blazers

Brzmi ciekawie Nie miałabym nic przeciw, żeby do mojej szkoły trafiła, oblatana z tematem było by lekko, łatwo i przyjemnie Moje kurczaki bardzo tajemnicze, w ogóle nie chcą gadać ani się pokazywać A do 5 poziomu jeszcze trochę brakuje

 

To coś koło tego to jeden gatunek żmii. Spotkałem parę razy w górach. Bardzo ładne zwierzę. Długie trochę ponad pół metra i niezbyt grube. Szare z czarnym zygzakiem na grzbiecie. Lubi w ciszy wygrzewać się na słoneczku. Na widok (a właściwie na usłyszenie) człowieka raczej ucieka niż atakuje.
Innych jadowitych zwierząt w Polsce jest całkiem sporo: koło 800 gatunków pająków i cała masa owadów (nikt ich wszystkich nie policzył, ale szacuje się na kilka tysięcy gatunków z czego znacząca ilość jest mniej lub bardzie jadowita). Jedyne szczęście, że nie zabijają człowieka, choć jak się czyta takie opisy:

Ugryzło mnie to raz i mam nadzieję, że nigdy więcej. Ogólnie osy mnie pogryzły kilkakrotnie i ugryzienie osy to przy tym mały pikuś.
Na początku czułem się jakbym mi ktoś do głowy przytknął rozgrzany gwóźdź, potem jakby mnie ktoś zdzielił młotkiem w łeb a na końcu zaczęła mi drętwieć i paraliżować cała głowa. Ogólnie ból tak nagły i tak skumulowany, że nawet problem z utrzymaniem na nogach jest. Mimo, że ugryzienie osy nie robi na mnie wrażenia i mimo, że bolesne to raczej lajt, to tego bym wolał już nie powtórzyć

Nie ma w Europie owada, którego użądlenie byłoby równie bolesne. W czterostopniowej skali bólu Shmidta przypisuje się 3 punkty co odpowiada „użycie wiertła na paznokciu bądź polanie kwasem solnym rany ciętej”. Znajomy, który to przeżył porównuje uczucie do „wbicie rozgrzanego do czerwoności pogrzebacza w cewkę moczową”. Żeby było przyjemniej, ból i uczucie odrętwienia utrzymuje się przez około godzinę
​

dotyczące dość popularnego w Polsce owada, to się człowiek zaczyna zastanawiać, czy na pewno żyje w bezpiecznym kraju

 

To trzymaj kciuki, może losowość wylosuje Was
A tak poważnie, to już u 5-tego mentora jest... Żarty żartami, ale to raczej śmiech przez łzy. Na razie straszna katastrofa... Jak tak się zachowuje większość "nauczycieli", to ja się nie dziwię, że polska Farmerama na wymarciu jest...

O, to Połówek ją spotkał na pienińskim szlaku O dziwo, na bardzo uczęszczanym, ale fakt słonecznym. Mówił, że piękna. Ja niestety się nie załapałam, bośmy się pokłócili i osobno podziwialiśmy piękno natury Ale zadzwonił i powiedział, żebym pod nogi patrzyła (znaczy kocha ) Wniosek - nie kłócić się i razem szlaki przemierzać

A one chyba są pod ochroną?
Aż poszłam sprawdzić - są pod częściową. I jak się okazuje gatunek jeden, ale odmian kilka - może też być brązowa z zygzakiem, ale na zdjęciach szare ładniejsze Przy okazji też poczytałam o antidotum... Jak się okazało ludziom wstrzykują preparat wyprodukowany na bazie surowicy koni immunizowanych jadem... Możliwe skutki uboczne i działanie niepożądane także niezbyt ciekawe jest. Warto jednak patrzeć pod nogi i z dala podziwiać tę piękne gady...

Z bardziej atrakcyjnych gadów to salamandrę w Pieninach widziałam Też piękna - kolorowa Pomyślałam, że komuś egzotyczna jaszczurka zwiała... bo i skąd u nas takie kolorowe piękno, ale potem poszłam do pawilonu Pienińskiego Parku Narodowego

I z tym optymistycznym opisem należy udać się na spoczynek...

