zzizzie

Symbol dobrany genialnie, jak zwykle u ciebie, Triss.
Więc jak zwykle (do znudzenia) chylę czoła.
Z uwagi wszelako na wrodzony dualizm tego symbolu, sugerowałabym następującą parę wyrażeń określających: trądzikowa/lekko już zwiotczała.
No i to rozgwieżdżone niebo - idealne tło. Wszak powszechnie wiadomo, że dwie są rzeczy najważniejsze na świecie: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie (Immanuel Kant. Kant, choć nudziarz był z niego okropny, swoje wiedział. Nawet to prawo moralne pasuje jak ulał, nie...?).

Śmiech powoli zmienia się w równie niepohamowany szloch.
Wiedziałam, że tak się to skończy.
Z drugiej strony szloch zdecydowanie lepiej współgra ze wspomnianym facepalmem.
No właśnie, facepalm...

Ale zauważ, że ma to swoje dobre strony.
Übung macht Meister, czyli ćwiczenie czyni mistrza.
Dzięki intensywnym ćwiczeniom mam nadzieję załapać się na podium w jesiennej edycji światowego konkursu na najbardziej klasyczny facepalm.

Wracam w niebyt, czyli do coraz ciekawszego świata realnego.
Kiedyś znowu tu zajrzę, żeby wszystkich wyprowadzić z równowagi... i znowu, ku utrapieniu Władzy, postaram się nie narozrabiać aż tak konkretnie, żeby zasłużyć na permanentny urlop.

 

Hej,

Zrobiłam sama sobie prezent i postanowiłam się posłużyć twoim wątkiem, do wręczenia sobie samej go bo wiem, ze stąd mnie z psami nikt nie wygodni

Z okazji dnia kobieta, dla MNIE, ewentualnie mogę się podzielić z innymi odwiedzającymi.. koleś z mojej sygny + psy


P.S. Zwierzakom na zdjęciach nie dzieje się krzywda, Tom jest znany ze swojej miłości do piesełów i działań na ich rzecz

 

Z psami to tu zawsze można
Że piesełom z foci krzywda się nie dzieje, to od razu widać, zachwycone są przecież

Co do dzisiejszych obchodów, to...
... po pierwsze, nie jestem amerykańską sufrażystką z początków XX stulecia...
... po drugie, nie jestem traktorzystką, suwnicową ani nawet referentką z czasów słusznie minionych...
... więc wzorem mojej mamy bojkotuję obchody i powarkuję na wszystkich, którzy próbują mnie w to wciągnąć.
Zresztą wszelkie "dni dobroci dla..." budzą we mnie uczucia co najmniej mieszane, bo tak sobie myślę o tych pozostałych dniach - jak rozumiem, nie-dobroci.
No i czuję się doceniana, więc nie trzeba mi ego podkręcać wymęczonym kwiatuszkiem

Ale mam marzenie, w sumie tylko jedno chwilowo... i tak się zastanawiam, czy z okazji tego dziwnego "święta" mogłoby się ono spełnić.
Podejrzewam, że jednak nie... więc może lepiej nie napiszę, jakie to marzenie

 

A widzisz, mi się traktor zdarzyło prowadzić dwa razy ... no dobra nie traktor, tylko mały czeski ciągnik rolniczy ale się liczy, prawda?

A poważnie to ja lubię wszelkiego rodzaju święta, które dają jakikolwiek pretekst do lekkiego zakrzywienia rutyny/codzienności Nie żebym w walentynki chłopa bardziej kochała, w dzień kobiet leżała i pachniała, a w halloween krew dziewic piła, ale lubię.. że tak powiem "zmienić dekoracje" wokół siebie Bo to zawsze jakaś anomalia, a ja po prostu lubię wszelkie anomalie

 

Refleksja mnie taka naszła i muszę się nią podzielić z czytelnikami, przy okazji dostarczając tutejszej Władzy materiału do intensywnych przemyśleń na gruncie wykładni obowiązującego Kodeksu karnego.
A mianowicie:

