zzizzie

Nie mam zamiaru włazić wspinać się na żaden piedestał. Mówią, że z wysokości lepiej widać, ale za to można spaść i się srodze poobijać

 

Dobry

można spaść ale po co?
nie musisz się wspinać ale można się nieustannie wznosić

ja tak na chwilę z krzaków sobie wyjrzałam idę siedzieć dalej i czytać

 

A to też fakt, można.
Ale piedestał i tak lepszy od szafotu, gdzie spadanie bywa raczej nieuniknione

Idea nieustannego wznoszenia się na coraz to wyższe piedestały ogromnie mi odpowiada

Z tego najwyższego piedestału można za to bezpiecznie spadać, nikt i tak nie zauważy, że piedestał stoi pusty (kto by tam przez teleskop piedestały obserwował, nie...?)
Więc sława i chwała pozostaną nienaruszone

Co do krzaków, to tutaj naprawdę można też pisać

 

Mam się nadąć jak balonik? Po dzisiejszym spotkaniu z Kobietą Pracującą jestem tak nażarty, że ważę z tonę i nie oderwę się nawet na milimetr

 

nie mogę się otrząsnąć odkąd przeczytałam Triss i jej pasję do kucyków
no ja w wielkim szoku jestem że te pony w różu ją złagodziły choć na chwilę
wilk kot i kucyki no coś mi tu ten teges nie pasi
ale ja to mam za słaby umysł by tu wszystko ogarnąć rozumem
teraz słonie są latające i egzotyczne

aa no i liczyłam od góry do dołu i z dołu do góry pandzioszki co dałaś
ale Ty wiesz jak panda schodzi na ziemię ?

tam trzeba by przy nich postawić pytanie - która na którą spadła i jak szybko się ta pierwsza ostatnia uwolniła na bok przetoczyła
chociaż bywają i takie gatunki

jak balonik powiadasz - to już jest dobry start
byle tylko bardzo powoli powietrze wypuszczać

 

Oj tam, wymówki takie... trzydniowa głodóweczka i wracasz do normy / formy
No chyba że planujesz długi i owocny związek ze wspomnianą Kobietą...
... jeśli tak, to po tobie, nawet na ten najniższy piedestał nie wleziesz (słowo użyte świadomie ).

No czasem bywa tu wesoło, jak się zbierze parę osób czujących te klimaty

Rany boskie genialna ta panda na drzewie

Sugerujesz, że nasz Zgredzio też by tak traktował konkurencję...?

 

Zacznijmy od tego, że Zgredzio by tak wysoko nie dał rady się wspiąć/unieść/wleźć*

--
* niepotrzebne skreślić

 

moim skromnym zdaniem to uważam że Zgredek to wystarczyłoby by wypuścił powietrze
sam spokojnie się utrzyma nie spadnie a konkurencja nie wejdzie

a pacnąć to ja mogłabym kogoś pod warunkiem że utrzymam się na tym drzewnym skrzyżowaniu
no ale nie jestem pandą a jej fanką

e tam widziałam że dał radę

 

Wlazłbyś Zgredziu na luzie, ja ci to mówię
Z naszą pomocą (pamięta ktoś The Beatles...? "With a little help of my friends" czyli z drobną pomocą przyjaciół) wleziesz absolutnie wszędzie...
... no w każdym razie na piedestał, za sukces innych ewentualnych przypadków włażenia to ja wolę nie brać odpowiedzialności.

Ty, a ta panda to jak to robi...?

 

oglądałaś kung fu panda?
tam jest taka scena: -Po dostał w klejnoty i mówi "Moje pandziątka"
myślę że tu jest podobny myk chociaż nagranie z kamery zdaje się odtwarza się od końca

Pandziochy są sprytne mądre i drapieżne i wredne - fascynują mnie od lat i ciągle mnie zaskakują
a jak one to robią to milion kamer i filmów tego nie pokażą

 

Nie widziałam Kung Fu Panda, domyślam się, że powinnam obejrzeć, i to zdecydowanie
Myślałam, że to dla dzieci film

W ogóle widzę, że czas się podszkolić w tych pandach, że one cudne to wiem, ale o sprycie i wredności nie wiedziałam, lubię takie zwierzaki.

