zzizzie

Hmmm, chciałaś chyba powiedzieć "chybionymi odbiorcami". A ja nie mam wrażenia, że chybiłam.(to znowu tylko na marginesie).
Szperaczem oczywiście jestem. Odbiorcą "pierwszego kontaktu" w sprawie wyszperanych przeze mnie perełek w necie jest moja siostra. Tym razem na przeszkodzie stanęła nieznajomość angielskiego. A że koniecznie chciałam się z kimś tym znaleziskiem podzielić to padło na Ciebie.
Siostra, po wysłuchaniu krótkiego streszczenia, orzekła, że "Fajny z pana Keatinga gość", w czym zgodziła się zarówno z opinią jemu współczesnych ("a charming old loveable rogue"*) i, jak teraz czytam, również Twoją ("inteligentną fizys miał ten koleś"). (Na wzmiankę o "Nienasyceniu" Witkacego zareagowała szerokim uśmiechem, więc w poniedziałek wybieram się na poszukiwania do biblioteki.)

To oczywiście też. I to jak Keating (już po wykryciu fałszerstw) odmówił sporządzenia listy obrazów, które sfałszował. Jakby mówił: "A szukajcie sobie sami. Powodzenia".
A po drugie: wg Wiki, współautorką biografii Keatinga (obok niego samego) jest dziennikarka, która go zdemaskowała. Szacun dla obu stron za zdolność do współpracy w podobnej sytuacji. Wycisnęli się nawzajem jak cytrynę.
Filmiki dokumentalne obejrzałam częściowo. Sama zresztą nie wiem, po co. Bo gdy zobaczyłam jak pan malarz jedną ręką i jakby od niechcenia maluje na czystym płótnie zielone tło zostawiając w nim odpowiedniego kształtu obrys - puste miejsce - na nie namalowany jeszcze bukiet słoneczników i jednocześnie recytuje z pamięci szczegóły biografii Van Gogha (z datami włącznie) to zakręciło mi się w głowie.
Cudze kuchnie odwiedzam tylko wtedy, gdy ktoś w nich robi dla mnie herbatę.I może lepiej, by tak zostało, bo moje talenty kulinarne nie zasługują na wzmiankę na forum.

Nie wiem, niestety. A wujaszek też milczy. Szkoda.
To teraz Wy sobie dalej plotkujcie o Ameryce a ja razie znikam.

*Fajny z niego gość. (Tłumaczenie tylko na potrzeby regulaminu. Prawdziwie minimalistyczne. Mogłabym się bardziej postarać. Ale nie. Nie rzucam.)

 

No wiesz, nawet wśród tych nieszczęsnych kastratów z gatunku Sus domesticus (świnia, zwykła świnia, w dodatku domowa, choć ostatnio mało kto chyba trzyma to w domu - info dla Władzy) może się trafić ktoś, kto doceni... więc ja bym tak z góry nie przesądzała, że rzut chybiony.
Przy okazji: zabawna sprawa, na polskiej wiki jest Sus domestica w rodzaju żeńskim, na angielskiej Sus domesticus czyli facet. Bardzo mi się to podoba.

Fizys pana Keatinga naprawdę inteligentna. Co to jest kurcze blade, że im bardziej inteligentna fizys, tym bardziej jej posiadacz jest już nieboszczykiem (jeśli nieboszczykiem można być bardziej albo mniej). Chyba urodziłam się za późno.

Nienasycenie jest do zassania za friko jako jakieś dziedzictwo, jeśli siostra nie ma oporów przed czytaniem z ekranu, to nie warto się fatygować do biblioteki. Mam wielki sentyment do Witkacego (czego dowodem jest ten cytat tam wyżej - ja to naprawdę pamiętałam).

Za to cytat o ogórkowej pochodzi z jakiegoś wywiadu z panią Szymanderską od książek kucharskich. Też zapamiętałam, choć tak naprawdę nigdy nie byłam ta od ogórkowej... ale w sumie nie żałuję.

O Ameryce to my nie plotkujemy, tylko o cenach biletów.
Coś mi się wydaje, że Zgredzio już podlicza własne luźne zasoby (wbrew temu marudzeniu, które tu demonstruje).
Hmm, a co będzie, jak ceny wzrosną...?

 

Od początku miesiąca mam nową pracę, do czego się już przyznawałem na forum. Pierwszej wypłaty jeszcze nie dostałem, ale już ją zdążyłem przepić, więc luźnych zasobów chwilowo nie posiadam

 

Przepiłeś calusią wypłatę...?
No to gratki, Zgredku
To się nazywa ułańska fantazja
Więc zacznij te luźne zasoby podliczać od następnego miesiąca po prostu, czasu sporo

 

Może nie tyle przepiłem (choć alkohol stanowił znaczny procent), ale ogólnie przehulałem. I tak, calutką. Zdecydowanie. W tym miesiącu na przyjemności wydałem więcej niż zarobiłem

 

Popieram.
Serio popieram.
Prądu ci jeszcze nie odłączą, mam nadzieję...?

