśnie

    Post edytowałam, podmieniłam jedno słówko na bardziej odpowiednie na forum.
    MOD_Zła
     
    Ostatnio edytowane przez moderatora: 7 czerwca 2019
  9. -norbijas-

    -norbijas- Chodząca legenda forum

    vis a vis..(naprzeciw) mojego rodzinnego domu mieszka rodzina 4 -cztero pokoleniowa..nestor rodziny ma ok 85 lat byl przyjacielem mojego niezyjacego ojca...w tym domu jest wszystko...pieniadze i to duze..(ziec i maz wnuczki pracuja na zachodzie ten mlodszy jest nawet kierownikiem budowy)..piekne samochody...zbytek i luksus.....
    brakuje tylko ....szacunku i milosci do osob starszych....nie raz jestem mimowolnym swiadkiem jak wnuczka..ruga ,krzyczy ,wyzywa swojego dziadka bo zapomnial np zamknac drzwi wyjsciowe...jej dzieci dwoch synow 7 i 5 lat na to patrza...
    zastanawiam sie wtedy jak oni beda traktowac swoich dziadkow gdy juz dorosna i co przekaza swoim dzieciom.........
    edit..
    pare dni temu to i mnie sie oberwalo...dziadek ma problemy z poruszaniem...gdy wyszedlem z domu w celu zakupu fajek,,,,dostrzegl mnie(siedzial przed domem) i poprosil mnie czy bym mu wody mineralnej nie kupil(upalny dzien byl)...chcial mi nawet dac pieniadze(50 zeta)...mysle sobie kupie mu z swoich....gdy mu ja przynioslem wyszla z domu wnuczka( chyba slyszala nasza wczesniejsza rozmowe)...i stanowczo ale kulturalnie poinformowala mnie bym juz nigdy nie reagowal na prosby i wolania dziadka......
     
    Ostatnie edytowanie: 7 czerwca 2019
  10. olgs3

    olgs3 Chodząca legenda forum

    Zuzka odpowiem ci o jaką walkę chodziło Zygmuntowi,pmógł mi aby prosto wytłumaczyć ostatnie zdania w poście pietruchin48. Chodziło oto by nie zniżać się do poziomu ludzi tych ludzi z kolejki i nieupodlić się tak jak oni.
    Odejść z podniesioną głową mówiąc im może jestem głupia ale nie boję się panicznie że jak bede myślała to będzie bardzo bolało.
    Zygmunt nie był miły tylko dla osób jadących na tym samym wózku.
    Niedaleko ośrodka był \nazwę go barem \chodziliśmy sobie tam na kawę,lody.
    Potrafił rozmawiać żartować,zjednać sobie ludzi jadących na innym wózku,nie wszystkich można zapakować do tego samego worka.
    Przepraszam że\ mam nadzieje jeszcze\ nie potrafie napisać ze zrozumieniem,teraz chyba zrozumiesz o jaką walkę chodziło.
     
  11. MOD_Zła

    MOD_Zła Forum Moderator Team Farmerama PL

    Jak już tu jestem, to jednak pozwolę sobie kilka słów napisać. Bo temat trudny i poważny, ale jakże istotny.
    O życiu z niepełnosprawnością wiele zostało tu napisane. Potwierdzę tylko, że trzeba być twardym i bardzo walczyć o swoje zdrowie jak i prawa.

    Zacytowałam Norbiego, ponieważ swoim wpisem przypomniała mi się pewna opowieść. Zresztą Tigre również nawiązała do tego - starość, wychowanie młodego pokolenia.

    W pewnym domu cała rodzina zasiadało codziennie do pięknie nakrytego stołu do obiadu. Biały obrus, śliczna porcelana, posrebrzane sztućce. Do stołu zasiadali: tata, mama, dziewięcioletni synek i schorowany już dziadziuś. Wszyscy poza dziadziusiem mieli te piękne nakrycia. Dziadziuś miał zawsze przed sobą drewnianą miskę i łyżkę.
    Synek pytał rodziców, dlaczego tak jest. Tłumaczyli mu, że dziadek już niesprawny i może coś potłuc, a szkoda by było.
    Po jakimś czasie dziadziuś zmarł. Mama sprzątając jego rzeczy chciała wyrzucić tę drewnianą "zastawę". Na co synek zaprotestował słowami: Nie wyrzucaj tego, Jak będziesz stara, to z czego będziesz jadła?

