zzizzie

No, widzę, że wracasz na właściwy kurs.
Słowacki niewątpliwie wielkim poetą był.
No i Witkacy niewątpliwie dzielnie obalał flaszki.
Jak się uważnie przyjrzeć portretom z jego firmy portretowej (bo on był biznesmen, nie tylko artysta), to niektóre są sygnowane symbolami używek, które wspierały biznesmena podczas wykonywania obowiązków artysty.
O peyotlu już wspominałam, ale jednak ten C2H5OH występuje bodajże częściej.

Natomiast obaj panowie, czyli Witold G. oraz Witkacy, rzeczywiście mogli wspólnie obalać w tej Ziemiańskiej.
Dziwne, ja bym z takim młodziakiem jak Witold G. nie obalała, gdybym była Witkacym.

 

Stanowczo za dużo tematów w jednym poście. Mówiłam przecież, że mi się urlop skończył. Będę skracać, bo inaczej się nie da.
O kotach ani słowa.

Z Witkacym w objęciach to biernego alkoholizmu można było dostać.
***
Za szybką była oczywiście księżna (no bo kto jak nie ona?) i kuzyn Toldzio.
***
kłęby? Nie kojarzę...
Edit o poranku:

Zgredzio ma chyba dość. Ta wredna literatura jest jak alkohol. Nie należy przesadzać.

 

Mówiłam: weź L4
Na pewno zmęczona jesteś po urlopie

Z realnym Witkacym w objęciach to pewnie można było złapać nie tylko ten bierny alkoholizm (rozumiem, że od procentów w tzw wydychanym powietrzu). Za to z dziełem Witkacego można sobie obcować bezpiecznie... no, chyba że ktoś i tak potrzebuje się napić (patrz Zgredzio).

Wiem, księżna za szybką jest do pewnego stopnia oczywista.
Ale tylko do pewnego stopnia, o ile dobrze pamiętam

W każdym razie coraz bardziej mi wychodzi, że ja to jednak musiałam być okropne zepsutą dwunastolatką, jeśli nie uznałam "Nienasycenia" za przesadnie nieprzyzwoite.
Straszne.

A kłęby to jest takie międzywojenne określenie pewnego obszaru anatomii człowieka w wersji samica. Takiego z tyłu. Więcej nie napiszę, jeszcze mi życie miłe.
Myślałam, że to u Witkacego było, ale ja tych międzywojennych czytałam tylu, że mogło mi się pomajtać.

***

Hmm, to jak będzie z tą powieścią, której znam połowę (nie połówkę, nie połówkę, tylko połowę)...?
Nikt się nie domyśla...?

 

W chwili trzeźwości przyszło mi na myśl pytanie. Czy Witkacemu lub jego towarzyszom eksperymentatorom w ich wizjach ukazywały się kolorowe kucyki albo jednorożce?

 

Zgredziu, powinieneś zdecydowanie unikać chwil trzeźwości

Co do kucyków, to bardzo wątpię - tzw konik polski chyba nie stanowił przedmiotu zainteresowania Witkacego, który skądinąd był zdaje się dość wysokiego wzrostu i dosiadając kuca musiałby kucać nawet bez zbroi (której raczej nie używał, w każdym razie biografowie na ten temat milczą).
Jednorożce to inna sprawa... nie potrafię w tej chwili powiedzieć, na czym właściwie opieram te przypuszczenia (hmm, może jakieś elementy portretów?), ale jednorożce mogły moim zdaniem w tych wizjach występować.
Trzeba by poczytać o tym peyotlu, taki niemodny dziś się stał (i chwała Bogu zresztą).

 

Całkiem niezłe kompendium na temat peyotlu popełnił sam Witkacy w publikacji Narkotyki alkohol, kokaina, peyotl, morfina, eter + appendix.
Przejrzałem kilka fragmentów i szczególnie rzucił mi się w oczy początek rozdziału poświęconego C2H5OH:

Jestem za absolutną prohibicją, ale muszę przyznać, że czasami, mimo że można by się ostatecznie bez niego obejść, alkohol załatwia mnóstwo nieporozumień, tak wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Według mnie powinien jedynie być dozwolony, do czasu, artystom i literatom, którzy wiedzą z absolutną pewnością, że w krótkim czasie mogą się „wyprztykać” i że bezwzględnie bez pomocy alkoholu nic by wartościowego nie stworzyli.
​

 

Zgredziu, na ciebie jednak zawsze można liczyć
Pasjami kocham fachowych researcherów (bo sama aspiruję do tego miana... no, chwilowo tylko w życiu prywatnym czyli głównie tutaj, ale mam nadzieję, że kiedyś powrócę do profesjonalnego wyszukiwania informacji).