 

Na temat The Beatles czytałem w piątek. Otóż niejaka Yoko Ono, wdowa po przedwcześnie zmarłym Johnie L., zakwestionowała nazwę marki napojów gazowanych z Katowic, bo "narusza znak towarowy John Lennon oraz dobra osobiste zmarłego artysty."

 

no zdecydowanie polecam to bardzo mądra bajka jest

a dialogi cud miód malina

Tai Lung do Po
"I co mi zrobisz grubasie, siądziesz na mnie?"
Na to Panda
"Nie kuś mnie"

kiedyś moje dziecko zaczęło oglądać ale po 1 części się znudziło a ja oglądałam dalsze

słyszałam że ta Pani kwestionuje co się daje
ale zasięg to ma skubana spory

 

Sporo osób wyraża się o niej niezbyt przychylnie, a zasięg jest kwestią zasobności portfela. Katowickiej spółki nie stać na prawnika za 600 ojro za godzinę (tyle podobno płaci pani Ono swojemu) i pokrywanie kosztów rozprawy przed sądem w Hadze, więc wolała iść na ugodę i zmienić nazwę napoju.

 

O paniach wdowach, które coś tam dyskontują po śmierci małżonka, to można godzinami
Pani Yoko Ono nie stanowi tu wyjątku
Najlepsze jest większe stado wdów po jednym i tym samym nieboszczyku, które dyskontują, aż furczy
Ale pani Yoko Ono naprawdę mogłaby sobie darować... z tantiem to się jeszcze z dziesięć pokoleń utrzyma


EDIT: a ponieważ wspomniałam wcześniej (przelotnie i lękliwie) o fraszkach Mariana Hemara, to na deser zacytuję ukochaną fraszkę mojej mamy.
Jeśli ktokolwiek weźmie to do siebie, to odpowiedzialność za to ponoszę nie ja, tylko (co oczywiste) mind of the beholder:

Na pewnego dygnitarza

Dwie są rzeczy, które czynią z pana
Typ społeczny o wartości wzoru:
Brak poczucia własnego komizmu,
Brak poczucia cudzego humoru.
​

Żeby nie było - Zgredziu, to całkiem zdecydowanie nie jest o tobie

 

Hemara znalazłam. Czy to do kotka podobne? Hmmm.... Ale doskonale pamiętam z "Nienasycenia", co bohater obserwuje przez szybkę w łazience. Tam żadna wyobraźnia nie jest potrzebna.
A w ogóle Witkacy jako remedium na kudłate skojarzenia - szacun zzizzieTy rzeczywiście dawno czytałaś tą książkę.

Edit:Urlop mi się skończył więc obiecuję mniej pisać i dogadywać.

 

No daj spokój, jak ci się urlop skończył, to bierz L4
Mowy nie ma, żeby tak nagle przerwać takie fascynujące rozważania o Zypciu i kotku

Moim zdaniem Witkacy może być nawet niezłym remedium na te tam kudłate skojarzenia - "Nienasycenie" samo w sobie jest wystarczająco kudłate, ale w sposób jawny i otwarty, tam nie trzeba niczego kojarzyć, Witkacy uczynnie sam to zrobił za czytelnika.
Więc zero skojarzeń, a kudłate można wystrzyć, wygolić albo nawet wydepilować
Co innego kotek oczywiście

A tak poza tym to się czepiasz... pisałam, że mi się to kotkowe włażenie kojarzy z Hemarem tylko jako słowo. Zresztą jak znam kotki, to kotek, który "włazi" na płotek, albo jest kocim Matuzalemem, albo ma poważną nadwagę, albo – bo ja wiem – cierpi na jakiś paraliż czy inny niedowład. Kotki to sobie wskakują na takie rzeczy (takie rzeczy, jak płotek oczywiście). Gdyby to szło "wlazł niedźwiedź na płotek" (na przykład), łatwiej by mi było to zaakceptować. Choć wątpię, czy płotek by to przetrzymał... no chyba że taki z czasów narodzin tej nieszczęsnej piosneczki, wtedy podobno solidniej budowano.
No i dodatkowo słowo "włazić" jest takie plebejskie ...
... choć muszę przyznać, że bardzo doceniam uprzejme pytanie: "gdzie leziesz?!" (standardowo zadawane baranowi)