    Warto pamiętać również, że same słowa, samo powtarzanie, jak trzeba postępować nic nie zmieni. Dzieci są bardzo uważnymi obserwatorami i postępują dokładnie tak, jak ich rodzice, opiekunowie.
     
  12. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Posiedziałam, pomyślałam… spróbuję odpowiedzieć, bo jednak nie zawsze się z zgadzam.
    Są rzeczy, które widzę trochę inaczej, może z innej perspektywy.

    Powinnam właściwie podzielić twój post i komentować po kolei różne sprawy, o których piszesz.
    Ale to taka koronkowa robota by wyszła, więcej edycji niż treści, a ja się boję, że w międzyczasie zapomnę, co właściwie chciałam napisać. Ciężko się odpowiada na mądre posty, zwłaszcza wtedy, kiedy człowiek zamierza częściowo się z nimi nie zgodzić.
    Kilka spraw poruszasz, więc tak po kolei.

    Szacunek dla starszych, szacunek dla autorytetów (tutaj: nauczycieli).
    Ja rosłam już w trochę innych czasach, bodajże na pograniczu epok – jeszcze nie było tak, jak jest dzisiaj, ale już nie było tak, jak dawniej. A może też w trochę innymi otoczeniu, bo ja wiem.
    W każdym razie za mojego dzieciństwa już się zaczynało kwestionować te dawniej niezachwiane prawdy, zadawać to najgroźniejsze dla tradycji pytanie: dlaczego.

    Szacunek dla starszych wpojono mi (chyba, nie pamiętam, czy ktokolwiek to robił) skutecznie. Gorzej było z szacunkiem dla autorytetów, zwłaszcza tych instytucjonalnych, z nominacji. Bo to już nie były te czasy, kiedy nauczyciel z definicji wiedział lepiej.
    Na szczęście dla mnie (oraz zainteresowanych) zdołano mnie nauczyć, że nawet jeśli coś sobie myślę niezbyt pochlebnego, to powinnam siedzieć cicho, żeby nikomu przykrości nie robić.

    Tęsknotę za tymi prostymi, w pewnym sensie przaśnymi (pamięta ktoś jeszcze to słowo?) czasami z ustaloną hierarchią i sztywnymi zasadami często zauważam i rozumiem. No i zgadzam się: było mądrzej w sferze (paskudne słowo) stosunków międzyludzkich, kiedy żyliśmy wszyscy we własnym bardzo specyficznym świecie z minimalnym kontaktem z innymi światami.
    Wielka szkoda, że te mądrzejsze elementy polskiego świata połowy XX wieku zaginęły wraz z tym światem… ale chyba inaczej się jednak nie dało. No i nie ma już powrotu do tamtych czasów – jedyne, co możemy zrobić, to przemycać te wartości w takiej postaci, żeby wydały się atrakcyjne dla obecnych dzieci. Niełatwe to, wiem.

    Ale podejmę obronę tych dzieci z telefonem.
    Sam piszesz, że wzorce poznikały… do tego dziadkowie powymierali, a rodzice zajęli się pracą, żeby (cóż za ironia losu) zapewnić dzieciom lepszy byt. No i przy rosnącej specjalizacji zaczęli też wymagać, żeby wychowaniem zajęła się szkoła, bo oni nie mają czasu.
    Tyle, że wychowanie (takie elementarne wpajanie podstawowych wartości) to nie jest funkcja szkoły, która zresztą nawet z edukacją sobie nie radzi.

    A tak się składa, że wszyscy potrzebujemy autorytetów – starzy i młodzi, i nawet ci najmłodsi. Jeśli autorytetem nie jest ani zapracowany, nieobecny, poirytowany rodzic, ani nauczyciel zagubiony w nowej rzeczywistości (mój Boże, nie taka ona znowu nowa… ale szkoła to bodajże najbardziej skostniała świecka instytucja w naszym kraju)… jeśli dziadkowie są gdzieś daleko i trudno ich zrozumieć (jak się ma kilka/kilkanaście lat) – to czy ktokolwiek naprawdę może się dziwić, że dzieciaki szukają tych autorytetów na necie, łatwo dostępnym i znacznie ciekawszym od codzienności?
    Odnoszę wrażenie, że dla tych małych klikaczy w telefon dorośli są zwyczajnie nudni… no, chyba że potrafią zainteresować się ich światem i choć trochę do nich dostosować.
    Trzeba pamiętać, że dziś nic nie jest dane z góry jako dogmat, że wszystko można zakwestionować… a jeśli można, to bystry dzieciak skorzysta z tej okazji.