Od dłuższego czasu zachwyca mnie bezkarność wszechobecnej na tym forum dla dzieci apoteozy alkoholu jako takiego oraz jego konsumpcji. Wszystko inne jest zakazane, ale procenty wolno pokazywać, przechwalać się ich spożywaniem itd. I słusznie, niech się te dzieci uczą, czym skorupka za młodu nasiąknie -

Postanowiłam zatem skorzystać z niepowtarzalnej okazji i opisać własne preferencje w tej dziedzinie.
Oczywiście preferencje uzależnione są od okoliczności, co innego spożywa się podczas oficjalnego przyjęcia, co innego podczas kameralnego spotkania z przyjaciółmi, a jeszcze co innego – w ramach akompaniamentu do ostrej imprezki (każdy może sobie dowolnie zinterpretować to ostatnie określenie).
Przedstawię tu moją autorską wizję procentów towarzyszących takiej ostrej imprezce w wersji dwuosobowej (żeby pasowało, oczywiście z udziałem któregoś z tutejszych farmerów).

Więc najpierw aperitif – dla mnie wyłącznie campari orange, czyli jedyne zastosowanie soku pomarańczowego, jakie toleruję:

​

Z daniem głównym to ja mam poważny problem – powinien być szampan, ale ten prawdziwy, nie jakieś tam wino musujące. A ten prawdziwy, tak powiedzmy od trzech tysi za flaszkę, jest dla mnie niestety za prawdziwy, czyli za wytrawny. A więc jednak wino musujące, raczej demi-sec, no i albo blanc albo rosé (półwytrawne, białe albo różowe, Władzo Szanowna), wybieram blanc, bo lepiej do truskawek pasuje – no trudno, niech będzie, ale z bukietem pozbawionym tej nutki spirytusu, który stanowi bazę przy produkcji tego szczęścia w wersjach bardziej dostępnych cenowo:

​

I deser – tutaj to już nie mam żadnych wątpliwości, oczywiście chilloutowa (wyciszająca) whisky/whiskey/bourbon, co najmniej dwunastolatka, młodszych nie toleruję. On the rocks, czyli z lodem, bo lubię się pogapić na ten lód, jak się tak kręci w kółeczko (nie mogę przecież ciągle gapić się tylko na farmera). Żeby nie było, że uprawiam wstrętny marketing, nie napiszę, które konkretnie marki wchodzą w grę:

​

Cykl (aperitif, danie główne, deser) jest w pełni powtarzalny (zależnie od możliwości).
Aha, bez względu na etap żadnego piwa oczywiście, aromat przed, w trakcie oraz zwłaszcza po konsumpcji mi nie pasi.

​

No i teraz to ja się zastanawiam: czy ten post jest zgodny z tutejszym kodeksem karnym, który zakazuje wszystkiego poza wspomnianą na wstępie apoteozą procentów...?
Władzę proszę o wydanie indywidualnej interpretacji z wyczerpującym uzasadnieniem.

 

Wszystko rozumiem, tylko organicznie nie cierpię szkockich, irlandzkich czy amerykańskich wynalazków koloru herbaty.


Jeżeli ma być coś mocniejszego, to w okolicy 40% musi być czyste. Wbrew pozorom w niewielkich ilościach wspaniale nadaje się na zakończenie dania głównego, czyli deser


Ewentualny kolor, ale też nie pochodzący od dębowej beczki a od użytych do produkcji owoców, może się pojawić w wyrobach domowych najwyższej próby


A piwo zwyczajnie lubię. Od jęczmiennego wolę jednak pszeniczne

 

No proszę, czyli jednak dobrze mi się wydawało.
Alkohol na forum dla dzieci jest cacy, w przeciwieństwie do tzw brzydkich słów z poziomu tych tam średniaków w przedszkolu, brzydkie słowa są be.
I nawet treści przemycone przeze mnie w tej karcie napojów zostały przeoczone... jednak procenty, choćby tylko w postaci foci, działają odurzająco na Strażnika Kodeksu.
Ciekawe.