A tak poważnie...
Zgredku, dziękuję Ci za wiedzę. Strasznie mi brakuje tego typu postów (znaczy może nie dosłownie o tych gwoździach, wiertłach czy pogrzebaczach ), ale takich, z których naprawdę można czegoś ciekawego się dowiedzieć
Nie miałam zielonego pojęcia, że TYLE tego u nas mieszka. Całe szczęście, że człowiek zbyt duży, żeby takie coś na amen załatwiło... Chociaż z dziećmi może być nieciekawie - nie dość, że ciekawskie i wszystko muszą podotykać, to jeszcze waga musza...

Swoją drogą zawsze myślałam, że klecanka (do dziś nawet nie znałam nazwy) to tylko mucha udająca osę, żeby się jej nikt nie czepiał... A tu takie buty...
Kogo jeszcze się wystrzegać?


O skali bólu Shmidta też poczytałam - nie wiem, kto wymyślał te opisy, ale do końca zdrowy na umyśle chyba nie był Dowiedziałam się też, że pszczoła to całkiem zaawansowany bojownik, wg Shmidta lepszy, niż osa. Ciekawe, bo jak prawie 20 lat temu pracowałam z tatą w przydomowej pasiece, to nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Znaczy pierwsze dwie-trzy w dzieciństwie tak, ale potem - lekkie ukłucia bez śladu, tylko żądło wskazywało miejsce i był żal, że zginęła. Zawsze mi było szkoda pszczół...

Dziękuję za ciekawy wieczór

Dobranoc

 

Dzień dobry
Co do szkoły farmerów to powiem krótko: jaka praca(kurczaka) taka płaca( ze strony mentora)
Siedzą w gniazdkach nic nie robią , jedynie dziobki otwierają. Jak napisze do któregoś to ucieka, więc przestałam pisać.Teraz mam 4 sztuki, bo jednego wczoraj odesłałam( siedział chyba 3 tygodnie) i nic nie robił. Z lenistwa zrobił się czerwony, więc poleciał na "zielona trawkę". Dostają prezenty systemowe, nic nie przysyłają ( czasem trafi się wyjątek).
Nasilenie kurczaków tzn pojawiające się nowe będzie wraz z info o G&T.
Miłego dnia

 

Bry

Trzymam mocno i będę tęsknie wyczekiwać, a nuż kiedyś.. Ile bym dała, żeby się trafił taki co by fachowo chciał podejść do sprawy

Pszczoły są niesamowite (kiedyś z fascynacja oglądałam program, gdzie był ich "taniec", kiedy jedne pokazywały w ulu innym gdzie lecieć po nektar) i żal, że coraz mniej ich jest oby się udało to zmienić Nigdy mnie żadna nie użądliła, osa za to tak, raz w nogę jak byłam jeszcze dzieckiem (8-9 lat) i tekst o rozgrzanym pogrzebaczu był bliski prawdy Dlatego nie mam oporów przed ubiciem osy. I to właśnie bardzo niesprawiedliwe, że taka użądli i jej nic a pszczoła ginie

​

Autostradą jechał mężczyzna z samochodem przepełnionym pingwinami. Zauważył to policjant i nakazał kierowcy zawieźć je do Zoo. Kierowca zadeklarował wykonanie polecenia i odjechał. Następnego dnia tą samą drogą znowu podąża ten sam kierowca z samochodem pełnym pingwinów. Zatrzymuje go policjant i ze zdziwieniem zauważa, że pingwiny mają założone okulary przeciwsłoneczne.
- Co Pan wyprawia. Przecież miał Pan je zawieźć do Zoo!
- Tak, Panie władzo. Biliśmy w Zoo, a teraz jedziemy na plażę.

 

aaaaaaaaaaaaaaaaa cud sie stał alez sie cieszeeeeeeeeeeeee nie dosc ,ze po 3 dniach sie dodzwonilam do placowki nfz to jeszcze udalo mi sie zalatwic Natalce zabiegi na poczatek czerwca jupiiiiiiiiiiiiiiii az sie pochwalic przyszlam bo mnie takie szczescie w tyłas kopnelo ,ze az uwierzyc nie moge
ale swoja droga pani mnie uswiadomila ze jednego z zabiegow nie wykona bo dziecko za mlode jest i nie wolno.....i wez tu zaufaj lekarzowi ortopedzie

 

Ufffff, i to jest super wiadomość 3 dni dzwonienia... Nie wolno odpuszczać i basta najważniejsze, ze się udało oczątek czerwca nie taki odległy W sumie ortopeda powinien wiedzieć jakie zabiegi wolno dla dziecka a jakie nie, ale może ci co w praktyce je wykonują mają większą wiedzę ze strony praktycznej? Ufanie swoją drogą, ale lepiej niech ktoś jeszcze czuwa
Będzie dobrze

EDIT
Z ciekawszych okazów w oazie:

 

Bry. Nie wiem jak tam u Was ale ja z tej skrzyni co to tyle hałasu było,że jej nie było otrzymałam...tadam- 1 trzcinę cukrową. No szał normalnie .Jeszcze tylko 9 999 999 i ...