    O niepełnosprawnych – myślę, że okazywanie współczucia w obrębie rodziny to trochę inna sprawa, w takich sytuacjach nikt chyba nie ma wątpliwości, że to nie jest współczucie fałszywe, tylko jak najbardziej szczere i autentyczne.
    Gorzej, gdy mamy do czynienia z obcymi ludźmi (oraz zgromadziliśmy już jakieś niezbyt przyjemne doświadczenia).

    I jeden zdecydowany protest, Piotrze: chamstwo jako odpowiedź na chamstwo…?
    Nigdy.
    Jadowita, choć kulturalna ironia w stylu netowych hejterów – proszę serdecznie, sama stosuję.
    Ale chamstwo? Nie, nie i jeszcze raz nie.
    To, że ktoś jest chamem (z natury czy z wychowania), nie oznacza, że ja mam się zniżać do jego poziomu.
    Chętnie przydzwonię tak, żeby zabolało (i długo bolało) – ale elegancko i na jakimś tam poziomie. Nigdy nie odniosę się do kogoś po chamsku, nawet w odpowiedzi na jego chamstwo.


    Bardzo trudno jest pozostać eremitą-ascetą w świecie nastawionym na konsumpcję.
    Większość dorosłych sobie z tym nie radzi… więc trudno oczekiwać, że poradzą sobie maluchy.

    Ale chyba jedyny sposób na wychowanie szczęśliwego, zrównoważonego i życzliwego światu człowieka – to jest ten twój sposób, rozmowa. Rozmowa, podczas której poświęcamy całą uwagę temu maluchowi (mniejszemu czy większemu), uważnie słuchamy jego argumentów i razem próbujemy dojść do jakichś wniosków (skądinąd pożądanych z punktu widzenia rodzica, ale o tym sza).
    Natychmiastowa kontra ze strony większości rodziców: a kto ma na to czas…?

    I jeszcze mój wredny komentarz (komentarz osoby, z którą rozmawiano od chwili, kiedy nauczyła się mówić): warto się zastanowić, jak byli chowani (bo nie jestem pewna, czy rzeczywiście wychowywani) rodzice dzisiejszych maluchów. Jakie wzorce w tym zakresie wynieśli z własnego domu. Bo zwykle te wzorce się powiela, choćby się człowiek zarzekał, że a broń Boże.


    A to jest bardzo ciekawa sprawa.
    Szacunek dla starszych to był zawsze – wydawałoby się – najsilniejszy kanon wpajany kolejnym pokoleniom, zwłaszcza w małych ośrodkach, gdzie tradycja mocniej się trzymała z braku alternatywnych opcji zewnętrznych (tak najogólniej mówiąc).
    Gdzie się podział ten szacunek…?
    Cóż, dziadek chce jeść, a nie pomaga, miejsce zajmuje, nie pasuje do świeżo zdobytego majątku, marudzi… a przy tym przecież nie zarabia, nie przyczynia się do ogólnego dobrobytu.
    Więc po co komu taki darmozjad w obejściu…?

    Szokujące, wiem… ale kiedyś, dawno temu, wpadła mi w ręce jakaś książka traktująca właśnie o tych tradycjach, najmocniejszych w środowiskach wiejskich. Dzieło było naukowe, więc chyba dość nudne – ale zdradzało kilka starannie skrywanych tajemnic.
    Dawno, dawno temu, kiedy dziadek stawał się już nieprzydatny w gospodarstwie, wystawiało się go na mróz, żeby (określenie oryginalne, które zapadło mi w pamięć)... więc: żeby doszedł.
    Drastyczne?
    Cóż. Za to widać, że ta tradycja miała też swoje ciemne strony.


    Rozumiem.
    I też już o tym napisałam tam wyżej w odpowiedzi na post Piotra.
    Nigdy nie wolno zniżać się do poziomu takich napastników.
    Absolutnie nigdy.
    Moja rada (o czym też już pisałam): wyniośle ignorować.
    Ale koniecznie właśnie wyniośle.
    Wiem, nadużywam tego zwrotu, bo mi się podoba.
    Ale tu naprawdę chodzi o to, żeby okazać własną wyższość.
    Może niepełnosprawna, ale za to poziom kultury taki, o jakim tamci mogą tylko marzyć.
    A coś takiego jak wysoki poziom kultury bardzo imponuje chamom, choć oczywiście nie chcą się do tego przyznać.


