zzizzie

E tam, Zgredku - jaki z ciebie Zgredek, powinieneś rozpoznać Tango Milonga
"... zabijcie tę dręczącą ciszę..." - kocham ten kawałek za przesadną ilość cudownych polskich "ą" i "ę"

Teściowa to w sumie gorszy przypadek, bo trwa i bruździć będzie
Współczuję autentycznie.
A dlaczego tatuś nie zniknął, tylko został na wyżerkę...?
Hmm, no nie chcę być złośliwa, ale taka wyżerka to się codziennie nie trafia, i to darmowa.
Tatuś żyje sobie z tzw tantiem naprawdę bardzo dostatnio, to na wypadek gdyby ktoś miał wątpliwości.

Dzięki
Popełniłam właśnie (zapewne) największe szaleństwo / głupotę tysiąclecia... ale może jednak nie będzie tak źle

 

Trochę szaleństwa w życiu jest potrzebne, inaczej byłoby nuuudno...

 

Widać za wysoka kultura jak dla zwykłego zgredka

 

No coś ty, poczciwy stary Miecio Fogg, a później Irena Santor...?
Muzyka Petersburskiego skądinąd, i to bardzo stylowa
No a te "ą" i "ę" to naprawdę sam smak

To jeszcze zanim pójdę pobiegać z Gordonem, słówko o tym szaleństwie - a czy mi było źle tak jak było...?
Ech no świetnie mi było
Jak ja kochałam swoją pracę, aż wstyd się przyznać
A najgorsze jest to, że teraz będę musiała się liczyć nie tylko z Gordonem

No dobra, idę szlochać gdzieś tam w kąciku, wtulona w Gordona

 

jak ja Ci zazdroszcze ,ze mozesz napisac,ze "kochasz swoja prace".

 

No właśnie dlatego napisałam, że wstyd się przyznać, bo mało kto lubi to, co robi.
Ja się zajmowałam konfliktem interesów i compliance (czyli powiedzmy zgodnością z przepisami z punktu widzenia konkretnej spółki) - brzmi nieciekawie, ale chodziło o taką trochę detektywistyczną robotę, wyszukiwanie elementów, które jakiś tam straszliwy urząd mógłby uznać za niezgodne z jakimś tam zupełnie podrzędnym rozporządzonkiem.
Taka niezgodność stwierdzona przez urząd ma zwykle swój konkretny wymiar finansowy, czyli spółka buli sporą karę. A nowych przepisów, nowelizacji itd jest od metra, więc trzeba wszystko w miarę szybko wyłapywać, czyli musiałam się nauczyć analizować te rozmaite paragrafy... ale jak się już nauczyłam, to mi się spodobało.
Ech, brzmi to jak epitafium
Tej roboty to mi autentycznie żal

 

Nowa będzie lepsza. Przynajmniej ja tak sobie wmawiam, chociaż dotychczasową też lubiłem

 

Nowej nie będzie
Nie wypada żeby była, a poza tym klauzula zakazu konkurencji mi wisi nad karkiem

A tak w ogóle to się pochwalę: świadomie, z premedytacją przegrałam z pewnym posiedzeniem Rady Dyrektorów i do końca tygodnia rozkoszuję się samotnością we dwoje z Gordonem.
Może przez ten tydzień trochę mi nogi po szpilkach odsapną

 

Ta klauzula nie jest dożywotnia, kiedyś się skończy, jakoś nie wyobrażam sobie Ciebie tylko w roli housewife...
Jak nie takie to inne zajęcie sobie na pewno znajdziesz na okres przejściowy

 

O ile się orientuję w tego typu umowach, to klauzula zakazu konkurencji nie zakazuje zajęć niekonkurencyjnych
Rozumiem, że doradztwo biznesowe odpada, ale wydaje mi się, że jest sporo innych dziedzin, które potrafią dać satysfakcję z pracy i całkiem niezłe zarobki