Uwagi techniczne: można nie lubić whisky, bourbona i spółki... ale tradycyjna słowiańska wódzia (oby żyła wiecznie) zupełnie się nie nadaje jako zastępstwo.
W każdym razie w moim świecie się nie nadaje, nie słyszałam o chilloutowym działaniu białych procentów.
A do drugiego dania proponowałam (wstrętna kosmopolitka) nie gorzałę, tylko szampana. Cóż, po części ten wybór był uwarunkowany specyficznym przebiegiem imprezki, na którą dobierałam procenty.
Ale nieważne, wiem już wszystko, co chciałam wiedzieć o tym braku zakazu wychwalania alkoholu.
Forum dla dzieci

 

Cóż, zależy co było na to drugie danie. Jeżeli na przykład tłusta kaczka z jabłkami, to szampana bym do niej nie podawał
Bardziej na miejscu byłby kieliszek (tylko jeden!) mocniejszego trunku.

 

Oj Zgredku, Zgredku.
Na takiej imprezce tłusty drób?!
Litości

 

No przecież truskawkami, jak proponujesz, się nie poje

 

Ech.
No nie będę ci doradzać ponownej lektury mojego pierwszego postu w temacie, bo jak cię tak naprowadzę, to za treści w końcu wylecę.
W każdym razie zwracam uwagę, że nie pisałam tam o "drugim daniu", tylko o "daniu głównym".
A najeść to się można później.

 

Mogę zraportować, mogę, mogę, mogę? Nawet sobie ustawę o wychowaniu w trzeźwości przygotowałam miałam podkreślić najważniejsze punkty, ale niech se całą przeczytają

 

No ale tak na głodnego, to energii nie będzie

 

A raportuj, że tak powiem, do upojenia
Jak ci się nie chce całej ustawy czytać, to ja mam już wybrane te konkretne artykuły
Ale raportuj sprawiedliwie, czyli po równo... po tym moim to Władza powiesiła jakiś kielonek z białymi procentami.

Choć w sumie... jak powszechnie wiadomo, Władzy oraz krewnym i znajomym królika... tego, chciałam powiedzieć: Władzy, królik to z innej bajeczki jest, wolno więcej.
Patrz moja sygna

A kto powiedział, że na głodnego...?
Z tym, że mój scenariusz wyklucza przybycie na imprezkę farmera w stanie wskazującym na spożywanie tego, co ty tam wyżej polecasz.
Niech se farmer batonik energetyzujący oszamie.

 

Jakbym miała wszystkie te (jakby nie patrzyć niezgodne z polskim prawem) posty zraportować, to bym literki na klawiaturze starła
Trzeba kogoś dla przykładu rozstrzelać, a Ciebie chętnie zbanują a jak już jednego zbanują, to potem będzie łatwiej wymusić konsekwencje i okaże się, że forum umrze śmiercią naturalną, bo na trzeźwo to tu się już nie da

 

No mnie to zdecydowanie należy zbanować, bo co ja tu niby robię, hę...?
Ostatnio nawet Władza (w osobie innej niż dziś, ale umówmy się, Władza to Władza) wyraziła ubolewanie, że zamiast solidnie narozrabiać i zasłużyć na bana wieczystego (jak ta dzierżawa), ja tu sobie tak szusuję slalomem.
Podzielam smutek Władzy, to tak na marginesie.
Ale jeśli już wylecieć tak na zawsze, to przecież za jakieś bardziej spektakularne przewinienie, nie za focie szklanki z zawartością.
Mam nawet pomysł na coś wybitnie spektakularnego... ale w sumie aż tak bardzo to mi nie zależy, ani na tym wylocie, ani na pozostaniu.
Na tym polega mój problem - na niczym mi nie zależy

 

Batonika?
Energetycznego?

 

Zawsze można podsunąć pomysł nowego punktu regulaminu - zabrania się udzielania na forum osobom niezaangażowanym w grę ułatwi to sporo spraw

 

Kurcze, no to golonkę.
Po golonce spłukanej tymi twoimi białymi procentami należy odczekać co najmniej 24 godziny, a następnie przybyć na moją imprezkę.
Batonik ma tę przewagę, że wystarczy odczekać godzinkę.

Hmm... a jak ktoś codziennie zbiera prezent od Franka i nawet eventy czasem robi, to co...?

 

Mało. Teraz forum tylko w pakiecie premium