    Świetna opowieść.
    Trafia idealnie w punkt.

    I kolejny dowód, że dzieci są bardzo mądre, często mądrzejsze od własnych rodziców, którzy w międzyczasie zdążyli już zapomnieć, jak można obserwować, analizować i wyciągać wnioski.

    Jak ktoś chwilkę pomyśli, to zrozumie, że od własnych dzieci można się bardzo dużo nauczyć.

    ***

    I jeszcze słów kilka o tych dzieciach z nosem w telefonie.
    To jest irytujące potwornie... ale wiecie, ile się te dzieci mogą nauczyć z netu...?
    Rzeczy potrzebnych, ba - niezbędnych w tym świecie, w jakim teraz żyjemy.

    Owszem, telefon powinien być schowany podczas rodzinnego obiadu (choćby się delikwent nie wiem jak nudził)... ale tak ogólnie to ja bym była za tym, żeby dzieciak (każdy dzieciak) miał dostęp do netu ograniczony tylko w tym koniecznym zakresie (chyba nie trzeba wyszczególniać, o co mi chodzi).

    Z tym oczywiście, że warto temu dzieciakowi pomóc w wyborze treści, które mogą okazać się przydatne (z naszego punktu widzenia)... na przykład: gra? ależ proszę bardzo, tylko niech to będzie gra wyłącznie po angielsku.
    Jak myślicie, dlaczego ja wyrosłam na taką poliglotkę...?
    I jakim cudem umiem znaleźć absolutnie każdą info, choćby była głęboko schowana...?

    W naszej sytuacji, z naszym językiem ojczystym, z naszym lękiem przed obcojęzycznym netem, pozostajemy w pewnym sensie odizolowani od tego bogactwa treści, w tym takich naprawdę ważnych i cennych, a przede wszystkim ogromnie ciekawych w przeciwieństwie do suchej prastarej wiedzy wbijanej w małą mózgownicę w szkole, metodami rodem ze średniowiecza. A mogą dotyczyć dokładnie tego samego, co owa wiedza wpajana przy pomocy młotka.
    Nie warto skazywać własnych dzieci na ciąg dalszy takiej izolacji.
     
  13. Anhedrea

    Anhedrea Chodząca legenda forum

    Przypomniałaś mi tym wpisem sztukę E. Morrisa "Drewniana miska", u nas wystawiana pod tytułem "Drewniany talerz" z Kazimierzem Opalińskim w roli Dziadka.

    Widziałam ją jakiś czas temu na Kulturze TV.
     
  14. grakula16

    grakula16 Chodząca legenda forum

    Nic dodać, nic ująć...
    Trafione w punkt.
    Kocham Cię za takie wypowiedzi :inlove::music:
    a szczególnie za to wyniosłe ignorowanie:)
     
  15. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Te internety i telefony czy tablety są dzieciakom potrzebne - oby w wersji limitowanej.
    Nasza panna owszem, korzysta i zmobilizowało do nauki pisania - jakoś te bajki trzeba wyszukać prawda? no i udało się za którymś razem ;)
    Sęk w tym, że w wieku w którym jest nadal woli pobawić się z nami. Jak dorwie tablet i marudzi, że jeszcze trochę - wystarczy, że powiem "to ja się idę pobawić piesami" (nasza nazwa na te ostre w nocy na podłodze miniaturki zwierzątek i nie tylko, głównie z niespodziankowych jaj i jogurtów)
    Moment i tablet w kącie
    Niedawno wymyśliłam nową zabawę "10 min dla"
    Jakiś czas temu było pingwina (wizyta w zoo dostarczyła tematu)
    Wpisuje panna pingwin w przeglądarkę i oglądamy, czytamy, komentujemy, dowiadujemy się - mamy na to 10 minut i tu uwaga- nie więcej- jest czas stop choć jeszcze nos by siedział w obrazkach czy filmikach
    Irytujące to stop? tak i to bardzo bo ciekawość mocno pobudzona ale nie zaspokojona ....wiec jak znów pozwoliłam samodzielnie pobawić się tabletem to wpisała nie tytuł bajki tylko pingwin - taka cwana mama jestem
    Miałam radochę jak podstęp zadziałał :)
    Dla kogo mamy 10 min wybiera panna ......bywa różnie i zabawnie i bardzo ciężko czasem
    a i np słuchałyśmy śpiewu wieloryba....hmmmmm humbak? Młoda lepiej chyba pamięta (tu pokłony dla Wisper....bajka taka i były wieloryby)
     