A jak będziesz miała nadmiar wolnego czasu, napiszesz pamiętnik "Mój tata i ja", albo książkę kucharską, która będzie zbierała najciekawsze pomysły wszystkich Jane i Katie zza jednego czy drugiego oceanu. Albo zajmiesz się recenzowaniem gier i seriali

 

Wiem
To taka trochę nietypowa sytuacja jest, za długo by pisać... ale obawiam się, że pozostaje mi wolontariat w jakimś sanktuarium dla psich seniorów czy coś w tym stylu. Satysfakcja będzie na pewno.
Może powinnam pójść w ślady tatusia i zająć się zarobkową produkcją literacką

 

jak napiszesz pamiętnik Mój tata i ja przynajmniej połowa farmerów go kupi, a książkę kucharską z przepisami zza oceanów druga połowa

 

Grabisz sobie Zgredziu
Cały kubek czekolady wyleję ci na łysinę, jeśli się kiedyś spotkamy

Mój tata nie zasługuje na cały pamiętnik, ten post powyżej zupełnie wystarczy.
Może mogłaby być Moja farma i ja...?

 

to mogłoby być jeszcze większym hitem - przynajmniej na forum
obawiam się tylko, że ciężko byłoby go sprzedać osobom spoza niego

 

A wiesz, to wszystko zależy od sposobu przedstawienia tematu.
Taki na przykład suspens można spoko upchnąć w te sielskie klimaty, nie sądzisz...?
Pytanie tylko, czy należy się trzymać tego stylu opisów misji i eventów, czyli ognisty byk Henryk i słodka krówka Zdzisława postanawiają się pobrać, czy przedstawić całą historię z punktu widzenia zgarbionej farmerki w tzw latach, z odciskami od gumofilców na powykrzywianych artretyzmem palcach u stóp.
Jak sądzisz, co się lepiej sprzeda...?

 

To zależy w jaką grupę zamierzasz celować te wspomnienia. Jeżeli 13-, to byk Henryk i krówka Zdzisława
Dla takich, co to stuknęło im dzieści lub dziesiąt, zdecydowanie odpowiedniejsza będzie druga forma. Wśród osób w wieku pomiędzy ciężko będzie znaleźć czytelników

 

No ale widzisz, trzeba się kierować też siłą nabywczą potencjalnego targetu
Przepraszam, potencjalnych docelowych czytelników.
Dzieści to jeszcze jak cię mogę, ale im głębiej w dziesiąt, tym gorzej z tą siłą nabywczą.
Dla 13- to ja się nie podejmuję pisać, resztki sympatii do dzieci jakoś mi wyparowały przez te lata pobytu na tym forum.
Rozumiem, że przyciągnięcie czytelników powyżej słoiczka z papką dla niemowląt, a jednocześnie poniżej drugiego rozwodu, uważasz za wyjątkowo trudne wyzwanie, tak...?
Hmm... no tutaj to faktycznie nie dałabym rady opisać tych iluś tam twarzy knura Greya (albo farmerki z artretyzmem w paluchu), bo Kodeks karny i jego Strażnicy, te sprawy, rozumiesz.
Ale gdybym to wydała drukiem w jakimś wolnościowym domu wydawniczym, to można by trochę tych smakowitszych twarzy przemycić i od razu target by się poszerzył.

 

Knur Grey i farmerka z artretyzmem pod jednym dachem w kurnej chacie z piernika? To mi wygląda na mocno niszową pozycję
Obawiam się, że musiałaby się ukazać nie w wolnościowym, ale w jakimś podziemnym wydawnictwie

 

Ale czujesz, że to mógłby być absolutny hit...?
Jak już dostanę odpowiednią propozycję z Hollywood, podzielę się z tobą honorarium... nie zapomnę (nierogacizna nie jestem), że pomysł na umieszczenie knura i farmerki pod jednym dachem pochodził od ciebie
Bo ja to kombinowałam, że albo knur, albo farmerka

 

Skoro chata z piernika, nie zapomnijcie o Jasiu i Małgosi skutych łańcuchami