No i cudna jest ta dwoistość stosunku do C2H5OH - ogólnie to oczywiście prohibicja totalna, ale literat czy artysta powinien jednak móc czasem (albo i częściej) dać w szyjkę.
Poglądy całej Ziemiańskiej bodajże

 

Przeczytałem jeszcze kilka fragmentów i zastanawiam się, czy on nie napisał tego dla jaj. Bo właściwie wszystko w niej aż krzyczy przeciw jego sposobowi życia. No może z wyjątkiem peyotlu, ale i ten zaleca stosować bardzo umiarkowanie i w ściśle określonych okolicznościach.

 

Peyotl to niby ziołowy preparat, a ziółka zdrowe podobno

A tak serio to myślę, że on bardzo dbał o to, żeby dorastać do własnego demonicznego wizerunku.
To było dobre dla interesów, posiadanie portretu autorstwa demonicznego Witkacego było modne w tzw towarzystwie, a sam Witkacy budził zainteresowanie właśnie dzięki temu dziwaczeniu.

 

No jasne, że sam na to nie wpadłem

Czyli ćpał i chlał dla kasy, a na trzeźwo pisał moralitety?

 

Oj tam, wiem, że wpadłeś (na to, czym jest peyotl). Ale ja tak edukacyjnie dla dobra społeczności przypominam tylko

Niewątpliwie i ćpał, i chlał, wszyscy to robili... i nie pisywał moralitetów.
Ale na pewno nie był aż tak demoniczny, na jakiego starał się wyglądać

 

A czym są Narkotyki jeżeli nie moralitetem? Witkacy o swoją duszę walczy z alkoholem, tytoniem, kokainą, haszyszem... W tej walce pomaga mu peyotl (którym według słów autora nie da się uzależnić). W Appendixie dodatkowo promuje zdrowy tryb życia (czystość, gimnastyka) i piętnuje pychę.

 

Ciekawe, kiedy powstało to dzieło (tzn nie w którym roku, tylko w jakich okolicznościach oczywiście).
W końcu, jak każdy, Witkacy miał też pewnie jakieś zawirowania, np emocjonalne czy coś w tym stylu.
Może od tego tak mu się porobiło

 

Powinnam o tym pisać w filmowo serialowym, ale wiem, że was bardziej zainteresuje fakt, że... 6 października do kin wchodzi pełnometrażowy film My little pony
Idziemy?

 

A niech to... Akurat mnie nie będzie w tym czasie Polsce i ominie mnie premiera

 

a wpuszczą nas
bo jak legitkę zażądają na wejściu to ja jej nie posiadam
kurcza nie zasnę teraz

wpadniesz na seans i wrócisz
albo wiesz w trasie pyk online
na bank w szary tunel ktoś wrzuci
mogą być zakłamane kolory ale i tak wiadomo jakie przeważają

 

Znalazłem zwiastuny na filmwebie i... totalny odlot
Wprost nie mogę się doczekać



klik

 

dobra przekonaliście idę ale jak mi odbije kucykowo to nie wiem kto mnie uleczy
to podobno zostaje w główce na wieki i nie do wybicia jest

noż że też musiałam ten zwiastun łobejrzeć

rany i pewnie będą same dziewczynki z mamusiami w kinie
wypadałoby się ubrać na różowo a ja nie mam nic różowego

a i jeszcze pytanie mam jak wytrzymać ścieżkę dźwiękową
Zuza - przymknij oko i ucho

 

Wcale nie trzeba na różowo! Można tak:

Do tego stylowe dodatki:


i możesz iść bez obaw, że naruszysz dress code

 

nie mogę nosić sztucznej biżuterii uczulona jestem
mam zegarek ale czarny
kurcza może jakąś apaszkę se machnę
to jest lepsze niż zwiastun - nie ma że boli teraz to już przepadłam jak te kucyki zobaczyłam
już wiem czemu nawet Triss zmiękła
no nie da się są taaakie sweeet (słodkie)aż



skarpetki sobie różowe machnę może co
one latają świecą się - chce takiego kucyka
w tym wdzianku co zapodałeś to ja do łazienki nie wyrobię