    antonina-farmerska, zzizzie oraz olgs3 lubią to.
  16. pietruchin48

    pietruchin48 Chodząca legenda forum

    Piekne dziekuję za miłe słowa w moim kierunku choć jak zaraz wyjasnie, mocno na wyrost ale któz z nas nie lubi być czasem fajnie połechtany.
    Serce gorące no słów mało .
    Moze zabrzmi to dziwnie ale zgadzam się z Tobą Zuza w stu procentach no może troszkę jednak mniej .
    Pierwsza sprawa zdecydowanie łatwiejsza do wyklarowania . Podpisuje się czterema łapami i siwym pyskiem pod tym co napisałas w temacie telefonów , komputerów czy internetu w świecie dzieci . Nawet nie mam zamiaru tego rozwijać bo napisałaś wszystko ( to ten dar którego ci zazdraszczam bo jak widać sam nie potrafię łatwo przekazać prostych treści ). To zdobycze cywilizacji do których należy dzieci przysposabiać od malenkości ale nie u licha w zatłoczonym tramwaju autobusie czy pociagu. Dziecko klikajace w telefon w moim poście było tylko i wyłącznie przykładem zachowania i wychowania w środkach lokomocji . Ten sam dzieciak mógłby w tym przykładzie mieć w łapkach samochodzik , lalkę czy inną zabawkę co w niczym nie zmienia faktu ze oddaje się beztrosko zabawie gdy obok stoi osoba niepełnosprawna , staruszka czy kobieta w ciąży a mama czy tata nie reagują . Jak ten berbeć ma się dowiedziec czym jest osobista kultura i dobre maniery .
    To drugi powód dla którego ośmielam się tu pałętać .
    Wydaje mi się Zuza że róznicę zdań między nami wyjaśniłaś prosto i łatwo ( mówiłem że ci tego zazdraszczam ? ) juz w drugim zdaniu swojego posta . Widzimy rzeczywistość z różnej perspektywy .
    Proste przykłady których wcale nie muszę szukać w poplatanych zakamarkach ginącej jak amazońska dżungla pamięci .
    Wspomniałem o długiej , ciężkiej i paskudnej chorobie mamy .
    Chorobie której nazwy większość nigdy nawet nie słyszała .
    Ja też aż do momentu gdy wdarła sie w nasze życie .
    Mama trafiła do szpitala w stanie bardzo ciężkim.
    Zostałem w trybie pilnym poproszony o zgodę na zastosowanie śpiączki farmakologicznej by ratowac jej życie .
    Nie było rzecz jasna innej opcji . Oddział intensywnej terapii bez mozliwości wstepu, zresztą po co . Po pierwszej dobie próbuję się czegoś dowiedzieć na temat stanu mamy , dalszego leczenia i perspektyw . Pan doktor odpowiedzialny okazuje się być na obchodzie , trzeba czekac . Czekam . Kilka godzin . Miła pani pielegniarka za każdm razem informuje że jeszcze chwilka az do momentu gdy dowiaduje się że pan doktor już wyszedł ale od godz13 do 14 następnego dnia w gabinecie x przyjmuje osoby własnie takie jak ja . Zwolniłem sie nie bez problemów z pracy i byłem pod gabinetem pół godziny przed czasem . Po godzinie pojawił się pan doktor: już juz jeszcze chwilę cierpliwości . Czekam . Dwie rozesmiane panie w białych kitlach wbijają się do gabinetu . Śmiech , głosne rozmowy . Mnie coraz mniej do śmiechu . 14 zbieram się w sobie pukam , uchylam drzwi . Przeciez mówiłem trzeba poczekać . Uff chociaz tyle ze pamieta Czekam . Mija kilka minut, pan doktor już w cywilkach wychodzi zamykając drzwi na klucz. Niestety ale musze pilnie wyjść prosze przyjść jutro ! Tam być może umiera moja matka . Podnosze głos . Słysze kim jestem i jesli nie umilkne zajmie sie mną ochrona . Nie milknę . Zjawia się ochroniarz . Nie pozwalam się wyrzucic . Lekarza znika w międzyczasie . Nie chce zresztą już z nim rozmawiać . po jakims czasie jednak dopinam swego . Ktoś wazniejszy niż "mój " pan doktor , przyjmuje mnie w swoim gabinecie , długo i stanowczo rozmawia z tamtym panem przez telefon. Uprzejmie w kilku zdaniach wyjasnia to czego chciałem sie dowiedziec przeprasza . Było chamsko choc nieskromnie powiem uważam się za osobe kulturalną .
    Kolejny przykład ? Prosze . Zostałem tzw mistrzem zmianowym w firmie . Wyróżnienie , docenienie , radocha , sukces.
    Odpowiadam za produkcje w mojej fabryczce . Praca ciężka , męska . Rózni ludzie . Nowy majster ( no ja własnie ) wczesniej kolega , spokojny stonowany uprzejmy .Zbyt grzeczny. Po tygodniu moje wyniki są opłakane . To proste muszę być mocniejszy od tych najtrudniejszych pracowników , muszą czuć respekt . Uczę się tego szybko . Tak prostackie , chamskie, silne traktowanie przynosi efekty. Rzecz jasna tylko w stosunku do tych troglodytów dla innych wystarczy być dawnym pietruchinem
    Żeby jednak nie było wątpliwości .
    W poprzednim poście nie napisałem by być chamem , nie namawiam Olgi do pyskówki z durniami w kolejce . Chodzi mi tylko o to że w jej nowej rzeczywistości mogą mieć miejsce znacznie bardziej przykre sytuacje niż ta ze sklepu i trzeba się nauczyć w nich odnalezc , nie chować głowy w ramionach a gdy będzie potrzeba na chamstwo odpowiedzieć chamstwem . Może chamstwo nie jest tu najlepszym określeniem ale mam nadzieję że troszkę rozjasniłem to czego nie do końca potrafiłem oddac w pierwszym poscie .
    Paluchy świerzbią by sie jeszcze odnieść do autorytetów i nauczycieli ale zmykam bo w koncu ktos skóre przetrzepie za taka paplaninę!
    Przepraszam raz jeszcze ale polemika z fajnymi ludzmi w ciekawym temacie to cos co lubie .
    Usmiechu i udanego weekendu zycze :)
     