 

Mi dało 1 wejściówkę na koło wprawdzie musiałam się przelogować bo skrzynki od razu nie było widać.
Ewa no to teraz tylko 9 999 999 x 48h i tralala

 

Dobry wieczór

Aniu,
przykro mi, że masz tak smutne doświadczenia mentorskie i jesteś tak rozgoryczona. Może warto trochę odpocząć od szkoły?

Ja na szczęście nie mam takich doświadczeń. Nigdy nie spotkałam niegrzecznego ucznia, żaden nie powiedział ani nie zrobił mi przykrości, żaden nie próbował nic wysępić. Trafiają się "czerwone", trafiają się tacy, co nie mają zamiaru grać i termometr im spada (teraz mam 3 takich), ale takich łatwo rozpoznać - para dni i widać, kto zaś, więc można usunąć. Nie ma musu trzymania nieaktywnych. No i nie widzę powodu, by jakoś źle mówić o tych osobach. Ani oni nie są mi nic dłużni, ani ja im. Każdy gra jak uważa.

Moje osobiste podejście (i można go nie podzielać) jest takie, że skoro chciałam zostać mentorem, mam taką możliwość, korzystam z fajnych bonusów mentorskich (choćby z jaja smoczego, prezentów króliczych itp. zakupów za punkty), to uczciwie staram się na nie zapracować i prowadzić uczniów w maksymalnie korzystny dla nich sposób, aby mieli jak najłatwiej. Są tacy, którzy nie chcą gadać. Są tacy, co się odzywają. Gadającym pomagam na podstawie tego, co mówią. Milczkom, na podstawie tego, co widzę i jak uważam. Nieaktywnych wymieniam. Ale z każdym (niezależnie od poziomu zieloności) próbuję nawiązać kontakt (min. 1 sówka-opisówka) i każdemu do ostatniego dnia wysyłam SN lub SP - są darmowe i nie jest mi trudno wcisnąć "wyślij" Jak mi się znudzi, zacznie mnie to męczyć - zrobię sobie urlop i przestanę wyszukiwać, żeby nie być mentorem-widmem.

Ano też mi się taki marzy Z takimi uczniami aż się chce grać

Pszczoły są super! Przy nich człowiek uczy się spokojnych płynnych ruchów, miarowości... Pięknie wyciszają Wszelkie medytacje i inne wynalazki wysiadają w przedbiegach. Takie coś powinni na receptę w ramach terapii przepisywać Najbardziej męczące podczas takiego przebywania przy ulu było to, że nie dało się tam na miejscu od razu tego miodu skosztować - siatka przeszkadzała

Ale się cieszę Ale super
Ufaj, ale sprawdzaj... Niestety...

Cudne!
U mnie też szał był. Już kilka lat czegoś takiego nie było. Żal było nie korzystać, więc trochę ponad potrzebną ilość SP zużyłam. No i za kota mam FL na nowy młyn. Teraz tylko niech wyprzedaż dadzą

No pięknie... A jeszcze piękniej, że zapomniałam wrzucić item na pnącze i go uruchomić... Dziękuję za uświadomienie, jak dużo tracę

Miłego wieczoru!

 

Dzięki Takie cuda też i u mnie nie często Różowe kartony coraz bliżej

Pfff ale tortura, wokół tyle miodu a tu nawet małego, malutkiego lizka tego nie mogłaś A takie płyty z pszczelim wyciszającym "tańcem" zrobiły by furorę

 

No to trzymam kciuki!
W weekend jak nic dadzą kolejne BB i wyprzedaż SP Zastanawiam się, czy aby dziś nie odkręcili kranik miksowo-przeskokowy, żeby na weekend klientelę nagonić... Wiem, że w mini-eventach regularnie ludzie cuda pokazują, ale u mnie takie coś parę lat temu było... Nawet, jak jest nowe zwierzę wprowadzane, to marnie jest... Najlepiej jest wsadzać "zerówki"