 

Jeszcze nie.
Najpierw przysyłają wezwanie do zapłaty

 

No to hulaj dusza piekła nie ma
Jeszcze następną wypłatę możesz spokojnie przepić.
Tylko może lepiej zapłać za net, bo ci fucha ucieknie
I kup coś na wątrobę, tak na wszelki wypadek

 

Dobre
Zacytowałabym pewien utwór Szymborskiej. Tylko.... hmm, która to teraz godzina w tych Stanach? Żebyś zdążyła przeczytać.
Bo już było tak, że jeden wierszyk w "nieboszczykowym " temacie uznano kiedyś za nieodpowiedni dla dzieciątek z FF. (NY 4:40) To może jeszcze chwila.

To całkiem nie tak. Siostra zna ten tekst. Ja nie znam. A z pewnych względów praktycznych wolę zapakować do torebki książkę niż lapka. Więc wizyta w bibliotece zaraz się odbędzie.

Przywilej wakacji. OK, jeśli nie zacznie się tego regularnie powtarzać. A Zgredziu wygląda przecież na wcielenie zdrowego rozsądku więc fundusze na bilety pewnie się znajdą.
No to lecę do biblioteki

 

Ja jestem jeszcze bardziej zacofana czasowo, 3h w tyle za NY (i 9h za PL). Aż się przykro robi.

Co do wierszyków, to ja bym z wierszykami ostrożnie. Szymborska to już w ogóle powinna być zakazana, ale weźmy na przykład takiego pana Brzechwę. Pamięta ktoś może, jak strasznie postąpiono z tytułową bohaterką poematu Kaczka dziwaczka, hę...? Nieszczęsna bohaterka nawet zakupy robiła, jakoś tam sobie organizowała życie (co z tego, że nietypowo), człowiek z każdym wersem nabierał do niej coraz to większej sympatii...
... i co zrobili z kaczką?
No przecież to jest bezprzykładne okrucieństwo i ja osobiście zakazałabym na forum tej całej Kaczki na równi z twórczością pani Szymborskiej (w której to twórczości licho wie, co też się może kryć, prawda?).

Co do książek, to oczywiście kocham te papierowe, zarówno nowiutkie, jak i stare albo bardzo stare. Z tym, że stare to muszą być moje - te z biblioteki jakieś takie używane. Ale czas jakiś temu przekonałam się do e-booków z jednej prostej przyczyny: niecierpliwa jestem. Jeśli ktoś poleca jakieś dzieło, to ja sobie życzę od razu je dopaść - a jedyny sposób to e-book, po minucie ląduje mi na kompie.

Zmodyfikowałam sobie lekko sygnę. Na wypadek, gdyby ktoś nie znał dalszego ciągu, informuję, że po tym "Siekiera, motyka, bimber, szklanka..." jest "...w nocy nalot, w dzień łapanka".
Tak ogólnie to pan Einstein miał świętą rację, nieskończoność się zakrzywia.

 

Wygląd bywa mylący

 

No w każdym razie jesteś mistrzem autoreklamy
Pamiętam, jak kiedyś (stare dzieje) zachwalałeś swoje walory przed spotkaniem z Triss bodajże
Teraz do tego dochodzi ten mylący wygląd sugerujący zdrowy rozsądek...
...ech, Zgredku miły, u mnie w każdym razie miałbyś branie

***
​

Wiadomość z ostatniej chwili.

Ten oto młody człowiek (hmm, w sumie to chyba dość mniam, choć jak dla mnie za młody jednak):

​

... został dziś oficjalnie dodany do stałej obsady SPN.
Jako Jack, synek Lucka oczywiście.
Naprawdę sympatyczny młody człowiek, przyznacie chyba

 

No jakbym patrzył w lustro. Tylko włosy wymieniłem na zmarszczki, bo mi z gęstymi nie do twarzy

 

Z czym gęstym ci nie do twarzy, z włosami czy ze zmarszczkami...?
Bo jakoś tak niejasno to napisałeś, styl też zaczynasz mieć mylący

 

Z włosami. Dlatego je zamieniłem na zmarszczki

 

Czyli do długiej listy twoich zalet dochodzą gęste zmarszczki.
Aha.
Masz może pod ręką jakąś focię ilustrującą pojęcie "gęstych zmarszczek"...?
Bo moja wyobraźnia zaraz się zatrze

 

Niestety nie mam foci pod ręką. Musisz trochę wysilić tę swoją wyobraźnię. A jak się zaciera, to dobrze zrobi siemię konopne i wino. Dużo wina

 

Siemię konopne to to samo, co lniane...?
Wina nie pozwalają pić, łobuzy, a woda nie wystarcza.
Ech...
... bo wiesz, istnieje coś takiego jak gęstość tkanki skórnej, między innymi u człowieka (oraz u innych kopytnych). I jakoś mi się zmarszczki z tą gęstością skojarzyły, skądinąd moim zdaniem im mniejsza gęstość, tym więcej zmarszczek.
Za trudny naukowo jesteś, Zgredku

 

Konopne jest z konopi. Lniane z lnu. Ale też się nada.
Trudniej z tym winem. Bo coś musi to oleum ponieść do głowy.
Ale może jakiś koniaczek, albo co tam spożywają

 

O, to konopie dozwolone na tym forum...?
Kto by pomyślał

Koniaczku też nie pozwalają, procenty nie dla mnie.
Więc dam już spokój biednej lekko zatartej wyobraźni... stanęło na gęstej siateczce zmarszczek, pal diabli gęstość tkanek.
Zgredziu, a ty który rocznik mniej więcej jesteś...? Tak z międzywojnia może...?