  17. tigre

    tigre Fanatyk forum

    Chyba Piotrze wiem o czym piszesz - teraz będzie dziwnie bo zgadzam się i z Toba i z Zuzą....ot taka sytuacja mi się trafia
    Nie jestem zwolennikiem chamstwa, kocham Zuzy "wyniośle" i zazwyczaj potrafię takim troglodytom szpilę odpowiednio i z czarującym uśmiechem wbić zamykając tym samym pyszczek...lecz
    Lecz musi to być troglodyta z minimalnymi jeszcze pokładami rozumu (zazwyczaj taki. ma choć procent wyrzutów sumienia zazwyczaj po czasie do których oczywiście się nie przyzna ale to widać...takie zmieszanie lekkie)
    Lecz
    trafiają się i tacy którzy jak nie hukniesz i to porządnie to nie dotrze- tylko na tym poziomie potrafią zrozumieć a każde inne słowo brzmi dla nich jak chiński
    Ja czasem potrafię wybuchnąć (no dumna z tego nie jestem) - i przyznaję się - ostatni raz koło półtora miesiąca temu na dziecięcym sorze (może kiedyś opowiem bo absurd to był ale sprawa i okoliczności za świerze jeszcze)
    Fakt, mój stan psychiczny był jaki był (nie miało to z sorem nic wspólnego) i pewnie w identycznej sytuacji ale innym czasie pani pielęgniarka nie usłyszałaby tak głośno i dosadnie co o tym wszystkim i o niej myślę, dałabym radę się powstrzymać ale tlumaczenie 15 minutowe tak normalnie i po ludzku spływało po pani jak po kaczce....no to się przelało
    Co dziwne ...wsparły i poparły mnie jej osobiste koleżanki a Pani nie odpuściła do końca wizyty tam- utemperował ją lekarz zawezwany w końcu przez kogoś innego...a Pani i tak nie odpuściła
    Już się nie odzywałam
    wyszłam
    edit
    Dla rozluźnienia atmosfery - koło mnie pokochało i dało trufle w różu...od dawna mi się marzyły (znaczy odkàd mi misje produktowe powpadały) a tu proszę
    No musiałam się pochwalić ;) takiej nagrody na kole to odkąd gram nie miałam- nawet w sumie to nie widuję tam warsztatów w różu zazwyczaj.... idę totka puszczać ;)
     