Generalnie to nie tyle chodziło o ten miód jako miód - miodu mieliśmy w bród, ile jakby o dopełnienie całości obrazu i uzupełnienie odczuć - gorący dzień, miarowe, ciche buczenie pszczół, zapach dymu, rozgrzanego świeżego wosku, miodu... Brakowało tej aromatycznej słodyczy w ustach Kochałam też rzuć świeży wosk z miodem, aż się miód rozpuści... Ale to już później, podczas wirowania miodu No i tylko z pierwszym lipowym miodem, ten późniejszy był spadziowy, dużo bardziej charakterny, nic a nic nie łagodny i nie potulny... Tak na świeżo to już była całkiem inna historia...

Mówisz i masz

​

Chociaż sam dźwięk to nie to. Dźwięk do niczego nie zmusza, a realna obecność już tak. Będąc przy ulu, nie da się uprawiać "nowoczesnego pędu donikąd" - śpieszyć, denerwować, machać rękoma, podwyższać głos, a nawet pachnieć dziwactwami kosmetycznymi. Spokój, powolność, płynność. Idealna terapia na dzisiejsze czasy

A propos dźwięków...
Przez dużą część zimy na biurku na tablecie obok komputera miałam to:

​

Pięknie nadaje miarowość, spokój. Chwilami nawet czułam, jak mimowolnie mięśnie się rozluźniają... tu na tapecie armagedon i setki maili, a ciało powoli się rozluźnia, stres jakby spływa, jak podczas pływania albo pod prysznicem... Świetne uczucie. Polecam. No i w chwili "zawieszenia" jest na czym oko zawiesić, dopóki mózg pracuje i nie ma czasu na przetwarzanie informacji wzrokowej Latem mam zielone drzewo za oknem do "zawieszania", a w zimie ten kominek sprawdził się idealnie, aż ściągnęłam sobie, bo z YT nigdy nie wiadomo, czy nie zniknie

 

W tym kraniku coś może być na rzeczy, na początek kilka ładnych przeskoków na zachętę a potem... U mnie też z zerówek coś się prędzej trafi, bo miksy częściej nie idą niż idą. Ale próbuję takie mniej ryzykowne i czasem coś wyskoczy

Ale się ciepło i bzycząco zrobiło Płonący kominek Zimą mogłabym się wpatrywać godzinami, balsam na skołatane nerwy A pszczółki mnie dziś chyba utulą do snu . Jeszcze na dobranoc

​

 

​

A do snu....

​

I tym optymistycznie szczerym i nie mającym nic do ukrycia akcentem życzę Szanownemu Towarzystwu pięknych, miękkich i kolorowych snów


Dobranoc

 

Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę

 

Hm! Mogę jakoś pomóc?

Otóż punkt G nie istnieje Bo gdyby istniał, to nikt by go nie szukał
Jest to teoria bardziej prawdopodobna niż istnienie skarbu Templariuszy albo odwieczne poszukiwanie Graala.
A punkt G, to po prostu "Głowa do góry". Proste raczej I od tego trzeba zacząć
Punkt G może również znaczyć "Guzik prawda". Co każdy i bez dodatkowych podświetlaczy, nie raz, czy dwa, doznał

I radzę nosić latarkę ze sobą. Bo raczej nie palisz
Na koniec dodam, że nic tu do wycięcia nie widzę

 

Po prostu przeszła na "ciemną" stronę mocy

Punkt G znaczy - gaszący światło farmer

​

 

Doberek,
z pszczółkami mam same miłe doświadczenia.Pasiekę miała moja babcia w Świdnicy stara poniemiecka,miód i zapach wytapiającego się wosku oraz cudowny zapach lip kwitnących wszędzie wokół do dziś dnia przypomina mi cudowne beztroskie wakacje.

 

Wczoraj ich brzęczenie mnie utuliło do snu A takie wspomnienia bezcenne
A właśnie może by tak w tę ciemność, na poszukiwanie tego punktu G (Gdzie farmer gasi światło ) wysłać jakąś pszczółkę zaopatrzoną w odpowiednie światełko? np.

​

Tylko czy przypadkiem to by nie był już świetlik

 

BENIA . . . . . . wstawaj, niech te pszczółki przestaną Ci już brzęczeć, bzyczeć, czy co one tam jeszcze potrafią

Co dzisiaj mamy w kalendarzu?
Bo nie wiem co z tym dniem robić u mnie pada śnieg