No widzisz, sama przyznajesz, że z Witkacym w objęciach można sobie wyłączyć wyobraźnię (za tą szybką to była księżna Ticonderoga czy ktoś inny, bo nie pamiętam...? Aha, i jeszcze: czy ona miała kłęby...? Wiem, dziwne pytanie – ale kłęby mi się z Witkacym kojarzą... ech, zostawmy zresztą ten czerep rubaszny Julka S. i wracajmy do duszy anielskiej Zgredzia na przykład).

Właśnie, z tego, co piszesz o wyobraźni w pozycji "stop" przy scenie pod szybką wynika, że Zgredzio jednak ma rację, do kotka potrzebna, do Witkacego niekoniecznie. A że mnie wyobraźnia akurat przy włażącym kotku (nie przy Zypciu Kapenie) się wypacza, to już tylko takie moje prywatne dziwactwo (plus Hemar oczywiście). Hmm, ale przypominam, że tam dalej u tego kotka to jest o dawaniu buzi... ech, wyobraźnia szaleje (nadal rzecz jasna w kontekście włażenia oraz Hemara).
Dobra, daruję już temu kotkowi, bo mnie w końcu zamkną za poezję miłosną, a ja przecie żaden Owidiusz ani nawet pani Wisłocka.

A jak już sobie tak gadamy o literaturze (zapewne przyprawiając większość milczących czytelników tego wątku o ataki niepohamowanego ziewania), to istnieje dzieło literackie - powieść, ale rozmiarami właściwie bardziej zbliżona do noweli, w każdym razie na pewno nie dzieło złożone z 25 tomów (tom 26 w przygotowaniu) i nawet nie grubaśne jednotomowe – więc istnieje taka powieść, której dokładnie połowę znam na pamięć. Za to drugiej połowy nigdy nie zdołałam przeczytać w całości.
Kwestię obliczania tych połówek na razie zostawmy...
... ale może ktoś się domyśli, o jakie dzieło chodzi...?

Lubię gadać o literaturze.
Początki były bolesne, bo szkolił mnie w tym mój niezrównany tatuś... ale jak tatusia nie ma w okolicy, to literatura jest bardzo fajnym tematem.

 

Chodzi o to, że tatuś Witkacego wlazł na płotek i z tego płotka podglądał księżnę za szybką rozczesującą kudłatą sierść kotka? Czy może o to, że z panami Hemarem i Owidiuszem oraz panią Wisłocką czytali książki i obalili połówek 25 albo 26 i jeszcze jakieś opasłe tomiszcze na dodatek?

 

Zgredziu.
Litości.
Pominąłeś Słowackiego, jak mogłeś?!

Tatuś Witkacego był człek szacowny i wątpię, czy kiedykolwiek właził na płotek. Taki mu się tylko syn osobliwy przytrafił, zdarza się w najlepszych rodzinach.
Co robiła księżna za szybką, to wierz mi - lepiej, żebyś nie wiedział

A poza tym widzę, że bardzo potrzebujesz się napić.
Ale jeśli to ma być 25 albo 26 połówek, to ja radzę przynajmniej jednego współpijcę zaprosić do spółki, samotnie nie ogarniesz.
Jestem starsza i wiem co piszę.

A tak w ogóle to wszystko ci się pokręciło, delikatnie i cenzuralnie rzecz ujmując.
To było dokładnie odwrotnie

 

Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość. Dlatego, że Słowacki wielkim poetą był! - jak to rzekł niejaki Witold G., który dzielnie towarzyszył Witkacemu w obalaniu wspomnianych flaszek