    Ostatnie edytowanie: 7 czerwca 2019
  18. zzizzie

    zzizzie Chodząca legenda forum

    Wyniosłe ignorowanie jako zwrot podebrałam od mojego Przeszanownego Tatusia (oby żył wiecznie). Trochę później przerobiłam nieco znaczenie tego zwrotu, dostosowując je do własnych potrzeb… i teraz, poza rutynowym komentarzem na temat kolejnych eventów i wyprzy na farmie, jest to dla mnie taki odpowiednik królewskiego We are not amused (czyli Nie bawi nas to) przypisywanego uroczej brytyjskiej królowej Wiktorii (liczba mnoga może się wydawać zabawna, ale członkowie tej dziwnej rodziny naprawdę mawiali o sobie my zamiast ja i czynili to całkiem serio).

    W tym królewskim komentarzu jest tyle poczucia wyższości, wręcz pogardy dla tego, co nie zdołało Wiktorii rozbawić, że kwiczę z uciechy, jak tylko sobie o nim przypomnę.


    No dokładnie – nawet całkiem nieduży człowiek może znaleźć na necie mnóstwo fajnych rzeczy i sporo na tym skorzystać.
    Oczywiście nie podczas podróży autobusem z nieszczęsną bardzo starszą panią nad głową… i oczywiście pod nadzorem, bo net jak wiadomo miewa zakamarki, do których lepiej nie zaglądać.
    Ech, tigre – ty masz genialne pomysły na wychowywanie córki... szczęściara z niej ;)


    Od końca: a za cóż ty Piotrze przepraszasz…?
    Mam nadzieję, że nie kończymy rozmowy – niby wszystko zostało już powiedziane, ale to się tylko tak wydaje, przechodząc łagodnym łukiem z tematu na temat możemy tu sobie doczekać emerytury i nigdy się nie nudzić.
    Poważnie xD

    Początek twojego postu o nieletnich klikaczach pomijam, bo oczywiście masz absolutną rację. Moją obronę dzieciaków z nosem w telefonie dodałam tak przy okazji i nie dotyczyła sytuacji autobusowych.

    A co do tego chamstwa, to wiesz – napisałeś to tak, jakbyś sugerował, że osoba niepełnosprawna powinna nauczyć się chamstwa specjalnie na potrzeby sklepowych pyskówek.
    Jeśli nie o to chodziło, to wszystko jasne :)
    Ale i tak skomentuję, nie byłabym sobą, gdybym nie skomentowała (wszak gaduła ze mnie nieprzytomna).

    Sytuacja w pracy to trochę inna bajeczka, jeśli pracujesz z ludźmi, którzy ciągle jeszcze są na poziomie troglodytów, to trudno wymagać, żebyś do nich podchodził w białych rękawiczkach, to nic nie da i szacunku/posłuchu sobie w ten sposób nie zaskarbisz.

    Sytuacja w szpitalu… ech.
    Ponura prawda: coś takiego jak empatyczny lekarz (prawie) nie występuje w przyrodzie.
    Do tego te uprawnienia i (jakieś tam) możliwości ratowania ludzkiego życia prowadzą do skrajnej arogancji, czynią z lekarzy bogów (we własnym mniemaniu rzecz jasna).

    Ale tak trochę z drugiej strony, bo zawsze jest ta druga strona – lekarz, zwłaszcza taki pracujący w szpitalu i to jeszcze na oddziałach, gdzie trafiają najtrudniejsze i najgorzej rokujące przypadki, po prostu musi się jakoś znieczulić na ten ogrom ludzkiego nieszczęścia, inaczej nie wytrzyma tego psychicznie.
    Szkoda wielka, że to znieczulenie to przypadłość postępująca… i po iluś tam latach pan doktor traci absolutnie wszystkie, ostatnie i śladowe zapasy empatii, jaką kiedyś może odczuwał.

    Ja w sytuacji bardzo podobnej do twojej, bo też chodziło o moją mamę, trafiałam zawsze na cudowny personel medyczny… no ale może trochę dlatego, że występowałam jako jedyny dostępny członek najbliższej rodziny, a miałam od 13 do 16 lat. Taka nieduża, chuda i lodowato spokojna dziewuszka, to pewnie robiło wrażenie nawet na tych szpitalnych bogach. Co się działo we mnie w środku, to tylko ja wiem… swoją drogą wiem też, że gdyby ktoś mnie wtedy potraktował tak, jak potraktowano ciebie, do dziś by pamiętał moją odpowiedź, lodowato spokojną rzecz jasna.
    Jednak od najmłodszych lat byłam wyjątkowo wrednym zawodnikiem... i proszę, do dziś mi tak zostało 8)xD


    Różu gratuluję (choć upodobań nie pojmuję) xD

    A co do tej konieczności huknięcia w konfrontacji z nieprzemakalnym troglodytą – owszem, czasem trzeba huknąć… choć po tym huknięciu ja bym ściszyła głos, nie po to, żeby inni nie słyszeli, raczej odwrotnie – kiedy przechodzisz do prawie szeptu, wszyscy automatycznie natężają słuch.
    I dzięki temu możesz bez przekrzykiwania się przekazać coś, co zapamiętają na długo 8)
    Bardzo dobry sposób, przysięgam 8)
     
  19. tigre

    tigre Fanatyk forum

    To nie tyle genialne pomysły co raz - szukanie sposobu na diabełka bo egzemplarz mamy mocno energiczny i pyskaty :) dwa ja stara jestem i na stare lata panna się trafiła to i nasłuchałam się od koleżanek co tam z tymi dzieciami i dobrałam też do 2 ciekawych blogów. Jeden Wrocławianka pisała - już zaprzestała ale nadal zaglądam jak i lata temu bo mądrze prawiła a drugi mama podobnego egzemplarza a też pani psycholog
    Nie robię odbitki ale wszędzie tam coś ciekawego można odnaleźć, jakieś podpowiedzi pomysły i potem wybrać co może się przydać u nas
    Teraz z poczuciem wartości musimy powalczyć bo etap "nic mi się nie udaje jestem najgorsza" jest...i jakoś nie idzie :( a skądinąd panna efektu woooow oczekuje - tu teraz natychmiast ma się dać zrobić dokładnie tak jak wyobraźnia pokazała ....no nie :( cudów nie ma :( i słyszę, że innym się udaje- panna nie przyjmuje do wiadomości, że inni ćwiczyli długo tak jak ona np piłkę która jej się udaje a innym czasem nie... nic nie działa, ma być na już i na najlepiej bo inaczej łzy złość i załamanie....echhhh

    A i jeszce przewrotna mama jestem i nawet wady dziecia wykorzystam :p podpuszczam pannę jak z tymi pingwinami - co nie wolno (koniec czasu już nie oglądamy odebrane też trochę jako zakaz- czegoś zabroniono i co z tego, że takie zasady są - zabroniono i już) to kusi prawda?
    Warto znać dziecia i poobserwować ;) czsem się udają takie "oszustwa"
    przykład teoretyczny bo nic do głowy teraz nie przychodzi
    -mama do taty: ja to bym poszła do np. muzeum ale nasza panna to za mała na to, chyba trzeba poczekac aż dorośnie bo tam maluchy to nie chodzą to dla starszych itd w tym stylu
    Uszy dziecia w pokoju obok już na pewno rozwieszone i tylko trzeba poczekać aż wyskoczy z awanturką, że przecież jest duża samodzielna i właśnie że idzie! i jeszcze będzie się w tym muzeum starała naprawdę pooglądać i dowiedzieć czegoś -w końcu jest prawie dorosła nie?!
    Moja panna to przekora straszna i tak jak i ja za dziecia niecierpi coś "musieć" nagimnastykować się z nią muszę a i czasem wrzasnę niestety
    No i od tematu odbiegłam maksymalnie :)
     
    Ostatnie edytowanie: 8 czerwca 2019
  20. olgs3

    olgs3 Chodząca legenda forum

    Chcę ci bardzo serdecznie podziękować Zuzka.
    Mam nadzieje że nie zrozumiesz mnie na opak [dziwne słowo ale takie przyszło mi do głowy] prezent od ciebie na GT mnie tak nie ucieszył,jak to że mogłam tu za twoją namową napisać.Bardzo mi ulżyło i ucieszyło że znalazło się parę osób i kontynowało ten temat.jest mi trochę lżej i wiem że przedemną mnóstwo pracy by móc napisać tak jak ty. Mam nadzieje że błędów ortograficznych dużo nie narobiłam.
    Dziękuje wszystkim którzy tu napisali, jak również tym co zajrzeli i poczytali.
    Zuza dzieki wielkie,jestes wielka sercem.
    Z prezentów które dałaś na GT też się cieszę.
    Dziękuje serdecznie.
     
Status tematu:
Brak możliwości dodawania odpowiedzi.